Rozdział 11

Dni szybko mijały braciom. W szkole nic sie nie zmieniło, tak samo sytuacja w domu. Przynajmniej z punktu widzenia osób trzecich. Chłopcy z pozoru nadal trzymali pewien dystans względem siebie, lecz częstym był między nimi przelotny, ukryty przed oczami innych dotyk, w ciągu tych krótkich chwil, gdy widzieli się w domu.

Wieczory Alan polubił spędzać w łóżku starszego, ucząc się do następnego dnia w szkole, będąc otoczony przez znajomy zapach. Ryan w tym czasie najczęściej grał na laptopie lub pisał z znajomymi. Rozchodzili się dopiero, gdy przychodziła pora kąpieli czy spania.

Od zeszłego weekendu tak naprawdę nic więcej między nimi nie zaszło. Żaden sam nie odważył się zainicjować pocałunku, czerpiąc cichą radość jedynie z krótkiego, nieśmiałego dotyku.

Jednak wraz z rozpoczęciem kolejnego tygodnia i szkoły, wrócił jeszcze jeden problem.

– Co ty się w nią tak wpatrujesz? – Zaśmiał się Paul. – Gdybyś nie był gejem, to pomyślałbym, że jesteś zazdrosny o Lisę.

Blisko. Wolałby być po prostu na jej miejscu. Starając się w nich tak nie wpatrywać, chłopak chwycił butelkę z wodą upijając z niej łyka.

– Właśnie, wiesz, że Agnes jest siostrą Lisy?

W tym momencie chyba pół korytarza miało okazję usłyszeć jak Alan wypluwa wodę z ust, częściowo się nią opluwając. Może nawet i cały, ponieważ Ryan siedzący na drugim jego końcu, patrzał na niego w zdziwieniu unosząc jedną brew.

– Co?

– No tak się jakoś wczoraj dopiero o tym zgadaliśmy. – Wyjaśnił. – Aż takie to dziwne?

– Trochę zaskakujące.

– No trochę. – Przyznał. – Ale taka laska nigdy nawet nie spojrzy na kogoś takiego jak my.

– Chyba, że z wyższością i pogardą. – Zauważył Alan.

– Cała ta banda jest nic nie warta.

Nie cała, pomyślał blondyn, kątem oka zerkając na Ryana, na którego kolanach siedziała Lisa. A przynajmniej przez większość czasu.

– Właśnie, słyszałeś, że od przyszłego tygodnia otwierają jadalnie w szkolnym sklepiku? – Poinformował z uśmiechem Paul. – Będzie można porządnie zjeść.

– Znowu zaczyna się stołówko-sklepik. Niby fajnie, ale jak ceny będą takie same to i tak warto samemu coś przynieść. Poza tym na długiej przerwie pewnie będzie ciężko o miejsce.

– Co nie zmienia faktu, że w razie czego będzie można zjeść coś porządnego i to w dodatku jak człowiek. Może Singh da ci trochę spokoju.

– Coś wątpię, ale może będzie rzadziej mnie wykorzystywał. Tylko ciężej będzie mi przewidzieć, kiedy skorzysta ze mnie, a kiedy ze stołówki.

Dzwonek na przerwę rozbrzmiał w całej szkole, przerywając rozmowy. Uczniowie zaczęli stawać pod klasą, czekając na pojawienie się nauczycieli. Alan zaczynał właśnie historię, a Ryan lekcję wychowawczą, której nie miał okazji mieć już dwa tygodnie.

Nauczycielka wpuściła do środka jeden z najstarszych roczników, zaraz samemu szybko zasiadając za biurkiem.

– Wiem, że miałam zebrać od was oświadczenia już dwa tygodnie temu, ale wtedy mnie nie było, a ostatnim razem zapomniałam, bo też jestem człowiekiem.

– Uuuuu! – Zawołała część chłopaków.

– Dlatego Lena przejdzie się teraz po klasie i zbierze od wszystkich kartki. Kto nie ma jej dzisiaj przy sobie może wziąć ode mnie czystą i w ciągu pięciu minut wypełnić.

Ryan od razu podszedł do wychowawczyni zapominając zabrać kwestionariusza z domu. Usiadł na miejscu i w ciągu chwili wypełnił wszystko czarnym długopisem.

– Chciałam przypomnieć, że te oświadczenia są już wiążące. Nie będziecie mogli później zmienić wyboru. – Odezwała się ponownie wychowawczyni. – Już i tak dyrekcja chce mi urwać głowę za spóźnienie z oddaniem tego.

Część uczniów na nowo wypełniła karty, a druga połowa oddała je, mając gotowe arkusze przy sobie. Wychowawczyni szybko przeleciała wzrokiem każde oświadczenie.

– Ryan, mogę cię prosić. – Odezwała się nauczycielka, marszcząc czoło. – Zaznaczyłeś rozszerzenie z... – Zaczęła, gdy znalazł się przy jej biurku.

