Rozdział 37

Alan patrzał na Aurorę nie ukrywając grymasu na twarzy. Ona przez długi czas zdawała się tym nie przejmować.

– Możesz przestać tak na mnie patrzeć? – Odezwała się jednak w końcu.

– Mówiłem ci, żebyś nie wciągała mnie więcej w takie spotkania.

– Nie przesadzaj. Tak naprawdę prawie nie wychodzisz do ludzi. Praca się nie liczy. – Zaznaczyła od razu. – Trzeba czasami wyjść i trochę poprzebywać wśród rówieśników. Nie tylko na wykładach. Dzikus się zrobisz.

– Może mi to nie przeszkadza. – Odparł.

– Daj spokój. Każdy potrzebuje trochę się zabawić czy porozmawiać. Poza tym ty lubisz praktycznie każdego, więc nie rozumiem dlaczego z Ryanem masz taki problem. Naprawdę nie możesz się wysilić i trochę postarać?

– Dobra, dobra. Jasne. – Uniósł ręce w geście kapitulacji. – Postaram się.

– Super. I nie wymyślaj już więcej, tylko się zbieraj.

– Ja jestem gotowy. Nie widać?

– Ja prawie też, więc możemy wychodzić.

Kobieta krążyła jeszcze po mieszkaniu szukając ostatnich rzeczy do zabrania i dokańczając makijaż w biegu.

– To prawie czy możemy wychodzić? – Uniósł brwi.

– Ależ ty dzisiaj czepialski. Weź się trochę opanuj, bo pomyślą, że mój chłopak jest totalnym gburem.

– O nie. – Wykrzyknął przesadnie teatralnym tonem. – To będziesz musiała sobie chyba zmienić chłopaka.

– Nie prawda. – Przywarła do jego ramienia. – Po prostu pokaż jaki milusi jesteś naprawdę. – Poczochrała jego włosy.

Blondyn westchnął ciężko, po chwili przeczesując włosy dłonią. Zdawał sobie sprawę, że takie narzekanie nie jest w jego stylu. Jednak co miał poradzić, skoro nie bardzo uśmiechała mu się kolejna wizja towarzyskiego spotkania z Kath i jej wspaniałym chłopakiem.

Punkt piąta udało im się wyjść z mieszkania i ruszyć w stronę przystanku autobusowego. Po chwili przemieszczali się już w stronę mieszkania przyjaciółki Aurory.

– Ara, ale nie siedźmy zbyt długo. – Poprosił dziewczynę.

– Nie przesadzaj. Pracę kończysz o czwartej i później leziesz niewyspany na studia, a z ludźmi nie chce ci się trochę dłużej posiedzieć.

– Dlaczego ignorujesz wszystko to co do ciebie mówię?

– Coś mówiłeś? – Spytała, po czym zaśmiała się.

– Czasami jesteś okropna. Ja nie wiem jak z tobą wytrzymuje.

– Przyganiał kocioł garnkowi. – Prychnęła.

Po kilkunastu minutach znaleźli się już u celu. Tym razem drzwi otworzył im nie kto inny jak Ryan. Miłym uśmiechem powitał gości.

– Cześć, wchodźcie. – Zaprosił ich do środka. – Reszta mówiła, że będzie miała mały poślizg.

– Jaka reszta? – Alan od razu spojrzał w stronę Aurory.

– To nie mówiłam ci, że nie będziemy sami? – Uśmiechnęła się niewinnie.

– Śpisz na kanapie. – Powiedział bezgłośnie w stronę dziewczyny.

Ona jedynie cmoknęła w jego stronę i udała się w stronę swojej przyjaciółki.

– Widzisz, nie będziesz musiał się ze mną męczyć na osobności.

– Jestem wniebowzięty. – Wywrócił oczami. – Dużo osób będzie? – Spytał, starając się by jego głos brzmiał jak najbardziej neutralnie.

– Nie. Jeszcze tylko jedna para. – Odparł z ulgą dla młodszego. – Kath w ogóle was oprowadzała? Aurora z tego co wiem to już tu bywała, może dlatego o tym nie pomyślała poprzednim razem. Chodź.

Alan wzruszył ramionami. Nie miał nic przeciwko, lecz też nie czuł konieczności zwiedzania ich mieszkania. Ale chociaż przy okazji dowie się, gdzie jest toaleta. Nie miał potrzeby z jej skorzystania, ale w razie czego nie będzie musiał pytać.

– Łazienka. – Pokazał jako pierwszą, jakby czytając mu w myślach.

Pomieszczenie nie był duże, lecz odnowione i posiadało wannę. To dawało jej małą przewagę nad tą ich.

– Nasza sypialnia. – Powiedział krótko i udał się dalej.

Alan zajrzał tam nieco ciekaw. Pomieszczenie nie było duże, jak chyba każde tego typu. Dwuosobowe łóżko dokładnie zasłane, co już sugerowało blondynowi, że raczej nie Ryan dbał o porządek tutaj. Pomieszczenie utrzymane było w ciemnych barwach i nie posiadało żadnych specjalnych cech, które pozwalałyby zdradzić coś o jego właścicielach.

Alan zamknął drzwi i udał się do starszego, który czekał na progu salonu.

– Salonu chyba nie muszę przestawiać. – Wzruszył ramionami. – Ale możemy rzucić okiem na kuchnię.

Przeszli przez salon i na samym jego końcu znajdowały się drzwi prowadzące do ostatniego pomieszczenia. Kuchnia była większa niż się spodziewał. Na trzech z czterech ścian ustawione były szafki. Sklepowy wyrób, lecz w dobrym stanie. Duża ilość miejsc od przechowywania sprawiała, że blaty były niemalże puste od razu sprawiając wrażenie porządku.

– Chcesz coś nieprocentowego, zanim zaczniemy pić? – Spytał Ryan.

– A co możesz mi zaoferować?

I po wzroku starszego wiedział, że ten zaczął sobie myśleć o więcej niż powinien. Jednak ostatecznie odpowiedź była na poziomie.

– Tobie? Herbatę lub wodę.

– Herbatę. Zrób też Aurorze, żeby nie narzekała, że o niej nie pomyślałem.

Alan zostawił gospodarza samego, dołączając do dziewczyn na kanapie. Po chwili gospodarz wrócił z dwoma parującymi kubkami, wracając się po chwili po te dla siebie i Kath.

Dziewczyny siedziały razem, a faceci razem oddając się rozmową. Alan postanowił się postarać, tak jak obiecał Aurorze i niejako Ryanowi, nie mając do niego negatywnego nastawienia z automatu.

– To mówisz chemia i analiza przemysłowa. – Zagadnął nawiązując do studiów. – Pewnie dużo nauki.

– Na pewno więcej niż w średniej. – Przyznał. – Jednak te zagadnienia całkiem gładko wchodzą mi do głowy. Jadę głównie na czwórkach, zdarzą się piątki. – Pochwalił się. – A ty? Ochrona środowiska?

– Tak.

– Tego można było się po tobie spodziewać. – Szepnął pod nosem, lecz dla młodszego było to doskonale słyszalne. – Trudny kierunek?

