Rozdział 29


Lauren POV

- Wejdź szybko do środka - szepnęła Ally i obejmując mnie weszłyśmy razem do mieszkania. 

- Co się stało? - zapytała po chwili ale widząc, że nic nie odpowiadam zaprowadziła mnie do salonu i usiadłyśmy na kanapie. Od razu się w nią wtuliłam. Zaczęłam myśleć dlaczego Camila odzywała się do mnie w ten sposób, przecież mnie kocha, albo chce tylko jednego i się zapomniała.

- Ona.. - zaczęłam starając się powstrzymać żeby nie wybuchnąć znowu płaczem

- Nie miło się do mnie odzywała... chłodno... i mnie nazwała suką - dolna warga znowu mi zaczęła drżeć i się rozpłakałam na nowo. Ally nic nie mówiąc znowu mnie przytuliła.

- Jesteś pewna, że to była ona? Przecież widziałam jak na Ciebie patrzy w szkole i nie umiem sobie wyobrazić żeby taka w stosunku do Ciebie była - westchnęła. Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Coś złego się musiało stać, że Camila tak się do mnie odnosiła tylko za cholerę nie wiem co. Czuję, że to może mieć związek z Zaynem. Odkąd się rozstałyśmy w szkole, nie widziałam jej po kolejnych lekcjach. Ot tak by mnie nie zostawiła, wysłała by mi jakiegoś SMS-a, że wraca do domu czy coś ale tak się nie stało. I sposób w jaki wymówiła "suka", jakby ciężko jej to przeszło przez gardło ale jednak to powiedziała.

- A co jeśli coś jej się stało? - zapytałam cicho

- Nie możesz tak myśleć dopóki miałaś z nią kontakt, tak? - spojrzała na mnie

- Gdyby tak było to prawdopodobnie by nie odebrała od Ciebie - dokończyła. W sumie dziewczyna miała rację ale mimo to czułam, że jednak coś nie gra.

- Mogę zostać u Ciebie? Zadzwonię do mamy, że pomagasz mi w czymś czy coś - westchnęłam

- Nie musisz nawet pytać - posłała mi swój uśmiech. Pokiwałam głową i się w nią wtuliłam.

Ally poszła mi po jakimś czasie zrobić herbaty bym mogła się uspokoić. Nie mogłam wyrzucić ze swoich myśli dzisiejszej rozmowy choć ciągle próbuję. Kiedy do mnie wróciła  z dwoma kubkami uśmiechnęłam się lekko do niej.

- Mogę zmyć makijaż? - zapytałam cicho

- Pewnie, wszystko jest w łazience 

Wstałam z kanapy i poszłam do łazienki. Spojrzałam się w lustro i o mój Boże jak ja wyglądam. Skrzywiłam się i sięgnęłam po płatki higieniczne oraz płyn do zmywania makijażu a sekunda po sekundzie powoli on znikał z mojej twarzy. Westchnęłam widząc lekko podpuchnięte i czerwone oczy. Coraz częściej zdarzało mi się płakać, czy to w dzień czy w nocy. Kiedy już się jakoś ogarnęłam wyrzuciłam brudne płatki kosmetyczne do kosza i zeszłam do przyjaciółki. Siedziała wciąż na kanapie więc usiadłam obok i napiłam się herbaty. Nagle poczułam wibrację w swojej kieszeni. Wyjęłam szybko myśląc, że do może Camz ale się pomyliłam, był to nieznany numer.


"Musisz mi pomóc. Gdzie Ty się do cholery podziewasz kiedy Cię potrzebuję? Odezwij się szybko. Dinah."

Moje serce zaczęło bić niemożliwie szybko. Jestem pewna, że tu chodzi o moją Camz. Natychmiast odpisałam dziewczynie.

Do: Dinah Jane 

> Ja Ale co się dzieje? Jestem teraz u swojej przyjaciółki.

> 15:49 Chodzi o Camilę, podaj mi jej adres a zaraz tam będę.

Podałam jej szybko adres i spojrzałam się na Ally.

- Zaraz przyjdzie Dinah, przyjaciółka Camili - odezwałam się a ona zmarszczyła brwi

- Po co? 

- Nie wiem, napisała, że chodzi o Camilę, podałam jej Twój adres i za chwilę będzie. Martwię się Ally - westchnęłam  a ona potarła moje ramię.

- Wszystko będzie w porządku Lauren - posłała mi swój lekki uśmiech. Po jakiś 10 minutach usłyszałam dzwonek więc się szybko zerwałam z kanapy i poszłam otworzyć drzwi. Przed sobą zobaczyłam Dinah.

- Co się dzieje? - zapytałam od razu

- Camila... 