– Chemii, matmy i anglika. Tak. – Potwierdził.

– Ja rozumiem, że na rozszerzeniach nie ma progu zdawalności, ale nie wiem czy zera na świadectwie z egzaminu będą dobrze wyglądały.

– Niech się pani o moje wyniki nie martwi. Jeśli pani chce to mogę się założyć, że nie będę miał mniej niż dwadzieścia procent. – Powiedział, mocno zaniżając wynik, którego sam oczekiwał.

– Ryan, oboje wiemy jakie masz oceny.

– Nie może pani mnie zmusić do wypełnienia oświadczenia tak jak pani chce.

– Nie podejdziesz do egzaminów jeśli będziesz miał na koniec jeden z jakiekolwiek przedmiotu. – Przypomniała wychowawczyni.

– To jest już mój problem. To jak, zakłada się pani? – Mężczyzna uśmiechnął się łobuzersko.

– Niby dorośli, a jak dzieci. – Westchnęła kobieta. – Dobrze, usiądź. Jestem ciekawa jak zareagują na to twoi nauczyciele prowadzący te przedmioty.

– Pewnie będą równie zdziwieni i zachwyceni co pani. – Powiedział nim odszedł.

Dobrze zdawał sobie sprawę, że uczący go nauczyciele najpewniej będą mieli ochotę wyśmiać jego wybór, uważając go za zwykły żart. On natomiast traktował to poważnie.

Zamierzał nawet zacząć uczęszczać na lekcje dodatkowe by wysłuchać teorii z materiału rozszerzonego. Nie zamierzał brać aktywnego udziału w lekcji. Chciał po prostu mieć możliwość przyswoić materiał, którego nauczyciele nie wyłożą podczas normalnych godzin lekcyjnych, a które mogą znaleźć się na egzaminie na poziomie rozszerzonym.

Braciom dzień w szkole minął niezwykle szybko. Ryan po skończonych zajęciach udał się prosto do domu. Na miejscu zastał szykującą się do wyjścia mamę, w pośpiechu nakładającą na siebie cienką kurtkę.

– Gdzie Alan? – Spytał starszy zauważając brak butów młodszego w korytarzyku.

– Zaszedł na chwilę do Paula. – Wyjaśniła, zabierając torebkę z ziemi. – Zróbcie sobie coś na kolację, obiad macie gotowy.

– Poradzimy sobie. Pa. – Burknął od niechcenia.

Kobieta wyszła, a Ryan został sam w domu. Mężczyzna rozejrzał się dookoła, szybko stwierdzając, że nie ma zamiaru siedzieć samemu w pustym domu. Spojrzał jedynie z grymasem na krzyczącego na niego kota.

– O co ci chodzi?

Kot jakby w odpowiedzi wydał z siebie przeciągłe miauknięcie.

– Jak dam ci jeść to będziesz zadowolony?

Kocur ponownie odpowiedział. Mężczyzna przeszedł do kuchni, wyciągając z jednej z szafek opakowanie z mokrą karmą dla Pi. Nałożył całość na zieloną bambusową miseczkę. Bo przecież nawet kot nie mógł zachować się nie ekologicznie posiadając plastikową, szkodzącą środowisku miskę. Ryan niepewnie powąchał karmę, stwierdzając, że pachnie na poziomie lepszego pasztetu.

Położył miskę na ziemi, a kot natychmiast przystąpił do jedzenia. Teraz starszy mógł w spokoju opuścić dom. Po drodze napisał wiadomość do Antonia, że wybiera się do niego z wizytą.

Niedługo po wyjściu Ryana, do domu wrócił Alan. Przystanął na moment w korytarzyku, wsłuchując się w ciszę w domu.

– Nikogo nie ma. – Mruknął pod nosem. – Tęskniłeś za tatusiem? – Odezwał się do kota, który ochoczo łasił się o jego nogi. – Damy jeść, co? Głodny brzuszek?

Łysy ogonek wesoło zadrżał na te słowa. Chłopak udał się do kuchni, podejrzliwie spoglądając na brudną kocią miskę.

– Kłamczuszku, jadłeś już, co? – Spytał, a kot jedynie dalej wpatrywał się w niego dużymi niebieskimi ślepiami. – No dobrze, dostaniesz jeszcze troszeczkę. Za ładne oczy.

Alan nałożył Pitagorasowi małą porcję jedzenia, którą kot pałaszował równie ochoczo i prędko co pierwszą. Sam w tym czasie zajął się swoim posiłkiem. Następnie usiadł przy kuchennym stole z książkami do nauki.

Nim jednak przysiadł do zadań i powtarzania materiału, udał się na górę, przebrać się w nieco luźniejsze ciuchy. Następnie wrócił na miejsce przy stole, wyciągnął telefon z kieszeni, chcąc na szybko przejrzeć portale społecznościowe. Chwila zamieniła się niemal w godzinę, dlatego gdy chłopak zauważył szybko upływający czas, odłożył urządzenie na bok, daleko od siebie i wziął się za naukę.

