Rozdział 26

Dni mijały niespodziewanie szybko. Wiosna w pełni zagościła na dworze. Rzadkością były już pochmurne, zimne dni. Słońce niemal cały czas gościło na niebie z krótkimi przerwami na nieco deszczu.

Alan już dawno nie był tak zadowolony. W końcu według niego wszystko zaczynało się układać. Znowu było jak dawniej. Czas w domu przepełniony był wspólnym towarzystwem, ukradkowymi spojrzeniami, ukrytym i dyskretnym dotykiem, kiedy mama była w pobliżu i tym mniej delikatnym, gdy zostawali sami.

Tym razem było lepiej, ponieważ był tylko on. Nie był kochankiem, ani Ryan nie miał kochanki. Była tylko ich dwójka.

I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że Alan czuł jakby Ryana coś blokowało. Starał się udawać, że wcale tego nie widzi, jednak czuł, że coś było nie tak.

Siedział i w głowie analizował wczorajszą chwilę, gdy to starszy przerwał ich pocałunki. Widział ten dziwnie niepewny wyraz twarzy. Blondyn zastanawiał się czy było coś co robił nie tak, lecz nie umiał znaleźć na to odpowiedzi.

– Ej, oglądasz to w ogóle? – Usłyszał głos starszego, jednocześnie czując jak pilot jest wyrywany z jego ręki.

Zaraz na ekranie pojawił się jakiś film akcji.

– Coś ty taki zamyślony?

– Wcale nie. – Odparł chcąc odrzucić od siebie podejrzenia. – Ty naprawdę nie masz czego oglądać tylko same filmy akcji?

– Ambitne kino nie jest na rozluźnienie się. A po to najczęściej oglądam filmy. – Wyjaśnił starszy. – Zaczniemy oglądać razem jakiś serial?

– Co? – Chłopak spojrzał zaskoczony tą propozycją. – Coś konkretnego?

– Nie wybrzydzaj, tylko prosta odpowiedź, tak czy nie?

Alan czuł w tym jakiś podstęp. Jednak kusząca wydawała się być wizja wspólnego oglądania jakiegoś serialu. Najprawdopodobniej Ryan miał już coś upatrzonego.

– Zgoda.

Na twarzy starszego pojawił się szeroki uśmiech. Lekko niepokojący. Patrzał jak Ryan włącza serwis streamingowy, a następnie przechodzi do kategorii horrory. To był drugi moment, w którym blondyn miał złe przeczucia. W końcu na ekranie wyświetlił się serial, którego szukał starszy.

– Nie. – Odezwał się chłopak.

– Tak.

– Nie!

– Zgodziłeś się. – Zaznaczył brunet. – Nie bądź taki. Szał na ten serial już dawno minął, a ja nadal go nie obejrzałem. Przy weekendzie możemy obejrzeć coś co ty wybierzesz i nie będę wybrzydzał.

Chłopak nadal patrzał na niego niezadowolonym wzrokiem. Ryan pochylił się w jego stronę i krótko cmoknął go w usta.

Alan przeniósł wzrok na ekran telewizora, na którym widniała grupa ludzi, a za nimi zniszczone budynki i kilka zombie.

Nie przejmując się protestami młodszego Ryan włączył pierwszy odcinek serialu i objął ramieniem lekko zdegustowanego blondyna.

Oboje oglądali powoli budującą się akcję pierwszego odcinka. Na szczęście dla młodszego nie było tak duzo żywych trupów jak się spodziewał. Mimo to jednak wolał skupiać się na czymś, a raczej kimś innym niż na samym serialu.

Na początku oparł głowę o ramię starszego. Następnie odszukał jego dłoń i złączył ją ze swoją. Później drugą wolną ręką zaczął gładzić jego udo.

Początkowo Ryan starał się twardo skupić na telewizorze, jednak działania małego kusiciela nie były mu obojętne. Gdy tylko obrócił głowę w jego stronę, młodszy był gotowy i złączył ich usta razem.

Z początku pocałunek był leniwy i delikatny. Alan z mało wygodnej pozycji postanowił przenieść się na kolana starszego. Z tego miejsca miał o wiele lepszy dostęp do ciała starszego, tak samo jak on do niego. Poza tym chciał być po prostu bliżej niego.

