Rozdział 41
Sobota chłopakowi dłużyła się niesamowicie. Każdy z wykładów zdawał się trwać dwie godziny, już nie wspominając o ćwiczeniach.
Po skończonych zajęciach rozdzielił się z Aurorą, która powróciła do domu. On natomiast wpadł do sklepu po coś do jedzenia i skierował się prosto do pracy. Tam odgrzał sobie późny obiad, a następnie przygotował się do pracy.
Co prawda piątkowy wieczór miał wolny, chociaż pełen wrażeń, to nawał pracy na pewno go nie ominie. Sobotnia zmiana zapowiadała się pracowita.
Na samym początku klientów nie było wielu, lecz lokal szybko się zapełniał. Widział jak jedna grupa najprawdopodobniej przybyła tu świętować urodziny. Wiedział, że będą musieli zwracać większą uwagę na ten stolik.
Uśmiechnął się widząc znajomego, siadającego przy stołu przy barze.
– Przyszedłeś jako pierwszy. – Przywitał się z nim Alan.
– Niemal zawsze przychodzę jako pierwszy. – Oznajmił dumnie Viva. – Dzisiaj większości nie będzie. Lui powiedział, że będzie, a reszta nie wiem.
– Byłeś wczoraj? Występowałeś?
– Tak. Lokal był pełen po brzegi. Wiedziałeś kiedy sobie wolnej wziąć. – Zaśmiał się. – Podaj Sex on the Beach. – Poprosił w końcu.
– A ja poproszę barmana na zapleczu. – Rzucił Ryan, który nagle pojawił się na krześle obok.
Alan spojrzał na niego zaskoczony, jednocześnie nieco się rumieniąc.
– Idiota. – Skwitował bruneta.
– Wow. Nie widziałem cię szczeniaczku odkąd niemal nie pogryzłeś tego chłopaka co się przystawiał do Alana.
– Przecież to było zaledwie kilka dni temu. Nie jestem tu aż tak często. – Odparł marszcząc brwi.
– Może i tak, ale zachowujesz się bardziej po ludzku niż zawsze.
– Co to ma niby znaczyć? – Oburzył się nieco.
– To, że w końcu się przespaliście. – Rzucił Viva niczym detektyw, który wyłożył karty na stół.
– Już dawno. – Odparł od razu brunet.
– Ryan! – Naskoczył na niego Alan.
– No w końcu! – Ucieszył się mężczyzna. – Wiedziałem, że mam rację.
– Możesz nie obgadywać mnie i mojego życia intymnego z innymi?
– Słońce, my w dobrej wierze. Ciszę się, że w końcu kogoś masz. Nie mogłem patrzeć na to jak taki przystojniaczek jest sam.
– Większość was też jest sama. – Zwrócił mu uwagę. –Tylko Oscar i Erick są razem.
– Tak, ale my jesteśmy trochę starsi i swoje już przeżyliśmy. Będąc takim młodym i przystojnym to hormony taka nam buzowały, że nie ma mowy by być samemu.
Alan wywrócił oczami, ponieważ po pierwsze nie dzieliła ich aż taka różnica wieku. Może i był najmłodszy w ich grupie, jednak różnica miedzy nimi wynosiła od trzech do dziesięciu lat. Nie tak dużo, w zależności z kim porównywać.
Alan widząc kątem oka klientów podchodzących do baru zmuszony był opuścić towarzystwo i zająć się pracą.
Viva i Ryan zostali sami. Ostatecznie jednak Alan zaraz zmuszony był wrócić, ponieważ brunet nie zamierzał siedzieć tu o suchym pysku.
– Co chcesz?
– A co polecasz? – Uśmiechnął się starszy.
Blondyn wywrócił oczami i nie odpowiadając zaczął przygotowywać mu drinka.
– Widzę ciebie i tych pozostałych tutaj często, że zastanawiam się czy wy macie jakiś problem z alkoholem, skoro tak często odwiedzacie ten bar. – Odezwał się Ryan.