Pochłanianie wiedzy nie szło dzisiaj młodszemu najlepiej. Wolałby, żeby brat już wrócił do domu i mu w tym pomógł. Przy okazji na pewno znalazłby okazję by nieco się do niego zbliżyć. Chociaż jednocześnie miał ochotę na otwartego i nieukrywanego focha, ze względu na to, że musiał patrzeć w szkolę na niego i Lisę, podczas, gdy dla niego miał niewiele czasu.

Alan zmarszczył brwi słysząc trąbienie samochodu przed domem. Wracając nie widział auta mamy, a nie sądził, by to ona zjawiła się już z powrotem. Poza tym nie miała powodu by trąbić.

Chłopak niepewnie wstał z krzesła i z podejrzliwością skierował wzrok w stronę okna w kuchni, w którym półmrok rozświetlały włączone reflektory samochodu. Narzucił na siebie ciemną bluzę, po czym otworzył ostrożnie drzwi.

Zdziwił się, zastając czarny sportowy samochód na podjeździe. Nie należał do nikogo kogo znał. Tego typu auta widział przeważnie na filmach, które oglądał starszy. Z powodu ciemności ciężko było mu dostrzec kto siedzi na miejscu kierowcy. Poczuł lekki niepokój.

W końcu jednak drzwi auta otworzyły się. Z wnętrza słychać było głośną, metalową muzykę. Niewielka żarówka z środka, dostarczyła wystarczająco światła, by rozpoznać kierowcę.

– Jedziesz ze mną na małą przejażdżkę, kocie? – Rzucił miękko Ryan z łobuzerskim uśmiechem.

Chłopaka przeszedł dreszcz na te słowa. Dodatkowo starszy odziany w czarne spodnie, pasek z ćwiekami oraz skórzaną kurtkę, z zaczesanymi do tyłu kruczoczarnymi włosami był niezwykłym widokiem.

– Długo mam na ciebie czekać? – Spytał, po chwili rzucając czymś w stronę młodszego.

Alanowi w ostatniej chwili udało się złapać mały pęk kluczy.

– Zamykaj i jedziemy.

Chłopak ruszył szybko do domu, gasząc wszystkie światła, po czym wrócił do brata. Zajął miejsce pasażera na skórzanym fotelu. Wnętrze emanowało czernią, miejscami wkradając czerwone elementy, dodające pazura.

Dłoń mężczyzny przełączyła radio na następną piosenkę, a później chwyciła obitą w skórę kierownicę, zaciskając na niej palce.

– To jest sztuczna skóra, mały ekologu. – Odezwał się Ryan, spoglądając kątem oka na młodszego.

– Przecież nic nie mówiłem! – Oburzył się.

– Tak, ale widziałem ten ostrożny wzrok. – Zaśmiał się. – Jedziemy. – Oznajmił, wycofując pojazd na podjeździe.

Na ulicach panował mały ruch. Większość osób siedziała już w domach, szukając się do kolacji lub przygotowując się na jutrzejszy dzień. Dlatego Ryan mógł bez żadnych przeszkód poruszać się po ulicach.

– Gdzie właściwie jedziemy? – Spytał Alan, spoglądając na krajobraz za oknem.

– Teraz o to pytasz? Jadę wywieźć cię do lasu.

Młodszy prychnął wywracając oczami.

– Jedziesz ze mną sprawdzić co to autko potrafi. – Odpowiedział z uśmiechem na ustach.

– Skąd w ogóle masz takie auto? – Postanowił dopytać.

– Antonio mi pożyczył na dwie godziny.

– A on skąd je ma? – Pytał dalej, częściowo wiedząc z jakiej rodziny pochodzi przyjaciel brata.

– Jego się o takie rzeczy nie pyta.

Alanowi przez głowię przemknęła wizja kłopotów, jeśli skontrolowałaby ich policja, a okazałoby się, że prowadzą skradzione auto. Jednakże dłoń starszego, która znalazła się na jego nodze, całkowicie odgoniła te myśli z jego głowy.

– Zaczynamy zabawę. – Powiedział starszy, dwa razy klepiąc udo brata, a następnie zmieniając bieg i przyciskając mocno pedał gazu.

Ryan wskoczył szybko na obwodnicę miasta, od razu zajmując lewy pas. Młodszy poczuł moc przyspieszenia, zostając lekko wbity w fotel. Jego organizm od razu zaczęła wypełniać zwiększona ilość adrenaliny.

Bracia pędzili drogą ekspresową po swojej prawej mijając nieliczne samochody, a wnętrze auta wypełniały energiczne dźwięki elektrycznej gitary. Gdzieś z tyłu głowy młodszego czaił się lekki strach, lecz całkowicie ufał umiejętnością Ryana. A starszy patrzał uważnym wzrokiem na drogę przed sobą z zadowolonym uśmiechem na ustach, ciesząc się mocą samochodu.

