Rozdział 29
Alan szedł obok Paula nie mogąc się uspokoić.
– Weź. Stresujesz się jakbyś to ty pisał ten egzamin. – Starał się uspokoić go przyjaciel. – Poza tym na wyniki i tak muszą czekać do czerwca.
– Wiem, ale nie potrafię się nie przejmować.
– Zamiast cieszyć się kilkoma dniami wolnego od szkoły, to ty przeżywasz egzaminy swojego Cud Chłopca. Ciesz się, że to ostatni dzień.
– Nie ostatni. Jeszcze rozszerzenia.
– No tak. – Szatyn przyznał mu rację. – A jak mu na razie idzie?
– Mówi, że były łatwe. Rozszerzenia mają dopiero być dla niego jakimś większym wyzwaniem
– Skoro mówi, że łatwe, to czym ty się stresujesz?
– Nie mam zielonego pojęcia. – Westchnął.
– Chodźmy do mnie. Zagramy w coś na konsoli, może trochę ci przejdzie.
Alan naprawdę chciał się cieszyć przedłużonym weekendem i kilkoma dniami wolnego od szkoły, lecz nie potrafił, kiedy w tym czasie Ryan zdawał jeden z ważniejszych egzaminów w jego życiu.
Paul naprawdę starał się odwrócić uwagę przyjaciela, pomóc mu się rozluźnić, lecz wszelkie wysiły przynosiły mierny efekt.
Blondyn był już pogodzony z tym, że cały stres z niego zejdzie dopiero, gdy już będzie po wszystkim.
Piątek był ostatnim dniem egzaminów Ryana. Jako, że były one już z zakresu rozszerzonego, w tym czasie Alan musiał skupić się na lekcjach. Jednak to nieco bardziej skutecznie pomagało mu oderwać myśli i skupić się na rzeczywistości.
Do domu wrócił jako pierwszy. Wiedział, że mama nie będzie szybciej niż późnym popołudniem, lecz nie był pewien czy Ryan jest jeszcze w trakcie czy może już po napisaniu swojego ostatniego egzaminu.
Cisza jaka panowała wewnątrz zdawała się być wystarczającą odpowiedzią. Blondyn wziął się za przygotowywanie obiadu dla ich dwójki.
Ściągał właśnie garnek z kuchenki, kiedy usłyszał zamykające się drzwi wejściowe.
Długo nie musiał czekać na pojawienie się starszego.
– Idziemy pić młody! – Oznajmił z szerokim uśmiechem na ustach.
– Co?
– Trzeba opić zakończone egzaminy.
– Umówiłem się już z Paulem na wieczór.
Alan nie spodziewał się, że starszy będzie chciał z nim świętować skończenie się maratonu egzaminów. W przeciwnym razie nie umawiałby się dzisiaj z przyjacielem.
Ryan spojrzał nieco zawiedzionym wzrokiem na chłopaka. Jednak Alan nie zamierzał tak szybko odpuszczać okazji spędzenia czasu ze starszym.
– Może iść z nami?
– Co?!
– Chcę iść z tobą, ale jednocześnie nie chce odwoływać z nim spotkania.
– Mam robić za opiekunkę dwóch szczyli?
Alan patrzał na niego szczenięcym wzrokiem jasnobrązowych oczu. I szczerze mówiąc te spojrzenie świetnie uderzało w czułe punkty Ryanowego serduszka. Chciał odmówić, ale...
– Zgoda.
– Super!
– Rodzice go puszczą? – Spytał brunet z nadzieją na odpowiedź odmowną.
– Zaraz się dowiemy.
Młodszy wyciągnął telefon i zaczął pisać wiadomość.
Alan: Słuchaj, piszesz się na wieczorne picie na mieście?
Paul: Co!?! Czy ty zapraszasz mnie na picie! Myślałem, że się nie doczekam. Tyle, że jak zamierzasz kupić alkohol nieletni geniuszu?
Alan: Za pomocą pełnoletniego Cud Chłopca
Paul: Chcesz mi powiedzieć, że idziemy na picie z Ryanem Singhem?
Paul: Zgoda! Nie wiem jak ugadam rodziców, ale to zrobię!
Paul: Dlaczego doświadczam takiego awansu towarzyskiego i nikt nie może tego widzieć T-T
– Zrobione. – Uśmiechnął się młodszy. – Wychodzimy we trójkę.
