Rozdział 34

TRZY LATA PÓŹNIEJ

Alan wstał z łóżka, kątem oka widząc, że kobieta również się przebudziła.

– Która godzina?

– Ja już się szykuje na zajęcia, ty masz jeszcze z pół godziny wolnego. – Odezwał się podchodząc do ciuchów pozostawionych na krześle wczorajszego dnia.

– Nie. Też muszę już wstawać. – Podniosła się do pozycji siedzącej. – Do wczoraj miałam przejazdówkę, a zapomniałam kupić nowej.

– Podwiózłbym cię, ale...

– Spoko. Jestem już za duża na jeżdżenie na ramie roweru. Poradzę sobie.

Alan czmychnął z sypialni do łazienki by się przebrać i nieco odświeżyć przed wyjściem na uczelnię.

– Nie zapomnij, że w tym roku zajęcia przenieśli nam na uniwerek chemików! – Krzyknęła kobieta przemieszczając się między pomieszczeniami.

– Dzięki, a już miałem zamiar jechać w drugą stronę! – Odpowiedział wywracając oczami. – Pamiętam!

– Paul też do mnie pisał, żebyś później do niego zadzwonił!

– A dlaczego do mnie nie napisał?– Wychylił się z łazienki.

– Podobno pisał, ale nie odczytałeś.

Blondyn wrócił się do sypialni po swoją komórkę. Wszedł w odpowiednią aplikację rzeczywiście zauważając nieodczytaną wiadomość wysłaną przez przyjaciela. Warknął pod nosem ponownie zdenerwowany tym co wyczyniał jego telefon.

Podniósł swój plecak z podłogi, upewniając się wcześniej, że ma wszystkie zeszyty oraz dyktafon i skierował się z nim do kuchni. Tam spakował sobie jedzenie na pół dnia.

– Pamiętasz też, że jutro po zajęciach idziemy do moich rodziców?

– Aurora, przecież specjalnie z tego powodu zamieniałem się w pracy. Pamiętam. – Spojrzał na kobietę. – Nie musisz mi tak o wszystkim przypominać. Nie będę pokazywał palcem, kto z naszej dwójki jest zapominalski.

– Dobra, już nic nie mówię.

Alan przeszedł do korytarza i zaczął zbierać się do wyjścia. Włożył na stopy sportowe buty, zarzucił kurtkę na plecy, a plecach chwycił w rękę.

– Do zobaczenia później. – Pożegnała się z nim.

Alan przed wyjściem obrzucił ją uważnym wzrokiem. Patrzała na niego dużymi zielonoszarymi oczami, a na Policzkach było widać nieliczne piegi, jeszcze nie przykryte żadnym makijażem. Długie kasztanowate włosy miała związane w kitkę przełożoną przez jedno z ramion. Nadal była ubrana w piżamę w małe, uśmiechnięte awokado.

– Ja bym na twoim miejscu zagęścił ruchy. – Powiedział i opuścił wynajmowane przez nich mieszkanie. – Spóźni się jak nic. – Mruknąć idąc schodami w dół.

Zszedł na parter, gdzie odczepił swój rower od kaloryfera i ruszył w stronę uczelni. W tym roku z powodu remontu przenieśli ich zajęcia na inny uniwersytet, do tak zwanego chemika.

Nie powinien narzekać, odległość od domu była niemalże taka sama. Jednak późniejsza droga do pracy była w przeciwnym kierunku, przez co trasa dwukrotnie się wydłużała.

Na terenie uczelni znalazł się sporo przed zajęciami, lecz było to spowodowane uwzględnieniem zapasu na poszukiwanie sal, w których będzie miał wykłady. Nie znał rozkładu budynków i obawiał się, że znalezienie sali może nie pójść mu tak szybko i gładko jakby sobie tego życzył.

Podczas poszukiwań udało mu się natknąć na osoby z jego kierunku. Razem dali radę znaleźć aulę, w której czekał ich pierwszy wykład.