Trasa szybko dobiegła końca. Chłopcy wylądowali na drugim końcu miasta. Ryan zajechał na duży, pusty parking przy zamkniętym od dwóch miesięcy supermarkecie. Na nawierzchni widać było pełno czarnych śladów opon po kierowcach, którzy tak jak on dzisiaj, postanowili wykorzystać dużo pustej przestrzeni.

– Trzymaj się. – Powiedział starszy, szczerząc się wesoło.

Alan chwycił się rączki na drzwiach, przenosząc swój wzrok na starszego. Zaraz poczuł jak siła odśrodkowa ciągnie jego ciało w stronę drzwi. Samochód zaczął kręcić na parkingu okręgi różnej wielkości.

Jasnobrązowe oczy przez większość czasu wpatrzone były w zaraźliwy uśmiech Ryana oraz wesołe iskierki w oczach, które nie pozwalały traktować obecnej sytuacji inaczej jak świetną zabawę.

W końcu jednak Ryan zatrzymał samochód w miejscu, z dala od jakichkolwiek latarni. Czarny samochód zlewał się w jedno z ciemnościami wieczora.

– I jak się bawisz? – Zapytał starszy, szczerząc zęby.

– Jestem pod wrażeniem.

Młodszy nie zdawał sobie sprawy z posiadanych przez brata umiejętności. W rzeczywistości naprawdę był pod wielkim wrażeniem tego jak sprawnie wprowadzał w poślizg auto oraz to jak nad nim w tym momencie panował.

– Tak się bawią duzi chłopcy.

– Ryan?

– Tak?

Wzrok starszego całkowicie przeniósł się na brata. Przez chwilę w samochodzie zapanowała cisza, spowodowana również zmianą w tym czasie utworu.

– Dlaczego zabrałeś mnie, a nie Lisę? – Spytał blondyn, poważniejąc na moment. – Chyba, że jestem drugi w kolejce.

– Musisz psuć? – Sapnął niezadowolony, zaciskając dłonie na kierownicy.

– Wątpię, żeby takiej lalunie jak ona nie jarały takie samochodu, chociaż zapewne tak jak ja, za dużo o nich nie wie.

– Poza tym, że czerwone są szybsze? – Wtrącił dla rozluźnienia.

Alan zaśmiał się krótko, jednak to był jedynie moment. Ryan zaczynał czuć się w pewien sposób atakowany. Nie przypuszczał, że młodszy będzie kazał mu się tłumaczyć z takich rzeczy.

– Nie możesz po prostu się cieszyć, że jesteś tu ze mną?

– Cieszę się.

Ponownie zapadła cisza, a Ryan przez cały czas czuł na sobie parę jasnobrązowych oczu.

– Wolałem spędzić ten czas z tobą, wolałem zabrać ciebie. – Odezwał się, czując się przyparty do muru. – Tyle ci wystarczy, to chciałeś usłyszeć?

– A to prawda?

– Sądzisz, że bym cię okłamał? – Spytał, lekko pochylając się w jego stronę.

Ryan oparł się jedną ręką o udo młodszego, patrząc mu prosto w oczy. Oczekiwał odpowiedzi, patrząc na Alana, którego nagle pewność siebie gdzieś uleciała. Blondyn przełknął głośno ślinę, uciekając wzrokiem, co jakiś czas jednak powracając nim na czerwone usta starszego, które teraz znajdowały się w jego zasięgu.

Brunetowi oczywiście ten fakt nie umknął, samemu czując jak bicie jego serca niebezpiecznie przyspiesza. Jakby dalej jechał autem z prędkością, grożącą całkowitą utratą prawa jazdy.

Skarcił siebie, gdy zauważył jak nieświadomie zaczął przybliżać się jeszcze bardziej do młodszego. A małe wnętrze samochodu niczego nie ułatwiało. Wytykał sobie, że ponownie w jego głowie są te malinowe usta, lecz nie mógł zaprzeczyć, że bardzo chciał ich posmakować. Sprawdzić czy są tak samo miękkie co tydzień temu.

Alan niemal czuł jak atmosfera między nimi robi się coraz gęstsza, a szybkie dźwięki perkusji wydobywające się z głośników, jakby próbowały oddać tempo jego bicia serca. Sam zaczął przybliżać się do starszego, wiedząc, że niedługo pasy uniemożliwią mu dalsze zbliżenie się do niego, a nie chciał by coś mu przeszkodziło.

Usta chłopców w końcu odnalazły się. Spotkały, łącząc w delikatnym pocałunku. Dłoń starszego szybko odnalazła zapięcie pasa młodszego, uwalniając go od niego. Alan postąpił tak samo. Oboje mogli pochylić się w swoją stronę, nie będąc już przez nic krępowanym.

