[43]
Nie mogłam spać w nocy. Spokoju nie dawała mi paskudna sprawa Zacha. Kto mógł być na tyle podły, aby wrobić go w takie świństwo? Przecież on i narkotyki to dwa różne światy. Może i jest to typ imprezowy, ale grubszego towaru nigdy by nie tknął. Znam go dobrze i wiem to. To mimo wszystko mądry chłopak.
Dlatego że noc miałam prawie w ogóle nie przespaną, pod szkołą pojawiłam się dużo wcześniej niż zwykle. Nie mogłam już usiedzieć w domu i zastanawiać się, co się dzieje. Chłopcy jeszcze przed lekcjami wraz z tym youtuberem mieli pójść do dyrektora, aby jak najszybciej załatwić sprawę. Jedyna rzecz, jakiej się bali, to rozgłos. Kimkolwiek jest ten ich znajomy, nie chce zostać rozpoznany. Podobno jest jakiś bardzo popularny w internecie.
Stałam na dziedzińcu szkoły z termosem z kawą w rękach. Nerwy dostarczane przez tą sytuacje nie rozbudziły mnie wystarczająco, więc wspomagałam się kofeiną. Rozglądałam się w poszukiwaniu przyjaciół. W końcu zauważyłam moją kochaną czuprynę blond loków wchodzącą przez bramę szkoły. A za Jackiem resztę grupy. Chłopak podszedł do mnie jako pierwszy i ucałował mnie w policzek na powitanie. Z resztą się przytuliłam.
-Meg, to właśnie z Loganem planujemy współpracę. Logan, to nasza przyjaciółka i moja dziewczyna Megan. - przedstawił mnie Jack.
Przede mną stał najpopularniejszy youtuber w Stanach - Logan Paul. Nawet ludzie, którzy nie śledzą jego kanału, wiedzą kim jest i jak wygląda. To jest ikona amerykańskiego YouTube'a. Zapewni pewny rozgłos chłopakom, jestem tego pewna.
Podaliśmy sobie dłonie na powitanie. Chwilę staliśmy na zewnątrz komentując sytuacje. Od razu Daniel podzielił się ze mną planem działania, jaki objęli. Dyskusja była w tym momencie ich jedyną formą obrony. Mieli też zdjęcia z tego dnia, co potwierdzało tylko słuszność faktu, że Zach jest niewinny.
Zanim na dziedzińcu zaczęło pojawiać się więcej nastolatków, oni poszli do gabinetu dyrektora, a mi pozostało jedynie czekać na wieści od nich. Jack nie pojawił się na pierwszej lekcji, czyli albo rozmowy jeszcze trwały, albo naradzali się co robić dalej.
Dopiero po trzeciej lekcji zauważyłam Jacka i Zacha. Zdziwiła mnie obecność Herrona. Przecież miał mieć szlaban na wychodzenie z domu. Podeszli do mnie i przytulili się.
-Zach, co ty tu robisz?
-Jestem znowu wolny. - uśmiechał się szeroko. Bardzo się cieszył, że sprawa się tak szybko skończyła. - Znaczy częściowo, bo mama się wkurzyła, że nie chodzę do szkoły, tylko jeżdżę gdzieś za miasto bez jej wiedzy, więc mam chwilowo zakaz wychodzenia z domu jeszcze przez tydzień.
-Ale się cieszę. - udzielił mi się jego entuzjazm. - Wiecie, czyja to była sprawka?
-Tak. Te osoby stoją właśnie za tobą oparte o ścianę i są niezadowolone, że ich plan się spieprzył. - odpowiedział mi Jack. Opierał się o ścianę z rękami założonymi na piersi. Był dziwnie spokojny.
Odwróciłam się i przeskanowałam wzrokiem korytarz. Oprócz rozmawiających ze sobą grupek nastolatków, paru osób spacerujących holem nie zauważyłam w pierwszej chwili nic szczególnego. Dopiero stricte za mną dostrzegłam Molly, Emmę, Evelin, Raya i Steve'a. Po minie Molly widać było, że jest z jakiegoś powodu rozgoryczona. Steve obejmował ją ramieniem i chyba starał się pocieszyć ją, ale słabo mu szło. Dziewczyny żywo o czymś dyskutowały, ale na tyle cicho, że ja stojąc po drugiej stronie korytarza, nie miałam pojęcia, o co im chodzi.
