Rozdział 38
Nadejście weekendu było dla Alana dobrą wiadomością, jednak równoznaczną z małą ilością snów. Po nocce i zajęciach przez pół dnia na uczelni nieco ciężej było ustać w pracy, jednak duży ruch nie pozwalał za bardzo rozmyślać nad zmęczeniem.
Dodatkowe atrakcje w postaci podwyższonego ciśnienia sprawiała mu także jedna osoba, która jak gdyby nigdy nic usiadła zadowolona przy barze.
– Przestań tu przyłazić. – Szepnął w jego stronę patrząc na niego nerwowym wzrokiem.
– Czemu?
– Dostałeś co chciałeś, możesz przestać mnie nachodzić w miejscu pracy.
– Nie zgodziłbym się w tej kwestii z tobą. – Uśmiechnął się znacząco.
Alan westchnął ciężko. Wdech. Wydech.
– Przestań bo się zaczną czegoś domyślać.
– Kto? Bo zdążyłem zauważyć, że wśród klientów masz dosyć spore grono znajomych. Poza tym, po tym jak piorunujesz mnie wzrokiem, to wątpię. – Zaśmiał się. – Nie przesadzaj.
– Po jakiego tu przyłazisz?
– Lubię na ciebie popatrzeć. – Uśmiechnął się zawadiacko.
– Stalker. – Prychnął.
– Kiedy będziesz miał dla mnie chwilę?
Sytuacja między nimi była dosyć ciężka. Może dwójka w jakiś sposób wróciła do siebie. Jednak szybko zauważyli, że jest gorzej, niż gdy mieszkali ze sobą razem z mamą pod jednym dachem.
Teraz u Ryana w mieszkaniu czekała jego dziewczyna, a u Alana w domu była jego współlokatorka. Żadna ze stron nie mogła się dowiedzieć o tym co naprawdę między nimi było.
Do tego dochodził jeszcze klub i kawiarnia, gdzie znajdowali się wspólni znajomi blondyna i Aurory, więc te miejsca również stanowiły pewne ryzyko.
Ciężko im było znaleźć czas i miejsce, gdzie mogliby pobyć z sobą tak blisko i swobodnie jakby tego chcieli.
By nie stać bezczynnie, Alan w czasie gdy zastanawiał się nad odpowiedzią przygotował dla mężczyzny drinka.
– Wpadnij do mnie jutro po zajęciach. Ja mam wolne, a Aurora ma nockę. Będzie chwila spokoju.
– Jasne. – Powiedział przejmując napój, jednak jedna rzeczy się starszemu nie zgadzała. – Dlaczego ten drink wygląda o wiele bardziej ekskluzywnie od poprzednich co mi robiłeś, a płacę za niego dwa razy mniej?
– Bo nabijam go na swoje zniżki.
Ryan spojrzał na niego spod przymrużonych oczu.
– Nie przeszkadzaj mi w pracy.– Poprosił Alan, nadal obrzucając go nieco niezadowolonym spojrzeniem ze zmarszczonymi brwiami. – Wypij i idź do domu.
Brunet zabrał swojego drinka i usiadł przy jednym z wolnych stolików. Alan w tym czasie zajął się obsługą kolejnych klientów.
– Cześć. – Przy barze pojawił się szatyn ubrany w obcisłą sukienkę i wysokie buty. – Widzę, że szczeniaczek nadal nie chce się od ciebie odczepić.
– Po prostu go ignoruj. – Powiedział, udając, że wcale przez cały czas nie czuje na sobie wzrok starszego. – Ładna kiecka, nowa?
– No, już się bałem, że jak Aurory nie ma to nikt nie zauważy. – Powiedział z ulgą, przejmując w międzyczasie przygotowanego dla niego drinka. – Wyhaczyłem na wyprzedaży. Jest świetna, ale normalnej ceny w życiu bym za nią nie dał.
– Pasuje ci ten kolor. – Stwierdził, patrząc na mieniącą się zieleń.
– Dzięki. – Upił niewielki łyk z ozdobnego kieliszka. – Słuchaj słońce, mam do ciebie małą prośbę, ale to pogadamy później lub następnym razem. Nie spieszy mi się.
– Jasne.
– Super. – Ucieszył się. – Nie przeszkadzam ci, bo widzę, że masz co robić.
Viva oddalił się, a do baru po zamówienia przychodzili kolejni goście. Wczorajszego dnia klienci uzdolnieni wokalnie mieli szansę zaprezentować swoje umiejętności, dzisiaj natomiast wolna przestrzeń przeznaczona była do tańca. Bliżej baru goście chcący więcej spokoju, spędzali czas przy stolikach i dyskutowali w własnym gronie.