– Ten bar jest wyjątkowy, słońce. Nie przychodzimy tu tylko pić. Ty również ostatnio często tu zaglądasz.
– Ja ze względu na barmana. – Odparł wprost.
– Musicie rozmawiać o tym wszystkim przy mnie?
– Wolisz, żebyśmy cię obgadywali tak, żebyś nie słyszał? – Spytał Viva.
– Wolałbym nie być tematem waszych rozmów.
Alan odszedł by obsłużyć kolejnych klientów, którzy podchodzili do baru. Był w pracy, nie mógł zbyt dużo czasu poświęcać na pogaduszki. Sobotnia noc przecież mówiła sama za siebie.
– Chyba pierwszy raz widzę cię w spodniach. – Odezwał się Ryan, chociaż nie można było pominąć faktu, że były to czarne woskowane spodnie ubrane do czarnej cekinowej bluzki.
– Zrobiło się trochę zimno. Trzeba było sięgnąć po inne ładne rzeczy z szafy.
– Nie patrząc dziwnie jak kupujesz kiecki? – Spytał brunet, jednak w jego głosie nie było słyszeć ani odrobiny drwiny.
– Nie. Pewnie myślą, że dla dziewczyny. Zamawiam też sporo przez Internet.
– W sumie dobry sposób. – Stwierdził.
– Jestem Viva. – Przedstawił się mężczyzna. – Chyba nie mieliśmy okazji się tak oficjalnie poznać.
– Ryan. – Uścisnął dłoń mężczyzny.
– Jak przestałeś warczeć to jesteś całkiem milutki. Alan, lubię go! – Krzyknął szatyn do chłopaka na drugim końcu baru, który tylko pokręcił głową z dezaprobatą.
– Nie jesteś w moim typie. – Odparł Ryan.
– Spokojnie, nie biorę się za zajętych. To moja podstawowa żelazna zasada.
Ryan pomyślał, że dobrze, że Alan nie kieruje się taką zasadą.
– Nie masz nikogo?
– Od ponad roku nie. Czaiłem się na tego blondynka co jest z Erikiem, ale no... Są razem.
– A ten drugi w kiecce?
– Lui? Nie mój typ jeśli chodzi o charakter.
– Jesteś wybredny.
– To, że jestem gejem i w dodatku transem nie oznacza, że mam brać to co dają i nie wybrzydzać. – Odparł, zakładając nogę na nogę. – Długo znasz się z Alanem? Sądząc po tym jak cię odtrącał, kryje się za wami jakaś ciekawa historia.
– Dłużej niż można się spodziewać. – Prychnął pod nosem.
– Uwielbiam ciekawe historię.
– Ta nie jest do publikacji. – Odparł brunet.
– Takie właśnie są najciekawsze. O, Lui przyszedł. Luu! – Pomachał do niego zwracając na siebie jego uwagę.
Mężczyzna w czarnych skórzanych spodniach i czerwonym gorsecie ubranym na czarną bluzkę podszedł do nich.
– Świetne gorset. – Viva pochwalił nowoprzybyłego.
– Dzięki. Twoje buty też są super. To te, o których ostatnio wspominałeś?
– Tak. Stwierdziłem, że co sobie będę w życiu przyjemności odmawiał.
– Gdzie ja wylądowałem. – Westchnął Ryan.
– A on co tutaj robi?
– Dołącza do drużyny pierścienia. – Odparł Viva, zarzucając rękę na ramię Ryana. – W końcu dogadali się z Alanem.
– Długo zamierzasz tu siedzieć? – Spytał nieco zirytowany Alan, który pojawił się przy nich ponownie.
– Dopóki nie skończysz zmiany.
– W takim razie zostań po pracy na jednego drinka z nami. – Viva poprosił blondyna, patrząc na niego szczenięcym wzrokiem.
– Zastanowię się.
– Uznaje to za tak. – Uśmiechnął się szatyn. – Chodźcie, zajmijmy jakiś stolik, bo zaraz nic nam nie zostanie.