Dzień mijał mu powoli jak każdy inny weekend. Na części wykładów robił sobie notatki by mieć się później z czego uczyć, a na części zostawiał włączony dyktafon by móc później wysłuchać tego co mówił wykładowca.

Bliżej południa miał większą przerwę między wykładami, wtedy też spotkał się po raz pierwszy z Aurorą. Dzisiaj to ona dosiadała się do niego.

– Cześć. – Przywitała się z osobami, z którymi Alan spędzał przerwę.

Dziewczyna smoknęła go w policzek i usiadała obok. Nie miała już na sobie nieco dziecinnej piżamy, a beżowy sweter, jeansową kurtkę i spodnie w jasnym kolorze.

Zaraz zaczęła wyciągać swoje jedzenie.

– Zdążyłaś na pierwszy wykład?

– Miałam poślizg pięć minut.

Blondyn zaśmiał się pod nosem, doskonale przeczuwając, że tak to się skończy.

Dziewczyna rozpoczęła rozmowę z towarzyszącymi im osobami. Chociaż Alan dogadywał się dobrze z całą swoją klasą, to nie rozmawiał z nimi za wiele, nie utrzymywał bliższej znajomości z nikim.

Z Aurorą właściwie było podobnie. Chociaż na pierwszy rzut oka zdawała się być duszą towarzystwa, każdy zaraz darzył ją sympatią, to z nikim bardziej nie utrzymywała bliższych stosunków. A może to im było ciężko otworzyć się bardziej przed innymi, cały czas utrzymując bezpieczny dystans?

Po wspólnie spędzonej przerwie ponownie każde z nich się rozdzieliło by uczestniczyć w własnych wykładach. Kolejne dupogodziny przesiedziane na pisaniu notatek, słuchaniu nauczycieli lub udawaniu, że robi się pierwsze bądź drugie.

Po zakończeniu czasu na uczelni Alan wsiadł na swój rower i ruszył w drogę do jednej z dwóch prac. Będąc w połowie drogi zaszedł jeszcze tylko do kawiarni, by tam zakupić sobie coś na wynos do zjedzenia.

Na miejscu zjawił się pół godziny przed rozpoczęciem swojej zmiany. Skorzystał z chwili wolnego i w pierwszej kolejności zajął się kanapką po brzegi wypchaną twarożkiem i warzywami. Jednocześnie wybrał numer do przyjaciela.

– Cześć i z góry przepraszam, ale telefon się buntuje i nie pokazuje mi powiadomień.

– Jasne, nie ma sprawy. – Odparł, a Alan uśmiechnął się pod nosem. Dobrze było usłyszeć jego głos. – Co tam u ciebie słychać?

– Skończyłem wykłady, jem coś na szybko i zasuwam na nockę.

– Rany, nie męczy cię to?

– Nie jest źle. Wiesz, że u mamy zrobiło się trochę krucho z kasą. Poza tym od samego początku mówiłem, że chcę sam na siebie zarabiać. Nie po to się wyprowadziłem, żeby ciągnąć pieniądze od rodziców.

– Ty się ciesz, że dzięki mnie masz z kim dzielić się opłatami za mieszkanie. Już się chyba lepiej dogadujecie co? Od żadnego z was nie słyszałem dawno narzekań.

– Tak. – Zaśmiał się. – Chyba od pół roku nie pokłóciliśmy się już o żadną pierdołę. Najwyraźniej przyzwyczailiśmy się już do siebie.

– Dobra. Nie przeszkadzam. Zdzwonimy się innym razem, jak będziesz miał więcej czasu.

– Jasne. Do usłyszenia. – Pożegnał się z przyjacielem i dokończył swoją kanapkę.

Następnie przebrał się w pracowniczy uniform, który składał się z białej koszuli i przyległych czarnych spodni.