Alan w przypomniał sobie co szef mówił, że planuje urządzić przed świętami i już się nie mógł doczekać. Klub naprawdę miał branie, ponieważ nic innego w tym mieście tego pokroju się nie znajdowało. Prawdziwe miejsce na spotkania towarzyskie dla osób o odmiennej orientacji i jednocześnie centrum różnych wydarzeń artystycznych.
Czas mijał Alanowi spokojnie. Ulżyło mu, gdy Ryan po wypiciu swojego drinka rzeczywiście opuścił lokal i udał się do domu. Od tej pory mógł spokojnie pracować.
– Będę się zwijał! – Oznajmił Viva żegnając się z nim koło północy. – Kiedy teraz pracujesz?
– Na pewno piątek, sobota. – Próbował sobie przypomnieć. – Nie jestem pewny czy niedziela i chyba środa.
– Dobra, zgadamy się jeszcze. Na razie!
Mężczyzna pożegnał się z nim i udał się w stronę wyjścia z lokalu. Alan powrócił do pracy z uśmiechem na ustach, mając w głowie świadomość, że zaraz dobiega koniec jego zmiany i sam będzie mógł się udać do domu.
Zmarszczył brwi widząc wracającego do środka szatyna. Czekał aż podejdzie bliżej, by spytać go co się stało. W lokalu nadal grała głośna muzyka i nie było sensu krzyczeć przez pół sali.
– Co jest? – Spytał w końcu, gdy Viva usiadł na jednym z wolnych krzeseł przy barze.
– W przejściu miedzy blokami stała jakaś grupka mężczyzn. – Powiedział z grymasem i niepewnością. – Wolałem nie ryzykować.
– A przejście z drugiej strony? Od bramy?
– Bałem się, że będzie zamknięta. Wolałem się zawrócić. – Pokręcił głową. – Już nie raz dostałem wpierdol za to jak wyglądam. Nie warto. Przeczekam jeszcze chwilę tutaj i znowu zobaczę. Pewnie zaraz sobie pójdą.
– Daj mi chwilę. Zaraz kończę zmianę to posiedzimy i pogadamy. – Uśmiechnął się do niego, na co mężczyzna nieco się rozchmurzył.
Alan pracował do końca swojej zmiany, po czym przebrał się w zwykłe ubrania i dołączył do przyjaciela siedzącego przy jednym z niewielu wolnych stolików.
– To już chyba, któryś raz, że się tutaj czają. – Zauważył blondyn.
– Tak. Chyba zaczynają się domyślać co to za klub. A przynajmniej te ameby umysłowe wyczuły, że mają tu z kogo poszydzić.
Na twarzy Alana pojawił się smutny grymas. Bo jak większość klientów jakoś może wymigałaby się od zaczepek nieznajomych homofonów, to jednak osoby bardziej rzucające się w oczy jak Viva czy Lui miały już gorzej.
– A jaką miałeś do mnie prośbę? – Spróbował zmienić temat.
– W pracy wysyłają mnie na tygodniową delegację. Nie zaopiekowałbyś się przez ten czas Księżniczką?
– Muszę się spytać jeszcze Aurory, ale raczej nie będzie miała nic przeciwko.
– Wielkie dzięki. – Uśmiechnął się szeroko z wyraźną ulgą. – Nie chcę jej dodawać nikomu obcemu na ten czas. Nie przepada za nieznajomymi. A ciebie lubi.
– Jasne, nie ma sprawy. – Powiedział naprawdę nie widząc problemu by zaopiekować się jego pupilem. Go do zwierząt nie trzeba było przekonywać. – A gdzie reszta chłopaków? Myślałem, że dzisiaj zjawią się wszyscy.
– Nie. Jutro powinni być. Oscar z Erikiem dzisiaj dopiero wracają od rodziny, Lui wczoraj przesadził z procentami po występie i powiedział, że potrzebuje dzień przerwy, a Liam miał mieć dzisiaj jakąś randkę w ciemno, więc liczę, że jutro wszystkiego się dowiem.
Tak, jeśli ktoś miał być na bieżąco z tym co u kogo się dzieje, to musiał być Viva.
Mężczyźni porozmawiali jeszcze chwilę, po czym oboje we wspólnym towarzystwie spróbowali wyjść z klubu. Na szczęście droga była już pusta. Żadnych podejrzanych osób po drodze.
Pożegnali się, po czym Alan zabrał swój rower sprzed kawiarni, gdzie stał przyczepiony do pobliskiej barierki. Nie zawsze miał możliwość schowania swojego środka transportu do budynku. Ten fragment był monitorowany i blondyn liczył, że widok kamer na rogu budynku zniechęci potencjalnych złodziei. Jak na razie się sprawdzało.
Alan podniósł kołnierzyk swojej kurtki chcąc nieco osłonić się przed chłodnym jesiennym wiatrem, po czym ruszył w stronę domu.