Trójka mężczyzn przeniosła się do jednego z ostatnich wolnych stolików, a Alan zmuszony był wrócić do pracy. Ciężko było mu się skupić, mając świadomość, że Ryan jest w towarzystwie dwóch najbardziej ciekawskich, dociekliwych i plotkujących osób jakie znał.
Jednocześnie w pewien sposób niesamowity był widok Ryana siedzącego z dwoma osobami transseksualnymi po obu stronach i najwyraźniej nie mając nic przeciwko temu. Stary Ryan w życiu nie dopuściłby do takiej sytuacji.
Czas w pracy mijał stosunkowo szybko przez nawał roboty. W końcu mógł przebrać się z służbowej koszuli w swoją bluzę i dołączyć do czekającej na niego grupy.
– W końcu!
Alan usiadł na kanapie, a Ryan przybliżył się do niego, uznając dzielącą ich odległość za znacznie za dużą. Teraz siedzieli stykając się nogami. Blondyn mimowolnie się uśmiechnął.
– Jak dobrze widzieć cię tak uśmiechniętego. – Viva klasnął w dłonie przekrzywiając głowę w bok.
– Mam nadzieję, że nie obgadywaliście mnie za dużo. – Chłopak starał się zmienić temat.
– Musisz uwierzyć na słowo, że nie. – Odezwał się Lui. – To jego obraliśmy sobie za cel.
– Mam wrażenie, że przesłuchanie na policji to byłby pikuś z tym co tu przeszedłem. – Pokręcił głową Ryan.
– Prawdopodobnie nie będziesz musiał się powtarzać, bo reszta będzie już wszystko wiedzieć. – Zaśmiał się krótko blondyn.
Alan nie zdecydował się na drinka, jednak posiedział chwilę z znajomymi by porozmawiać. Cieszył się, że nie wypytywali go o znajomość z Ryanem. Albo dowiedzieli się wszystkiego od bruneta, albo to jeszcze przed nim.
W końcu młodszy pożegnał się ze wszystkimi, chcąc wrócić do domu i odpocząć przed dzisiejszymi zajęciami na uczelni.
– Naprawdę nie musiałeś czekać aż skończę zmianę. – Odezwał się blondyn, gdy wyszli z lokalu. – Po co w ogóle przyszedłeś?
– Do ciebie. Wychodziłeś jak się budziłem i wróciłbyś jakbym spał, a rano znowu wychodzisz na uczelnię. W takim wypadku postanowiłem sam zatroszczyć się o widzenie z tobą.
Ryan nie chciał przyznawać, że również nieco się martwił o powrót blondyna do domu, po tym jak widział tę podejrzaną grupę obstawiające niemal jedyne przejście do lokalu.
– Słuchaj, jeśli chodzi o Aurorę to...
– Wie o nas. – Przerwał mu Alan.
– Co?! Powiedziałeś jej?
– Nie musiałem. Zaliczyliśmy potrójną wpadkę. Z dwóch można byłoby się jeszcze jakoś wykręcić, ale przyłapała nas na całowaniu się. – Wyznał. – Nie była tym zachwycona. Teraz sytuacja ze względu na Kathrine się chyba trochę zmieniła i szczerze, to nie mam pojęcia jakie jest jej aktualne stanowisko. Staraj się jej na razie nie denerwować.
– Czemu miałbym ją denerwować? – Zdziwił się brunet.
– Tak tylko uprzedzam. – Wzruszył ramionami.
Para wróciła spokojnie do domu. Tam zachowywali się cicho by nie zbudzić śpiącej Aurory.
Alan z pewną rozterką patrzał na kanapę zajmowaną aktualnie przez Ryana
– Idź do łóżka, wyśpij się. – Uśmiechnął się do niego. – I tak za długo nie pośpisz.
Z lekkim ociąganiem, lecz ostatecznie udał się do sypialni, gdzie przebrał się i położył do łóżka. Po chwili zapadł już w głęboki sen.