Ryan westchnął ciężko, jednak widoczna radość młodszego jakoś sprawiała, że sytuacja nie była taka zła.
– Niech będzie gotowy na siódmą. Spotykamy się na mieście.
– Jasne. – Skinął głową. – Chwila. A mama?
– Nie przeczuwam większych problemów. Puści nas.
Alan nie zamierzał się z nim kłócić. Wierzył, że ma jakiś plan.
Czas do wyjścia chłopcy spędzili osobno. Ryan w końcu z czystym sumieniem mógł odpocząć, nie musząc już uczyć się na żadne sprawdziany, odpowiedzi czy egzaminy. Nim rozpocznie studia miał czas wolny.
A Alan chociaż to nie było jego pierwsze wspólne wyjście z Ryanem na miasto, to czuł się jakby właśnie nim był. Teraz przynajmniej nie został wzięty z zaskoczenia, jak poprzednio. I nie idą sami.
Blondyn stresował się tym co na siebie włożyć jakby szykował się na randkę. Wtedy też zagnieździła się w nim myśl, że chciałby kiedyś nim na jakąś pójść.
Za dwadzieścia siódma usłyszał pukanie do swoich drzwi. Zdziwił się, ponieważ Ryan nie miał w zwyczaju pukać.
– Gotowy?!
– Tak. – Powiedział wychodząc z swojego pokoju.
Alan zmierzył szybko wzrokiem starszego, który odziany był cały w czerń. Jednak ten kolor dodawał mu uroku i pazura. W myślach stwierdził, że on również wyszykował się na wyjście, wyglądając lepiej niż na co dzień.
Jednak to nie on był pierwszy, z którego ust padły słowa komplementu.
– Dobrze wyglądasz. – Rzucił niby od niechcenia Ryan, zauważając jednak, że młodszy włożył w swój wygląd trochę wysiłku.
– Dzięki. – Odparł nieco zawstydzony. – Ty również.
– Chodźmy.
Zeszli na dół po schodach kierując się prosto do przedpokoju.
– Wychodzimy. – Oznajmił starszy.
– Chwila. – Lucy wychyliła się z kanapy, spoglądając na chłopców. – Ale jak to wychodzimy? Razem? O tej godzinie?
– Tak. Tym razem to ja dołączam do grupy nudziarzy Alana. Spotyka się z Paulem i idę z nimi.
– To jakiś podstęp?
– Naprawdę myślisz, że jakbym chciał gdzieś wyjść to bym używał Alana jako wymówki? Jak chcesz to możesz do niego dzwonić i sprawdzać czy z nim jestem.
– No... dobrze. To miłej zabawy. – Uśmiechnęła się w ich stronę już o nic więcej nie wypytując.
Oboje zaczęli się ubierać po chwili opuszczając dom.
– Widzisz. Tobie wszystko wolno. – Odezwał się starszy. – Dlatego nie ma problemu.
– Ja praktycznie nie wychodzę z domu, chyba, że idę biegać lub do Paula.
– Właśnie. Dlatego nie ma problemu z tym, że wychodzisz wieczorem. Ja jestem jedynie dodatkiem.
– Czyli tak właściwie to ja zabieram cię na picie.
Ryan wywrócił oczami, lecz skinął głową. Jeśli chce, to niech tak uważa. Jemu to było obojętne.
O czasie zjawili się w umówionym miejscu z Paulem. Wyglądał na zadowolonego z wspólnego wyjścia. Ryan zaczął ich prowadzić do jednego z barów, który trzymał jako taki poziom, jeśli chodzi o towarzystwo. Do całkiem innych miejsc udałby się idąc z Jasonem i Antoniem.
– Możesz przestać się na mnie tak gapić? – Odezwał się starszy, gdy przez długi czas czuł na sobie dziwne spojrzenie Paula.
– Bo nadal nie wierzę, że idziesz z nami. Nadal do mnie nie dociera to, że zadajesz się z Alanem. W mojej głowie nadal żyje wizja ciebie z szkoły, który nie zadaje się z takim plebsem jak my.
Ryan zatrzymał się obrzucając szatyna niezadowolonym spojrzeniem. Naprawdę ma go za takiego dupka? Brunet nie za bardzo przejmował się tym co o nim myślą inni, lecz te słowa w pewien sposób go dotknęły.
Nic nie mówiąc ruszył w dalszą drogę. Po chwili byli już na miejscu. Alan rozpoznał to miejsce, ponieważ to w tym lokalu pili poprzednim razem.