– Cześć, dzisiaj Aurora nie pracuje? Coś długo jej nie widziałem. – Odezwał się jeden z współpracowników, który wszedł do szatni.

– Nie. W tym tygodniu ma same zmiany w kawiarni.

– To dlatego...

Oboje z Aurorą pracowali tutaj w klubie oraz w kawiarni znajdującej się jakby za jej plecami.

Nigdy nie zapomni rozmowy z szefem po miesiącu pracy, w kawiarni, w której pracowali jako pierwszej.

– Współpracownicy cię chwalą.– Pochwalił go szef. – Jeszcze nie masz ruchów jak na gastro, ale naprawdę dobrze sobie radzisz.

– Dziękuję. – Odparł z delikatnym uśmiechem.

– Mam jedno małe niedyskretne pytanie.

– Tak?

– Jakiej jesteś orientacji?

Blondyn wyraźnie się zdziwił, nie znajdując drugiego dnia pytania, które mógł opacznie zrozumieć.

– Jestem gejem. – Odparł wprost.

Chociaż nie rozumiał skąd nagle to pytanie to nie odczuwał potrzeby kłamać. Szef nie wydawał się być homofonem, a pamiętał z poprzedniej rozmowy, że ceni sobie szczerość.

– Nie chciałbyś dodatkowo zarobić? – Spytał, po chwili jednak się poprawiając. – Przepraszam, źle to zabrzmiało. Oprócz SunLight, prowadzę jeszcze klub. Bar. Jak zwał tak zwał. MoonLight. Praca podobnie jak tutaj. Trochę za barem, trochę ogarniania sali.

– Dlaczego pytał pan o moją orientację? – Spytał, ponieważ nie dawało mu to spokoju.

– Bo MoonLight jest miejsce dla osób takich jak ty, a dla innych według społeczeństwa. I nawet jeśli hetero zapewniają, że nie mają problemu z osobami homoseksualnymi, to jednak po czasie praca zaczyna im nie odpowiadać. Klienci czasami zagadują, mniej lub bardziej subtelnie. Dlatego już jakiś czas temu stwierdziłem, że chcę mieć tam pracowników jedynie homoseksualnych. Jak na razie to się sprawdza. Taka odwrotna nietolerancja można powiedzieć. Godziny pracy lepiej płatne ze względu na nocną zmianę. Nie chciałbyś spróbować? – Spytał, a widząc wahanie dodał. – Nie musisz mi dać dzisiaj odpowiedzi. Masz tydzień na zastanowienie. Jeśli nie, to nie ma sprawy. Porozmawiaj z Maxem. Również tam robi za kierownika.

– Dobrze.

– A właśnie. Sądzisz, że Aurorze, również mogę zaproponować tę pracę? Zwolniły mi się dwa miejsca. Para, która tam pracowała przeprowadziła się. Stąd też wolne miejsca pracy w kawiarni.

– Niech pan z nią o tym porozmawia. – Powiedział nie chcąc powiedzieć zbyt dużo w sprawie dziewczyny.

W taki oto sposób oboje ostatecznie wylądowali w podwójnej pracy. Na zmianę i w zależności od potrzeb pracowali w kawiarni lub klubie prowadzonym przez jednego właściciela.

Od strony ulicy była kawiarnia, która zapraszała gości swoim ciepłem i klimatycznym wnętrzem. Zaś wieczorem idąc głębiej w zaułek, można było dojść do klubu, w którym każdy mógł czuć się swobodnie, nie obarczony ramami wytyczonymi przez społeczeństwo.

Alan wstał i będąc gotowy do pracy przeszedł na zaplecze, a następnie stanął za barem. Światło z góry dawało niewiele światła. Wystarczająco by wszystko widzieć, lecz odpowiednio mało by wytworzyć pewien intymny klimat. Na ścianach znajdowały się obrazy przedstawiające różne fragmenty męskich bądź kobiecych ciał. Pokazywało odpowiednio mało, by nie zniesmaczyć, lecz wystarczająco dużo by pobudzić wyobraźnię. Z tego co się orientował namalował je jedne z klientów, lecz jeszcze nie doszedł do tego, kto był ich autorem, chociaż miał już pewne podejrzenia.