Z początku delikatne pocałunki z czasem stały się nieco bardziej namiętne, pełniejsze. Ich języki siłowały się ze sobą, a dłonie znajdowały się na ciele drugiego.

Emocje, które czuł Alan przy brunecie rozpalały w nim dziwny ogień, nad którym coraz trudniej było mu zapanować.

Uśmiechnął się w duchu, gdy poczuł jak dłonie starszego przenoszą się na jego biodra, a następnie na jego pośladki.

Jednak nadal przez cały czas miał wrażenie, że coś jest nie tak. Miał wrażenie, jakby Ryan przez cały czas był w jakiś sposób spięty. To zaczynało go irytować.

– O co chodzi? – Spytał blondyn przerywając pocałunek.

– Nie rozumiem.

– Nie udawaj. Przecież czuję, że coś jest nie tak. O co chodzi, robię coś nie tak? – Ponieważ Alan już naprawdę nie wiedział czy chodziło o niego czy o coś innego.

– Skądże. – Zapewnił go, przeczesując dłonią blond włosy. – Po prostu nie wiem dlaczego, ale... – Przełknął ciężko ślinę, czując się niekomfortowo wyznając to młodszemu. – Przez cały czas, gdzieś z tyłu głowy mam ciebie i tego dupka. – Przyznał w końcu to co dręczyło go od dawna. – Za każdym razem jak cię dotykam zastanawiam się czy on też... Czy było ci z nim dobrze, jak daleko zaszliście i tak dalej.

Ta niewiedza dotycząca poprzedniego związku młodszego naprawdę go frustrowała. Jednocześnie obawiał się poznać prawdę. Bał się, że nie zniesie tego co ten drań mógł robić z jego Alanem.

– Jesteś o mnie zazdrosny nawet będąc ze mną?

Brunet nic na to nie odpowiedział, uciekając wzrokiem gdzieś na bok.

Alan również mógłby przytoczyć chwile, gdy był z nim, a jednocześnie po godzinach migdalił się z Lisą. I to nie zawsze w ukryciu, a czasami na jego oczach. Jednak nie widział sensu wytykania mu teraz tego.

– Ryan. – Powiedział chwytając jego twarz w swoje dłonie. – Nie byliśmy dalej niż my.

– Dalej nie, czyli wy...

– Nie. – Przerwał mu patrząc prosto w oczy. – Nie byliśmy tak daleko jak my. Do niczego między nami nie doszło.

Ponieważ prawda była taka, że Alan jakoś nie mógł się przemóc przy Chrisie by pozwolić mu na coś więcej niż gorące pocałunki i dotyk. Nie czuł się tak pewnie i bezpiecznie jak przy Ryanie. Co najwyraźniej nie wystarczało jego byłemu.

Starszego te słowa naprawdę ucieszyły i uspokoiły. Teraz już mógł przestać zadręczać się myślami i domysłami jak daleko posunęły się obce łapska dotykając ciała jego chłopaka.

Blondyn miał nadzieję, że te słowa mu wystarczą. Połączył ich usta razem. Puścił jego twarz i ramionami oplótł jego szyję. Ryan oddał pocałunek, a on od razu wyczuł różnicę.

Oboje przestali zwracać jakąkolwiek uwagę na lecący serial. Pocałunki starszego były bardziej żarliwe i zachłanne niż dotychczas.

Dłonie starszego wślizgnęły pod materiał koszulki młodszego. Tam przez chwilę błądziły jakby ponownie chcąc poznać ciało przed sobą ostatecznie zatrzymując się na jego sutkach. Alan wziął głębszy wdech czując to.

Gdy pieszczota stała się bardziej intensywna, wyprostował się, odchylając głowę do tyłu. Brunet od razu to wykorzystał przenosząc usta na jego szyję.

Zaraz pomieszczenie zaczął wypełniać głośny oddech młodszego. Alan docisnął swoje biodra mocniej do krocza starszego. Oboje mieli na sobie luźne dresy, co dawało im pewną swobodę ruchów.