– Jesteś cienias jak Alan czy pijesz normalnie?
Alan spojrzał na starszego spod przymrożonych powiek, a Paul z niepewnością.
– Normalnie? – Odparł z wahaniem.
– Dobra. Ja teraz będę płacił, a na sam koniec się rozliczymy.
Młodsza część towarzystwa zajęła stolik, a Ryan zajął się zamówieniem. Na dwie raty wrócił z zamówionym piwem. Dwa normalne i jeden koktajl piwny.
– Jak egzaminy? – Spytał Paul próbując się przełamać przed rozmową z starszym.
– Podstawa była prosta. Rozszerzenia też raczej nie najgorzej poszły, chociaż były dosyć trudne.
– Pewnie było sporo stresu, co?
– Nie bardzo. – Wzruszył ramionami.
– Za to Alan chodził jak owsik. – Zaśmiał się.
Blondyn natychmiast uderzył nogą w krzesło przyjaciela. Ryan zaśmiał się cicho pod nosem z lekkim uśmiechem, zaraz zamaczając usta w alkoholu.
– Ty nadal jesteś z Lil Meow Meow?
– Jezu, nie mów tak na nią. – Odparł zażenowany.
– Ej, o co z tym chodzi? – Spytał Alan już drugi raz słysząc to określenie względem Agnes.
– Nie wspominaj o tym! – Ostrzegł Paul, chcąc chronić kompromitującą przeszłość swojej dziewczyny.
– Kiedyś ci opowiem. – Ryan puścił oczko do blondyna. – Ale jest normalniejsza niż starsza siostra, co?
– Zdecydowanie.
Trójce czas mijał przyjemnie na rozmowach. Początkowe spięcie szybko minęło i wszyscy czuli się swobodnie w swoim towarzystwie.
Na pewno pomagał w tym też alkohol. Ryan zaprawiony w boju zdawał się niemal nie odczuwać wypitych procentów. Paul też całkiem dobrze się trzymał. Najsłabszym zawodnikiem okazał się być nie kto innym jak Alan.
– Ryan? – Odezwał się blondyn.
– Tak?
– Tak właściwie kobiety w ogóle cię nie kręcą czy też...
– Alan! – Przerwał mu. – Ostatni raz wychodzę z tobą na picie!
– Mówisz to już drugi raz. – Burknął cicho Alan.
– Wow, jesteś strasznie wygadany po alkoholu. – Stwierdził Paul.
– Dlatego nigdy nie pozwól mu iść samemu pić, ani zbytnio się upijać. Żeby nie zrobił ani nie powiedział niczego, czego by później żałował.
– Więc... – Przypomniał się blondyn.
– Nie odpowiem na to. – Wykręcał się od odpowiedzi.
– Wielki Pan Hetero boi się zdradzić nam prawdę. – Uśmiechnął się nieco prowokująco.
– W sumie umawiał się z Lisą, więc... – Zaczął Paul.
– Możesz nie kontynuować tematu. – Zganił szatyna.
– Ale im nie wyszło.
– Laski mnie nie kręcą. Zadowoleni? Możecie zakończyć ten idiotyczny temat?
Alan spojrzał na siebie z przyjacielem. Blondyn ucieszył się, że poznał odpowiedź, która w dodatku bardzo go usatysfakcjonowała.
– To właściwie jesteś z Alanem oficjalnie razem, czy jak to jest? – Paul również postanowił zadać nurtujące go pytanie.
– Dlaczego czuję się jak na przesłuchaniu?
– Bo rzadko mam okazję z tobą rozmawiać. Poza tym to normalne, że chcę lepiej poznać... no właśnie. Chłopaka swojego najlepszego przyjaciela czy właściwie kogo?
Ryan ciężko westchnął. Czuł na sobie ciążące spojrzenie obojga.
– Ta.
– Co ta? –Odezwał się Alan, któremu taka zdawkowa odpowiedź nie wystarczyła.
Mężczyzna ponownie westchnął. Bo chociaż to co było między nimi zdawało się jasno dawać do zrozumienia jaka jest ich relacja, to ciężko było mu to powiedzieć na głos i to jeszcze przy innych.
– Chłopaka. – Powiedział patrząc młodszemu prosto w oczy.
Młodszy wyraźnie się rozpromienił na to słowo, co tylko wywołało przyjemne ciepło w sercu Ryana.