Zayn POV

- Co z nią robimy? - usłyszałem głos Bradleya

- A co mamy robić? Umrze sama z siebie i tyle - burknąłem - Jak nie, to jej pomożemy - zaśmiałem się i zapaliłem papierosa

- Wiesz, że ona jest cwana i jeśli będzie chciała, wydostanie się stąd? - znowu się odezwał i usiadł naprzeciwko mnie. Spojrzał na mnie a ja zacisnąłem szczękę. To prawda, jeśli będzie chciała to wydostanie się stąd, bo sam ją kiedyś tego nauczyłem co teraz tego żałuję w cholerę. 

- Spokojnie, mamy wszystko pod kontrolą. Lauren myśli, że nic jej nie jest więc jak na razie można ją pomęczyć. Pamiętaj jej nie rozwiązywać, choćby nie wiem jak udawała wyczerpaną. Zresztą powinieneś to wiedzieć, bo nieraz od niej dostałeś. - zaśmiałem się i strzepnąłem papierosa.

- Wiem żeby tego nie robić, głupi nie jestem Zayn. Mimo, że jest taka drobna, jest niebezpieczna. - odpowiedział. Kiwnąłem tylko głową i po chwili spaliłem do końca. 

- Pójdę do niej - mruknąłem i wstałem poprawiając swoją skórzaną kurtkę. Skierowałem się opuszczonymi korytarzami magazynu do pokoju w którym zamknęliśmy tą szmatę. Od zawsze mi utrudniała życie ale teraz to już nie mam wyboru, muszę coś jej zrobić. Wszedłem do zamkniętego pomieszczenia na klucz i spojrzałem na dziewczynę. Spała. Była przywiązana do słupa i związaliśmy jej też nogi więc nie ma szans na ucieczkę choć po niej można się spodziewać dużo. 

- Hej, wstawaj - kopnąłem ją w brzuch a ona zaczęła od razu kasłać. Wziąłem stojące obok wiaderko z wodą i wylałem na nią całą zawartość śmiejąc  się.

- Jak się spało księżniczko? - nachyliłem się nad nią opierając ręce o kolana. Splunęła mi na twarz.

- Pierdol się Malik, wiedziałam, że jesteś pieprznięty ale nie wiedziałam, że aż w takim stopniu - warknęła i po chwili dostała ode mnie solidnego płaskiego w twarz na co syknęła

- Kultura, suko - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i wytarłem twarz chusteczką, którą miałem w kieszeni. 

- Jesteś chory psychicznie, najpierw zajebałeś mi rodzinę a teraz chcesz odebrać mi dziewczynę poprzez torturowanie mnie - burknęła wściekła. Nie obchodzi mnie jej zdanie. Ważne by w końcu Lauren była moja. 

- Może i jestem ale ona nie zasługuje na takie zero jak Ty - zaśmiałem się - Ona potrzebuje faceta, który będzie ją dobrze pieprzył i traktował jak należy. Kobieta powinna być posłuszna chłopakowi a nie jeszcze mieć do niego jakieś pretensje - patrzyłem się na nią

- Ona potrzebuje kogoś kto będzie ją traktował jak księżniczkę ale Ty tego nie potrafisz, i co najważniejsze, kogoś kto będzie ją szczerze kochał - kopnęła mnie nogami w kolana

- Uważaj sobie dziwko - warknąłem i ją kopnąłem znowu w brzuch kilka razy co skutkowało tym, że wypluła krew z ust. Robi się ciekawie. 

- Coś jeszcze chcesz dodać, Karla? - uśmiechnąłem się do niej szeroko a ona tylko na mnie spojrzała jakby chciała mnie zabić - Oj nie bój się, nie wsadzę Ci znowu kutasa do dupy, i tak byłaś kiepska. Co najwyżej odetnę Ci Twojego - puściłem jej oczko. Widziałem przerażenie w jej oczach. Nie wiem na co Lauren zwróciła u niej uwagę, na charakter? Chociaż nie, to też ma zjebane, jak cała ona. 

- Miłego wieczoru panno Cabello - zaśmiałem się i po chwili wyszedłem z pomieszczenia z powrotem zamykając go na klucz by przypadkiem nam nie uciekła. Wróciłem do Brada.

- I co z nią? - zapytał robiąc coś na telefonie.

- Jak zawsze, pluje i próbuje zgrywać twardą - mruknąłem siadając przed nim. 

- Więc trzeba ją uspokoić - uśmiechnął się do mnie a ja nie mogłem tego nie odwzajemnić. Wiem co mu chodzi po głowie. 


*****************

"Bad Things" osiągnęło już 6,1k wyświetleń i 1,2k gwiazdek. Dziękuję wam kochani 😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top