[41]

Nie wiem, czemu aż tak bardzo bałam się powrotu do szkoły po kłótni z dziewczynami. To wszystko okazało się mniej bolesne, niż się zapowiadało. Obecność chłopaków w moim życiu sprawiła, że wcale nie odczułam braku koleżanek. Nawet dostrzegłam jak fajnych ludzi mam w klasie. Z wieloma osobami,  z którymi dotychczas nie utrzymywałam kontaktu, zaczęłam się zadawać. Może nie była to przyjaźń na wieki, ale zawsze masz się do kogo odezwać, zamiast stać sam na korytarzu. 

Fakt, że otoczyłam się szczerymi osobami, odwrócił moją uwagę od tego, że w szkołę poszły informacje o tym, że jestem fałszywa i zdemoralizowana przez chłopaków. Kto w to uwierzył, niech wierzy. A kto zna mnie bliżej, wie, że to nie prawda. Dzięki temu sytuacja chłopaków również się poprawiła. Przestali być odrzutkami zdanymi tylko na siebie. Ludzie przestali się ich bać, zauważyli w nich normalnych chłopaków. I to był największy plus tej sytuacji. 

Tak więc dni i tygodnie mijały spokojnie. Żadne bójki czy wezwania do dyrektora nie miały miejsca. Do tego kariera chłopaków nabierała coraz więcej realnych kształtów. Mieli już dopracowane prawie wszystkie szczegóły, którymi nie chcieli się dzielić, więc zostało tylko cierpliwie czekać aż ogłoszą nam, kiedy ujawnią się na socialach. 

Wychodziłam właśnie ze szkoły i zmierzałam do domu Jacka. Mieliśmy spotkać się u niego w domu i pojechać do galerii po prezent urodzinowy dla Zacha. Jego urodziny wraz z huczną imprezą miały być już w tą sobotę, a my nadal nie mieliśmy upominku dla przyjaciela.

Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Jack postanowił odpuścić sobie fakultety z angielskiego, więc był w domu od dwóch godzin. Zadzwoniłam dzwonkiem, a po chwili drzwi otworzyła mi mama Jacka. Oficjalnie się jeszcze nie poznałyśmy, ale chłopak pokazywał mi jej zdjęcia, stąd wiedziałam z kim mam do czynienia. 

-Dzień dobry. Ja do Jacka. - powiedziałam z uśmiechem. 

-Dzień dobry. Zapraszam, jest u siebie. - odpowiedziała i wpuściła mnie do środka. Widziała mnie już kilka razy u nich, więc miała pewność, że sama trafię do pokoju Jacka. Jestem ciekawa, czy ona wie, że chodzę z jej synem. 

Szybko pokonałam schody, korytarz i znalazłam się w pokoju Jacka. Nie pukałam do środka, tylko od razu weszłam.Zastałam chłopaka leżącego na łóżku z komórką w ręku. Oderwał od niej wzrok, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. 

-Meggy, - ostatnio znalazł nowe zdrobnienie mojego imienia - Było zadzwonić, wyszedłbym po ciebie na przystanek. 

W czasie, gdy on mówił, podeszłam do niego. 

-Oj tam. - pochyliłam się nad nim i pocałowałam w policzek na powitanie. On wolnymi rękami jakoś tak mnie złapał i pociągnął, że wylądowałam na łóżku obok niego. -Jack, mamy jechać do centrum. - przypomniałam mu. Widziałam po nim, że nie chce mu się nigdzie ruszać. 

-Zaraz. - mruknął wtulając się w moje ramie. 

-Leniuchu wstawaj. - zaśmiałam się i zmierzwiłam dłonią jego loki. Jednak moja prośba w żaden sposób nie zadziałała. - Tak w ogóle, to twoja mama wie, że jesteśmy razem? 

Chłopak chwilę milczał, po czym podniósł leniwie głowę i spojrzał na mnie. Dłonią odgarną spadające mu na oczy loki. 

-Nie wiem. Pewnie się domyśla. Nie mówiłem jej. - odpowiedział i z powrotem schował twarz pomiędzy kołdrę a moje ramie. Wyglądał tak uroczo. 

-A nie miałeś nie mieć przed nią tajemnic? 