Przesłuchanie się skończyło, a oni powrócili do rozmów na bardziej neutralne tematy. Brunet musiał przyznać, że nawet nie najgorzej rozmawiało mu się z Paulem. Dotychczas nie miał zbyt wiele okazji by poznać jedynego przyjaciela młodszego.
– Ja już chyba będę się zbierał. – Odezwał się Pual, spoglądając na wyświetlacz telefonu pokazujący godzinę późniejsza niż się spodziewał.
– My też będziemy się już zbierać. – Odparł Ryan. – Jemu już wystarczy alkoholu na dziś.
– Nie jestem aż tak pijany. – Burknął niczym obrażone dziecko.
– Ale nie jesteś też aż tak trzeźwy.
Chłopcy miedzy sobą rozliczyli się za wypity alkohol, po czym opuścili lokalu. Blondyn szedł dosyć niepewnym krokiem.
– Twoja mama jest w domu? – Spytał Ryan.
– Chyba twoja. – Odparł lekko rozbawiony blondyn.
– Alan. – Burknął ostrzegawczo. – Po alkoholu jesteś zbyt wygadany.
– Nie ma. Wróci dopiero jutro.
Mniej więcej po godzinie od ich wyjścia napisała do niego sprawdzając, czy Ryan rzeczywiście z nim jest. Potwierdził, nie zawracając starszemu głowy. W odpowiedzi dostał informację, że spotyka się z kolegą i że prawdopodobnie wróci dopiero jutro.
Jednak teraz nie chciał wchodzić w szczegóły wiedząc jakie Ryan ma nastawienie do spotkań swojej matki z facetami.
– Uważaj na... – Zaczął Ryan, lecz nie zdążył, kiedy Alan niewystarczająco wysoko podniósł nogę względem krawężnika.
Alan siedział na chodniku z skrzywioną miną, czując wyraźny ból w kostce.
– Wszystko w porządku? – Spytał starszy kucając przy nim.
– Mam powiedzieć prawdę czy to co chcesz usłyszeć?
– Sieroto. – Westchnął ciężko. – Noga?
– Kostka.
– Dasz radę iść?
Brunet pomógł mu wstać. Alan spróbował przejść kawałek. Mógł chodzić, jednak wyraźnie kuśtykał.
– Nie ma sensu, żebyś szedł. Wrócimy taksówką, co? – Zaproponował starszy.
– No nie wiem.
– Czemu?
– Boje się, że zwymiotuje jak będziemy jechać.
Ryan ponownie westchnął.
– Jedź. – Zwrócił się do Paula. – Poradzę sobie z nim.
– Na razie. Uważajcie na siebie. – Pożegnał się z nimi Paul.
Dwójka została sama.
– Wskakuj. – Powiedział Ryan, odwracając się do niego tyłem.
– Daj spokój.
– Skoro w samochodzie zwymiotujesz, a na własnych nogach podróż zajmie nam do rana, to cię zaniosę.
Alan z lekkimi oporami, lecz wszedł na plecy starszego, dając mu się nieść na barana.
– Przepraszam.
– Nie przepraszaj. Mam nadzieję tylko, że nie skręciłeś kostki.
– Wątpię. – Odparł, opierając głowę o bruneta. – Nie boli aż tak. Naciągnąłem sobie pewnie coś i tyle.
Ryan kroczył z młodszym na plecach. Nie mógł powiedzieć, że był to najwygodniejszy powrót do domu, ale starał się nie narzekać.
– Puś mnie. – Odezwał się nagle Alan.
– Hm?
– Puś mnie. Niedobrze mi.
Ryan natychmiast odstawił blondyna na ziemi, a Ted zwrócił się w stronę pobliskich krzaków zaraz zwracając zawartość żołądka.
– Przypomnij mi, żeby więcej nie szedł z tobą pić. – Powiedział Ryan stojąc przy wymiotującym chłopaku.
– Ja bym bardziej poszukał czegoś innego do picia. Smaczne, ale później mi właśnie siedzi na żołądku. – Powiedział, gdy skończył. – Szczerze mówiąc teraz mi jakoś lepiej.
– Poczekaj, skoczę ci po jakąś wodę do picia, co? – Zaproponował Ryan patrząc na całodobowy sklep po drugiej stronie.
Alan skinął głową. Usiadł na pobliskiej ławce czekając na powrót starszego. Chociaż nadal miał kwaśny posmak w ustach to czuł się znacznie lepiej. Podczas oczekiwań ruszał swoją stopą sprawdzając stan swojej kostki.
