[36]
Jack to było wszystko, czego potrzebowałam. Nic innego nie zapewniłoby mi szczęścia jak ciemny blondyn. Spędziłam u niego cały wieczór. Odwiózł mnie do domu około dziesiątej wieczorem. Proponował, abym została u niego w domu na noc. Nie chciałam zwalać się jego rodzinie na głowę. Poza tym nie miałam tutaj swoich rzeczy, a nie chciałam, a Jack rano musiał pożyczać kosmetyki od sióstr. W zamian zgodziłam się spotkać się z nim rano przed lekcjami. Po moich wyznaniach przybrał sobie za cel być ze mną jak najczęściej się da. Nie chce dopuścić do sytuacji, które mogą z powrotem ściągnąć mnie na dno, z którego on cudem mnie wyciągnął. To bardzo kochane z jego strony.
Następnego dnia, w poniedziałek rano o umówionej godzinie po mój dom zajechał Jack samochodem swojej mamy. Przywitałam się z nim całusem w policzek i ruszyliśmy w kierunku kawiarni, gdzie mieliśmy zjeść wspólne śniadanie. Zamówiliśmy pancakes i w bardzo miłej atmosferze spędziliśmy poranek. Miejsce było mało popularne, więc nie baliśmy się, że ktokolwiek nas przyłapie na czułościach. Po prostu cieszyliśmy się swoją obecnością, jakby nie było tej całej szopki z ukrywaniem się.
Ten dzień był słoneczny. Zapowiadał się bardzo dobrze. Szczególnie po tak dobrym jego rozpoczęciu. Po śniadaniu Jack odwiózł mnie do szkoły. Jednak aby uniknąć jakichkolwiek konsekwencji wysadził mnie przecznice od placówki. On sam pojechał oddać mamie auto. Przez to nie pojawił się na pierwsze godzinie, jaką była znienawidzona przez nas matematyka.
Dzień mogę śmiało zaliczyć do udanych, mimo że jeszcze się nie skończył. Ominęła mnie odpytka z matematyki, dziewczyny nie zadawały pytań co do wyjazdu do Charleston, umówiłam się na ploteczki z Makeną po lekcjach. Zastanawiam się, jakby zareagowały na to dziewczyny. Kiedy rozmawiałam z Gallagher, ich nie było w pobliżu. Co prawda nigdy nie słyszałam z ich ust ani słowa o mojej koleżance, ale to nie oznacza, że jakby się nawinęła odpuściłyby jej. Ona przecież jawnie koleguje się z chłopakami, czego nie można powiedzieć o mnie.
Zabierałam ostatnie potrzebne mi książki z szafki. Makena czekała na mnie przed szkołą. Na korytarzu nie było już prawie żadnej żywej duszy. Cóż się dziwić, im cieplej na zewnątrz, tym szybciej uczniowie opuszczają szkołę.
-Hej księżniczko. - usłyszałam nad swoim uchem, na co lekko podskoczyłam wystraszona. Obok mnie o szafki oparł się Ray McSlides. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy doszło do mnie, że on się do mnie odezwał. Nie rozmawialiśmy przecież od kilku tygodni.
-Czego chcesz? - westchnęłam po zamknięciu szafki. Nie ukryję, że zajmuje mi czas.
-Widzę, że chłopak przytemperował twój charakterek. - zachichotał.
-Nie mam chłopaka. - odpowiedziałam obojętnie.
-A Jack Avery? - yyy, skąd on o nim wie?
-Robimy tylko projekt na francuski. Nic poza tym nas nie łączy i nie połączy. - udawałam niewzruszoną. Przy koleżankach wyćwiczyłam do perfekcji umiejętność kłamania, dlatego i teraz przyszło mi to z łatwością.
-Nie ładnie tak kłamać Megan. - pokręcił z dezaprobatą głowę i przystawił mi przed oczy ekran swojego telefonu.
Na wyświetlaczu znajdowało się moje zdjęcie zrobione podczas lekcji, kiedy to wyraźnie oglądam się na tył klasy i uśmiecham do kogoś z ostatniej ławki. Kolejna fotografia pochodziła z tych samych zajęć, tylko że przedstawiała Jacka, który szczerze się szczerzył w moją stronę. Poczułam jak moje policzki stają się coraz bardziej gorące. Kolejne zdjęcie zrobione było na korytarzu, gdzie Jack przechodził obok naszej grupki i puszczał oczko jednej z nas. Następna fotka została zrobiona dzisiaj. Przedstawiała mnie i Jacka trzymających się za ręce i patrzących sobie w oczy z uśmiechami w kawiarence. Ktoś zrobił je z ulicy. Na ostatnim przedstawiona zostałam ja wysiadająca z samochodu Jacka niedaleko szkoły.
-Czemu mi to pokazujesz?
-Przekaż swojemu chłopakowi i jego koleszkom, że jak jeszcze raz zobaczę ich na swoim terenie, to te zdjęcia będzie miał każdy uczeń tej szkoły. A wiesz jak zareaguje Emma i Molly gdy się dowiedzą. Chyba nie chcesz im się naprzykrzyć i zostać zmieszana przez nie z błotem jak twój chłopak i jego przyjaciele, prawda?
-Przekażę im. - powiedziałam cicho i odeszłam. W ogóle nie wiedziałam, o co mogło chodzić Rayowi. Jaki jego teren? Co do cholery się dzieje?