– Daje radę. Grunt to dobre notatki i nagrywanie na dyktafon niektórych wykładów. Przy zaocznym trybie minusem są dwa intensywne dni, a później muszę sobie to rozdzielić na cały tydzień, żeby na spokojnie ogarnąć. Ale daje radę. Trójki, czwórki, czasem jakaś piątka wpadnie.

Ryan uśmiechnął się i ucieszył w duchu słysząc, że młodszy dobrze sobie radzi.

– A jak... minęła ostatnia klasa szkoły średniej? – Podjął się trochę grząskiego tematu.

– Przekierowałem całą swoją złość na naukę. Jakoś poszło. – Wzruszył ramionami. – Długo tu mieszkacie? – Postanowił zmienić temat.

– Pierwsze pół roku sam wynajmowałem niewielką kawalerkę. Później z Kathrine znaleźliśmy to mieszkanie. Dzieląc się opłatami nie jest tak źle.

– Nie próbowałeś się dostać do akademika?

– Wbrew pozorom ciągłe chlanie i imprezy to nie moje klimaty. Tu mam większy spokój.

– A ile wychodzi wam wynajem?

Alan był ciekaw, ponieważ mieszkanie było zadbane i w lepszej części miasta niż ich. Przede wszystkim również było znacznie bliżej uczelni. Jednak cena, którą podał również sprawiała dużą różnice.

– To sporo. – Podsumował. – To już wolę musieć dojeżdżać wszędzie rowerem, ale mniej płacić. Mieszkanie, rachunki, studia. Mam dość wydatków. – Pokręcił głową. – Ojciec dorzuca ci się do rachunków?

Ryan jedynie skinął głową. Sam chciał dopytać czy mama lub William mu nie pomagają, lecz nie wiedział jak ubrać to w zdanie.

Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Ryan ponownie poszedł otworzyć. Po chwili w salonie zjawiła się para, którą najwyraźniej wszyscy znali poza Alanem.

– Alex i Betty. – Przedstawił ich brunet.

Towarzystwo nadal pozostało podzielone na męskie i żeńskie, postanawiając jak na razie prowadzić rozmowy w swoim gronie.

Nowoprzybyli zrezygnowali z kawy lub herbaty. A jako, że kubki pozostałej czwórki były już puste, mogli przejść do bardziej imprezowych napoi.

Kathrine zaczęła przynosić część jedzenia na stół, a na część będą musieli poczekać, ponieważ zdecydowali się zamówić po pizzy na parę.

– Jak u was z alkoholem? – Odezwała się Aurora. – Jeśli macie trochę różności to zdradzę, że Alan robi świetne drinki. Wiem, że może to mało męskie, ale musicie ich spróbować.

Alan powstrzymał się od zgromienia ją wzrokiem za wkopanie w taką robotę.

– Ryan, pokaż mu co mamy. – Poprosiła Kathrine. – Chyba, że ktoś ma jakieś specjalne życzenia?

Nikt nie wyszedł przed szereg i wszyscy zgodzili się by to blondyn zajął się przygotowywaniem napoi. Mężczyzna udał się wraz z brunetem do kuchni.

– Dobra, pokaż mi co macie. – Odezwał się, gdy drzwi się za nimi zamknęły.

Ryan zaraz przedstawił mu całe ich zapasy.

– Macie może cytrynę, limonkę lub pomarańczę?

Mężczyzna zaraz przyniósł to co mieli. Blondyn zaraz zaczął tworzyć różne drinki z tego co miał pod ręką. Po chwili na blacie stało sześć szklanek, zawierającymi różnego rodzaju drinki, nie tylko mając zrobić wrażenie smakowo, ale również wizualnie.

– Łał, wyglądają świetnie. – Powiedział z podziwem Ryan. – Dlaczego niczego tego typu nie podawałeś mi w klubie?

– Bo robiłem je dla ciebie. – Alan uśmiechnął się w pełni z siebie zadowolony. Ryan spojrzał na niego spod przymrużonych oczu. – Dorób od razu lód, bo zabraknie na później.

We dwójkę zaczęli przenosić alkohol na stół. Wszyscy na ich widok wydali cichy pomruki podziwu. Po spróbowaniu również posypała się fala pochwał skierowana w stronę dzisiejszego barmana, co nieco połechtało ego mężczyzny.

Spotkanie przebiegało całkiem przyjemnie, Alan również później został poproszony o kolejne drinki, co wcale mu nie przeszkadzało.

Blondyn zrezygnował z czepiania się o wszystko Ryana oraz złośliwych uwag, przez co czas obydwu mijał całkiem przyjemnie. Dotychczas nieznana Alanowi para również okazała się całkiem w porządku.

Kiedy jednak niejaki Alex wyszedł do łazienki, blondyn zdecydował się na małą przerwę.

– Idę się przewietrzyć. – Oznajmił wstając i ruszając w stronę balkonu.

– Pójdę zajarać. – Powiedział Ryan, dołączając do młodszego.

Właściwie przed dwoma minutami grupa palaczy, której brunet nie towarzyszył, wróciła z przerwy na fajkę. Jednak nikt nic nie powiedział.

Alan stanął po jednej stronie niewielkiego balkonu, a Ryan po drugiej. Aurora obserwowała przez chwilę ich przez szybę. Widziała jak po zapaleniu papierosa mężczyźni zamieniają się miejscami, najwyraźniej nie chcąc by cały dym zwiewał na blondyna.

– Nadal palisz? – Zagadnął nie patrząc na niego.

– Znowu za dużo powiedziane. Palę, kiedy mam ochotę. To mój pierwszy papieros w tym tygodniu.

– To po co w ogóle palisz?

– Żeby mieć wymówkę, żeby tu z tobą posiedzieć. – Odpowiedział wprost.

Zapadła chwila ciszy, podczas której Alan nieco zbierał się w sobie.

– Co u ciebie słychać? – Spytał w końcu blondyn.

Wypowiedzenie tego pytania nie było dla niego łatwe. Oznaczało, że po tak długich próbach odpychania go, w końcu naprawdę postanawia nieco odpuścić.

– Nie najgorzej. Mieszkanie samemu to jednak inna para kaloszy. W sumie to chyba jednak bardziej odpowiadało mi właśnie mieszkanie samemu jak na początku. Z Kathrine czasami bywa trudno.

– Z Aurorą przez pierwsze pół roku żarliśmy się ze sobą niemal na każdym kroku. – Zaśmiał się. – W końcu od dłuższego czasu mamy spokój. Tak, mieszkanie samemu zdecydowanie byłoby łatwiejsze.

Ale jednocześnie nieco nudne.

– Jak sobie radzisz z burzą?

– Chodzę na terapię.

Alan wyprostował się nieco i spojrzał na niego wyraźnie zdziwiony.

– I co? Pomaga?

– Nie. – Odparł od razu. – Ale babeczka przepisuje mi tabsy. Bardzo silne tabsy. – Dodał z uśmiechem. – A z nimi już łatwiej mi sobie poradzić z atakami paniki.

– To dobrze. – Uśmiechnął się.