Poranek był ciężki, jak zawsze w niedzielę. Ociężale podniósł się z łóżka i zaczął szykować do wyjścia. Współlokatorka po normalnej dawce snu miała zdecydowanie lepsze ruchy od niego.
Gdy wychodzili z mieszkania Ryan jeszcze smacznie spał na kanapie. Pocieszeniem dla Alana był fakt, że dzisiaj to Ara wychodzi na nockę do pracy i będą mieli z starszym chwilę dla siebie w dom.
Udało mu się nie przysnąć dzisiaj na żadnych zajęciach, jednak wytrwa nianie w tym było naprawdę ciężkie. Wiedział, że w zbliżającym się tygodniu będzie musiał się skupić na powtórce materiału, ponieważ jeszcze przed zimową sesją niektórzy wykładowcy będą chcieli sprawdzić kontrolnie ich wiedzę.
Wracał do domu ciesząc się z wolnego wieczoru. Czuł, że nie podołałaby zmianie w pracy, gdyby taka miała go czekać. Dzisiaj to było zmartwienie Aurory.
Wszedł do mieszkania i uśmiechnął się pod nosem czując zapach gotowanego obiadu. Ściągnął z siebie kurtkę i buty, po czym przeszedł o kuchni.
Stanął w progu opierając się o framugę i obserwując gotującego Ryana.
– Długo zamierzasz tam tak stać? – Spytał starszy nadal będąc odwrócony plecami.
– Dobrze ci idzie. – Powiedział, zaraz odpychając się od framugi i wchodząc do kuchni.
Ryan wyłączył palnik pod garnkiem i odwrócił się w stronę młodszego. Zbliżył się do niego, blokując mu drogę wyjścia, opierając się dłońmi o blat po obu jego stronach.
– Jak było na uczelni? – Spytał cmokając go w usta.
– Ciężko, ale takie są właśnie weekendy. Zdążyłem się przyzwyczaić. – Odparł wzruszając ramionami. – Super pachnie.
– Mam nadzieję, że tak samo będzie smakować. Wiesz jak ciężko zrobić coś bez mięsa? Te wszystkie wege przepisy są jakieś dziwne.
Alan zaśmiał się pod nosem, jednak w duchu bardzo docenił to, że Ryan postarał się przygotować coś dla nich na obiad bez mięsa.
– Myślałem, że już zdążyłeś zauważyć, że na diecie bez mięsa da się zrobić całkiem szeroki zestaw różnych dań.
– Tak. Ale nigdy nie musiałem ich sam robić. Przecież w tych przepisach są rzeczy, o których czasami pierwsze słyszę. Jakbym czytał jakiś przepis z księgi czarownic. – kręcił głową. – Dodaj trochę ziół zebranych o poranku w dzień przesilenia, później zetrzyj to trzy razy i zrób obrót w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara. – Mówiąc to obrócił się wokół własnej osi.
– Już nie przesadzaj. – Blondyn uderzył go w ramię. –Lepiej mi powiedz za ile będzie gotowe, bo jestem głodny.
– Już gotowe.
Para wzięła talerze i nałożyła sobie porcję obiadu. W garnku jeszcze co nieco zostało, w sam raz na porcję dla nieobecnej współlokatorki.
Usiedli wspólnie do stołu. Oboje w jednym czasie zaczęli jeść.
– Nie najgorsze. – Mruknął Alan.
– Czy ja wiem. – Mruknął niezbyt przekonany. – Tobie te dania jakoś lepiej wychodzą.
– Wprawa. Poza tym nie przesadzaj, jest zjadliwe. Mogło być dużo gorzej. – Pocieszał go, bo dla niego naprawdę liczyły się chęci starszego.
W ciszy pochłaniali przygotowany przez bruneta obiad. Słowa nie były do niczego potrzebne. Starszemu wystarczała jego noga i bliska odległość od młodszego. Podniósł stopę i przesunął ją w górę po łydce blondyna.