Od swojej strony Alan widział wysoki blat, następnie kilka okrągłych stolików, a na samym końcu fragment niewielkiej sceny, który powstał cztery miesiące temu.

Wśród klientów było kilka utalentowanych osób i szef stworzył im możliwość występów co jakiś czas. Co było strzałem w dziesiątkę, ponieważ zawsze w te dni było pełne obłożenie. W mieście brakowało tego typu miejsc dla osób nieakceptowanych przez większość społeczeństwa. Tutaj mogli pobyć sobą wśród innych, takich jak oni.

I chociaż Alan sam nigdy nie czuł się jakoś specjalnie odrzucony przez innych, to jednak faktem było to, że ukrywał swoją orientację. Nie mógł być do końca sobą. Tutaj czuł się swobodnie. Nikt nie miał problemu z tym kim jest, w jakiej płci ulokowuje swoje uczucia.

Klub niedawno otworzył dopiero swoje drzwi dla gości, więc w środku kręciło się niewiele osób. Jakaś para dwóch mężczyzn zajmowała jeden z stolików oraz jedna dziewczyna zdawała się na kogoś czekać.

Jednak z każdą chwilą pomieszczenie wypełniało coraz więcej osób. Alan już doskonale rozpoznawał osoby będące tutaj stałymi bywalcami. Dwie grupki znajomych spotykały się tutaj co weekend.

Blondyn zaczął skupiać się na swojej pracy. Nadal nie potrafił się jednak przyzwyczaić do nowej koszuli, która miała o co najmniej jeden guzik za mało, według Alana. Szef stwierdził, że trzeba odświeżyć nieco wygląd pracowników mających kontakt z klientem. Ci na kuchni nadal mogli nosić co chcą. I chociaż ubranie nie było w żaden sposób wyzywające czy nieodpowiednie, to jednak ten nieco większy niż by sobie blondyn życzył dekolt, sprawiał, że więcej mężczyzn kierowało uśmiech w jego stronę.

Zaraz Alan wkręcił się w wir pracy. Był weekend, pełne obłożenie. Nie było czasu na namysły czy przestoje. Chwil na odpoczynek brakowało, ale przynajmniej czas mijał w mgnieniu oka.

Nim się zorientował ostatni goście wychodzili, a on wraz z pozostałymi współpracownikami mógł skupić się już na uprzątnięciu lokalu i wróceniu do domu.

Po pół godzinie i on mógł opuścić ściany MoonLight. Wsiadł na swój rower i pośród ciemności rozświetlanych przez uliczne latarnie wrócił do domu.

W bloku na parterze przypiął swój rower do poręczy i windą udał się na ostatnie piętro wieżowca. Jak najciszej zakradał się do mieszkania, by nie obudzić Aurory.

On sam marzył jedynie o śnie, bo jutro od rana do późnych godzin popołudniowych czekały go wykłady na uczelni, a następnie wieczorek u rodziców Aurory. Z dwojga złego chyba wolałby kolejną nockę w pracy.


Rano obudzili się jednocześnie. Tym razem przypilnował by dziewczyna nieco przyśpieszyła swoją poranną rutynę, by nie spóźniła się na zajęcia.

Na wykładach ciężko było mu usiedzieć w pozycji pionowej. Przez co dwa razu poczuł szturchnięcie ze strony znajomego. Miał umówione z jednym chłopakiem, że jakby przysypiał na zajęciach, ten miał go dyskretnie budzić.

Gdzie późnym popołudniem skończył wraz z Aurorą zajęcia na uczelni, nadal zdarzało mu się ziewać.

– Może zrezygnuj na jakiś czas z tych zmian w Moon w weekendy? – Zaproponowała kobieta. – Wyśpij się czasem.