– Dobrze byłoby gdyby trafiła z nimi za pierwszym razem. – Prychnął. – Po pierwszych myślałem, że nie przestanę rzygać.

– Ale ty nie rzygasz. – Powiedział blondyn dobrze pamiętając, że co by się nie działo, nie widział Ryana wymiotującego.

– No właśnie. – Skrzywił się. – Odblokowała mi te umiejętność.

Alan zaśmiał się pod nosem, jednak w duchu mu trochę współczując.

– A co u Pitagorasa?

Mina blondyna natychmiast się zmieniła.

– Ty to wiesz jak zjebać wszystko jednym zdaniem. – Odparł cicho.

Odwrócił się i ruszył w stronę balkonu. Zaraz poczuł jednak silny uścisk na nadgarstku. Ryan zatrzymał chłopaka zaniepokojony jego reakcją.

– Ej, co jest?

Alan stanął, lecz spoglądał w bok, próbując się nieco pozbierać. Brunet puścił jego rękę.

– Alan?

– Musieliśmy go uśpić siedem miesięcy temu. – Powiedział przez zaciśnięte gardło.

Ryan mimowolnie rozchylił lekko usta będąc w całkowitym szoku. Nie spodziewał się takich informacji, jak również tego, że takie wieści sprawią, że poczuje niemiłe ukłucie w klatce piersiowej.

– Co... co się...

– Rak. – Wyszeptał. – Późno zaczął dawać objawy. Nieoperacyjny w jego przypadku.

– Przykro mi. – Powiedział, patrząc na młodszego. – Mam nadzieję, że nie cierpiał.

Oczy Alana zrobiły się nieco szkliste, lecz nie pozwolił łzom popłynąć. Skinął głową i wyszedł z balkonu od razu kierując się w stronę łazienki, potrzebując chwili na uspokojenie się.

Ryan jeszcze chwilę został na balkonie, samemu również potrzebując czasu na poradzenie sobie ze smutkiem, który niespodziewanie go zalał. Zamrugał kilkukrotnie, próbując pozbyć się szczypiących go łez.

Kiedy każdy z nich poradził sobie z tym, wrócili do salonu. Pierwszy pojawił się Ryan, a po chwili Alan opuścił łazienkę.

Spotkanie przebiegało bez żadnych problemów czy sprzeczek, które czasami mogą mieć miejsce, gdy alkohol komuś za bardzo uderzy do głowy. Pośród całego towarzystwa nikt nie był trzeźwy, lecz każdy zachowywał pewien poziom.

W końcu pierwsi goście zaczęli rozchodzić się do domu.

– Będziemy się już zbierać. – Oznajmił Alex, wstając ze swoją towarzyszką.

– My chyba też będziemy już iść. – Odezwała się Aurora, a Alan był wdzięczny, że ona to powiedziała, nie zrzucając na niego tego ciężaru.

– Dzięki, że przyszliście. Musimy się jeszcze spotkać w większym gronie.

– Jasne, nie ma problemu. Świetnie się bawiliśmy.

Wszyscy pożegnali się z gospodarzami i rozeszli się do swoich domów. Ze względu na późną porę i nie do końca trzeźwy stan Alan z Aurorą zdecydowali się na powrót taksówką.

– I co, nie było tak źle? – Zagadnęła dziewczyna będąc w aucie.

– Nie, nie było. – Przyznał.

– I chyba z Ryanem w końcu przełamaliście lody.

– Chciałaś, żebym trochę odpuścił. To proszę. Zadowolona?

– Ja? Tak. Ale tobie chyba również łatwiej zachowywać się normalnie, a nie na siłę szukać problemów.

– Dlaczego wrobiłaś mnie w robienie drinków? – Spróbował zmienić temat. – Sama również mogłaś je robić.

– Ale trzeba było ciebie trochę towarzysko rozruszać, a to był dobry sposób.

Para dojechała bezpiecznie pod blok, a następnie dotarła pod drzwi mieszkania. Na miejscu od razu zaczęli się szykować do spania.


Dni mijały Alanowi spokojnie. Dziwił go fakt, że Ryan przestał go nachodzić w miejscach pracy. Nie sądził, że sama zmiana nastawienia do niego mogła przynieść taki efekt. Ciesząc się spokojem jednak po cichu oczekiwał niespodziewanej bomby jaka mogła na niego spaść.

Siedział na kanapie zagłębiony w książkę, kiedy jego telefon odłożony na stole zaczął dzwonić. Zdziwił się widząc kto próbuje się z nim skontaktować. Początkowo miał zamiar zignorować połączenie, lecz cały czas wibrujący telefon w końcu zmusił go do odebrania.

Może i nieco zmienił do niego nastawienie, lecz to nie oznaczało, że nagle pozwoli mu na zbyt wiele. Nadal zamierzał mu przypominać, że tak szybko na jego wybaczenie sobie nie zasłuży.

– Już myślałem, że nie odbierzesz. – Usłyszał po drugiej stronie telefonu. Głos był mniej przyjemny niż się tego spodziewał.

– Taki miałem zamiar. – Odparł równie chłodno.

– Jaki jest wasz numer mieszkania?

– Co? Po jakiego ci to wiedzieć?

– Proszę cię, nie denerwuj mnie bardziej, tylko odpowiedz.

Alan mocno zastanawiał się nad tym czy powinien powiedzieć mu prawdę czy wykręcić się od zdradzenia jego ostatniego sekretu.

– Alan. – Ponaglił go brunet.

– Dwadzieścia pięć, na samej górze.

– Dzięki. – Rzucił krótko zaraz się rozłączając.

Blondyn z zmarszczonymi brwiami spojrzał na telefon, po czym odłożył go na bok. Starając się nie przejmować tą dziwną, krótką wymianą zdań, wrócił do czytanej przez siebie książki.

Jednak, gdy po niespełna minucie usłyszał dzwonek do drzwi, pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem. Nie spodziewał się go tak szybko.

Z niezadowoloną miną wstał z kanapy i udał się pod drzwi. Otworzył je z miną, która mówiła wprost, że nie życzył sobie żadnych niezapowiedzianych wizyt, szczególnie pod wieczór.

– Mogę u was przenocować? – Usłyszał pytanie, które o mało nie zwaliło go z nóg.

– Że co proszę?!

– Pokłóciłem się z Kath. Nie karz mi się teraz tłumaczyć. Mogę u was przekimać jedną noc?

Alan w pierwszej chwili pomyślał, że starszy żartuje. Jednak sportowa torba w jego dłoni i zacięty wyraz twarzy sugerowały, że mówił prawdę.

Blondyn przez chwilę patrzał prosto w ciemnoniebieskie oczy bruneta. Widział buzujący w nich gniew, nie dostrzegając żadnych psotnych iskierek, pozwalających myśleć, że mógł to być kolejny podstęp by się do niego zbliżyć.

– Właź. – Powiedział przesuwając się w drzwiach.

Ryan wszedł do środka zaraz ściągając z siebie buty i kurtkę. Przeszli do salonu.

– Ale śpisz na kanapie i nie mamy dodatkowej kołdry, więc będziesz się musiał zadowolić kocem. – Uprzedził go od razu.