Po chwili maltretowania szyi młodszego wykorzystał fakt, że ten miał na sobie luźną koszulkę i szybko schował się w niej. Jego usta szybko odnalazły cały czas drażnione sutki.

– O rany. – Powiedział nieco drżącym głosem. – Tak.

Alan zaczął mocniej ocierać się o erekcję starszego. Po oddechu, który czuł na klatce piersiowej wnioskował, że brunet jest w podobnym stanie co on.

Będąc w tym stanie na pewno nie zamierzał niczego przerywać. Dlatego pod wpływem pieszczot starszego i mając częściowo pod sobą postanowił nie wstrzymywać nieuniknionego. Z cichym, lecz przeciągłym jęknięciem doszedł, brudząc swoją bieliznę.

Starszy pod wpływem stymulowania jego członka przez młodszego, nawet jeśli przez materiał spodni oraz pod wpływem całej gamy różnych dźwięków wydobywających się z ust blondyna sam był w niemal podobnym stanie. Dlatego na koniec chwycił pośladki młodszego dociskając mocniej do siebie i samemu dochodząc opierając czoło na klatce piersiowej młodszego.

Mężczyźni rozdzielili się spoglądając na siebie nieco przymglonym wzrokiem, nadal starając się dojść do siebie po tych doznaniach.

– Ja pierwszy zajmują łazienkę. – Oznajmił starszy z przebiegłym uśmiechem.

Alanowi było to obojętne. Nadal był nieco w rozsypce po odbytym orgazmie.

Gdy po dłuższej chwili starszy nie usłyszał żadnej odpowiedzi od młodszego, pochylił się w jego stronę skradając mu krótkiego całusa, co wywołało uśmiech na twarzy blondyna.

Chłopak zszedł z kolan starszego, starając się ignorować mało komfortowe uczucie jakie dawała brudna bielizna.

– Kiedy ty to wstrzymałeś?! – Alan był w szoku patrząc na zatrzymany serial.

– Kiedy byłeś zbyt zajęty pochłanianiem mojej twarzy. – Zaśmiał się. – Zostało dziesięć minut odcinka. Części i tak nie obejrzałem, ale to nie zmienia faktu, że jutro oglądamy drugi odcinek. – Powiedział starszy. – Przy kolejnych odcinkach nie dam się tak odciągnąć.

Jeszcze zobaczymy, pomyślał Alan. Chociaż obawiał się, że to i tak nie powstrzyma starszego przed oglądaniem kolejnych odcinków.

Jednak przed dokończeniem tych ostatnich dziesięciu minut każdy z nich udał się na górę po świeżą bieliznę. Już doprowadzeni do porządku po wspólnych chwilach uniesienia, zasiedli do obejrzenia odcinka do końca.

Reszta dnia minęła im spokojnie i bez większych wrażeń. Późnym wieczorem do domu wróciła mama chłopców.

– Jedliście już?

– Tak. – Odparł Alan, który był na dole.

– A jak wam minął dzień? Gdzie Ryan?

– O góry, uczy się. – Odparł. – Normalnie, siedzieliśmy w domu.

– Uczy? Jesteś pewien? – Spytała jakby nie do końca wierząc.

– Jak było w pracy? – Zagadnął by zmienić temat.

Kobieta pobieżnie opowiedziała o męczącym dniu w pracy. Chwilę porozmawiała z młodszym z synów, po czym sama zaczęła szykować się do spania.

Alan przez chwilę pobawił się z Pitagorasem, dał kotu kolację, po czym sam udał się na górę by przygotować się do jutrzejszego dnia szkoły.


Alan wstał jako pierwszy, nie licząc Lucy, która pomimo iż dzień wcześniej pracowała do późna dzisiejszego dnia szła na rano do pracy.

Chłopak czuł spokój i zadowolenie, kiedy jego poranek wyglądał tak jak zawsze. Ubrania przygotowane wczoraj wieczorem, plecak spakowany, zadania domowe odrobione, śniadanie czekało na niego w lodówce. Żadnego stresu czy pośpiechu.