Rano blondynowi ciężko było wstać, jak zawsze w ten dzień. Na szczęście tym razem to Aurora pilnowała by się nie spóźnili, chociaż to nie było gwarancją sukcesu.
Po pierwszej części wykładów i zajęć para miała dłuższą przerwę. Siedzieli razem z znajomymi na stołówce. Alan nieco przysypiał na stole, a Aurora rozmawiała z innymi, opierając się o niego wygodnie.
– To w przyszłym tygodniu u Kath, tak?
– Czekaj, czekaj. Co? – Podniósł się blondyn wyłapując z rozmowy jedynie fragment.
– Śpij sobie dalej. Później ci wyjaśnię. – Kobiet machnęła na niego ręką.
– Ara, no mów.
– W przyszłym tygodniu jest większa imprezka u Kath. Akurat Hugo z dziewczyną też na nią idzie, okazało się, że też ich znają. Ona jest z Kath na tym samym kierunku na dziennych, a Hugo grał kilka razy z nim w kosza.
– Czekaj, za dużo informacji. W przyszłym tygodniu idziemy na jakieś większe spotkanie u Kathrine i Ryana? – Zdziwił się.
– No przecież przed chwilą to powiedziałam. Śpij dalej, w domu ci wszystko wyjaśnię. – Nadal zbywała jego udział w tej rozmowie.
Alan próbował od tej pory przysłuchiwać się uważnie rozmowie, lecz nie wyłuskał już żadnych istotnych informacji. Wszystkiego będzie musiał się dowiedzieć później od Aurory lub jeszcze później od samego Ryana.
Po godzinnej przerwie nadeszła pora na drugą część maratonów wykładów i zajęć. Alan po krótkiej drzemce i odpoczynku starał się być nieco bardziej przytomny niż na pierwszej połowie dnia.
Po wszystkim razem z Aurorą udali się do domu.
– Dobra. Zjem coś na szybko i jadę do pracy. – Mówiła częściowo do siebie. – Jak sądzisz, będzie ruch?
– Na pewno większy niż w tygodniu. Poza tym dzisiaj w końcu Fantastyczna Piątka spotyka się w razem.
– W końcu się wszyscy zgrali. Już dawno nie widziałam ich wszystkich razem.
– Cały czas się mijali lub któremuś nie pasowało. – Zauważył blondyn.
– Jesteś pewien, że nie chcesz później wpaść? Na pewno by się ucieszyli.
– Z chęcią, ale dzięki. – Uśmiechnął się przepraszająco. – Muszę odespać dwa ostatnie dni. Wczoraj po pracy zostałem chwilę i porozmawialiśmy z Vivą.
Alan zdawał sobie sprawę, że najlepsza zabawa jest, gdy są wszyscy razem, lecz naprawdę był zmęczony. Poza tym miał już inne plany.
Dwójka dotarła do mieszkania w przeciągu kilkudziesięciu minut. Kobieta od razu pognała w stronę lodówki.
– Gdzie mój makaron?!
– A skąd ja mam wiedzieć? – Po chwili Alan również dotarł do pomieszczenia. – Przecież nie ruszam twojego jedzenia.
– Od godziny o nim myślałam. – Jęknęła zawiedzona. Gdzie go schowałam?
– Nie zjadłaś go rano? – Zapytał nagle blondyn.
– Co? Nie. Ja...
Alan podniósł ze zlewu nieumyty pojemnik z resztkami szpinaku. Dziewczyna wydała z siebie pełne cierpienia zawodzenie.
– Jak mogłam zapomnieć, że go zjadłam. Co ja teraz na szybko zjem?
– Została mi resztka zapiekanki. Weź, a ja sobie coś zrobię. – Zaproponował wzruszając ramionami.
– Naprawdę? Dzięki! – Ara objęła go mocno ściskając, a następnie wzięła z lodówki jego wczorajszy obiad.
Alan udał się do salonu, gdzie na kanapie w pozycji w półleżącej czekał aż współlokatorka zje i wyjdzie do pracy nim on będzie mógł w spokoju przygotować sobie coś na obiadokolację.
– Nie budź mnie rano! – Pożegnała się z nim.
– Nie miałem zamiaru!
Blondyn został sam. Wstał i powolnymi ruchami udał się do kuchni zaczynając sobie przygotowywać posiłek. W czasie gdy wszystko smażyło się już na patelni w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek.
Z uśmiechem na twarzy udał się w stronę wejścia, lecz jego mina nieco zrzedła po otworzeniu drzwi.
– Zapomniałam czegoś! – Aurora wpadła jak burza do domu.
– Powinnaś być już w drodze. Spóźnisz się!
– Nie stresuj mnie dodatkowo! Przecież wiem!
Po chwili jak szybko się pojawiła, tak szybko znikła. Alan zamknął drzwi i ponownie udał się do kuchni. Gdy ponownie usłyszał dźwięk dzwonka westchnął ciężko.
