Rozdział 20
Od samego rana dało się wyczuć wyjątkową atmosferę tego dnia. W radiu słychać było jedynie piosenki o miłości, a w telewizji od świtu leciały filmy w sam raz do obejrzenia z drugą połówką.
Lucy od rana szykowała się do spotkania z znajomym, w międzyczasie przygotowując posiłek dla starszego z synów, który pozostawał w domu. Wolała sama się tym zająć niż pozwolić by ten poratował się kiepskiej jakości jedzeniem z dostawy. Chociaż zważając na dzisiejszy dzień czas dostawy najpewniej nie byłby szybszy niż dwie godziny i nie byłoby pewności, że jedzenie dotarłoby ciepłe.
Alan dotychczas nie stresował się i nie sądził by to uczucie opanowało jego ciało. Jednak gdy tylko budzik rozbrzmiał w pokoju, a on zorientował się co dzisiaj za dzień poczuł jak ogarnia go lekka panika.
Zaczął się zastanawiać w co powinien się ubrać, jak będzie wyglądało ich dzień. Co jeśli to miało być zwykle kumpelskie spotkanie, a on źle to wszystko odebrał? Wiele wątpliwości rodziło się w jego głowie.
Miał ochotę zadzwonić do przyjaciela i przetrwać ten cały czas oczekiwania na spotkanie razem z nim, ale dobrze zdawał sobie sprawę, że pewnie on sam teraz chodzi jak na szpilkach. W końcu miał wobec swojej dziewczyny poważne plany.
Przez długi czas stał przed szafą i przymierzał kolejno ubrania nie mogąc się na nic zdecydować. To wydawało się zbyt eleganckie, to zbyt swobodne, to trochę zbyt sportowe. Nic mu nie odpowiadało.
Po godzinie spędzonej na zmienianiu garderoby, w końcu się na coś zdecydował. Postawił na jasne jeansowe spodnie i beżowy sweter. Pogoda za oknem nie rozpieszczała, utrzymując minusową temperaturę i lekką warstwę białego puchu. Zresztą, jak się okaże, że ten czas spędzą na dworze, to jego poranne rozterki i starania co do ubioru, okażą się daremne.
Po wybraniu outfitu zaszył się na długi czas w łazience. Długie minuty spędził w gorącej kąpieli licząc, że ona pozwoli mu się nieco uspokoić. I zadziałało. Na krótką chwilę. Ponownie zaczął się stresować, kiedy włosy nie chciały się ułożyć po jego myśli.
Ryan natomiast od rana planował nie ruszać się z pokoju, poza wyjątkami, gdy musiałby skorzystać z łazienki lub kuchni. Nie miał ochoty natknąć się na szykującą się do randki z kolejnym oszustem matkę czy brata, który ma zobaczyć się z tym niskiej jakości podrywaczem.
Starszy siedział na telefonie, kiedy pęcherz upominał się o opróżnienie. Ciężko podniósł się z łóżka i będąc jeszcze w piżamowej koszulce i szortach, leniwie skierował się w stronę łazienki.
– Głupie włosy. – Usłyszał szept brata, który walczył z włosami na głowie.
– Zostaw je w spokoju. – Burknął starszy.
Przecież dobrze wyglądają. W tych delikatnych falach ci do twarzy.
Nim jednak te słowa zdążyły opuścić jego usta, zdążył ugryźć się w język. Młodszy jednak i tak całkowicie zignorował obecność Ryana po prostu wracając do swojego pokoju. Starszemu natomiast ciśnienie się podniosło widząc, jak młodszy szykuje się i stara się dobrze wyglądać dla tego całego Chrisa.
Starszy skorzystał z łazienki, lecz zdawało się, że już nic nie poprawi jego humoru. Myśli przez cały czas zaprzątała wizja randki młodszego. Przez to w jego głowie zaczął rodzić się plan, który z każdą minutą zamierzał coraz poważniej rozpatrzeć.
Jako pierwsza dom opuściła Lucy. Pożegnała się z synami, życząc im miłego dnia. Alan podziękował z delikatnym rumieńcem, a Ryan jedynie prychnął pod nosem w odpowiedzi.
Kolejnym do wyjścia był blondyn. Przed opuszczeniem domu zatroszczył się o to by Pi miał pełną miseczkę, ponieważ wątpił by Ryan chociażby przez sekundę zastanawiał się czy kocurek jest głodny, jeżeli sam nie wskoczyłby mu na kolana i się o to nie dopominał.