Punktualnie zjawił się na przystanku autobusowy, chociaż jego środek transportu już tak dokładny nie był. W szkole zjawił się kilkanaście minut przed rozpoczęciem zajęć. Po kilku kolejnych minutach pojawił się Paul.

Wiosnę dało się wyczuć nie tylko na zewnątrz, ale również w szkole. Młodzież jakby zyskała o wiele więcej energii. Z powrotem dało się zauważyć całe grupy wychodzące na zewnątrz by skorzystać z słońca.

Dzień w szkole minął dzisiaj wszystkim zadziwiająco szybko. Nim dwójka przyjaciół się obejrzała już zmierzała do szatni odłożyć niepotrzebne książki i zabrać z szafek bluzy.

– Za trzy tygodnie egzaminy i ostatnie klasy żegnają się ze szkołą. – Odezwał się Paul. – Już nie będzie waszych codziennych spotkań w szkole.

– Wiem.

I chociaż na przerwach Ryan i Alan spędzali tyle czasu co nic, to i tak młodszy czuł się dziwnie, gdy sobie wyobrazi szkołę bez starszego.

W domu starali się unikać tematu egzaminu i końca szkoły. Alan wiedział, że Ryan uczęszcza na dodatkowe zajęcia z przedmiotów, z których pisze rozszerzenia, a w domu również przysiada do nauki, chociaż mało kto jest tego świadkiem.

Z egzaminami wiązał się również temat studiów, a w ich mieście nie było żadnej ciekawej wyższej uczelni. Alan starał się oswoić z myślą, że być może Ryan będzie musiał wyjechać. Jednak ta myśl go w pewien sposób przerażała, dlatego sam nie poruszał tego tematu.

– On w ogóle zda?

– Przecież mówiłem ci, że on specjalnie zaniża swoje oceny. – Przypomniał mu Alan.

– Ale nie widzę w tym sensu.

– Po prostu żeby dopiec ojcu.

– Ale przecież kiepskimi ocenami końcowymi psuje sobie punkty do wyższych uczelni.

On o tym wiedział, ale...

– Nie, jeśli bardzo dobrze pójdą mu egzaminy. I tak ostatecznie wszystko przelicza się na punkty, a te z egzaminu są najważniejsze.

– Nadal ciężko mi uwierzyć w to, że jest takim geniuszem jakim go przedstawiasz. – Krzywił się. – Dla mnie to nadal sportowiec półgłówek.

Blondyn zaśmiał się pod nosem. Był ciekawy jego miny, gdy przekonuje się jaki z Ryana jest mózgowiec.

– Właśnie! – Blondyn zatrzymał się po wyjściu ze szkoły. – Po szkole wpadam na chwilę do taty, więc wracamy razem autobusem.

– Super. – Razem zmierzali w stronę przystanku autobusowego. – A jak tam w ogóle sprawy z twoimi rodzicami?

– Wszystko już jakoś przetrawiłem. – Zresztą, nie miał innego wyjścia. – W sumie jest tak jak było.

– W sumie jakim typem rodzica jest twój tata? Poza zdjęciami to nie miałem okazji go poznać.

– Jest wyluzowany. Jest opiekuńczy, ale nie tak jak mama. W bardziej ukryty sposób. Widać, że chce momentami zadziałać jakoś wychowawczo, ale chyba brakuje mu wprawy. Mama się ze mną nie pierdzieli, a on jakby czasami nie wie jak podejść do tematu.

– Czyli z nim możesz sobie na więcej pozwolić.

– Niby tak, chociaż nie mam takich sytuacji. Na pewno jakby była jakaś sprawa, na którą mama by mi nie pozwoliła, to raczej uderzałbym z tym do niego.

Do zajezdni skręcił ich autobus.

– A jak siostra? Dalej wkurzająca?

– Czasami ci zazdroszczę bycia jedynakiem. Nawet nie wiesz jak to jest mieć rodzeństwo.

Alan miał ochotę zaśmiać się pod nosem. I chociaż jako od niedawna jedynak, to jednak miał większe doświadczenie w posiadaniu rodzeństwa niż jego przyjaciel.