– Dlaczego ty zawsze musisz czegoś zapomnieć?! – Zaczął ponownie otwierając drzwi.
– Już coś przeskrobałem? – Zaśmiał się Ryan z delikatnym uśmiechem
– Przepraszam, myślałem, że to znowu Ara. – Powiedział, wpuszczając starszego do mieszkania.
– Mijałem się z nią na dole przed blokiem. Na szczęście mnie nie widziała. Nie powinna być w pracy?
– Za piętnaście minut powinna zaczynać zmianę. Na bank się spóźni. – Mówił idąc w stronę kuchni.
– Jesteś głodny?
– Dzięki, obiad się mnie jeszcze trzyma. Ale ty jedz, smacznego.
Alan dokończył przygotowywać dla siebie posiłek, po czym z pełną i jeszcze parującym talerzem udał się do salonu. Dwójka usiadła obok siebie na kanapie. Po chwili Ryan wstał i na chwilę znikając, wrócił z dwoma kubkami soku.
– Ciężki dzień na uczelni? – Spytał brunet spoglądając na młodszego. – Nie wyglądasz najlepiej.
– Niedziela zawsze taka jest. Przeważnie piątek, sobota mam nocki, sobota i niedziela uczelnia.
– Dlaczego nie weźmiesz sobie zmian w pracy tak by mieć wolny weekend?
– Lubię pracę w weekendy. – Przyznał po prostu.
Alan będąc naprawdę głodnym szybko opróżnił talerz z jedzeniem. Po chwili mógł śmiało i bez żadnych zahamowań wtulać się w ciało starszego, który obejmował go ramionami i trzymał blisko siebie.
– Zdrzemnij się może, co? – Zaproponował Ryan.
– Nie chcę marnować czasu z tobą. Mamy go mniej niż te trzy lata temu.
– Tak. Nie sądziłem, że tamten układ będzie aż tak wygodny. Mieliśmy całe piętro dla siebie i niemal nie musieliśmy się martwić nieproszonymi gośćmi.
– Mhm. – Mruknął blondyn przymykając oczy.
Alan wsłuchiwał się w miarowe bicie serca starszego, coraz bardziej nieświadomie odpływając do krainy snów.
W tym czasie Aurora pracowała w klubie, który niedawno otworzył swoje drzwi dla klientów. Ruch od samego początku był dość spory. Spodziewała się jednak większej ilości ludzi na samym początku. Zapewne jednak większość szybciej rozejdzie się do domu i pod koniec zmiany zostanie tu ich tylko garstka. Jednak była niedziela, a jutro część osób zaczyna tydzień od pracy lub szkoły.
Z uśmiechem na ustach witała się z każdym z przyjaciół, którzy przychodzili do lokalu. Pierwszy oczywiście zjawił się Viva, który spędzał sporą ilość czasu w tym lokalu, jednoczenie nie zostawiając tu swojej całej wypłaty. Przychodził tu bardziej dla towarzystwa, w którym mógł być po prostu sobą.
Następna zjawiła się naczelna para – Oscar i Erick. Później pojawił się Lui, a na sam koniec Liam.
– Cześć. – Przywitała się z ostatnim z Fantastycznej Piątki. – Mam nadzieję, że się już rozliczyłeś? W zeszycie uzbierała się całkiem spora sumka, jak szef to zobaczy to nam głowy pourywa.
– Nie bój się. – Puścił do niej oko. – W wtorek rozliczałem się u Maxa. Jestem na zero.
– Czyli dzisiaj za wszystko płacisz? – Spytała dla pewności.
– Wiesz...
– Daj spokój, nie rób sobie z powrotem krechy.
– Dobra, dobra. Tylko zwrócić mi uwagę jakbym za bardzo się rozszalał.
– Nie ma problemu. Reszta ekipy już jest. Wzięli stolik przy filarze.
Blondyn udał się w stronę czwórki przyjaciół, a Aurora skupiła się na obsługiwaniu kolejnych klientów. Czas mijał jej bardzo szybko.
W końcu widząc same puste szklaki i kieliszki na stole znajomych udała się tam z nowym zamówieniem, wiedząc, że Viva nie pogardzi kolejnym drinkiem, tak samo jak Erick kolejnym kuflem piwa.
– O czym tak dyskutujecie? – Spytała kobieta zauważając ożywioną dyskusję.
– Koło Alana kręci się ostatnio taki słodki szczeniaczek. – Odezwał się Viva z uśmiechem.
– Przystojniaczek, ale Alan widocznie za nim nie przepada. – Dołączył się Oscar.
– Ja wam mówię, że między tą dwójkę coś będzie, jeśli już nie ma. – Powiedział pewnie Lui, podpierając brodę o wierzch dłoni.
– Też tak uważam.
– O kim mówicie? – Dopytała Aurora, nie zauważając wokół przyjaciela nikogo wyjątkowego.