Gdy Alan spojrzał zdziwiony na jedzącego dalej Ryana, ten z trudem powstrzymywał się od uśmiechu. Obu do głowy wróciły wspomnienia z ich wspólnego mieszkania razem z mamą i tego typu zagrywek tuż pode jej nosem podczas wspólnych posiłków.
Po obiedzie Alan w ramach rewanżu zaoferował, że pozmywa. A było co zmywać, ponieważ blondyn miał wrażenie, że Ryan zużył dwa razy więcej naczyń niż to było konieczne.
Jednak podczas zmywania nie mógł czuć się samotny, ponieważ zaraz za nim przez cały czas stał brunet, przyklejony do jego pleców.
Gdy młodszy skończył i już miał zwrócić uwagę starszemu, ten wziął go niespodziewanie na ręce i zaniósł do salonu.
– Głupek. – Zaśmiał się, gdy znalazł się na kanapie na kolanach mężczyzny.
– Ale twój. – Puścił do niego oczko.
– Już zapomniałem jaki jesteś jak Wielki Pan Hetero odchodzi w zapomnienie. – Mruknął Alan, opierając głowę na jego klatce piersiowej.
– Czyli?
– Wspaniały. – Odparł wtulając się w niego mocniej.
Blondyn już dawno nie czuł takiego spokoju. W tej chwili wszystkie troski i problemy odeszły. Był tylko on i Ryan. Sami. Blisko siebie. Więcej niczego do szczęścia mu nie brakowało.
Bańkę jednak przebił dzwoniący telefon. Alan spojrzał w stronę swojej komórki i od razu poczuł wyrzuty sumienia.
Tak dawno z nim nie rozmawiał, chociaż przyjaciel co jakiś czas się przypominał. Jednak zdziwił się, że Paul nie dzwoni, a próbuje się z nim połączyć przez wideo rozmowę.
– Dalej utrzymujecie kontakt? – Spytał Ryan.
– Tak, chociaż ostatnio chyba go trochę zaniedbałem. – Skrzywił się.
– Odbierz. – Starszy skinął głową.
Blondyn zszedł z kolan i usiadł obok, a następnie odebrał połączenie od przyjaciela.
– Stary, bardzo cię przepraszam. Ostatnio trochę się u mnie działo i jakoś zapominałem odpisywać. – Zaczął się od razu tłumaczyć.
– Właśnie słyszałem, że całkiem sporo się u ciebie dzieje. – Powiedział z grymasem na twarzy.
I w tym momencie Alan przypomniał sobie, że przecież to on wygadał się Aurorze, że on i Ryan byli kiedyś ze sobą.
– Właśnie. – Wyprostował się nieco. – Co ty właściwie nagadałeś Aurorze? – Zmarszczył brwi nie będąc zadowolony z obgadywania go za plecami.
– Prawdę, żeby pilnowała, by ten dupek trzymał się od ciebie z daleka. – Powiedział twardo.
Blondyn spojrzał na bruneta siedzącego kawałek od niego. Ten jednak wydał się być nieco rozbawiony.
– Gdzie się patrzysz? Nie jesteś sam? – Zawahał się. –Myślałem, że Ara dzisiaj pracuje.
– Bo pracuje. – Odparł niepewnie.
– To kto...
Przyjaciel nie zdążył dokończyć, ponieważ tuż obok blondyna pojawił się Ryan, machający do Paula na przywitanie.
– No bez jaj. – Prychnął.
– Ciebie też miło widzieć. – Odparł wywracając oczami. – W szkole byłeś mniej wyszczekany.
– Bo dopiero później okazało się z jakim dupkiem miałem do czynienia.
– Co ja ci takiego zrobiłem?
– Mi nic. – Odparł wymownie. – Alan, jak możesz go spraszać do siebie pod nieobecność Ary. – Odezwał się do blondyna, jakby przypominając sobie o jego obecności.
– Nie sprowadzam go tutaj w ukryciu. Właściwie w ogóle go nie sprowadziłem. – Nie wiedział jak wybrnąć z grząskiego tematu.