Przed szkołą stała zniecierpliwiona Makena. Przywitałyśmy się, jednak nie umiałam się cieszyć, po tym co usłyszałam.
-Co ci tak długo zeszło? - zaczęła rozmowę. Z jej twarzy chyba nigdy nie schodzi uśmiech.
-Nie uwierzysz. Zatrzymał mnie Ray McSlides.
-Ten, który tyle czasu się nie odzywał? - zdziwiła się.
-Tak właśnie. Dowiedział się, że chodzę z Jackiem. Ma nawet nasze wspólne zdjęcia jako dowody. Powiedział, że roześle te zdjęcia po całej szkole, jak jeszcze raz zobaczy chłopaków na jego terenie. Wiesz o co mu mogło chodzić? Bo ja nic nie rozumiem.
Dziewczyna chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
-Jeśli to to, o czym myślę, to nie powinno być problemu, aby chłopaki stamtąd się ulotnili.
-A możesz jaśniej?
-Wolę, aby oni ci to opowiedzieli. Czekaj, dodam cię na nasz czat. - powiedziała wyjmując komórkę z torebki. - Chyba że Jack cię już dodał.
-Nigdzie mnie nie dodawał.
-W sumie się nie dziwie. Ten czat jest nieaktywny od jakiś czterech miesięcy.
Po chwili dostałam powiadomienie.
Makena dodała użytkownika Megan Davidson do grupy squad
Makena zmieniła pseudonim Megan Davidson na Meg
Makena: Jack, dodałam twoją dziewczynę bo jak widać o tym zapomniałeś
Joe: jack, jak ty mogłeś?
Danny: to ta grupa nadal żyje?
Makena: jak widać
Makena: meg, ma do was sprawę
Meg: a więc
Meg: zaczepił mnie dzisiaj Ray McSlides i powiedział, że jak jeszcze raz zobaczy was na swoim terenie to roześle całej szkole zdjęcia moje i Jacka i każdy się dowie, że jesteśmy razem
Meg: wyjaśni mi ktoś o co chodzi?
corb0ne: yyy
corb0ne: zach? znowu się tam pojawiłeś?
zack: w tym miesiącu byłem tam tylko raz
zack: ja nic nie zrobiłem!
Meg: ja nadal nie wiem o co wam chodzi
zack: przyjdź jutro do mnie popołudniu
zack: i tak miałem ci proponować
zack: dawno u mnie nie byłaś
Meg: ok pasuje
-Zobaczysz, wszystko ci wyjaśnią. Spokojnie, oni nie są w poważnych kłopotach. - próbowała mnie uspokoić koleżanka. Myśli zaprzątała mi ta sytuacja i wieść, którą jutro chłopaki mają mi przekazać i dotąd ukrywali.
-Czyli i tak mają kłopoty. - westchnęłam zawiedziona. Dawno już nie słyszałam żadnej historii o ich przewinieniach. Już zdążyłam przyjąć do wiadomości, że sporządnieli i to już koniec z przypałami. A tu okazuje się, że ich życie nadal usłane jest przeciwieństwami losu, tylko że ja o nich nic nie wiem.
-Jutro się wszystkiego dowiesz. Teraz opowiadaj, jak tam z Jackiem. - zmieniła temat, abym przestała się zadręczać. Temat o Jacku akurat jest jednym z moich ulubionych. Kocham go i układa nam się wyśmienicie. Aż boję się, czy nie jest aż za pięknie i niedługo to wszystko pęknie i zakończy się sielanka.
Opowiedziałam Makenie o wspólnym wyjeździe do Burbank, o wczorajszym wieczorze pomijając prawdziwy powód mojej wizyty u niego w domu oraz o dzisiejszym śniadaniu. Podekscytowana słuchała mojej opowieści.
-Tak bardzo cieszę się waszym szczęściem. Poznałaś już jego rodzinę?
-Dwie młodsze siostry, Ave i Isle. Jeszcze wczoraj rozmawiałam z jakąś kobietą, ale nie wiem czy to jego starsza siostra czy mama. Mimo to starałam się wywrzeć jak najlepsze pierwsze wrażenie.
-To i super. Cieszę się, że wam się układa.
-A ty masz kogoś na oku?
-Um, tak. - zarumieniła się, więc kontynuowałam temat.
-Ooo, kto to taki?
-Daniel. Chyba się zakochałam. - wyznała skrępowana spuszczając głowę.
-O, - zdziwiłam się, po czym przypomniałam sobie o znaczącym fakcie, który poznałam jakiś czas temu. - Myślisz, że coś z tego będzie?
-Mam nadzieję. Daniel wygląda na zainteresowanego.
-Też mi się tak wydaje. - jeszcze przed swoją imprezą urodzinową, daniel był u mnie i wyznał, że podoba mu się Makena, tylko boi się odrzucenia. Doradziłam mu, aby zbliżył się do dziewczyny. Jak widać poskutkowało i ona sama czuję coś do Seavey.
-Ostatnio zabrał mnie na festiwal filmowy. - zaczęłam mi opowiadać historię.
Tak bardzo chciałabym, aby się zeszli. Pasują do siebie.
***
150 osób lubi to.
makenagallagher: dzięki @/seaveydaniel za zabranie na festiwal
seaveydaniel: przyjemnością było tam iść z tobą
3 dni temu
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top