– Podobnego wzrostu i wieku. Przystojny brunet z oczami ciemnymi jak burzowe niebo.
Kobieta zmarszczyła brwi próbując połączyć opis Vivy z kimś z ich otoczenia. Niestety nie mogła przypomnieć sobie, żadnego geja, który kręciłby się obok blondyna.
– Nie mam pojęcia o kim mówicie. – Stwierdziła w końcu.
– Widziałem go w kawiarni i był tutaj kilka razy. Czekaj, czekaj. Na pewno słyszałem jego imię... Nie, jednak nie mam pojęcia.
– Czekajcie, zrobiłem im zdjęcie! – Odezwał się nagle Viva jakby doznał olśnienia.
– Co zrobiłeś?! – Wykrzyczeli pozostali.
– Oj, już się tak nie dziwcie. – Mówił przeglądając swój telefon. – Pomimo, że sam bym go schrupał, to totalnie im kibicuje.
Po chwili wszyscy z wielkim zainteresowaniem pochylali się nad komórką, spoglądając w ekran. Widać było na nim nieco naburmuszonego Alana i wspomnianego bruneta.
– To Ryan. – Odparła Ara. – Ale on jest hetero.
– Nie żartuj sobie. – Zaśmiał się główny detektyw. – Jak on jest hetero, to ja jestem kulturysta.
– Naprawdę. On jest z moją przyjaciółką. Są już z dwa lata razem.
– Kochana, nie chcę cię martwić, ale twoja przyjaciółka umawia się z gejem, albo tylko udają, że są razem. Jestem stu procentowo pewien.
Aurorze ciężko było przyjąć to do wiadomości. Uważała, że są to tylko ich domysły. Musieli się mylić. Najpewniej po prostu wpadł im w oko, albo dopowiadają sobie za dużo, chcąc by taki przystojniak wydawał się być w ich zasięgu.
– Wracam do pracy. – Pokręciła głową, cofając się w stronę baru.
– Nie chce mi się wierzyć, że on jest hetero. – Odezwał się Oscar.
– Może tylko wam się wydawało.
– Ja wam mówię, on jest gejem na sto procent.
– Poza tym, co hetero robiłby tu w klubie?
Dyskusja trwała jeszcze przez pewien czasy, podczas gdy Aurora ponownie stanęła za barem, a w zaciszu swoich czterech ścian Alan powoli wracał do świata żywych.
Blondyn otworzył oczy nieco zdezorientowany, po chwili się orientując, że zasnął i to wcale nie na tak krótko. Podniósł się lekko i spojrzał z lekkim wyrzutem na mężczyznę, na którym przed chwilą leżał.
– Dlaczego pozwoliłeś mi zasnąć?
– Byłeś wykończony. Potrzebowałeś się zdrzemnąć.
– Prawie dwie godziny to nie drzemka. – Wytknął mu.
– Naprawdę masz do mnie pretensje, że pozwoliłem ci odpocząć, widząc jaki jesteś niewyspany i zmęczony? – Zaśmiał się starszy.
– Zmarnowaliśmy przeze mnie czas, który mieliśmy tylko dla siebie. – Blondyn podniósł się do siadu nieco przygnębiony, a Ryan postąpił podobnie zajmując miejsce tuż obok niego.
Naprawdę ciężej niż przypuszczali było im znaleźć czas, kiedy byli sami we dwoje. Nie mieli żadnego swojego miejsca.
– Jeszcze mamy trochę czasu, czy go zmarnujemy to się dopiero okaże. – Mruknął brunet, napierając ramieniem na młodszego.
Alan poczuł przyjemne deszcze czując jego usta na swojej szyi zaczynające składać na niej delikatne pocałunki. Odwrócił głowę w jego stronę łącząc ich wargi razem, przenosząc się po chwili na jego kolana.
Nie chciał marnować czasu, który im został.
Dni mijały im w mgnieniu oka. Nim się wszyscy obejrzeli nadszedł dzień imprezy organizowanej przez Kathrine u nich w domu, na którą Alan przez przypadek dowiedział się, że będzie szedł.
Dzisiaj zarówno Aurora, jak i Alan mieli poranną zmianę w kawiarni, a następnego dnia dzień wolnego. W końcu żadne z nich nie będzie musiało martwić się i ograniczać, ponieważ następnego dnia musiało być w formie. Tym razem mogą odpuścić, zabawić się.
– Chyba skoczę jeszcze na jakieś zakupy. – Odezwał się Alan wracając z kuchni. – Wrócimy nie wiadomo w jakim stanie, a z żarciem to tak średnio. Nie chciałbym jutro jeść to co muszę, bo nic innego nie ma.
– Pójdziesz sam? Nie chce mi się. – Powiedziała szczerze.
– Okej. Makarony, sery, warzywa, coś jeszcze?
