32
-przykro mi... Jeszcze trochę się pani z nim pomęczy- uśmiechnął się szeroko a po moim policzku spłynęła łza
-moge do niego wejść ?
-oczywiście
Weszłam do sali i chwyciłam dłoń chłopaka
-przepraszam... To przezemnie- szepnęłam
-Liv... To nie twoja wina..
-dostałam smsa przed startem, że to zły wybór..
-przestań, to nie twoja wina okej ? Pozbędziemy się go obiecuje- uśmiechnął się
Porozmawialiśmy chwilę, a potem do sali weszła pielęgniarka
-Liv Johannson ! Witaj kochana !- powiedziała uradowana kobieta, ona był ze mną kiedy Liv przyszła na świat
-Ooo dzien dobry !
-jak tam malutka ?- zapytała
-bardzo dobrze, dziękuje że pytasz- posłałam jej uśmiech
-ale zbieg okoliczności, najpierw ty i Lilka a teraz jej tata, twoja córeczka jest bardzo podobna do Liama nie sądzisz ?- zapytała
-to nie jest córka Liama- poprawiłam ją
-jak to nie ?- zapytała
-no nie...
-to jest jego córka, zresztą sama zobacz- podała mi papiery a mnie zatkało
***
Siedzę w pokoju, minęły trzy dni od wypadku i mojej ostatniej rozmowy z chłopakiem, nie powiedziałam mu o tym bo nie chce by się martwił, porozmawiamy jak wróci, a dzisiaj ma wypis, Zack po niego pojechał a ja siedzę w pokoju i gapie się w sufit, Lil ma popołudniowa drzemkę. Leże i słyszę otwieranie drzwi i donośny głos brata
-jesteśmy !- krzyknął a ja wogole nie odpowiedziałam. Po chwili do pokoju wszedł Zayn
-wszystko okej?- zapytał- nie poszłaś się przywitać z Li ? To twój przyjaciel przecież- no tak, nie wie- dobra, w każdym razie chciałem spędzi dzień z córeczką i...
-to nie jest twoja córka- palnęłam i zakryłam usta dłonią
-co ? Nie jest ?
-nie wiem.. ja już nic nie wiem !- zakryłam twarz poduszką a on usiadł koło mnie
-co jest ?- zapytał
-w szpitalu spotkałam pielęgniarkę, ona była ze mma kiedy Lilka przyszła na świat. Ma wyniki badań i wszytko a one są wręcz takie same jak Liama, testy dna ja już się gubię
-Liv.. nie zależnie od tego czy jest ona moją córką czy nie i tak będę ją kochał jak własne dziecko i będę ją traktował tak samo okej ?- przytulił mnie
-okej..- powiedziałam a Lilka się obudziła, Zay uśmiechnął się jeszcze do mnie i wziął małą, widać ze sie stara
Wyszedł a ja uśmiechnęłam się pod nosem o zastanawiałam co porobić. Dalej leżałam kiedy usłyszałam niebo po schodach i huk otwierających drzwi. W których stanął Zack z bronią w ręku
-Liv !- krzyknął i mnie przytulił
-cos mnie ominęło ?- spytałam
-nie odpowiadasz a słyszałem że jest tu ktoś.. jakiś wróg zagrożenie..
-w Rio ?
-tak.. czemu nie przyszłaś się przywiatać ? Li jest na dole i się martwi, nie łatwo było go zmusić by został na dole
-ehhh- westchnęłam
-co jest ?
-nie nic..
-Liv..
-potem porozmawiamy okej ? Najpierw muszę pogadać z Li
-okej.. pamiętaj że jak co to jestem u siebie
***
Zeszłam po schodach i już w oczy rzuciła mi się blond czupryna chłopaka siedzącego na kanapie nie widział mnie, stanęłam na ostatni stopień a on oczywiście musiał zaskrzypiec. Li odwrócił się odrazu i spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, spojrzałam w nie i nie mogłam wydusić ani słowa.. naprawdę Lilka ma takie same oczy... Udałam że jestem zajęta i poszłam do kuchni. Oparłam się rękami o blat ale muszę udawać że coś robię, wstawiłam wodę na herbatę i wróciłam do poprzedniej pozycji kiedy ktoś chwycił moje ramiona i odwrócił mnie w swoją stronę. Odrazu zatopiłam się w tych jego oczach
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top