Odwróciłam się z powrotem w stronę chłopaków. Nie mogłam uwierzyć, że to sprawa moich dawnych znajomych. Dotąd ich jedyną bronią było rozsiewanie plotek, a teraz poszły krok dalej i wymyśliły aferę narkotykową, aby wkopać mojego najlepszego przyjaciela. Nie pasowało mi to do nich. Przecież były takie miłe, towarzyskie...
Chłopcy potwierdzili kiwnięciem głowy, że moje skojarzenia są prawdziwe. Nigdy bym się tego nie spodziewała. Ale w sumie, oni nie mieli tutaj innych wrogów niż dziewczyny i Ray.
Złość się we mnie zagotowała i nie myśląc dużo, podeszłam do dziewczyn.
-Możecie mi powiedzieć dlaczego? - nie bawiłam się w żadne "cześć", "co tam". Przeszłam chłodnym tonem od razu do tematu.
-O proszę, kto tu do nas podszedł. - zadrwiła ze mnie Evelin. Gdybym była w Charleston, właśnie zamknęłabym się w sobie i chciała się rozpłakać. Ale byłam w Los Angeles i targała mną dziwnego rodzaju energia, która nie pozwalała mi odpuścić.
-Dlaczego go wrobiłyście w tak ohydną akcje? - zlekceważyłam brunetkę.
-Ale o co ci chodzi? Przychodzisz tutaj i masz jakieś wąty o nie wiadomo co. - oburzyła się Emma.
-O co mi chodzi?! - zdenerwowałam się. Poczułam ręce na ramionach.
-Meg, odpuść. - to był Jack. Chcieli mnie z Zachiem odciągnąć od byłych koleżanek.
-Nie! Nie pozwolę, aby ktoś dręczył moich przyjaciół. A to co wyście im zrobiły, było okropne! Myślałam, że jesteście bardziej ludzkie. - zeszła z tonu.
-Słuchaj mała. - Molly podeszła bardzo blisko mnie. - Już ci dawno mówiłam, że ci twoi koledzy powinni wylecieć ze szkoły. Wszystko tu tylko psują. Nawet ciebie sprowadzili na złą drogę. Zrobiliśmy to dla twojego dobra. - na koniec uśmiechnęła się sztucznie. Miałam ochotę na nią splunąć. Obrzydzały mnie jej kłamstwa.
-Robiłaś to tylko dla siebie. Jesteś okropną szują. Nie wiem, jak mogłam się z tobą zadawać. Ani jak oni z tobą wytrzymują. Najwyraźniej jesteście siebie warci, takie kółeczko ludzi uprzykrzających innym życie. Żal mi was wszystkich. - jad było słychać w każdym moim słowie.
Byłam pod wrażeniem samej siebie, że umiałam powiedzieć tyle przykrych słów. Pierwszy raz w życiu role się odwróciły. To nie na mnie ktoś się wyżywał, tylko ja na innych. Satysfakcjonujące uczucie, ale nie mogłabym robić tego często. Szczególnie, że znam tą drugą gorszą stronę takiego zachowania.
Nie mogłam już więcej patrzeć na tą dziewczynę i jej bandę. Wyrządziła dużą krzywdę mojemu przyjacielowi. Strach pomyśleć, co by zrobiła Danielowi lub Jackowi. Szybko odeszłam od nich, a za mną potruchtali przyjaciele. Zatrzymałam się dopiero kilka sal dalej. Oparłam się o ścianę i głęboko oddychałam, jakbym przed chwilą przebiegła maraton. Po prostu musiałam opanować nerwy.
-Wow, Megan to było zaskakujące. - zachwycał się zdumiony Zach.
-Nawet nie wiedziałam, że tak umiem. - przyznałam.
-Jestem z ciebie dumny, skarbie. - przyznał Jack i mnie przytulił.
-Miejmy nadzieję, że to koniec problemów. - westchnęłam.
-Został tylko miesiąc szkoły. Damy radę wszystkiemu. - zapewnił mój chłopak i pocałował mnie w czubek głowy.
-Chodźmy gdzieś po lekcjach. Muszę się uspokoić.
-Nie ma problemu. - odpowiedział mi Jack i uśmiechnął się ślicznie.
**
380 osób lubi to.
megandavidson: thanks bubby for all u do 4 me @/jackavery
pc: @/imzachherron
Zobacz więcej komentarzy (3)
jackavery: my love <3
imzachherron: shiiiip
~~
taki sobie ten rozdział. krótki wyszedł, ale moja wena mnie ostatnio opuszcza :( zostały dwa rozdziały, mam nadzieje ze nie zawiode ani was ani siebie ;)
lov u all
karosiaxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top