– Odpocznę w tygodniu. – Odparł.

Razem udali się na postój taksówek. Po chwili byli już w drodze na drugi koniec miasta. Podróż zajęła im trochę czasu, ruch na ulicach był całkiem spory, a do pokonania mieli kilkanaście kilometrów.

W końcu znaleźli się na obrzeżach miasta. Stali przed czteropiętrowym budynkiem, który Alan zdążył już dosyć dobrze poznać.

Weszli do środka i zapukali do drzwi na parterze. Aurora szybko chwyciła ich dłonie razem, nim w progu pojawili się jej rodzice.

– Witajcie.

– Cześć tato. – Dziewczyna uściskała mężczyznę niewiele wyższego od niej.

– Dzień dobry. – Przywitał się blondyn.

Weszli do środka. Po chwili w korytarzu pojawiła się jej mama, nad którą górowała. Może i nie była niska, jednak Aurora ze swoim metr siedemdziesiąt sprawiała, że większość kobiet wydawała się nieco niższych niż normalnie.

– Na pewno jesteście głodni po całym dniu na uczelni. Siadajcie. – Kobieta zaprosiła ich do salonu.

Alan już się nauczył, że nie było sensu odmawiać. Dopóki nie proponowano niczego mięsnego nie odmawiał posiłku.

– Opowiadajcie, co tam u was?

Alan wraz z Aurorą siedzieli blisko siebie na kanapie. Co jakiś czas chłopak upominał siebie by jego ręka wylądowała na ramieniu lub chociaż kolanie dziewczyny.

Rodzice dopytywali ich o studia i prace w kawiarni. Później rozmowy zeszły na codzienne tematy, mama dziewczyny ponarzekała trochę na bóle nóg, lecz jednocześnie entuzjastycznie opowiadała o pracach w ogródku jakie ją czekają.

Gdy zbliżała się pora kolacji oboje postanowili już wracać do domu. Dziewczyna pożegnała się z rodzicami, obiecując, że za jakiś czas ich odwiedzi.

Po chwili ponownie znaleźli się w taksówce wiozącej ich do domu.

– Aurora, nie sądzisz, że może powoli czas kończyć cyrk z twoimi rodzicami? – Odezwał się Alan w czasie drogi powrotnej. – I nie tylko z nimi.

– Przeszkadza ci udawanie mojego chłopaka?

– Nie. Po prostu, jakoś nie lubię nikogo okłamywać. To nie leży w mojej naturze.

– Alan, wiem. – Zaśmiała się, ponieważ przez ponad rok wspólnego życia mogli się już trochę poznać. – Ale gdybyśmy mieli przestać wiązałoby się to z samymi problemami. Myślisz, że rodzice pozwoliliby mi wynajmować mieszkanie z tobą, gdyby się dowiedzieli, że nie jesteśmy razem?

– Moim zdaniem to dużo nie zmienia. Co za różnica czy mieszkasz z chłopakiem czy z przyjacielem?

– Uwierz, dla nich zmienia. Przecież wiesz, że są tradycjonalistami i sam fakt, że pozwalają mi mieszkać z tobą to cud, ale naginają swoje zasady, ponieważ teoretycznie jesteśmy razem. – Tłumaczyła. – Poza tym nie mam zamiaru robić coming outu przed znajomymi. Tobie udało uniknąć się tego całego zamieszania i plot związanych z orientacją. Szkoła średnia to było piekło i nie zamierzam tego powtarzać.

Alan westchnął ciężko. Faktem było, że też nie uśmiechało mu się by jego orientacja wyszła na światło dzienne. Rodzice znali prawdę i to akceptowali, ale zdawał sobie sprawę, że rówieśnicy, czy po prostu społeczeństwo w większości nie jest tolerancyjne. Nie mógł powiedzieć, że nie bał się odrzucenia.