-Nie obraź się, ale wolę mieć cię tylko dla siebie. Nie chcę się tobą dzielić. - jego głos był tak cholernie rozczulający, że przekręciłam się na bok, aby lepiej widzieć jego zmęczoną twarz, którą zamierzałam pocałować. Przybliżyłam się do niego i złączyłam nasze wargi razem. On smakuje za dobrze, a jego usta są moim narkotykiem. Raz skosztujesz, nie możesz przestać. 

Naszą sielankę przerwało pukanie do drzwi. Niechętnie się od siebie odsunęliśmy. Jack zaprosił intruza do środka. Okazała się być nim jego mama. Zmieszała się trochę widząc nas na łóżku. Chłopak wsparł się na ramieniu, aby mieć lepszy widok na rodzicielkę. 

-O co chodzi? - spytał. 

-Za 15 minut będziemy jedli wspólnie obiad. Może twoja koleżanka też by została? 

-Z chęcią zostanie. - odpowiedział za mnie. Potem podniósł się z łóżka, a ja usiadłam na jego krawędzi. Domyśliłam się, o co mu chodzi. - Tylko, że to nie jest moja przyjaciółka. Megan jest moją dziewczyną. 

Wstałam do pani Avery. Podałam jej rękę i się przedstawiłam. Była w lekkim szoku na początku, ale potem ciepło się uśmiechnęła i przyznała, że miło jej mnie poznać. Po tym zostawiła nas samych. 

-Widzisz, już wie o nas. - stwierdził chłopak i wrócił na łóżko. 

-Czym ty jesteś taki zmęczony, co? - spytałam ze śmiechem kładąc się obok niego. 

-Myśleniem. - westchnął. - Muszę ci coś powiedzieć. 

-Coś się stało? - zmartwiłam się. Nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać, jakiego rodzaju informacje chciał mi przekazać. 

-W sobotę ustaliliśmy wszystkie szczegóły z wytwórnią i sztabem menadżerskim. - sobota była cztery dni temu, długo się zbierał, aby mi to coś powiedzieć. - Został miesiąc tej całej konspiracji. Od razu po zakończeniu roku ujawnimy się. Zaczniemy być rozpoznawalni. Zaczną się trasy koncertowe, wywiady. Staniemy się częścią show-biznesu. Boję się tego. - wyznał smutnym głosem. 

-Nie masz się czego bać. Będzie w tym w pięciu. Razem dacie sobie ze wszystkim radę. 

-Boję się, bo będziemy często wyjeżdżać z miasta i nie będziemy widywać się tak często. Do tego ja z Zachiem przechodzimy na nauczanie przez internet. Daniel, Jonah i Corbyn kończą w tym roku szkołę, więc naciskali, abyśmy zaczęli w tym roku. Możemy liczyć na twoją pomoc? 

-Oczywiście! Jack, jestem cholernie z ciebie dumna. Zawsze możesz liczyć na mnie cokolwiek by się nie działo. Zawsze będę cie wspierać we wszystkim. Przecież kocham cię my nuddle boy. 

Na zwieńczenie moich słów pocałowałam go w usta. Jak mogłabym kiedykolwiek opuścić tak wspaniałego chłopaka? Opiekuńczego, utalentowanego, kochanego. 

-Tylko jedną rzecz musisz mi obiecać. - powiedziałam z chytrym uśmieszkiem, gdy oderwaliśmy się od siebie. - Nie zakochasz się w żadnej fance. Możesz się z nimi obściskiwać, całować w policzek i w ogóle, ale nie zapomnisz o mnie. 

-Oczywiście. O to się martwić nie musisz. O takiej dziewczynie jak ty nie da się zapomnieć. 