– Nieważne, może być.

– Alan, ktoś dzwonił?! – Krzyknęła Aurora z łazienki. – Czy mi się wydawało?

– Tak! Mamy pasożyta na noc. Nie wychodź naga.

Ryan spojrzał na Alana podejrzliwym wzrokiem, zastanawiając się czy oni przed sobą rzeczywiście paradują na golasa.

– Wal się! – Odparła kobieta. – Bardzo śmieszne!

– Jadłeś coś? – Spytał blondyn, chcąc rozeznać się w sytuacji.

– Nie jestem głodny. Masz coś gazowanego do picia?

– Nie.

– To daj cokolwiek.

Alan wskazał Ryanowi kanapę. Zaraz zjawił się z powrotem z szklanką wody w dłoni. Nie zdążył nic więcej zrobić, jak drzwi łazienki otworzyły się, a w towarzystwie pary wydostającej się z pomieszczenia wyszła Aurora w piżamie w latające świnki i z ręcznikiem na głowie.

– Ryan? – Zdziwiła się na jego widok. – Co tu robisz?

– Mieliśmy małą sprzeczkę z Kath. – Odparł z grymasem. – Przenocuję u was dzisiaj na kanapie.

– Jasne, nie ma sprawy, ale... Co z Kath?

– Ara, nie dzwoń do niej dzisiaj. – Odezwał się Alan, spodziewając się, że przyjaciółka będzie miała taki zamiar. – Nie sprzedawaj go. Po prostu spotkaj się z nią jutro.

– Jasne. Oprowadziłeś go już? Jesteś może głodny, chcesz coś do picia?

– Rzeczywiście, jest co pokazywać. – Alan wywrócił oczami. – Chodź.

Kobieta udała się do kuchni, a blondyn zaczął robić home tour po ich mieszkaniu.

– Sypialnia. Ciasna, ale własna. – Podsumował pierwszy pokój.

– Śpicie razem? – Zdziwił się brunet.

– Początkowo wymienialiśmy się tygodniami sypialnia–kanapa, ale później każde z nas stwierdziło, że pierdzieli spanie na kanapie i oboje śpimy w jednym łóżku. Wiesz, w końcu żadne z nas nie interesuje się drugim.

Ryan spojrzał na niego nieco pytającym wzrokiem.

– Ara też jest homo, nie wspominałem?

Mężczyzna otworzył szerzej oczy, jednak teraz ta ściema z byciem parą wydała mu się bardziej logiczna.

– Dalej mamy kuchnię. – Mówił przechodząc do następnego pomieszczenia. – Dwie górne półki lodówce i dwie ostatnie szafki są moje, bierz co chcesz.

– Z moich też się częstuj. – Odezwała się kobieta przygotowująca sobie kolację.

– Uważaj na czajnik, nagrzewa się cały, więc żebyś się nie poparzył jakbyś chciał sam z niego skorzystać. – Zwrócił mu uwagę, po czym przeszli dalej. – Łazienka. Zaraz dam ci jakiś czysty ręcznik. No i salon.

Ryan rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu. Mieszkanie było dużo mniejsze niż to w którym mieszkał z dziewczyną, lecz w dobrym stanie. Sam nie narzekałby mieszkając w takim.

– To nasza konsola? – Szepnął do Alana, patrząc na urządzenie mające charakterystyczny uszczerbek na boku.

– Tak. Ty nie wziąłeś, mama powiedziała, że i tak w ogóle z tego nie korzysta, więc wylądowało tutaj. Nie mamy smartTV, więc dzięki temu możemy coś normalnego obejrzeć.

Po chwili dołączyła do nich dziewczyna.

– Mocno się pokłóciliście? – Dopytywała dziewczyna.

Ryan natychmiast spochmurniał, a Alan spojrzał na nią wymownym wzrokiem.

– Nie mam pojęcie o co poszło, ale skoro był na tyle zdesperowany, żeby pójść do nas na noc, to sądzę, że nie pokłócili się o to, kto zmywa naczynia. – Zauważył blondyn.

– Racja, sorka. – Przyznała. – Alan, przygotujesz mu wszystko do spania, czy...

– Tak, możesz iść spać.

– W takim razie dobranoc. – Pożegnała się z nimi.

Posłała brunetowi nieco smutne spojrzenie, po czym opuściła salon, by udać się do sypialni. Dwójka mężczyzn po chwili została sama.

– Przygotuje ci rzeczy w łazience, ogarniesz się, a ja w tym czasie pościelę ci kanapę.

Gdy Ryan zniknął w za drzwiami łazienki, chłopak zaczął grzebać po szafkach w poszukiwaniu świeżego prześcieradła i jakiegoś koca. Rzadko mieli gości, więc nie były to rzeczy często używane.

Skończywszy usiadł na kanapie i odchylił się mocno do tyłu. Zamknął oczy, zagłębiając się w swoje myśli, nie wierząc w to, że Ryan będzie nocował u nich w mieszkaniu. Jednocześnie rodziła się w nim ciekawość, jaki był powód jego kłótni z Kathrine.

Po czasie poczuł jak kanapa po drugiej stronie nieco się ugina.

– Na pewno nic nie chcesz jeść? – Dopytał, chcąc poruszyć jakiś neutralny temat.

– Jak będę głodny, to się rozgoszczę i się czymś sam poczęstuje, nie martw się o to. – Zapewnił go. – Dzięki za pozwolenie mi tu przenocować.

– Nie jestem aż takim chujem, żeby w takiej sytuacji wygonić się stąd.

– Ciepło tu u was. – Powiedział, kątem oka zerkając w stronę młodszego i jego nóg odzianych w krótkie szorty.

Chociaż nie wypytał go o to, to parząc na jego umięśnione uda był pewien, że nadal musi biegać.

– Tak. Niby ostatnie piętro, a mam wrażenie, jakby całe ciepło z dołu kumulowało się u nas. Ma to swoje dobre strony, szczególnie w zimniejszych miesiącach.

– Zagramy w coś? – Zaproponował niespodziewanie brunet, chcąc odciągnąć myśli od nóg młodszego.

– Możemy. – Wzruszył ramionami. – Gry są w szafce po prawej.

Ryan załadował grę, po czym rozsiadł się wygodnie na kanapie. Wraz z upływającym czasem, oboje rozluźniali się coraz bardziej. Siedzieli blisko siebie, pozornie nie zważając na stykające się ze sobą kolana.

Czas jednak mijał. Robiło się już naprawdę późno. W końcu po zakończonej rundzie w grze nie przeszli do dalszej gry.

Przez pewien czas siedzieli obok siebie w ciszy. Ryan jako pierwszy odważył się a wyciągnięcie ręki w bok i położenie jej na karku młodszego. Zaczął go lekko masować.

Alan westchnął czując jak jego ciało szybko się odpręża, a dotyk starszego był niezwykle przyjemny i odprężający. W końcu przekręcił głowę lekko w bok, opierając ją jego na przedramieniu.

– Naprawdę cię przepraszam.