– Trzymaj. – Powiedział Ryan wręczając młodszemu butelkę wody.
Młodszy przechwycił ją. Połowa jej zawartości poszła na wypłukanie ust, a drugą polowe wypił.
– Jak noga?
– Jako tako cała. Boli znacznie mniej. Chyba mogę iść.
Blondyn wstał i przeszedł kawałek.
– Nie nadwyrężaj jej. – Powiedział, widząc że nadal odciąża lewą nogę. – Zaniosę cię. Nie jesteś tak ciężki na jakiego wyglądasz. – Powiedział prowokująco.
Alan spojrzał na niego spod byka, lecz ponownie wdrapał się na plecy starszego.
– Dużo nam nie zostało. Chwila i będziemy. – Powiedział pocieszająco brunet.
– Lepiej ci, mogąc mnie nieść do domu?
– Tak. Czuję się teraz jak prawdziwy mężczyzna. – Zaśmiał się.
Ryan niósł Alana w głowie notując sobie, żeby następnym razem dać Alanowi co innego do picia, ponieważ chyba ta słodko-piwna mieszkanka, rzeczywiście nie najlepiej mu służy.
Alanowi natomiast zrobiło się wygodnie będąc noszonym w ten sposób. Głowę ułożył sobie wygodnie na ramieniu starszego, w ogóle przestając się skupiać na drodze.
Młodszy zdziwił się czując, że dotychczasowe kołysanie spowodowane krokami starszego ustało.
– Czemu nie idziemy? Już jesteśmy? – Podniósł głowę i rozejrzał się dookoła.
Blondyn wychylił się nieco zza ramienia Ryana przyglądając się stojącemu przed nimi Jasonowi.
To nie był ich najszczęśliwszy wieczór. Nie mogli dotrzeć spokojnie do domu bez żadnych przygód. A od celu przecież dzieliło ich tak niewiele.
– Cześć Alan. – Odezwał się przyjaciel starszego.
– Hej. – Odparł niepewnie.
– Życzyłbym miłej zabawy, ale widzę, że jedno z was jest już ładnie porobione, więc chyba spóźniłbym się z życzeniami. – Stwierdził. – Na razie.
Mężczyzna wyminął ich i ruszył w dalszą drogę. Alan po chwili znowu oparł swoje czoło o kark Ryana, który ponownie zaczął kroczyć przed siebie.
Przez całą pozostałą drogę milczeli zagłębiając się w swoich własnych myślach. Po chwili dotarli pod dom nie zamieniwszy ze sobą ani słowa. Cisza ciążyła między nimi.
Na miejscu Ryan odstawił Alana na ziemię. Ten natomiast zdawał się trzymać zadziwiająco dobrze, mając na uwadze jego wcześniejszy stan. Weszli do pustego domu.
– Mamo? – Zawołał dla pewności starszy, lecz odpowiedziała mu cisza.
Bez słowa wspięli się na górę. Blondyn nawet nie spojrzał w stronę starszego, kierując się w stronę swojego pokoju.
– Ej, możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? – Spytał Ryan, zauważając dziwne zachowanie blondyna.
Wiedział, że za dużo wypił. Jednak po alkoholu Alan zdawał się mieć bardziej pogodny nastrój, a przede wszystkim był bardziej wygadany. Teraz wyglądał jakby Ryan co najmniej nadepnął na ogon Pitagorasowi.
Alan ignorował go będąc już niemal u celu..
– Ej, mówię coś do ciebie.
– Idź do siebie i tyle. – Zbył go.
– Nie mam zamiaru, a na pewno nie sam. – Chwycił młodszego za nadgarstek i obrócił w swoją stronę. – O co ci chodzi?
– Odzywasz się do mnie? Czy spotkanie z Jasonem znowu obudziło Wielkiego Pana Hetero? – Odezwał się buntowniczo. – Już się przyzwyczaiłem, że zawsze po tego typu chwilach chowasz głowę w piasek. Jakby to, że wydało się, że jesteś gejem nagle budziło w tobie sprzeciw i próbę udowodnienia wszystkim, że jednak jesteś hetero.
Wzrok Alana zdawał się być niezwykle ostry i przeszywający zważywszy na stan w jakim jeszcze przed chwilą się znajdował. Jakby złość pomogła szybciej uporać mu się z wypitym alkoholem.