– Wychodzę! – Krzyknął młodszy, chcąc poinformować brata.
– Mhm. – Mruknął jedynie Ryan udając niezainteresowanego.
– Dzięki, tobie również miłej zabawy. – Odburknął wywracając oczami.
Drzwi wejściowe domu się zatrzasnęły, zostawiając w jego wnętrzu jedynie Ryana i Pitagorasa.
– Miłej zabawy, dobre sobie. A żeby go samochód potrącił przed waszym spotkaniem! – Warknął pod nosem wstając z kanapy.
Mężczyzna prędko nałożył na nogi buty i zarzucił na grzbiet kurtkę. Wyszedł na zewnątrz mając nadzieję, że młodszy oddalił się na tyle, by nie zauważył go wychodzącego z domu i jednocześnie na tyle blisko by mógł dostrzec, w którą stronę się oddalił.
Szczęście mu dopisywało. Szybko dojrzał brata kroczącego chodnikiem. Natychmiast ruszył za nim, pilnując by zachowywać bezpieczną odległość.
Sprawa nieco się skomplikowała, gdy młodszy zatrzymał się na przystanku autobusowym. Ryan czekał schowany za rogiem budynku, mając nadzieję, że jakimś cudem uda mu się wejść do środka busa niezauważonym.
Poczuł się niczym prawdziwy szpieg, kiedy biegł do autobusu i wciskał się na ostatnią chwilę do tylnych drzwi. Jak na razie wszystko mu się udawało. Był ciekaw, gdzie zabierze go brat. Gdzie to też spotykają się na tę randkę?
Ryan przez całą podróż pilnował głowy blondyna między innymi pasażerami. Gdy tylko zobaczył go wychodzącego z autobusu, sam również zmierzył do wyjścia.
Alan zaprowadził go do centrum handlowego. Sprawa zrobiła się o tyle prostsza, że łatwiej będzie mu się wtopić w tłum i stać się niewidocznym.
Niczego nieświadomy blondyn czekał przy ruchomych schodach na pojawienie się Chrisa. Uśmiechnął się szeroko, widząc zbliżającego się bruneta. Serce, które już od rana i tak przyspieszyło swoją pracę, zaczęło bić jeszcze szybciej.
– Cześć. – Przywitał się Alan, starając się by jego głos brzmiał pewnie.
– Cześć. – Mężczyzna bez zawahania przytulił się do niego. – Pięknie wyglądasz.
Młodszy czuł jak jego policzki zaczynają robić się gorące. Uciekł zawstydzony wzrokiem, ciesząc się jak dziecko z usłyszanego komplementu. Chris również dobrze wyglądał zdaniem Alana, chociaż miał na sobie czarne spodnie i zwykłą czarną koszulkę. Ale słowa komplementu nie były w stanie opuścić ust nieco onieśmielonego chłopaka.
– Jakieś konkretne plany czy działamy na spontanie?
– Tak właściwie mam bilety do kina, więc jeśli nie masz nic przeciwko to zaczniemy od filmu.
– Przecież bilety na jakikolwiek film dzisiaj wyprzedały się w dwa dni. – Blondyn otworzył szeroko oczy.
– Mam dobre znajomości. – Chris puścił do niego oczko. – Chodźmy.
Oboje ruszyli w stronę kina znajdującego się na najwyższym piętrze centrum handlowego.
Ryan trzymając dystans kroczył śladem brata i jego towarzysza. Zdziwił się widząc cel ich podróży.
– Skąd on wziął bilety? – Mruknął pod nosem. – Przecież od dawna na wszystkie filmy w walentynki bilety są wyprzedane.
To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że to nie jest ktoś odpowiedni dla młodszego. Na pewno miał je kupione by iść do kina na walentynka z kimś innym, tylko sprawa się posypała i wykorzystał sytuację i zaprosił Alana.
Przyglądał się jak para staje w kolejce do kasy z przekąskami. Po chwili czekania jednak odchodzi i rusza w głąb kina.
No tak. Przecież wszystko tam zawiera za duże ilości soli, cukrów lub tłuszczy jak dla Alana.
Na tym etapie obserwacja brata była mocno utrudniona. Ryanowi nie pozostało nic innego jak czekanie aż para skończy oglądać film i wyjdzie z kina. Przeczuwał, że czas wcale nie będzie mu szybko mijał.