– Powtarzasz się. – Odparł Alan. – Ale nie rozumiem, dlaczego? Przecież było nam dobrze, nie spodziewałem się, że możesz stchórzyć w takim momencie.

– To się więcej nie powtórzy. – Obiecał.

– Skąd mam mieć pewność? Poza tym to nie jest chyba dobry moment.

– My nigdy z niczym nie możemy trafić w dobry moment. – Prychnął. – Tęsknię za tym co było. Za tymi dobrymi chwilami, kiedy nie zachowywałem się wobec ciebie jak dupek.

I Alan chociaż nie chciał, to również musiał przyznać, że tęsknił. Nawet za tą skomplikowaną sytuacją i zawiłą relacją, jaka miedzy nimi była.

Jednak bał się ponownie sparzyć. Wiedział, że związek z Ryanem nie należy do łatwych i prostych. Teraz byli w innej sytuacji, ale nie był do końca pewien czy była ona lepsza niż kiedyś. Po prostu inna.

– Nie powinniśmy. – Odezwał się blondyn.

– Ale...

– Nie Ryan. – pokręcił głową, odsuwając się od niego. – Nie poruszaj tego tematu.

– Dlaczego nie chcesz nawet dopuścić do dyskusji na ten temat, tylko cały czas się zapierasz?

Dlaczego? Zaśmiał się w myślach. Ponieważ dobrze wiedział, że Ryan był jego słabością. I gdyby tylko dopuścił do siebie myśl, że mógłby dać mu szansę, na pewno bez wątpienia dałby mu ją szybciej niż zdążyłby się nad tym zastanowić.

– O co pokłóciłeś się ze swoją dziewczyną? – Powiedział, chcąc jednocześnie wyraźnie zaznaczyć w jakiej w rzeczywistości są sytuacji.

Ryan jedynie zacisnął usta w wąską linię, nie wydając z siebie ani słowa.

– Idźmy już spać. W końcu masz jutro studia. – Wstał z kanapy, nie mając ochoty na dalszą dyskusję, która do niczego nie zmierzała. – Dobranoc.

– Dobranoc. – Odparł starszy, chociaż nie chciał tak kończyć tej rozmowy.

Alan zostawił go w salonie, samemu usadawiając się na swoim miejscu za plecami Aurory. Naiwnie liczył na spokojny i regenerujący sen, którego potrzebował.

Ryan jeszcze przez jakiś czas bił się z myślami, przeskakując z spraw związanych z Alanem, na te powiązane z Kathrine. On doskonale wiedział, że ta noc nie będzie należała do krótkich i przyjemnych.


Alan, pomimo że nie szedł na rano do pracy jak co niektórzy, to obudził się z samego rana. Mimowolnie spojrzał na bok i zauważył, że jego współlokatora również już nie śpi. Przy okazji stwierdził, że pójście przez nią spać z mokrymi włosami nie było najlepszym pomysłem. Dookoła głowy w każdą stronę wykręcały się rude włosy.

– Długo wczoraj siedzieliście? – Spytała, wierzchem dłoni przecierając oczy.

– Pograliśmy trochę, pogadaliśmy i poszliśmy spać. – Odparł zgodnie z prawdą.

Każde przez chwilę jeszcze leżało, próbując do końca się przebudzić. W końcu Alan podniósł się do siadu.

– Między wami jest jakiś dziwny vibe. – Odezwała się dziewczyna.

Alan obrócił się przez ramię i spojrzał na nią nieco zdziwiony.

– Co masz na myśli?

– Nie wiem. Nie znacie się długo, a zachowujecie się jakby jednak wasza historia była dłuższa niż te kilka tygodni, przez które zresztą podchodziłeś do niego jak do jeża.

Cóż... kilka tygodni, kilka lat. To było ciężkie do wytłumaczenia.

– Chodziliśmy do tej samej szkoły średniej. – Wyznał.

– Co?! Czemu nic wcześniej nie powiedziałeś, że go znałeś?

– Można powiedzieć, że należeliśmy do innych klas społecznych.

– On był z tych popularnych, a ty z leszczy?

– Dlaczego od razu nas tak zaklasyfikowałaś? – Powiedział urażony.

Aurora wzruszyła ramionami.

– Nie przepadaliście za sobą? – Wywnioskowała.

– Relacja miedzy nami była delikatnie mówiąc niezwykle skomplikowana. – Starał się wyjaśnić. – Powrót do tej znajomości jest naprawdę czymś dziwnym.

– Jest coś jeszcze o czym nie wiem?

Zdecydowanie tak.

– Nie. – Odparł krótko.

Ara skinęła głową wstając i zaczynając się szykować do pracy. On również wstał, będąc gotów do rozpoczęcia dnia.

Po wyjściu z pokoju nieco się zdziwił zastając już przebranego Ryana kręcącego się po ich kuchni. Z drugiej strony, przecież sami mówili, że może się częstować. Lecz to nie fakt, grzebania im w lodówce go zdziwił.

– Wcześnie wstałeś. – Pozwolił sobie zauważyć.

– Rano mam dosyć ważne zajęcia. Tęsknie za czasami, gdy mogłem dłużej spać.

– Cześć Ryan. – Przywitała się z nim Aurora wychodząca z sypialni. – Mam nadzieję, że dobrze spałeś.

– Nie najgorzej.

Jednak oboje domowników zdawało sobie sprawę, że ich kanapa nie należała do wygodnych, jeśli chodzi o spanie.

– Dlaczego nie powiedziałeś, że znaliście się z Alanem wcześniej? – Odezwała się, a Ryan wzrokiem natychmiast powędrował na młodszego. Sam nie chciał powiedzieć o jedno słowo za dużo.

– Mówiłem ci, że nie ma o czym wspominać. Stara znajomość i tyle. – Alan przejął pałeczkę odpowiadając na pytanie, jednocześnie wzruszając ramionami, chcąc jak najbardziej odciągnąć dziewczynę od tego tematu. – Ty się szykuj do pracy, bo się spóźnisz.

– Już tak nie marudź. Zdążę. – Pachnęła na Alana ręką i udała się do łazienki.

– Alan.

– Tak?

– Dlaczego mieszkasz ze swoją damską kopią? – Spytał, skoro ich znajomość tak wyszła na jaw.

– Nieprawda.

– Nie? – Uniósł jedną brew do góry. – W lodówce macie samą zieleninę, poza tym zauważyłem, że u nas również jadła bezmięsnie. I też mam wrażenie, że jest fanem wszystkiego co bio i eko.

– Nieprawda. – Do rozmowy dołączyła Aurora wychylając się z łazienki. – Nie mam tak powalone we łbie na punkcie tego wszystkiego co on. – Odparła. – I od święta jak zdarzy mi się zjeść mięso to nie robię z tego końca świata.

– Chciałbym widzieć jak Alan zjada mięso. – Stwierdził Ryan z delikatnym uśmiechem.

– Oj, uwierz. Nie chciałbyś.

I chociaż brunet wiedział, że to złe, to jednak bardzo chciał zobaczyć minę Alana, który dowiaduje się, że zjadł brutalnie zamordowane niewinne zwierzę.