Ryan wolną ręką odnalazł stacyjkę i przekręcił kluczyk wyłączając auto. Auto zginęło pośród innych nielicznych, stojących na opustoszałym parkingu. Ze środka jednak nadal słychać było dźwięki muzyki, tym razem balladę o nieco cięższym brzmieniu, której towarzyszyły ciche mlaśnięcia oraz przyspieszone oddechy.

– Czekaj. – Szepnął starszy, mając nieco dosyć tej niewygodnej pozycji.

Oparł się o swój fotel, po czym przesunął się nim maksymalnie do tyłu. Spojrzał na młodszego znacząco, a ten zrozumiał swoje zadanie. Zaczął przeciskać się z fotela pasażera na miejsce kierowcy. Nie było to łatwym zadaniem i Alan zaczął się zastanawiać czy nie wolałby, by Ryan pożyczył od Antonia jakiegoś minivana czy auta terenowego posiadającego zapewne znacznie przestronniejsze wnętrze.

– Jestem za duży. – Powiedział, mając problem z zajęciem miejsca na nogach starszego.

– Coś sądzę, że jestem trochę większy. – Wymruczał Ryan, z niegrzecznym uśmiechem.

Alan opuścił wzrok, nieco zawstydzony, po zauważeniu dwuznaczności swojej wypowiedzi. Jednak widząc delikatne wybrzuszenie w spodniach brata pożałował i tego, i szybko uciekł wzrokiem w stronę okna.

Ryan pochylił się w stronę czerwieniącego się chłopaka i zaczął delikatnie muskać wargami jego szyję. Alan wciągnął głośno powietrze, czując tę delikatną pieszczotę. Odwrócił głową, a ich usta ponownie mogły się połączyć.

Starszy wytykał sobie to, że założył ciaśniejsze spodnie, które teraz sprawiały mu dyskomfort w jednym miejscu. Był również zdziwiony, że samymi pocałunkami z młodszym doprowadził się do takiego stanu. Tłumaczył sobie, że winny temu jest dreszczyk adrenaliny, przez to w jakim miejscu się znajdowali.

Alan jednak wcale nie był w lepszym stanie, jednak dresowe spodnie dawały mu nieco więcej swobody, jednocześnie pięknie ukazując wypukłość krocza.

Ryan trzymał dłonie na bokach młodszego, przenosząc je po chwili na jego pośladki. Delikatnie masował je i ściskał.

Bracia drgnęli, słysząc obok dzwoniący telefon. Alan z ciężkim oddechem sięgnął po komórkę, leżącą na siedzeniu pasażera. Serce zabiło mu mocniej przestraszone, widząc nazwę kontaktu. Bał się odebrać, nie mogąc doprowadzić oddechu do normy.

Ryan przejął telefon, będąc nieco bardziej opanowanym, lecz również zaskoczonym i lekko przestraszony tym nagłym telefonem.

– Tak? – Spytał starszy, siląc się na obojętny ton.

– Ryan? Gdzie wy jesteście? Wiecie, która godzina?

– Już wracamy. – Odparł krótko.

– Gdzie Alan? – Dopytywała.

– W kiblu, pójść i przekazać mu telefon?

– Wracajcie już do domu. – Poleciła jedynie kobieta, rozłączając się.

Ryan odłożył telefon na bok i przeniósł wzrok na chłopaka, który przez cały czas intensywnie się w niego wpatrywał. Jego spojrzenie spoczęło jednak dłużej na nieco opuchniętych od pocałunków ustach.

– Mama mówi, żebyśmy wracali. – Powiedział, nie wiedząc jak przerwać ciszę, która zapanowała.

Alan skinął jedynie głową i bez słowa zaczął przenosić się na swoje poprzednie miejsce. Nie szło mu to najlepiej przez stres i strach, który nadal opanowywał jego ciało. W końcu znalazł się na swoim siedzeniu. Grzecznie zapiął pasy, nadal będąc nieco czerwonym na twarzy

Ryan przysunął się bliżej kierownicy. Odpalił silnik, który zamruczał przyjemnie dla ucha. Ruszył z pustego parkingu w stronę domu. Podczas jazdy starał się skupić na drodze. Jednak w jego głowie nadal siedział młodszy, który jeszcze niedawno znajdował się na jego kolanach.

Szybciej niż by oboje chcieli znaleźli się na miejscu.

– Ochłoń trochę nim wejdziesz do domu. – Powiedział starszy, patrząc wprost na jego kroczę.

Gorący wzrok mężczyzny wcale nie pomógł Alanowi w doprowadzeniu się do porządku. Rozpiął pasy, po czym otworzył drzwi samochodu.

– Jakby pytała się gdzie byliśmy, odpowiadaj wymijająco.

– Zgoda.

Chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zaraz jednak usłyszał obniżającą się szybę po stronie pasażera. Obrócił się, spoglądając na siedzącego w środku brata.

– Idź już spać, kocie. Nie czekaj na mnie. – Powiedział Ryan, po czym odjechał.