– Co?
– Tymczasowo pomieszkuję na ich kanapie. – Ryan postanowił sam odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
– Alan, czy ciebie do końca powaliło?! – Naskoczył na niego przyjaciel. – Po tym wszystkim? A ja przypadkiem nie słyszałem, że chodzisz i właściwie mieszkasz z przyjaciółką Aurory? – Spojrzał na starszego.
– Zaliczyła wpadkę z kochankiem i chciała wrobić w nią mnie. Niech się sami bujają.
– Jesteś pewien, że chciała cię wrobić, a nie po prostu taka jest prawda?
– Nie będę się dwa razy tłumaczył i na pewno nie tobie. – Oburzył się
– Akurat w tym temacie to nie ma opcji, żeby on był ojcem, więc tak, wpadka z kochankiem. – Odezwał się Alan.
– I co? Nie zostało ci innej opcji to przyczepiłeś się do Alana dopóki ci się nie odwidzi? – Paul nadal nie przestawał go atakować.
– Możesz się ode mnie odwalić, skoro nie wiesz jak jest?
Jednak Alan spojrzał znacząco na bruneta, ponieważ widział taką małą, tyci szansę, że było właśnie tak jak jego przyjaciel powiedział.
– Co się tak na mnie patrzysz? – Zmarszczył brwi czując na sobie wzrok blondyna. – Ty naprawdę tak sądzisz? Mało ci się natłumaczyłem, naprzepraszałem i trułem dupę z tym jak jest? Naprawdę masz jeszcze jakieś wątpliwości?
Bo chociaż tym razem Alan zdawał się widzieć, że Ryan nie miał problemów z swoją orientacją i naprawdę zdawało mu się na nim zależeć, to jednak w głowie miał też obraz Wielkiego Pana Hetero co chwila zmieniającego zdanie.
– Co, chcesz powiedzieć, że teraz nie masz problemu z przyznaniem, że wolisz chuje i tego, że jesteś z Alanem? – Odezwał się Paul, mierząc Ryana wzorkiem na tyle ile mógł przez ekran telefonu.
– Dlaczego patrzycie się na mnie? Przecież to nie tylko moja decyzja. – Odniósł się do ostatniej części wypowiedzi.
– Moje stanowisko na ten temat znasz. – Powiedział blondyn.
– Chciałbym zaznaczyć, że tym razem to ty raczej byłeś tym niechętnym, niedostępnym, o którego względy trzeba było zabiegać.
– Jakaś miła odmiana w życiu. – Prychnął Alan.
– Naprawdę masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, jeśli chodzi o moje uczucia? – Spytał Ryan nieco smutnym tonem, patrząc wprost na blondyna.
I Alan naprawdę chciałby odpowiedzieć z czystym sumieniem, że nie. Ale nie mógł.
– Naprawdę? – Odezwał się nieco zawiedziony.
– To nie ja odszedłem bez żadnego powodu i nie ja musiałem zostać przyciśnięty do muru, żeby zakończyć ten popaprany trójkąt. – Wytknął mu.
– Nie zaprzeczę, jestem tchórzem. – Powiedział, chociaż nieco godziło to w jego dumę. – Ale naprawdę masz wątpliwości co do moich uczuć względem ciebie?
Alan patrzał wprost w ciemnoniebieskie oczy starszego, przypominające mu burzowe niebo. I po chwili poczuł przyjemne ciepło w sercu. Bo pomimo iż rzeczywiście czasami strach brał nad starszym górę, to jednak to ile razy okazywał i mówił mu co do niego czuje, szczególnie teraz gdy to on musiał się postarać o to by Alan mu wybaczył by znowu mogli być razem, dawało dosyć jasną odpowiedź.
Alan uśmiechnął się delikatnie, na co brunet odpowiedział tym samym. Patrzał na młodszego wzrokiem pełnym czułości.
– Ej, ja nadal tu jestem i mnie nie kupisz tymi maślanymi oczami. – Odezwał się Paul.