– Kawę zbożową? – Zaproponował Alan patrząc na starszego.

– Może być. – Wzruszył ramionami.

– Zjesz coś, czy jadłeś?

– Jeszcze nie zdążyłem. Tyle co wszedłem i nieco się rozejrzałem.

– Ara, tobie też coś zrobić?!

– Nie, dzięki! – Odparła nadal będąc w łazience. – Tylko wstaw więcej wody!

Ryan udał się do salonu, a Alan przygotował coś do zjedzenia na szybko. Po chwili zalał trzy kubki gorącą wodą, doskonale wiedząc co dziewczyna pija z rana.

W pierwszej kolejności na stole wylądowała owsianka z całą masą dodatków, a następnie dwa parujące kubki z zbożową kawą. Po chwili dołączyła do nich Aurora z własnym naczyniem. Ryan zmarszczył brwi biorąc krótkie, lecz intensywne wdechy.

– Dlaczego mi nie zaproponowałeś kawy, tylko te swoje zbożowe szczyny?

– Bo kawa jest jej, a ja do zaproponowania mam tylko zbożowe szczyny. – Odburknął.

– Ona jest lepszą wersją ciebie. – Odparł.

Dziewczyna zachichotała z uśmiechem, wyraźnie zadowolona z tego ukrytego komplementu. Alan natomiast był zdania, że Aurora jest bardziej wegańską wersją Ryana.

– Idziesz do pracy? – Starszy zagadał do Aurory.

– Tak. Pierwsza zmiana w kawiarni.

– Ty masz wolne? – Spojrzał na Alana.

– Nie ma tak dobrze, leci na nockę. – Odezwała się kobieta, przez co otrzymała niezadowolone spojrzenie blondyna.

– Mam język i umiem sam odpowiedzieć. – Odburknął.

– Dobra, już nie odzywam. – Uniosła ręce do góry.

Alan i Ryan pochłaniali przygotowane przez młodszego śniadanie w międzyczasie popijając swój napój kawopodobny, a dziewczyna powoli popijała swoją gorąca kawę. W pomieszczeniu rozchodził się jedynie dźwięk łyżek uderzanych o miski i ciche siorbanie.

– Dobra. Musze już lecieć. – Odezwała się Ara dopijając końcówkę kawy i wstając z kanapy. – Trzymajcie się i powodzenia Ryan z Kath. Na pewno szybko sobie wszystko wyjaśnicie.

Po chwili Aurora opuściła ich mieszkanie. Ryan zaraz również zaczął zbierać się do wyjścia.

– Po torbę wpadnę później. Nie chce mi się jej targać po uczelni.

– Nie jesteś autem? – Zdziwił się blondyn.

– Nie. Przyjechałem taksówką. – Odparł. – Będziesz w domu, czy gdzieś się wybierasz?

– Będę.

– W takim razie do zobaczenia.

I on opuścił mieszkanie pozostawiając Alana samego. Mężczyzna westchnął ciężko spoglądając na pokój. Zaniósł wszystkie brudne naczynia do kuchni i od razu wziął się za zmywanie.

Po wstępnym ogarnięciu domu, przebrał się i wyszedł pobiegać. Chciał się nieco zrelaksować przed nauką.

Dzień mijał mu powoli i bez żadnych wrażeń. Lubił tą stabilizację w swoim życiu. Może teraz nieco zaburzoną, jednak nadal było stabilnie.

W tygodniu praca, w weekendy praca i studia, a w wolnych chwilach bieganie, nauka i czytanie książek. Takie życie na ten moment w zupełności mu odpowiadało. Jedynie przy weekendach mogłoby być nieco więcej snu, jednak lubił pracę w te dni.

W piątki i soboty w klubie działo się najwięcej. W tygodniu było bardziej spokojnie, bardziej przypominając zwykły bar i miejsce na spotkania. A w te dwa dni były tańce, występy i różne okazjonalne atrakcje organizowane przez szefa.

Zbliżała się trzecia po południu. Alan w głowie zaczynał się zastanawiać nad jakimś obiadem, kiedy jego rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka do drzwi.

Odłożył zeszyt z notatkami na stół i wstał z kanapy udając się w stronę drzwi. Zdziwił się widząc o tej godzinie bruneta.

– Co tutaj robisz? – Zmarszczył brwi.

– Przyszedłem po torbę.

A no tak.

– Nie powinieneś mieć jeszcze zajęć? – Rzucił nieco opryskliwym tonem by nie wyjść na zbyt miłego.

– Aktualnie mam jeszcze ostatnią godzinę wykładów.

– To co tutaj robisz?

– Chciałem porozmawiać z tobą nim Aurora wróci do domu.

Alan wpuścił go do środka, nie zamierzając rozmawiać na korytarzu. Jednak zauważając jaki miał być to temat, nie miał w ogóle ochoty rozpoczynać żadnej dyskusji. Zatrzymali się na środku salonu.

– Nie rozpoczynaj znowu tego tematu. – Poprosił go.

– Dlaczego?

– Bo nie chce niczego zmieniać. Dobrze jest jak jest. Spotkaliśmy się, okej. Wszyscy naciskaliście mnie, żebym przestał traktować cię odpychająco. Zgoda. – Splótł ze sobą ręce na klatce piersiowej. – Ale to tyle Ryan. Nie licz na nic więcej.

– Dlaczego nie dasz nam tej ostatniej szansy? – Nie poddawał się. W jego postawie było więcej pewności siebie, a mniej uległości. Zaczynał coraz bardziej twardo stawać przy swoim.

– Dlaczego? – Zdziwił się. – Sam powinieneś o tym wiedzieć. Sam twierdziłeś, że tak będzie lepiej.

– Myliłem się. Cholernie się myliłem. – Patrzał na niego z pełną powagą.

Ponieważ po tym czasie rozłąki, mimo to, że miał w głowie prawdziwy powód przez który wyjechał, to teraz nie wydawał się być on aż tak silny, wart takiego cierpienia.

– Spróbujmy...

– Nie. – Przerwał mu nim ten zdążył dokończyć zdanie.

Alan patrzał na Ryana gniewnym wzrokiem. Ten jak zawsze wydawał się pewny siebie i nie zamierzający odpuszczać.

Nim zdążył jakkolwiek zareagować, brunet pokonał dzielącą ich odległość i połączył ich usta razem. Dotyk jego warg był dokładnie taki jak go zapamiętał. Miękki, przepełniony czułością, a teraz również tęsknotą.

Nim zdrowy rozsądek zdążył zadziałać, blondyn oddał pocałunek. Jednak, gdy tylko przebłysk trzeźwego myślenia pojawił się w jego głowie, stanowczo odepchnął od siebie mężczyznę.

– Nie. – Pokręcił głową. – Nie, Ryan.

Brunet poczuł, że zrobił błąd. Zadziałał zbyt impulsywnie, jednak naprawdę nie wiedział już co miał zrobić by zniwelować mur dzielących ich dwoje. Co miał zrobić by Alan dał mu – im – drugą szansę, a właściwie kolejną.