Alan wraz z Chrisem po zakupieniu wody i zdrowszych przekąsek w mniejszym sklepiku w głębi kina, udali się do sali, w której miał być odtwarzany film.
Chłopak czuł się onieśmielony niektórymi gestami, jakie kierował w jego stronę starszy. Czy to znaczne zbliżenie się do niego, czy krótkie objęcie go w tali. Delikatne acz dwuznaczne gesty, na które Ryan nigdy by się nie odważył w miejscu publicznym.
Alan pokręcił głową, wyrzucając z głowy brata. To nie był czas i miejsce na zawracanie sobie nim głowy. Szczególnie, jeśli ktoś o wiele bardziej wart uwagi był teraz przy nim.
Sala była pełna. Alan i Chris otoczeni byli przez zakochane pary w różnym wieku. Część facetów wydawała się być tutaj za karę lub na siłę. Ewentualnie liczyła, ze przez to poświęcenie będą mieli udany wieczór.
Światła zgasły, a na ekranie pojawił się krótki maraton reklam i zapowiedzi. Chłopak starał się nie zjeść za dużo swoich przekąsek jeszcze przed rozpoczęciem filmu. Po kilkunastu minutach rozpoczęła się właściwa ekranizacja.
Alan siedział zapatrzony w ekran, czując ekscytację od samego początku. Nie pamiętam kiedy ostatni raz był w kinie. W dodatku film nie okazał się być jakąś kiepską romantyczną komedią, nakręconą na siłę by zbić kasę na zakochanych nastolatkach.
Brunetowi jako pierwszemu skończyły się zakupione przekąski. Z delikatnym uśmiechem na ustach pochylił się w stronę młodszego chłopaka.
– Pozwolisz... – Szepnął mu na ucho zalewając jego policzki czerwienią, a ręka powędrowała do opakowania, które trzymał na udach.
Chris nie dokończył zdania po prostu biorąc kilka przekąsek i wracając na swoje miejsce. Podobne sytuacje jeszcze się powtarzały. Oczywiście starszy korzystał z podłokietnika, który dzielił razem z blondynem. Alan pod długich chwilach namysłu i wahań również zaczął z niego korzystać.
Film ostatecznie dobiegł końca, ale pozwolił chłopcom rozluźnić się w swoim towarzystwie, szczególnie Alanowi. Bez większego skrępowania mogli przejść do dalszej części spotkania.
– Gdzie teraz? – Spytał młodszy z uśmiechem.
– Co powiesz na rozmowy przy ciepłej kawie i deserze? – Zaproponował. – Ostatnio znalazłem jedną kawiarnię, gdzie mają spory wybór wegańskich słodkości. Podobno naprawdę smaczne.
– Jasne.
Chłopak naprawdę cieszył się, że starszemu nie przeszkadzały jego preferencje żywieniowe. Nie wyśmiewał tego i nie uważał za dziwne wymysły. Był nawet skłonny próbować dla niego nowych rzeczy. To wiele dla niego znaczyło.
Oboje skierowali się w stronę wyjścia z galerii handlowej. Z powrotem założyli na grzbiet ciepłe kurtki i ruszyli w stronę nowego celu czując na policzkach smagania zimnego wiatru. Szli nieświadomi cichego obserwatora i szpiega.
Kawiarnia, do której zmierzali była cała zapełniona. Jednak szczęście im dopisywało, ponieważ kiedy przekroczyli próg, jakaś para zwalniała stolik, ubierając się i wychodząc. Odczekali chwilę aż obsługa sprzątnie miejsce, po czym usiedli i złożyli zamówienie.
Alan rozglądał się szeroko otwartymi i błyszczącymi oczami. Bardzo podobało mu się wnętrze lokalu. Dookoła było pełno roślin, całość była utrzymana w stonowanych barwach i w stylu eko. Dziwił się, że jeszcze nie odkrył tego miejsca.
Kelnerka z uśmiechem na twarzy przyniosła ich zamówienie. Alan zamoczył usta w zbożowej kawie, mrucząc cicho pod nosem.
– Przepyszna.
– Naprawdę dobre. – Przyznał Chris.
– I o wiele zdrowsze. – Dodał blondyn.
W pierwszej kolejności para rozpoczęła rozmowę na temat obejrzanego filmu. Wrażenia obojga były pozytywne.
Z jednego tematu płynnie przechodzili do kolejnego. Rozmowa się kleiła, więc po zjedzeniu ciasta i wypiciu kawy złożyli kolejne zamówienie. W środku było ciepło i przyjemnie, nigdzie im się nie spieszyło, więc nie widzieli powodu by szybko opuścić to miejsce.