– Weź mi coś gazowanego. – Poprosiła.
– Jakby ci się coś jeszcze przypomniało to zadzwoń. – Powiedział ubierając się i po chwili wychodząc z domu.
Dziewczyna poprawiła się na kanapie zarzucając nogi na stolik, skoro nie ma nikogo kto by na nią za to nakrzyczał.
Przeskakiwała kolejne kanały na telewizorze nie mogąc znaleźć niczego ciekawego, ostatecznie zatrzymując się na jakimś paradokumentalnym serialu.
Zmarszczyła brwi słysząc dźwięk telefonu, lecz nie należącego do niej. Rozejrzała się, po czym wyciągnęła spod poduszki telefon blondyna.
– Jak coś ci się przypomnij to zadzwoń. – Prychnęła pod nosem. – Rzeczywiście, mogę sobie dzwonić.
Widząc jednak na wyświetlaczu znajomą nazwę kontaktu postanowiła odebrać.
– Starym, nie wierzę, że odebrałeś. – Odezwał się Paul.
– Bo nie odebrał. Poszedł do sklepu i nie wziął telefonu. – Odparła dziewczyna. – Cześć.
– Cześć Ara, co tam u was słychać?
– Życie, sam wiesz. – Zaśmiała się.
– Coś się ciekawego u was działo ostatnio? – Dopytywał przyjaciel. – Jakoś nie mogę się zgadać z Alanem na dłuższą rozmowę ostatnio.
– Niby nic ciekawego, ale okazało się, że chłopak mojej przyjaciółki i Alan chodzili razem do szkoły. Znajomi z pracy snują jakieś dziwne teorie, a mi się to już miesza w głowie.
– Znali? Kto taki? Pewnie kojarzę. – Usłyszała wyraźnie zainteresowany ton.
– Ryan Singh.
Aurora usłyszała jak po drugiej stronie telefonu szatyn zaczyna się krztusić. Poprawiła się na kanapie wyczuwając ciekawe wieści.
– Rozumiem, że go kojarzysz. – Odezwała się po dłużej chwili ciszy.
– Ara, powiedz mi, że to nie taki przystojny, a przynajmniej wtedy był, pewny siebie brunet wzrostu Alana, na którego poleciałaby prawie każda laska.
– No wygląda na to, że to on. – Zmarszczyła brwi. – Coś jest nie tak?
– Aurora. Ryan to były Alana!
W tym momencie to dziewczyna zaczęła się krztusić.
– Żartujesz sobie? Niemożliwe.
– Niech ten dupek trzyma się od niego z daleka. Kiedy się spotkali? Jak to się stało?
– Spotkaliśmy się wszyscy u mojej przyjaciółki. Zaprosiła mnie z chłopakiem, a wiesz jaka jest wersja dla ludzi z zewnątrz. Na początku, fakt, był do niego jakby trochę uprzedzony, a teraz...
– A teraz?! – Dopytywał.
– To w sumie mają już takie normalne stosunki.
– Oby nie mieli żadnych stosunków ze sobą. – Powiedział pod nosem Paul. – Słuchaj, niech Alan do mnie zadzwoni jak najszybciej. Muszę z nim koniecznie porozmawiać.
– O co chodzi?
– O to, żeby ten głupek wybił sobie tego drania z głowy i pod żadnym pozorem nie dawał mu drugiej szansy.
– Paul, Ryan jest z moją przyjaciółką. – Pragnęła zaznaczyć, ponieważ to wszystko wydawało się jej jakimś szaleństwem.
– To tym bardziej pokazuje, że nic się nie zmienił. Niech trzymają się od siebie z daleka.
– Dobra, muszę kończyć. Alan jak będzie miał chwilę, to pewnie do ciebie zadzwoni.
– A jak nie, to ja zamęczę go wiadomościami. Dobra, na razie.
Dziewczyna pożegnała się z przyjacielem, po czym odłożyła telefon na bok. Siedziała nieruchomo mając mętlik w głowie.
Aurorze ciężko było w to wszystko uwierzyć. W głowie przypominała sobie chwilę, gdy widziała razem dwójkę mężczyzn, ale nie widziała niczego podejrzanego. Niczego co sugerowałoby, że Ryan jest gejem, czy to, że ich dwójkę łączy jakaś bliższa relacja.
Kobieta odłożyła telefon na wcześniejsze miejsce i spróbowała doprowadzić siebie do normalnego stanu. Zdawała sobie sprawę, że była niezwykłą gadułą, a wszystkie emocje było po niej bardzo widać. Była kiepskim kłamcą czy powiernikiem sekretów. Jednak tym razem zamierzała milczeć i samemu jakoś przekonać się, czy to co wszyscy naokoło mówią na temat tej dwójki jest prawdą.