– Idź już do siebie i miejmy to za sobą. – Burknął zawiedziony. – A ja jak zawsze będę czekał aż ci się odwidzi.
Alan zacisnął szczęki i odwrócił się z zamiarem zamknięcia się w swoim pokoju.
Ryan przysłuchiwał się słowom młodszego z pewnym oburzeniem i bólem. Naprawdę tak to wszystko widział? Bolał go fakt, że traktuje go z takim uprzedzeniem.
– Alan! – Brunet próbował go zatrzymać.
Kiedy słowa nic nie dały zrobił dwa kroki w przód i ponownie chwycił jego nadgarstek. Blondyn wyrwał się jednym mało zgrabnym ruchem.
Starszy nie zamierzał się poddawać. Wykorzystał fakt, że młodszy zwrócił się w jego stronę i ciałem przycisnął go do ściany za nim, a usta zamknął pocałunkiem.
– Naprawdę masz mnie za takiego dupka i tchórza, że po tym wszystkim nadal bym się wypierał? – Powiedział nieco zbolałym tonem.
Oboje patrzeli sobie prosto w oczy. Po chwili Ryan ponownie wpił się w malinowe usta młodszego, przyciskając biodra do tych młodszego. Ręce Alana zaraz znalazły się na ciele bruneta.
– Kocham i nienawidzę, kiedy pokazujesz pazurki. – Powiedział starszy, pomiędzy seriami pocałunków.
Chłopcy korzystali z pustego domu oddając się pieszczotom na korytarzu górnego piętra.
Gdy starszy pochylił się i przeniósł dłonie pod uda młodszego ten na tyle ile mógł podskoczył i spróbował owinąć swoje nogi wokół talii bruneta. Stan obu nie działał na ich korzyść, lecz całe szczęście tuż za nimi była ściana, która pomogła obu zachować pion.
Zaśmiali się oboje, nie przejmując się niepowodzeniem. Następnie Ryan przytrzymując młodszego zaczął kroczyć w stronę swojego pokoju. Tam zamykając za sobą drzwi kopnięciem, usiadł na swoim łóżku.
Alan siedział na udach starszego oddając się gorącym pocałunkom. Atmosfera szybko z kłótliwej zmieniła się w pełną namiętności.
Dłonie Ryana odnalazły brzeg bluzy chłopaka, ściągając ją z niego, następnie to samo robiąc z koszulką. Młodszy nie pozostawał mu dłużny i również zajmował się pozbywaniem odzienia bruneta.
Oboje zostali jedynie w naprężonych bokserkach, a ich ubrania leżały na ziemi wokół łóżka. Siedzieli na środku łóżka obdarowując siebie pocałunkami i delikatnym, acz spragnionym dotykiem.
Alan naparł na Ryana, zmuszając go do częściowego położenia się. Jego usta pieściły szyję, obojczyki, a następnie klatkę piersiową mężczyzny.
Ryan po chwili odwrócił ich role podnosząc się i samemu napierając na młodszego, sprawiając, że ten całkowicie się położył.
Z uwagą i czułością zajmował się każdym kawałkiem skóry młodszego. Blondyn nie protestował, kiedy poczuł dłonie starszego pozbywającej się ostatniej części garderoby z jego ciała. Następnie bielizna Ryana dołączyła do tej młodszego na ziemi.
Wrócili do pocałunków i spragnionego dotyku. Ich biodra napierały na siebie. Pomieszczenie wypełniały ich głośne oddechy i mlaśnięcia.
W pewnym momencie Ryan podniósł się przerywając pocałunki. Patrzał Alanowi prosto w oczy. I pomimo panującego półmroku doskonale widział te błyszczące jasnobrązowe ślepia wpatrujące się w niego z równie dużą czułością i uczuciem.
Alan również starając się zapanować nad oddechem. Skinął głową nie przestając wpatrywać się w ciemne oczy starszego.
Ich usta ponownie się spotkały. Tym razem dużo spokojniej, lecz wcale nie mniej namiętnie. Ryan na chwilę zniknął, sięgając do nocnej szafki, po czym wrócił do ust młodszego. Po kilku kolejnych pocałunkach, ponownie rozdzielił się z młodszym.
I pierwszy raz poczuł się zakłopotany. Co dziwne, nie czuł tego podczas, gdy oboje pierwszy raz byli przed sobą zupełnie nadzy czy w innych z pozoru krępujących momentach. Tylko gdy musiał założyć sobie prezerwatywę na członka. Ten moment był dla niego niezwykle stresujący.