Ryan od samego początku, gdy para znalazła się w kawiarni miał problem. Nie mógł wejść do środka i jednocześnie pozostać niezauważony. Dookoła niebyło żadnego innego miejsca, w którym mógłby się schronić przed wiatrem i z ciepłego wnętrza obserwować swój cel.
Z naburmuszoną miną stanął przy murku obok przystanku autobusowym. Ze względu na zalegający śnieg nie miał nawet gdzie usiąść. Z przystanku nie byłby w stanie ich obserwować. Miał nadzieję, że Alan wraz z znajomym nie zagrzeją tam długo miejsca.
Ryan jednak się mylił. Parze ani trochę nie spieszyło się opuszczać ciepłego i klimatycznego wnętrza kawiarni. Starszy po czasie przeniósł się na przystanek, który chociaż trochę osłaniał go przed zimnym wiatrem.
Obserwował uważnie wyjście z lokalu, czekając na pojawienie się brata z Chrisem u boku. W duchu już wyklinał młodszego, a jeszcze bardziej starszego chłopaka, za jego zmarznięte ciało. Nieco zesztywniałymi palcami stukał w ekran telefonu, chcąc sobie jakoś umilić czas.
– W końcu. – Burknął pod nosem brunet widząc brata wychodzącego przez drzwi.
Podniósł się z miejsca o niczym innym nie marząc tak, jak o długiej i ciepłej kąpieli. W duchu modlił się, żeby zmierzali już w stronę ich domu. Zamierzał zbliżyć się do nich by dowiedzieć się jakie są ich dalsze plany.
Poczuł niewyobrażoną ulgę podsłuchując fragment ich rozmowy, w której to Chris zaproponował odprowadzenie Alana do domu, na co oczywiście młodszy się zgodził.
Ryan postanowił skorzystać z pomocy taksówki, by dostać się do domu szybciej od nich. Przecież jakby wyjaśnił swoją nieobecność, podczas gdy dotychczas utrzymywał, że nie miał na ten dzień żadnych innych planów, jak spędzenie go w domu.
Alan uważał ten dzień za niezwykle udany. Podczas ich rozmów w kawiarni postanowił być przestać taką wieczną pipą. Nie zamierzał zmarnować takiej okazji, jaką dawała mu znajomość z Chrisem.
W końcu spotkał mężczyznę, który nie mógł się powstydzić urody. W dodatku był nim zainteresowany i to z wzajemnością. Nie był jakimś półgłówkiem, tylko dobrze uczącym się chłopakiem, który w dodatku nie był takim samotnikiem i cichą myszką. Z kimś kto się go nie wstydzi i z kim nie musiałby się ukrywać.
Jakby potwierdzeniem myśli Alana była dłoń bruneta, która delikatnie spoczęła na jego udzie. Blondyn musiał pilnować się by odruchowo nie zareagować czerwonymi policzkami i uciekającym wzrokiem. Zamiast tego uśmiechnął się zadowolony, spojrzenie kierując na ciemnobrązowe oczy Christophera.
Po kilku godzinach swobodnych rozmów para postanowiła wrócić do domu.
Ryan zjawił się na miejscu pierwszy. Po wyjściu z taksówki szybko wszedł do domu i przebrał się w domowe dresy. Powstrzymał się przed chęcią wzięcia gorącej kąpieli. W pierwszej kolejności chciał zobaczyć wchodzącego do środka Alana. Chciał zobaczyć czy na twarzy młodszego będzie widniał uśmiech, który sprawi, że poczuje się jeszcze gorzej.
Starszy udał się do kuchni by wstawić wodę na gorącą herbatę. Przy okazji z tego miejsca miał świetny widok na podwórko przed domem.
Ryan chodził niespokojnie po parterze. Przecież dobrze słyszał, że zamierzają już wracać, więc dlaczego ich jeszcze nie ma? Nawet jeśli postanowiliby wracać na piechotę, to powrót nie powinien trwać tak długo. W głowie starszego zaczęły pojawiać się same czarne scenariusze.
A co jeśli ten typ coś mu zrobił? Przecież znają się od niedawna. Alan nie może mieć pewności co do intencji względem niego, a te na pewno nie są dobre. Tacy faceci jak on nie mają dobrych zamiarów względem tak łagodnych chłopaków jak Alan.