Alan wrócił do domu z zakupami, a ona udawała, że skupia się na akcji serialu. Chłopak jednak niczego nie zauważył, o nic nie pytał.
Po dwóch godzinach spędzonych w domu mogli wyjść by dotrzeć na domówkę. Alan zdecydował się na zwykły gładki t-shirt, na drogę zakładając kurtkę.
– Nie będzie ci za zimno?– Spytał widząc dziewczynę ubraną w sukienkę i co prawda czarne rajstopy, lecz one nie wydawały się zbyt ciepłe.
– W czasie drogi dam radę. A na miejscu jak będziemy pić, czy chociażby siedzieć w tyle osób to zaraz zrobi się tam gorąc i duchota. – Wyjaśniła. – Jest okej.
Opuścili mieszkanie i skierowali się na przystanek autobusowy. Wracając raczej zamierzali skorzystać z taksówki.
Był wieczór, środek tygodnia. Komunikacja miejska była pusta, a na drogach panował niewielki ruch. Szybko dotarli na miejscu.
Zjawili się jako druga para. Po nich przyszły jeszcze dwie. Łącznie było ich dziesięcioro. Sporo, jak na metraż mieszkania, lecz wszyscy pomieścili się w salonie.
W pierwszych kilkunastu minutach każdy trzymał się swojej drugiej połówki. Po tym czasie zaczęły się robić roszady i ostatecznie dziewczyny utworzyły jedną grupę dyskusyjną, a mężczyźni drugą. Zrobił się również niepisany podział na pijących i niepijących, który w tym gronie również się znaleźli.
Alan starał się zbytnio nie zbliżać do Ryana, w końcu przecież od niedawna zaczęli się tolerować. Nie musiał teraz zawsze być u jego boku, co było sprzeczne z jego prawdziwymi pragnieniami, jednak obawa przed jakimikolwiek podejrzeniami była silniejsza.
Jego myśli jednak przez długi zaprzątał widok Ryana ze swoją dziewczyną, obejmujących się, śmiejących razem i składających sobie krótkie buziaki.
– Ej, jesteś tu? – Odezwał się jeden z mężczyzn.
Alan rozejrzał się zauważając, że większość właśnie się na niego patrzy. Nie mniej jednak to spojrzenie Ryana było najbardziej ciążące.
– Sorka, zamyśliłem się. – Uśmiechnął się. – Chyba pójdę zrobić sobie coś do picia. – Powiedział biorąc do ręki swoją pustą szklankę. – Komuś coś jeszcze przynieść? – Wstał pytając głośniej by i damska część gościu dosłyszała.
W jego stronę poleciało kilka zamówień. Skinął głową i udał się do kuchni. Poczuł się nieco lepiej zostając sam za drzwiami. Wziął głęboki wdech i zaczął uzupełnianie szklanek.
Po chwili usłyszał za sobą otwierające się drzwi. Gdy kątem oka dojrzał bruneta kroczącego w jego stronę, zignorował go wracając do robienia napoi.
– Wszystko w porządku? – Spytał troskliwie starszy.
– Tak. – Rzucił krótko.
– Nie brzmisz zbyt przekonująco.
Blond odłożył obie dłonie na blat, wpatrując się przed siebie.
– Wybacz, ale patrzenie dzisiaj na ciebie i Kath nie należało do top momentów dzisiejszego dnia. – Powiedział półszeptem zmęczonym tonem.
Alan nie miał ochoty i nastroju teraz o tym rozmawiać. Jednak był to dopiero środek imprezy i sam nie był pewien ile się może jeszcze dzisiaj wydarzyć i czy jest na to gotowy.
W salonie wszyscy powrócili do rozmów, nie przejmując się brakiem dwójki.
– Pomogę im z tymi drinkami. – Odezwała się po chwili Aurora.
Dziewczyna udała się w stronę kuchni. Jednak nim weszła do środka zajrzała przez uchylone drzwi. Widziała Alana i Ryana stojących przy kuchennym blacie. Wiedziała, że rozmawiają, lecz nie mogła niczego usłyszeć. Podniesione głosy z salonu wszystko zagłuszały.
Znieruchomiała, widząc jak Ryan dłonią chwyta brodę blondyna, odwracając jego twarz w swoją stronę. Gdy pochylił się w jego stronę, a usta dwójki mężczyzn się spotkały, otworzyła szeroko oczy i zasłoniła usta dłonią nie przerywając obserwacji pary.
Największym szokiem była dla niej to, że to nie jej przyjaciel gej to zainicjował, lecz chłopak jej przyjaciółki. Czyżby wszyscy mieli rację, co do Ryana? On naprawdę również jest homoseksualny?
Wycofała się cicho i odeszła od drzwi.
– Zaraz wszystko przyniosą. – Powiedziała przechodząc przez salon i zmierzając w stronę łazienki.