Alan odprowadzał wzrokiem oddalający się pojazd, którego czarna karoseria szybko zlała się z wszechobecną ciemnością. Chłopak podszedł do drzwi wejściowych, lecz nim chociażby dotknął klamki starał się zgodnie z radą, nieco ochłonąć. Nie miał ochoty wchodzić do domu i pokazywać się mamie z w połowie rozłożonym namiotem w spodniach.

Po kilku minutach głębokich oddechów i oczyszczeniu umysłu w końcu był w stanie wejść do środka. Od razu zauważył zapalone w salonie światło.

– Chłopcy? – Zawołała kobieta, słysząc ruch w korytarzyku.

– Jestem. – Odezwał się Alan, ponownie zaczynając odczuwać lekki stres.

Wszedł w głąb domu. Mama odwróciła się lekko by móc na niego spojrzeć.

– Gdzie wy byliście? Jest już późno. – Mówiła łagodnym tonem.

Alan dobrze zdawał sobie sprawę, że gdyby to Ryan był w jego sytuacji, rozmowa wyglądałby całkiem inaczej.

– Przepraszam. Straciliśmy poczucie czasu.

Ciężko było im patrzeć na zegarek podczas wspólnych pocałunków w aucie na pustym parkingu.

– Nauczony na jutro, lekcje odrobione? – Spytała dla zasady.

– Tak.

Kobieta odwróciła się z powrotem, nic już więcej nie chcąc od młodszego z synów. Alan podszedł do stołu, na którym zostawił książki i wraz z nimi udał się na górę. Wrócił na dół by przygotować sobie szybką kolację oraz jedzenie na jutro do szkoły.

Przez cały czas przygotowywania posiłków oraz szybkiego zimnego prysznica, Ryan nadal nie pojawił się w domu. Młodszy przez chwilę myślał o poczekaniu z snem do jego powrotu. Ostatecznie jednak postanowił się go posłuchać i pójść spać.

Starszy wrócił do domu kilka minut przed północą. Wszyscy pozostali domownicy już spali. Przemieszczał się po cichu po domu, kierując się do swojego pokoju. Będąc na górze zatrzymał się na chwilę, spoglądając na zamknięte drzwi pokoju brata.

Nie miał pojęcia jakim cudem pozwolił sobie dzisiaj na to wszystko. Gdzieś w głowie nadal wypierał myśl, że w jakiś sposób pociąga go inny mężczyzna, że w jakiś sposób Alan na niego oddziałuje.

Był jednak ciekaw co poczuje, gdy pozwoli sprawom zajść nieco dalej. No i się dowiedział. Dowiedział się, że nie miał ochoty by zakończyło się to jedynie na gorących pocałunkach na przednim siedzeniu samochodu.

I ta świadomość nieco go przeraziła.


Ryan z ulgą przyjął do wiadomości fakt nastania soboty. Nawet intensywnie zapowiadający się przyszły tydzień nie był w stanie mu zepsuć dwóch dni wolnego od szkoły.

Zdziwił się nieco, gdy jeszcze przed południem zadzwoniła do niego Lisa. Poczuł na sobie nieprzyjemne spojrzenie młodszego, z którym aktualnie siedział na kanapie przed telewizorem.

– Cześć słońce. – Przywitał się z dziewczyną.

Poczuł na plecach jeszcze większy chłód.

– Nie miałbyś ochoty wpaść do mnie wieczorem? Urządzilibyśmy sobie małe kino w domu?

– Czemu by nie. O której wpaść?

– Siódma? – Zaproponowała.

– Będę. Do zobaczenia.

Rozłączył się odstawiając telefon na miejsce.

– Co się tak patrzysz? – Ryan spojrzał na młodszego kątem oka.

– Ty na serio?

– Mamo, wychodzę wieczorem! – Krzyknął, wstając z kanapy.

– Niby gdzie?!

– Idę do Lisy. Wrócę późno!

Kobieta pojawiła się w korytarzu, obrzucając starszego z synów niezadowolonym spojrzeniem.

– Mam nadzieję, że wiesz, że dzieci nie biorą się z kapusty ani nie przynosi ich bocian. – Powiedziała delikatnie mrużąc oczy.

– Jej rodzice będą w domu. – Powiedział, wywracając oczy.

– To żaden argument.

– Bo ty to wiesz najlepiej, prawda. – Warknął.

– Ryan! Jeszcze możesz nigdzie nie wyjść!

Mężczyzna prychnął pod nosem, udając się na górę.

– Przed dziesiątą widzę cię w domu! – Krzyknęła za nim.

Kobieta westchnęła ciężko, po czym przeniosła wzrok na Alana, siedzącego w dalszym ciągu w salonie, który doskonale słyszał całą rozmowę.

– Dobrze chociaż, że z tobą nie mam takich problemów.

Chłopak uśmiechnął się jedynie wesoło do mamy. Ten wyraz szybko znikł, czując się w pewien sposób ponownie zranionym przez starszego.