Mężczyzna przekleił się do kuchennego okna niczym glonojad dostrzegając parę idącą razem. Miał nadzieję, że brat nie dojrzy jak im się przypatruje, lecz młodszy wydawał się być całkowicie pochłonięty rozmową z znajomym. Z pewnej strony był zły, że zaprowadził go pod same drzwi ich wspólnego domu, a z drugiej cieszył, ponieważ mógł mieć na nich oko.
Obserwował ich jak zatrzymują się przed drzwiami domu. Był niezwykle ciekaw o czym rozmawiali. Wydawało się, że pewność siebie nigdy nie opuszcza bruneta, podczas gdy młodszy wyglądał obecnie na nieco zdenerwowanego.
Starszy prychnął pod nosem widząc jak Christopher szczerzy się łobuzersko do blondyna.
– Myślisz, że taki uśmiech na niego zadziała?
Zacisnął zęby, a na jego czole pojawiły się zmarszczki widząc jak mężczyzna znacząco zbliża się i pochyl się w stronę Alana. Na szybie na pewno zostaną ślady po twarzy przyklejonej do niej i niemal starającej się przez nią przeniknąć by znaleźć się na zewnątrz.
Poczuł ulgę widząc jak młodszy robi krok w tył, a Chris odpuszcza próbę skradnięcia pocałunku. Mężczyzna odezwał się krótko, następnie odwracając się i ruszając do przodu.
– Właśnie, spadaj stąd. – Odezwał się Ryan, jakby to on odgonił stąd natręta.
Miał wrażenie, że słyszy dźwięk tłuczonego szkła widząc jak młodszy chwyta ramię starszego, a gdy ten odwrócił się w jego stronę, łączy z nim swoje usta. Ból w klatce piersiowej spowodowany tym widokiem był mocniejszy niż się spodziewał.
Widział jak Alan odwraca się po tym niezwykle bliskim pożegnaniu z Chrisem i wyciąga klucze by dostać się do domu.
Plan Ryana o złośliwe wypytywanie się młodszego o przebieg spotkania legł w gruzach. Aktualnie szybko starał się dojść do siebie. Nie był pewien czy będzie w stanie zachowywać się jakby jego oczy wcale nie widziały jak te malinowe usta całują wargi innego, jakby wcale nie piekły.
Mężczyzna szybko przeniósł się na kanapę i włączył telewizor. W jednej ręce ściskał pilota, a drugą zaciskał w pięść. Do domu wszedł Alan i minęła zaledwie chwila nim znalazł się w zasięgu wzroku starszego.
– Jak było? – Burknął niby od niechcenia.
Brunet nadal starał się usilnie wpatrywać w ekran telewizora. Obawiał się, że jego wzrok mógłby mu za dużo zdradzić.
– Bardzo dobrze. – Odparł niemal śpiewnym tonem, będąc w rzeczywistości bardzo szczęśliwy z przebiegu spotkania.
Ryan gryzł policzek od środka by przez nerwy nie powiedzieć o kilka słów za dużo. Starał się ignorować obecność brata, czekając aż ten w końcu sobie pójdzie.
Alan nie widząc sensu dłuższej rozmowy z Ryanem, który z jego punktu widzenia nie był zainteresowany tym jak minął mu dzień, udał się do kuchni napełnić miskę Pitagorasa porcją kociej kolacji.
Następnie udał się do swojego pokoju szczerząc się wesoło i wewnętrznie nadal przeżywając to co się stało. Sam był w szoku, że to on odważył się pocałować Chrisa. Jednak tak jak sobie postanowił, nie zamierzał dłużej tracić okazji przez swoje tchórzostwo czy niezdecydowanie.
Miał ochotę skakać po pokoju i piszczeć ze szczęścia jak nastolatki w filmach. Z chęcią zadzwoniłby do przyjaciela, bo częściowo potrzebował się komuś wygadać. Powstrzymywała go wiedza o jego dzisiejszych planach z dziewczyną.
Po weekendzie niezależnie od przebiegu walentynek Paula, będą mieli sobie co opowiadać.
____________________
Nasz mały Alan dorasta i bierze się za siebie. Postanawia być bardziej stanowczy, wplatać w swoje działania więcej inicjatywy. Czy wyjdzie mu to na dobre?
A co z samotnym Ryanem z pękniętym serduszkiem? Powiedzcie, że mimo wszystko komuś jest go żal 🥺
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top