Kobieta zamknęła się w niej potrzebując chwili na ochłonięcie. Zawsze łatwo było dostrzec każde targające nią emocje, a teraz było ich aż nazbyt wiele. Nie mogła uwierzyć w to co widziała.
Zastanawiała się jak do tego doszło. Czy to Alan jakoś uwiódł Ryana i to doprowadziło do ich pocałunku? Może brunet naprawdę jest biseksulany, lecz wstydzi się do tego przyznać? Jak Alan mógł na to pozwolić? Co z Kathrine?!
Targał nią szok wymieszany ze złością.
Gdy czuła, że już jakoś przełknęła pierwszy wstrząs, postanowiła wrócić do całego towarzystwa. Chociaż nadal nie mogła pojąć tego co się stało, musiała postarać się nie dać niczego po sobie poznać. Ponieważ była pewna, że na razie nie ma zamiaru nikomu o tym mówić.
Wszyscy w końcu znaleźli się z powrotem w salonie. Aurora starała się unikać wzrokiem dwójki mężczyzn, nie chcąc w tej chwili zaprzątać sobie tym głowy, najchętniej chcąc zapomnieć o tym wszystkim.
Niczego nie świadomy Alan z Ryanem nadal utrzymywali przy innych bezpieczny dystans między sobą. Dzisiejszego dnia nie mogli liczyć na jakąkolwiek wzajemną bliskość czy czułość.
Alan starał się wykorzystać ten czas by nieco więcej dowiedzieć się o starszym. Rozmowy toczyły się na różne tematy i czasami jednak wychodziły rzeczy, których jeszcze nie wiedział o teraźniejszym Ryanie.
Nie było to nic złego, czy niewłaściwego, a raczej informacje jak spędza wolny czas, o nowych rzeczach, którymi się zainteresował, polubił. Blondyn uzupełniał i aktualizował dane.
Towarzyskie spotkanie skończyło się grubo po północy. Wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich domów różnymi środkami transportu.
– Odprowadzę was na dół. – Zaoferował się Ryan, gdy Alan i Aurora zaczęli się zbierać.
– Spokojnie, mam dobrego obrońcę. – Powiedziała dziewczyna obejmując blondyna za ramię.
– Z pacyfistą u boku, no nie powiedziałbym. Chyba on ma dobrą obrończynię. – Zaśmiał się.
– Dzięki. – Odparł Alan z grymasem.
– Swoją drogą całkiem dobrze się trzymasz jak na to ile wypiłeś.
– Bo grunt to nie dopuścić by kto inny przygotowywał dla mnie drinki. Robię sobie o połowę słabsze. Znam swoje możliwości.
We trójkę zeszli na dół. Brunet czekał razem z nimi aż nie przyjechała po nich taksówa.
– W takim razie do zobaczenia.
– Jasne. Kath coś wspominała że pod koniec miesiąca planuje jeszcze jakieś spotkanie. – Odezwała się Ara.
– Skończyły się ciepłe dni i już jej się nie chce spotykać na zewnątrz tylko na wygodnego zaprasza innych do nas.
Pożegnali się po czym Alan wraz z dziewczyną zapakowali się do samochodu po chwili odjeżdżając. Podczas jazdy blondyn siedział niewidzącym wzrokiem wyglądając za okno.
Niewielka ilość alkoholu, która płynęła w jego żyłach sprawiała, że w jego głowie działo się więcej niż zazwyczaj, że zastanawiał się nad rzeczami, nad którymi na co dzień nie myślał. I w tym wypadku nie było to dobre.
Zaczął się zastanawiać jak długo jeszcze będą się spotykać przy innych i grać szczęśliwe pary ze swoimi dziewczynami. Jego sytuacja z Aurorą była ciut inna i specyficzna, jednak Ryan i Kathrine... Alan wolałby być na jej miejscu, a nie grać drugie skrzypce gdzieś poza sceną.
Miał dosyć ukrywania się i bycia ze sobą jedynie w tych nielicznym momentach w tygodniu. Dobrze wiedział do czego to prowadzi.
– Coś ty taki dziwnie milczący? – Odezwała się w końcu Aurora, gdy dotarli pod drzwi mieszkania, a Alan nie wypowiedział dotąd ani słowa. – Pijany jesteś równie rozgadany co ja, a teraz cisza.
– Ostatnio życie mnie mnie, Ara.
– Chcesz o tym pogadać? – Spoważniała nieco widząc, że przyjaciela rzeczywiście coś trapi.
– Na razie nie, dzięki.
W mieszkaniu oboje przygotowali się do spania i położyli zwróceni do siebie plecami.
_____________________
Sytuacja zaczyna się komplikować, a chłopaki nawet nie wiedzą jak bardzo. Poza tym znowu znaleźli się w punkcie wyjścia, w którym ukrywają swój związek przed wszystkimi, a dodatkowo Alan gra drugie skrzypce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top