Na powrót poczuł się lepiej, gdy zmniejszył odległość dzielącą go od Alana. Jednak pewna otoczka niezręczności pozostała. Ruchy bruneta stały się mniej pewne. Serce waliło mu jak młot.
Starszy nałożył na swoje palce trochę lubrykantu, po czy zbliżył je do wejścia młodszego. Gdy zaczął masować to miejsce blondyn zamruczał nisko przymykając oczy. To dodało Ryanowi nieco pewności.
Po czasie włożył jeden palce w młodszego, później kolejny, by przygotować go na coś nieco większego. Dźwięki wydawane przez Alana działały na niego nieco pokrzepiająco, dając wiarę w to, że sprawia mu jak najmniej dyskomfortu.
Jednak, gdy w końcu nadszedł moment, na który oboje w pewien sposób czekali, starszego zaczęły nachodzić wątpliwości.
Był pewien, że chce to zrobić. Nie widział po młodszym żadnych oznak sprzeciwu czy zmiany decyzji. Lecz najzwyczajniej w świecie obawiał się czy zrobi to dobrze, czy nie sprawi Alanowi bólu, czy będzie mu dobrze.
Te wszystkie obawy przed pierwszym razem, których nie miał, gdy próbował takich rzeczy z Lisą. Wtedy w głowie nachodziło go niezrozumienie, dlaczego nie odczuwa żadnego podniecenia.
Alan jakby wyczuwając niepewność młodszego położył dłoń na jego twarzy, skupiając tym samym jego uwagę na sobie. Uśmiechnął się do niego uspokajająco i podniósł się by połączyć ich usta razem.
Sam wziął w rękę buteleczkę z lubrykantem i nałożył trochę jej zawartości na członek starszego. Następnie po kilku pocałunkach położył się na brzuchu na łóżku lekko wypinając.
I chociaż jego serce również szalało, a w głowie była jakaś nutka niepewności, to nie zmienił zdania. Ufał Ryanowi i chciał tego.
Poczuł ciało starszego na sobie. Czuł jak jego członek zaczyna napierać na wejście do niego, a czerwone usta jednocześnie zaczynając składać pocałunki na jego ciele, jakby nieco chcąc odwrócić uwagę od dyskomfortu.
Starszy zagłębiał się w nim powoli starając się zapanować nad rosnącą przyjemnością. Przez pewien czas nie poruszał się, dając im obu chwilę na przyzwyczajenie się do nowego uczucia.
W końcu jego biodra zaczęły nieśmiało się poruszać. Ustami skupił się na pieszczeniu szyi, karku i ramion młodszego.
Ciche westchnienia ulatywały spomiędzy warg obojga, wypełniając pomieszczenie.
I chociaż stosunek nie był długi, a i nie miał wielu razów do porównania, to Ryan bez wątpienia mógł przyznać, że najlepszy on jakikolwiek przeżył.
Gdy doszedł będąc w młodszym, przez chwilę pozostawał w bezruchu, potrzebując kilku sekund na dojście do siebie. Następnie wyszedł z niego, na dłoń rozlał minimalną ilość lubrykantu, po czym zacisnął ją na członku młodszego.
Poruszał dłonią, wsłuchując się w ciche jeki młodszego. W końcu i on doszedł, brudząc przy tym siebie i pościel.
Alan położył się na boku, dysząc i starając się dojść do siebie po przebytym orgazmie, jak i ogólnie stosunku.
Ryan w tym czasie zajął się zużytą prezerwatywą oraz wyciągając paczkę chusteczek z szafki oczyścił młodszego jak i łóżko na tyle ile mógł.
Na koniec udał się jeszcze do szafy. Wyciągnął z niej i rzucił w stronę młodszego swoje czyste bokserki. Oboje ubrali na siebie bieliznę.
Ryan położył się tuż obok blondyna, nakrywając ich kołdrą.
– Kocham cię. – Szepnął starszy, na krótko łącząc ich usta razem.
Chłopcy wtulili się w siebie i szybciej niż oboje się spodziewali zasnęli zostawiając dookoła siebie nieład.
______________________
No i, w końcu przeszli o ten znaczący krok dalej! Kto się cieszy?
Ale wiecie co? Im większe szczęście, tym bardziej boli jego utrata 😈
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top