– On naprawdę się zmienił. – Przynajmniej w znacznej części.
– Ej, Cud Chłopiec, jego może kupiłeś. Ale nie mnie. – Paul zwrócił się do Ryana. – Wkurza mnie, że mnie tam nie ma i nie mogę ci wygarnąć, że robisz błąd. – Sapnął niezadowolony. – Ale skoro już postanowiłeś dać mu drugą szansę, to wiedz Ryan, że jeśli jeszcze raz go skrzywdzisz to masz przesrane!
– Byłbym kompletnym idiotą, gdybym drugi raz spierdolił to co jest między nami. – Powiedział patrząc młodszemu prosto w oczy.
Po chwili usta mężczyzn spotkały się w krótkim, lecz czułym pocałunku, nie zawracając sobie głowy cichym obserwatorem.
– Dobra, gołąbeczki, ja nadal tu jestem!
Alan spojrzał na przyjaciela, a Ryan przesunął się i częściowo położył na kanapie nie chcąc już brać aktywnego udziału w rozmowie. Miał nadzieję, że wszystko zostało już wyjaśnione.
– Wymęczyłeś mnie już, to teraz lepiej powiedz jak u ciebie? – Odezwał się blondyn.
– Nie tak ciekawie jak u ciebie.
Szatyn zaczął opowiadać jak mijają mu studia, jak sprzecza się z młodszą siostrą oraz co dzieje się miedzy nim i jego miłością z szkolnych lat.
– Zazdroszczę wam wytrwałości.
– Niektórzy nie poddają się i nie uciekają przy byle trudnościach. – Prychnął.
Ryan pokazał w ich stronę środkowy palec, chociaż Paul nie mógł tego widzieć.
– Odpuść mu trochę. Naprawdę się stara.
– Zawsze mu łatwo wybaczałeś. – Zaznaczył szatyn.
– I mam nadzieję, że tym razem się nie pomylę. Zmienił się. Dzisiaj cztery godziny przesiedział w klubie z Vivą i Lui, czekając na mnie.
– Był w MoonLight?! On?! – Paul nie ukrywał zaskoczenia. – Czekaj. Czy to nie oni są transseksualni?
– Tak.
– Podwójne wow. No dobra, może rzeczywiście się trochę zmienił. Co nie znaczy, że nie masz przestać na niego uważać. I nie odpuszczaj mu za łatwo wszystkiego! – Upomniał go.
– Jasne. – Zaśmiał się.
– Będziesz na święta wracał do mamy, prawda? W końcu się spotkamy i będziemy mogli normalnie pogadać.
Alan poczuł na sobie spojrzenie Ryana, lecz postanowił w tej chwili nie zwracać na to większej uwagi.
– Jasne.
Przyjaciele rozmawiali jeszcze przez chwilę. Po zakończeniu rozmowy Alan odłożył telefon z powrotem na stolik i położył się na leżącym po drugiej stronie kanapy brunecie.
– Jesteście gorsi niż baby.
– Nie wierz, że faceci to najwięksi plotkarze? – Zaśmiał się blondyn.
Ryan uśmiechnął się do niego, w głowie mając jednak całkiem inne rzeczy. Podniósł się nieco na łokciach by dosięgnąć ust młodszego. Ten od razu odwzajemnił pocałunek.
Szybko starszy przeszedł do obdarowywania pocałunkami jego szyi, w efekcie czego oddech chłopaka stał się cięższy, a biodra zaczęły mocniej dociskać się do tych starszego.
W końcu oboje chcieli wykorzystać chwilę, kiedy oboje są sami w domu.
_____________________
Ryan chyba na serio się zmienił i naprawdę można odetchnąć z ulgą, bo w końcu ich związek zaczyna być bardziej stabilny.
Jak wasze odczucia? Przed nami jeszcze 9 rozdziałów, a zdradzę wam, że przed nami jeszcze trochę rzeczy się zadzieje 🙈
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top