Bał się, że tym pocałunkiem tylko cofnie ich trzy kroki do tyłu, lecz nie mógł zaprzeczyć, że bliskość blondyna i dotyk jego ust były czymś za czym tęsknił bardziej niż mu się wydawało.

– Wyjdź. – Odezwał się słabo Alan.

Ryan nie chcąc pogarszać swojej sytuacji, spojrzał na niego ostatni raz tęsknym wzrokiem, po czym odwrócił się, zabrał swoją torbę i opuścił mieszkanie.

Alan dopiero teraz zauważył, że wytrzymywał powietrze. Odetchnął głęboko, zostając sam z mętlikiem w głowie. Usiadł ociężale na kanapę i schował twarz w dłonie. Doskonale czuł jak jego serce nadal szybko i ciężko biło w jego klatce piersiowej.

Po chwili jednak zalewająca go tęsknota zdawała się być coraz bardziej nie do wytrzymanie. Wbrew temu co podpowiadał mu rozsądek wstał i udał się w stronę drzwi, licząc, że uda mu się go złapać jeszcze na parterze, jeżeli zejdzie schodami wystarczająco szybko.

Blondyn poczuł nie małe zaskoczenie, gdy po otworzeniu drzwi wejściowych do domu, ujrzał zaraz obok stojącego Ryana.

– Co tutaj robisz?

– Potrzebowałem chwili. – Odparł. – A ty co zamierzałeś zrobić?

– Właź.

– Co?

– Właź. – Powiedział bardziej ponaglająco.

Brunet niepewnie powrotem przeszedł przez próg mieszkania. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, poczuł jak ciało młodszego przywiera do niego. Od razu objął go, przytrzymując go przy sobie.

Przez długi czas milczeli, delektując się tą chwilą. Starszy wplótł swoją dłoń w blond włosy, czując jednocześnie ich ziołowy zapach.

– Nienawidzę tego, że zawsze ci wybaczam. – Szepnął.

– Nienawidzę tego, że zawsze musisz mi wybaczać. Przepraszam.

Alan odsunął się nieco od starszego, patrząc w jego ciemnoniebieskie oczy miał wrażenie, że ponownie i bezpowrotnie zaczyna w nich tonąć.

Mężczyźni połączyli usta w namiętnym pocałunku, w którym od samego początku czuć było tęsknotę i pewną łapczywość.

Dość szybko Ryan zamienił ich miejscami, by to młodszy znajdował się bliżej ściany, samemu napierając na jego ciało. Ich ręce błądziły niespokojnie po ciele drugiego, jakby próbując zapamiętać je na nowo.

Gdy brunet pochylił się i położył dłonie pod udami Alana, ten od razu podskoczył, oplatając nogami biodra starszego.

Ryan zaczął iść z młodszym na rękach, cały czas nie zaprzestając pocałunków.

– Nie. – Powiedział blondyn, łapiąc się framugi. – Kanapa.

Nie zamierzał teraz robić nieporządku w sypialni. Obawiał się, że współlokatorka mogłaby coś zauważyć i musiałby się tłumaczyć. A był okropnym kłamcą.

– Nie ma mowy. – Odparł robiąc krok do przodu i wchodząc do pokoju.

Zaraz usiadł na łóżku, mając młodszego na swoich kolanach. Przyciągnął go bliżej siebie zaciskając swoje dłonie na jego biodrach. Trzymał go mocno, jakby bojąc się, że gdy tylko go wypuści, ten znowu zacznie go odpychać od siebie.

Alan obdarowywał zachłannie pocałunkami starszego, wplatając swoje dłonie w jego przydługawe włosy. Miał wrażenie jakby rozpływał się pod wpływem dotyku starszego, a przecież nadal byli ubrani, a on jedynie gładził jego ciało pod bluzką.

Młodszy po chwili zrzucił z siebie górną część garderoby, która wylądowała gdzieś na podłodze. Następnie to samo zrobił z tą należącą do bruneta.

Gdy oboje byli połowicznie nadzy, zaczął napierać na starszego, zmuszając go do położenia się. Nie przestawał obdarowywać go pocałunkami. Pragnął ich, dotyku jego dłoni, nie ważne jak bardzo i wytrwale wcześniej próbował utrzymywać między nimi dystans.

Ryan zaraz obrócił ich, sprawiając, że teraz to on znajdował się nad młodszym. Zaczęli przesuwać się głębiej na łóżko. Podczas gdy ich języki zdawały się tańczyć ze sobą, starszy czuł jak biodra pod nim są wypychane w górę, pragnąć więcej uwagi.

Odsuwając się od niego na długość ramion mógł przyjrzeć się jasnobrązowym oczom patrzących na niego z pożądaniem. W pomieszczeniu słychać było ich niespokojne oddechy.

– Masz...

– Dolna szafka po lewej. – Młodszy nie dał mu do kończyć, nie do końca myśląc nad składnią zdania. W tym momencie w głowie miał co innego.

Ryan wstał i udał się na lewo od łóżka by z najniższej szuflady nocnej szafki wyciągnąć buteleczkę lubrykantu. Gdy wrócił do młodszego, ten już nie miał na sobie spodni.

Alan miał wrażenie, że na widok go całkiem nagiego wzrok starszego jeszcze bardziej pociemniał. Czując rosnące podniecenie obserwował jak Ryan pozbywa się z siebie spodni i bielizny nie spuszczając z niego wzroku.

Starszy ponownie przylgnął do młodszego łącząc ich usta razem i nie zostawiając miedzy ich ciałami ani centymetra wolnej przestrzeni.

Po chwili podniósł się lekko sięgając po żel. Po nawilżeniu swoich palców spojrzał jeszcze raz na młodszego, lecz nie dostrzegł w jego oczach ani cienia wahania.

Ryan ustami przywarł do jego szyi, jednocześnie zagłębiając swój palec w nim. Słyszał jego niespokojny oddech i ciche sapnięcia.

Podczas całego przygotowywania młodszego on obdarowywał pocałunkami jego szyję, obojczyk, klatkę piersiową, brzuch. Wsłuchiwał się w całą gamę westchnięć wydobywających się z ust blondyna.

Gdy sam w końcu znalazł się między jego nogami po części nie mógł uwierzyć, że ponownie ma okazję być w ten sposób z Alanem. To nie są jego marzenia, wyobrażenia czy sen, tylko rzeczywistość.

Zagłębiając się powoli w młodszego nie przestawał przyglądać się jego twarzy. Gdy wszedł w niego cały, pochylił się bardziej nad młodszym.

Stosunek nie trwał długo. Oboje szybko doszli do granic swoich możliwości. Dłoń Ryana spoczęła na członku młodszego, trzymając go mocno i energicznie przesuwając po nim w górę i w dół.

Alan doszedł pierwszy brudząc swój brzuch, chwilę później Ryan wydał z siebie niski jęk, dochodząc w wnętrzu młodszego.

Blondyn leżał na łóżku dochodząc do siebie po przebytej przyjemności, która na moment zawładnęła jego ciałem. Ryan w tym czasie podniósł się z łóżka.

– Chusteczki?