Przyjaciele rozmawiali na tyle ile to było możliwe przez panujący gwar. Paul był pierwszym z ich dwójki, który musiał wysiąść.

– Do jutra! – Pożegnali się.

Alanowi zostały jeszcze tylko trzy przystanki do pokonania. W końcu i on mógł opuścić niezbyt ciekawie pachnące wnętrze autobusu.

Mieszkanie jego taty znajdowało się niedaleko przystanku, więc po zaledwie kilku minutach spaceru był już na miejscu.

– Cześć Alek. Jak w szkole.

– Zadziwiająco szybko minęły lekcje. – Oznajmił ściągając z ramienia plecak.

– Jesteś może głodny? Mamy chińszczyznę własnej roboty z wczoraj. – Zaproponował. – Bez mięsa. – Zaznaczył.

– W sumie czemu nie.

Zanim wróci do domu minie jeszcze trochę czasu. Na samym śniadaniu ze szkoły do kolacji nie wytrzyma. Przeszedł do niewielkiego salonu. Usiadł przy stole rozglądając się dookoła.

– Nie ma Carlosa?

Nigdzie nie dostrzegł obecności partnera ojca.

– Nie, nadgodziny. – Powiedział z grymasem na twarzy, stawiając przed synem talerz z jedzeniem.

Zaraz William przyniósł również porcję dla siebie i razem zasiedli do posiłku. W duchu każdy z nich cieszył się z wspólnej obecności.

– Ostatnio zdajesz się być szczęśliwy. – Odezwał się mężczyzna patrząc na uśmiechniętego chłopaka.

– To chyba dobrze? – odparł nieco wymijająco, nie za bardzo wiedząc do czego dąży rozmowa.

– Widzę długo nie rozpamiętywałeś nieudanej miłości.

– Ten dupek nie jest wart mojej uwagi. – Natychmiast spochmurniał.

– Racja. – Poczochrał syna po głowie niczym małe dziecko. – Nie warto zatruwać sobie myśli kimś takim. Ale to może jest ktoś na horyzoncie, kto cię tak rozwesela?

I Williamowi nie umknęło to chwilowe zmieszanie chłopaka.

– Na razie dobrze mi tak jak jest. – Pragnął zakończyć już ten temat. – Lepiej mi powiedz jak było w kinie. Ciekawy film?

– Tak. Już nawet zapowiedzieli drugą część.

Oboje skupili się na rozmowie na temat filmu, na którym ojciec Alana był wraz z swoim partnerem. Oddalili się i nie wrócili do niewygodnego dla młodszego tematu.

Po obiedzie i chwili rozmów, chłopak musiał się zbierać do domu. Wizyta nie była długa, ale dla każdego wystarczająca.

Nim dotarł do domu nastał wczesny wieczór. Na dole przywitała go mama z pytanie o obiad.

– Jadłem u taty.

– Co u niego? – Spytała, lecz Alan dobrze wiedział, że robiła to ze względu na niego.

– Dobrze. – Odparł krótko.

– A jak w szkole? Spokojnie?

– Na szczęście tak. – Uśmiechnął się.

Po chwili chłopak szedł na górę z kotem na ramieniu. Odłożył plecak przy biurku, samemu przy nim zasiadając. Zaczął przeglądać plan lekcji na jutro i przepakowywać książki. Na koniec chwycił zeszyt z przedmiotu, z którego istniało największe ryzyko odpowiedzi lub kartkówki.

Kot ułożył się wygodnie na jego kolanach, podczas, gdy on przeglądał notatki zapisane starannym pismem. Nawet nie poruszył się, kiedy usłyszał jak drzwi jego pokoju się otwierają.

Po chwili poczuł jak Ryan staje za jego krzesłem i oplata go ramionami. Spodziewał się, że i on zaraz zapyta jak było u taty.

– Nie chciałbyś się wybrać gdzieś ze mną na weekend?

– Co? – Alan zaskoczony chciał spojrzeć na starszego, lecz nie miał możliwości. – Zaraz masz egzaminy.

– Jeden weekend mnie nie zbawi.

– Mama cię puści? – Podał kolejny argument.