I znowu zatraciliśmy się w fali pocałunków. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, jakbyśmy mieli już więcej się nie całować. Nie wiem, do czego by doszło, gdyby nie krzyk mamy chłopaka wołającej nas na obiad. Musieliśmy się oderwać. Zeszliśmy na parter trzymając się za ręce. Fakt, że za chwilę poznam całą rodzinę chłopaka i zostanę przedstawiona jako jego dziewczyna, dotarł do mnie dopiero jak stanęliśmy na ostatnim stopniu schodów. Zalała mnie fala nerwów, przez co ścisnęłam mocniej dłoń Jacka. Spojrzał na mnie i szepnął do ucha rozkosznym głosem, abym się niczym nie przejmowała. Przeszliśmy do kuchni, gdzie przy stole prawie wszystkie miejsca były zajęte. Siedział już tam ojczym Jacka - wysoki łysawy mężczyzna w okularach, Sydnie - śliczna dziewczyna z ciemnymi włosami do ramion i kolczykiem w nosie, Ava i Isla. Mama chłopaka nakładała porcję spaghetti. 

-Meg, to jest moja rodzina. Rodzino to moja dziewczyna Megan. - odezwał się głośno Jack, tak że zwrócił na nas uwagę wszystkich zgromadzonych. Zapadła cisza, a my usiedliśmy do stołu. 

-Miło nam poznać wybrankę Jacka. - odezwał się jego ojczym i uśmiechnął serdecznie do mnie. 

-Mnie państwa również. - odpowiedziałam. 

Każdy zabrał się do jedzenia. Mama zaczęła przepytywać dziewczyny jak było w szkole. Pomiędzy nimi toczyła się normalna rozmowa jak przy typowym obiedzie rodzinnym. To było naszej dwójce na rękę. Mogliśmy uniknąć niewygodnych pytań ze strony rodziców chłopaka. Jednak niestety młodsze siostry Jacka nie były tak wylewne, więc padło pierwsze pytanie do mnie. 

-Megan, jak ci smakuje obiad?

-Pyszny jest, proszę pani. Dawno nie jadłam tak dobrego makaronu. 

-A dziękuję. Sama robiłam. Jack, jak był mały, pomagał mi, ale teraz już rzadko zagląda do kuchni. 

-Mamo, proszę cie. - westchnął chłopak. Można się było spodziewać, że skończy się tak, że pani Avery wysunie na światło dzienne jakąś historię z dzieciństwa syna. 

-Wy znacie się ze szkoły, prawda? - zmienił temat ojczym, za co pewnie Jack był mu w myślach wdzięczny. 

-Tak. Chodzimy razem do klasy. 

-I co zamierzasz robić po szkole? 

-Chciałabym pójść na dziennikarstwo na UCLA. 

-Oo, interesujące. Jack, a ty już myślałeś nad studiami? 

-Jeszcze nie. - mruknął grzebiąc widelcem w talerzu. On już dobrze wiedział, co chce robić po szkole (a bardziej po tym roku szkolnym), tylko nikt nie mógł, o tym wiedzieć. 

-Sydnie studiuje na UCLA. Może służyć radą, prawda? - mężczyzna zwrócił się do najstarszej pasierbicy. Dziewczyna oderwała się od jedzenia i jadowitym wzrok spojrzała na mnie. Wiedziałam, że ma złe kontakty z bratem, ale czemu od razu zniechęca się do mnie? 

-Jeśli tylko będziesz czegoś potrzebować, to mów. - powiedziała i sztucznie się do mnie uśmiechnęła. Raczej nie będę niczego od niej potrzebować. Zraziła mnie do siebie. 

Rozmowa była sztywna, trzeba to przyznać. Dlatego trochę cieszyłam się, że wszyscy już skończyli jeść i mogliśmy odejść z Jackiem od stołu. 

-My dziękuję za pyszny obiad. - odezwał się Jack i odsunął się od stołu. - Będziemy się zbierać. Jedziemy do centrum po prezent dla Zacha. Mogę twoje auto? 

-Jasne. - odpowiedziała jego mama z uśmiechem. - Miło nam było ciebie poznać Megan. 

-Mnie panią również. - powiedziałam i wyszliśmy z kuchni. 

Z pokoju chłopaka zabraliśmy swoje rzeczy i przeszliśmy do samochodu stojącego w garażu. Jack odezwał się do mnie, dopiero gdy wyjechaliśmy na ulice Los Angeles. 

-Nigdy więcej rodzinnych obiadków. 



~~

jest tak wyczekiwany przez was rozdział. mam nadzieję że się nie zawiedliście tym rozdziałem bo dużo akcji nie było ale za to dużo słodyczy haha 
karosiaxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top