Ryan w tej chwili w ogóle nie myśląc o pozostawionym na dole bracie, szykował się do wyjścia. Wziął szybki prysznic, zaczesał włosy do tyłu oraz założył przyciągające wzrok ciuchy. On po prostu lubił dobrze wyglądać.

Postanowił wyjść wcześniej, licząc na to, że uda mu się również wcześniej wrócić. Oczywiście nie obyło się bez ponownej krótkiej kłótnie z mamą. Na dworze zrobiło się już chłodniej, dlatego nie mając ochoty na długi spacer, skorzystał z autobusu.

Na miejscu zjawił się godzinę przed czasem. Po zadzwonieniu do drzwi, otworzyła mu młodsza siostra Lisy.

– Chyba będziesz musiał poczekać, bo żaba nie zamieniła się jeszcze w księżniczkę. – Wywróciła oczami.

– Kto przyszedł?! – Doszedł go głos Lisy.

– Ryan! – Odkrzyknęła siostra.

Słyszał jak kilka pokoi dalej coś się przewróciło.

– Poczekaj u niej. Ona jeszcze w łazience z pół godziny spędzi.

Mężczyzna wzruszył ramionami, przechodząc do pokoju swojej dziewczyny. Usiadł na brzegu łóżka, a następnie na krześle, przeglądając internet w telefonie. Po piętnastu minutach zjawiła się blondynka.

– Nie uprzedzałeś, że będziesz wcześniej.

– Tak wyszło. – Uśmiechnął się do niej. – To co oglądamy?

W duchu liczył, że dziewczyna nie wybierze jakiejś komedii romantycznej czy innego romansidła. Nie zawiódł się, gdy wybór padł na film akcji.

Oboje usiedli wygodnie na łóżku, wpatrując się w ekran telewizora powieszonego na przeciwległej ścianie. Dziewczyna opierała się o bruneta, trzymając razem ich złączone dłonie. Ryan czuł się dosyć bezpiecznie, wiedząc, że siostra i rodzice są w domu.

Słysząc pukanie do drzwi, oboje spojrzeli w tamtą stronę. Nie ruszyli się z miejsca, nie widząc niczego złego w zajmowanych pozycjach. Do środka zajrzeli rodzice Lisy.

– Będziemy jechać do ciotki, jedziecie z nami?

Ryan milczał, nie bardzo mając ochoty na jakieś rodzinne spędy. Widząc, że Lisa nie za bardzo wie jak odmówić rodzicom, mężczyzna musiał wziąć sprawy w swoje ręce.

– Niestety, niedługo będę musiał wracać do domu. – Poinformował ich z przepraszającym uśmiechem.

– Dobrze. – Kobieta skinęła głową, po czym wycofała się wraz z mężem.

Zostali sami w pokoju. Ryan za kilka minut, gdy rodzice dziewczyny wyjdą, starci swoją kartę przetargową. Nie będzie miał argumentu by odmówić dziewczynie większych pieszczot.

W końcu usłyszeli zamykające się drzwi wejściowa, a następnie te niedaleko nas. Młodsza siostra została w domu. Mężczyzna uśmiechnął się na ten fakt.

Lisa odebrała ten uśmiech w nieco inny sposób, dlatego zaraz przeniosła się na kolana bruneta.

– Młoda jest w domu. – Ryan chciał zaznaczyć ten dosyć istotny fakt.

– Nie wejdzie tutaj. Poza tym ostatnio to ona przyprowadziła tu swojego chłopaka, więc nie wyda mnie, bo ja wydam ją.

Cholera, kiepsko.

Dziewczyna od razu połączyła ich usta w pocałunku. Ryan przeniósł swoje dłonie na jej biodra. Jednak w głowie pojawiła mu się myśl, że te usta są inne od tych malinowych, których smak i miękkość, bardziej mu odpowiadały.

Brakowało mu członka, który subtelnie dotykałby się z tym jego przez materiał spodni. Jednak te myśli ratowały go w tym momencie, ponieważ pozwalały utrzymywać jego pobudzenie na przyzwoitym poziomie.

Ryan chcąc również mieć z tych chwil chociaż odrobinę przyjemności, wyobrażał sobie Alana na miejscu Lisy, a dziewczyna zadowolona była z tego w jakim stanie był mężczyzna, nie zdając sobie sprawy kto był tego prawdziwym powodem.

W taki oto sposób para znalazła się w pozycji leżącej. Dłonie dziewczyny błądziły po ciele wiszącego nad nią mężczyzny. Ryan wolną dłonią błądził po ciele blondynki będąc ciekaw jak wyglądałby pod nim młodszy.

– Chwila. – Wyszeptała nagle dziewczyna. – Masz gumki?

– Nie.

Dziewczyna sapnęła wpół wściekła, wpół zawiedziona. Ryan natomiast oparł głowę o materac obok blondynki, by ukryć pojawiający się na jego twarzy uśmiech. Przekręcił się na bok, kładąc się na plecach.