– Szukasz wymówki, bo nie chcesz jechać czy co? – Odsunął się od niego i stanął, biodrami opierając się o biurko, lekko na nim przysiadając.

– Nie... W sensie. Chcę. Taki wyjazd tylko we dwójkę? – Spytał, nadal trochę niedowierzając.

– Tak. – Uśmiechnął się czule. – Potrzebuję odpocząć przed egzaminami.

– Mama cię nie puści. – Powtórzył młodszy.

– Mam pewien pomysł. – Puścił do niego oczko.

Alan naprawdę był zaskoczony. Nie spodziewał się takiej propozycji. Wyjazd tylko we dwójkę. Czuł dziwnego rodzaju dreszcze na tę myśl. Ekscytacja i dziwnego rodzaju strach mieszały się ze sobą.

– A gdzie chcesz pojechać?– Spytał blondyn, gdy pierwszy szok minął.

– Nie powinno być zbyt tłoczno i będzie natura. Tyle ci do szczęścia wystarczy.

I jeszcze ty. Tak. Jednak nie powiedział tego na głos. Skinął jedynie potwierdzająco głową.

– Super. – Podsumował. – Zejdź na dół. I tak zaraz mama będzie wołała nas na kolację.

Ryan pochylił się w jego stronę. Chciał oprzeć rękę na udzie młodszego, lecz wtedy jego ręka natrafiła na ciało kota. Drgnął, przestraszony.

– Co on tu robi?!

– Śpi.

Oboje patrzeli na Pitagorasa śpiącego na kroczu młodszego.

– Weź go, bo ci się jaja przegrzeją. – Powiedział, wyprostowując się i zmierzając ku drzwiom. – Zejdź na dół.

Alan chwycił kota i położył go sobie na rękach. Razem z Pi zeszli na dół. Mama pracowała na laptopie, siedząc na kanapie w salonie.

Chłopak odłożył kota i zaczął przygotowywać sobie kolację. Nie wiedział jaki plan miał starszy, lecz nie zamierzał bezczynnie czekać.

Po chwili usłyszał jak zbiega po schodach na dół. Zniknął za jego plecami, gdzieś w salonie.

– Mamo, mogę jechać z znajomymi na weekend nad jezioro?

Alan słysząc to pytanie odwrócił się za siebie, spoglądając na mamę oraz stojącego przed nią Ryana. Nie spodziewał się, że tak szybko i bezpośrednio zamierza załatwić sprawę.

– Że co proszę? – Uniosła wzrok znad urządzenia. – Przecież za chwalę masz egzaminy.

– No i to jest ostatni moment by się nieco odprężyć. Przecież ostatnio prawie nigdzie nie wychodzę, uczę się i jeszcze mam trochę czasu na naukę. A tam sobie trochę odpocznę. Taki reset.

– Ryan. – Powiedziała znacząco.

– Proszę no.

– Jak zabierzesz ze sobą Alana.

Młodszy otworzył szeroko oczy, całkowicie zaskoczony. Jak on to przewidział?!

– Robisz z niego przyzwoitkę czy co?

– Albo jedziesz z nim, albo zostajesz w domu.

Chłopak naprawę nie wierzył w to, że starszemu się udało. Zrobił to.

– Dobra. – Odparł brunet udając niezadowolony ton. – Może jechać z nami. – W rzeczywistości jednak czuł się jak prawdziwy zwycięzca.

Odwrócił się od kobiety i skierował się w stronę schodów. Przechodząc obok kuchni puścił młodszemu oczko wraz z zadowolonym uśmiechem.

– A ty gdzie, zaraz kolacja! – Krzyknęła za nim mama.

– Zaraz zejdę!

Blondyn naprawdę nie mógł w to uwierzyć. Jedzie z Ryanem na nad jezioro. Tylko we dwójkę.

__________________________

Miłość kwitnie w powietrzu. 

Czy coś się wydarzy podczas wyjazdu? Wszystko pójdzie po ich myśli? Damy im trochę szczęścia, czy na horyzoncie pojawią się kolejne kłopoty?

Z okazji końca wakacji co dla niektórych, kilka rozdziałów pojawi się szybciej/częściej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top