– Jest dobrze jak jest. Ten system się sprawdza. Każde z nas żyje jak chce i nikt nas o nic nie podejrzewa.

– Chyba masz rację. – Przyznał z niechęcią.

Podczas pozostałej drogi do domu miedzy dwójką zapanowała cisza. Po kilkunastu minutach jazdy, w końcu znaleźli się pod swoim blokiem. Weszli do mieszkania mając ochotę odpocząć po całym dniu.

– A właśnie! – Odezwała się nagle Aurora, gdy szykowali się do spania. – Co powiesz na spotkanie z moją przyjaciółką?

– Co masz na myśli? – Skrzywił się nie przeczuwając niczego dobrego.

– Zaprasza nas do siebie. Chciała tak oficjalnie przedstawić nas swojemu chłopakowi.

– Kathrine? – Spytał, bo kobieta podobnie jak on raczej nie posiadał licznej grupy przyjaciół, a tylko jej imię kojarzył. – Ona chyba nie ma nikogo nowego. Już sporo czasu jest z kimś.

Czasami Aurora opowiada jej o swojej znajomej, miał wrażenie, że ona ma po prostu dużą potrzebę mówienia. Nie słuchał wszystkiego co mu opowiada, jednak część informacji zostawała mu w głowie.

– No tak, ale on nie jest chętny do takich podwójnych randek czy spotkać w małej grupie.

– Szczerze mówiąc się mu nie dziwię. Też nie za bardzo mi to pasuje.

– No to będziecie mieli o czym rozmawiać. Chciała, żebym poznała jej chłopaka i przy okazji chciałaby poznać mojego. – Tłumaczyła energicznie. – Oj dawaj, bo widziałam go tylko na zdjęciach a wydaje się mega ciacho.

– Myślałam, że to nie twoja drużyna.

– To, że faceci mnie nie kręcą to nie znaczy, że nie jestem w stanie obiektywnie ocenić czy ktoś jest gorący, czy jest paszczurem. Poza tym jak się wszyscy spotkamy to sam będziesz mógł to ocenić, panie specjalisto od mężczyzn.

– Skoro się przyjaźnisz z Kathrine, to dlaczego nie powiesz jej prawdy?

– Przyjaźnię się, ale jednak obawiam się, że tego nasza przyjaźń by nie przetrwała. – Wyznała z lekkim grymasem. – Dlatego również chce jej przedstawić swojego chłopaka.– Powiedziała, chwytając mnie za ramię.

– Ara, jak my chcemy kogoś kiedyś znaleźć jak wszyscy mają nas za parę?

– Na razie mamy dookoła nas samych hetero. Więc nie mamy się czym martwić. Jak znajdziesz sobie jakiś obiekt westchnień, to daj znać, będę trzymała się z daleka. – Uśmiechnęła się. – To co, piątek popołudniu?

– Idę na nockę do klubu.

– Oni studiują stacjonarnie. W tygodniu do południa mają zajęcia. W weekendy my nie możemy. Uwierz, to najdogodniejszy termin.

– Niech ci będzie. Ale wisisz mi przysługę.

– Jasne, jasne. – Ucieszyła się.

– A teraz chciałbym już spać. – Powiedział przekręcając się na bok. – W ciągu ostatniej doby spałem może pięć godzin.

– Jasne, dobranoc. – Odparła i sama przekręciła się na bok. – Ej, no ale oddaj trochę kołdry!

– Ja też jej prawie nie mam! Mówiłem ci, musimy sobie kupić drugą. Zaraz jesień, później zima i znowu będziemy narzekać, że nie mamy czym się przykryć.

– Dobra. Przypomnij mi w tygodniu, może w końcu to ogarniemy.

Każde wzięło tyle kołdry ile mogło i spróbowało zasnąć.

_____________________________

Zmieniamy nieco klimaty. Nasz Alanek dorósł, skończył szkołę średnią i zaczyna drugi rok studiów. Chyba nie najgorzej radzi sobie w życiu, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top