– I tak nic straconego. – Wymruczała dziewczyna z uśmiechem.

Podniosła się i dłońmi chwyciła pasek od spodni mężczyzny. Ryan przełknął ciężko ślinę.

Alan przez ten czas początkowo siedział naburmuszony w domu, a nie mogąc zbyt długo tam usiedzieć, poszedł pobiegać.

Chłodny wiatr smagał jego policzki, a muzyka głośno dudniła w uszach. Starał się nie myśleć o Ryanie, dlatego skupił się w głównej mierze na tekście utworu, przeplatając to z powtórką materiału, którego nauczył się na historię.

To był jego jeden z dłuższych biegów. Przyszedł do domu zdyszany spocony, jednak złość i ból częściowo opuściły jego ciało. Po powrocie udał się prosto do łazienki. Po odświeżającej kąpieli, zszedł na dół na kolację z uśmiechem na ustach.

Wspólnie z mamą zjedli posiłek przy miłej rozmowie. Oboje kończyli jeść, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły. Po chwili Ryan stanął w progu. Na twarzy młodszego ponownie pojawił się grymas.

– Jestem w szoku, sądziłam, że nie wrócisz przed dziesiątą. – Odezwała się kobieta.

– Widzisz, jeszcze potrafię cię zaskoczyć. – Mruknął, przechodząc do kuchni.

Alan wstał od stołu i niechętnie udał się w tę samą stronę. Zostawił brudny talerz w zlewie, po czym bez słowa udał się na górę. Zamknął się w swoim pokoju, chwytając książkę i kładąc się z nią na łóżko.

Ryan podejrzliwie patrzał na ponownie grymaszącego brata, lecz nie zamierzał sobie zawracać nim dzisiaj głowy.


Niedzielę każdy spędził na odpoczynku przed nadchodzącym kolejnym tygodniem szkoły. Alan powtórzył przelotnie najważniejsze zagadnienia na poniedziałek, ponownie dzień poświęcając książce. Zszedł na dół jedynie na śniadanie, przy okazji zabierając Pitagorasa do swojego pokoju. Kot ułożył mu się na brzuchu, podczas, gdy on pochłaniał wzrokiem kolejne linijki tekstu.

Ryan spędził ten dzień przed komputerem oraz ćwicząc.

Bracia spotkali się dopiero podczas kolacji. Gdy Alan kończył i odnosił talerz do kuchni, starszy właśnie kończył przygotowywać posiłek.

– Nie rób mi jutro żarcia. Kupię sobie coś w sklepiku.

– Nie miałem nawet zamiaru. – Burknął młodszy, zaczynając zmywać po sobie.

Ryan spojrzał na niego przez chwilę zaskoczony. Odłożył talerz na stół, skupiając się całkowicie na bracie.

– O co ci chodzi z tymi humorkami?

– O co? – Odłożył ostatnie naczynie na suszarkę. – O to, że nie ma ochoty patrzeć, jak liżesz i miziasz się z Lisą.

– To nie patrz. – Zaśmiał się krótko. – Poza tym daj spokój.

– Już nie mówiąc o tym, że... że nie mam pojęcia co robić, gdy wiem, że jesteś z nią sam na sam u niej czy gdzie indziej. – Dodał nieco sfrustrowany.

– Mój mały zazdrośnik.

– Mam dość bycia zastępstwem. – Odważył się powiedzieć, mimo wielu wątpliwości.

Nie miał pojęcia jak starszy traktuje to co ich łączy. Fakt jest natomiast taki, że według powszechnej informacji jest on z Lisą, a za jej plecami skradają sobie pocałunki oraz obdarzają się delikatnym dotykiem.

– Skąd wiesz kto jest czyim zastępstwem, mój mały zazdrośniku. – Mruknął mu do ucha niskim tonem, po czym odszedł.

Alan czując gorący oddech starszego na sobie oraz słysząc jego niski ton, poczuł dreszcze na całym ciele. Nie umiał się złościć na niego w takich chwilach. Jednocześnie nienawidził tego, że Ryan pogrywa sobie z nim w ten sposób.

Jednego dnia traktuje go niezwykle czule, patrząc na niego gorącym spojrzeniem, a innego dnia świetnie udaje, bądź też nie, kompletny brak zainteresowania nim oraz obojętność.

– Zobaczymy kto jest zazdrośnikiem. – Szepnął pod nosem.

Młodszy wytarł ręce w ścierkę i udał się z powrotem do siebie.

______________________

Alan i Ryan idą na przód, jednocześnie nadal nie rozwiązała się sytuacja zaistniałego trójkąta miłosnego. Biedny Alan cierpi, a Ryan nie za bardzo zdaje się tym przejmować. 

Jednak młodszy zamierza wziąć sprawy w swoje ręce. Co wymyślił? Jak się to skończy i czy przyniesie zamierzony skutek czy wręcz odwrotnie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top