– Górna szuflada. – Powiedział niewiele głośniej od szeptu, mając zamknięte oczy.

Po chwili młodszy czuł jak Ryan wyciera jego brzuch i podaje mu bieliznę. Alan włożył na siebie bokserki po czym przekręcił na brzuch i nieco poprawił na łóżku, by nie leżeć na nim w poprzek i położył na brzuchu, podkładając sobie ręce pod głowę.

Po chwili dołączył do niego Ryan, kładąc się tuż obok.

– Wydoroślałeś. – Odezwał się patrząc na młodszego.

– Wiesz, minęło trochę czasu. Ominęła cię moja osiemnastka i dwudziestka.

– Żałuję.

– Ty również wydoroślałeś. A myślałem, że już nie możesz być przystojniejszy. Pewnie nadal masz branie.

Ryan cicho zaśmiał się pod nosem. Zbliżył się do młodszego i zaczął obdarowywać jego ramię drobnymi pocałunkami.

– Tęskniłem. – Wyszeptał blondyn.

– Uwierz, ja również. Od samego początku.

– W takim razie dlaczego? – Otworzył oczy, podniósł się lekko na ramionach i spojrzał na bruneta.

Ryan uciekł wzrokiem.

– Co bym nie powiedział, nie będzie to żaden dobry argument. – Przynajmniej tak myślał po takim czasie. – Na tamten moment to mnie przerosło, stchórzyłem jak zawsze.

– Co cię przerosło? – Zmarszczył brwi, ponieważ nie pamięta by w tamtym okresie mieli jakiekolwiek problemy. Zdawało się wręcz, że było idealnie. – Przecież było dobrze.

– Nie drąż. Proszę. Musisz jedynie wiedzieć, że naprawdę żałuję tego co zrobiłem. – Pochylił się i na krótko połączył ich usta razem.

– I znowu mam czekać, aż nie stchórzysz? – Spytał smutno.

– Nie. Już nigdy więcej. – Obiecał.

Nie zamierza ponownie zostawiać młodszego i przeżywać tego, co wtedy gdy wyjeżdżał w tajemnicy przed nim, gdy ten niczego nieświadomy był na zakończeniu roku szkolnego.

I może to było naiwne z Alana strony, lecz zamierzał mu i tym razem zaufać. Miał nadzieję, że to ostatni raz, gdy będzie musiał dawać mu ostatnią szansę.

– Ubierajmy się. – Oznajmił blondyn wstając z łóżka.

– Jeszcze chwila. – Ryan próbował zatrzymać młodszego, zamykając go w swoich ramionach.

– Aurora może niedługo wrócić. Lepiej, żeby nas takich nie zobaczyła.

Brunet niechętnie przyznał mu rację. Oboje ubrali się, a Alan dodatkowo zaczął ścielić łóżko, by ukryć wszelkie oznaki odbytego tu stosunku.

– Na którą masz do pracy? – Spytał starszy, gdy przechodzili do salonu.

– Ty mi daj spokój chociaż w pracy.

– Dlaczego mam wrażenie, że masz niemal same zmiany w klubie. Pracujesz w ogóle jeszcze w tej kawiarni?

– Dwa razy w tygodniu mam zmiany w kawiarni. W klubie mam lepszą stawkę godzinową. – Wzruszył ramionami. – Lecisz już do domu czy chcesz w coś zagrać?

– Najchętniej to w ogóle bym tam nie wracał. – Burknął cicho.

Alan zignorował jego słowa i po prostu odpalił konsolę. Po chwili oboje skupiali się na rozgrywanej grze. Mniej więcej po dwóch turach drzwi do mieszkania otworzyły się.

– Cześć. O Ryan! – Odezwała się zaskoczona Aurora. – Ty nadal tutaj?

– Wróciłem po torbę i jakoś tak się zasiedziałem. – Odparł, cały czas wpatrując się w ekran telewizora.

Aurora skinęła głową przechodząc do kuchni, nie zwracając uwagi na niemal przyklejonych do swoich boków mężczyzn.

Po kolejnych dwóch rozegranych grach Ryan postanowił niechętnie wrócić do domu. Alan odprowadził go do drzwi.

– Jest okej? – Chciał upewnić się brunet nim opuścił ich mieszkanie.

– Tak. – Odparł z delikatnym uśmiechem.

Jednak to ten wyraz twarzy starszego sprawił, że uśmiechnął się jeszcze szerzej, jednocześnie czując ciepło rozlewające się po jego wnętrzu.

Po chwili zamknął za nim drzwi, zostając w domu sam z współlokatorką.

– I co, rozmawiałaś z Kath? – Spytał, gdy oboje znaleźli się w salonie.

– Tak, ale niczego konkretnego mi nie powiedziała. Nie mam pojęcia o co poszło. – Mówiła zrezygnowana. – Ryan nic nie powiedział?

– Kompletnie nic. Jak zaczynałem ten temat to nagle milkł.

– Musiało pójść o coś większego, skoro postanowił spędzić noc poza domem. Tylko o co?

Alan wzruszył ramionami. Tego się raczej nie dowiedzą. Chyba, że kolejny raz dojdzie do podobnej sytuacji. Wtedy miał zamiar mocniej przycisnąć starszego.

Czas do wieczora minął im spokojnie. Alan skupił się nieco na nauce, po czym nim się obejrzał musiał wychodzić do pracy.

Był niemal środek tygodnia. Ruch był niewielki. Połowa stolików była zajęta, lecz były to raczej spokojne spotkania towarzyskie.

– Cześć Alan. – Przywitał się mężczyzna w peruce z długimi czarnymi włosami.

– Cześć Viva. To co zawsze?

– Tylko bezalkoholowe. – Westchnął smutno. – Jakby nie patrząc do weekendu jeszcze dwa dni.

– Nie ma sprawy.

Alan zaczął przygotowywać mężczyźnie jego ulubionego drinka, pomijając w nim alkohol.

– Proszę.

– Dzięki. – Uśmiechnął się. – Jakoś inaczej dzisiaj wyglądasz. – Odezwał się nagle przyglądając mu się uważnym wzrokiem.

– Hm? Co?

– Wydajesz się być taki jakiś bardziej promienny, wesoły. – Mówił, nie przestając skanować go wzrokiem. – Bzykałeś się z kimś?

Alan o mało co nie zakrztusił się na te słowa.

– Skąd takie wnioski? – Zdziwił się, mając nadzieję, że jednak nie wygląda na winnego. – To już nie można mieć dobrego humoru? Ciebie prawie cały czas widzę wesołego.

– Skarbie. Ty mnie jeszcze nie widziałeś po dobrym bzykaniu. Wtedy to dopiero jestem wesoły. – Zaśmiał się.

Viva jeszcze przez chwilę stał przy barze, po czym udał się w głąb lokalu, a Alan mógł kupić się na dalszej pracy.

_________________________

No i uległ mu. Kolejny raz. Robi błąd? 

Chociaż nie można powiedzieć, że Ryanowi naprawdę nie jest przykro. Widać, że za  nim tęsknił. Może tym razem niczego nie zepsuje i do samego końca zachowa się tak jak powinien?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top