[31]
Dni bez chłopaków w szkole mijały bardzo nudno. Nie było żadnych nowych plotek. Nikt nie pyskował, ani nie kłócił się z nauczycielami. Było spokojnie. Zdążyłam się od tego odzwyczaić. Szczególnie na matematyce brakowało mi ciągłego upominania Zacha i Jacka. Profesor Wattson akurat był innego zdania. W końcu mógł prowadzić lekcje spokojnie. Na przerwach też było jakoś inaczej. Nie miałam się za kim oglądać. Przynajmniej mogłam w 100% skupić się na swoich koleżankach.
-Ej dziewczyny, - odezwała się Evelin. Siedziałyśmy we cztery przy stole na dziedzińcu szkoły w czasie przerwy na lunch. - Może wyskoczymy gdzieś dzisiaj po lekcjach?
-Ja jestem za! - odezwała się od razu Molly.
-Ja też. - dodałam. Dawno z nimi nigdzie nie byłam. Zazwyczaj popołudniami uczę się lub wychodzę z chłopakami.
-A mogę zabrać swojego chłopaka? - spytała Emma. Ona i Ray McSlides są razem już ponad miesiąc. Tworzą razem zgraną parę. Spędzają ze sobą bardzo dużo czasu: siedzą w jednej ławce, Emma przychodzi na jego treningi, widzą się prawie codziennie jeszcze po zajęciach. O dziwo, nawet chłopakowi nie przeszkadza moje towarzystwo. Znaczy nie odzywamy się do siebie ani słowem. Jedyne co jest między nami, to jego krzywe spojrzenie skierowane w moją stronę. Nadal nie odkryłam, co ja mu zrobiłam i chyba nie chcę. Znajomość z kimś takim jak on nie jest dla mnie interesująca.
-Tak. - zgodziła się Molly - Ale ja w takim razie zabieram Steve'a.
-To ja przyprowadzę Ryana. - podekscytowała się Evelin. Co prawda, ani jedna ani druga koleżanka nie jest w związku, ale wszystko zmierza w dobrą stronę.
-Tylko tobie Megan zostało znaleźć chłopaka. - odparła Emma, a ja nie wiedziałam czy cię śmiać czy zachować powagę.
-Steve mi mówił, że Lucas jest wolny. - wtrąciła Molly. Oj, chcą się bawić w swatki.
-Nie szukam na razie nikogo. Chcę się skupić na innych rzeczach. - odparłam spokojnie.
-Zaprośmy Lucasa na dzisiejsze spotkanie. Poznasz go i zobaczysz, jaki jest fajny.
Tak jak się umawialiśmy, spotkaliśmy się w siedmioro w pizzerii niedaleko naszej szkoły,a Lucas miał do nas dołączyć nieco później. Było to inne miejsce niż to do którego niedawno zabrał mnie Jack. To nie miało tak romantycznego i przytulnego charakteru, ale odpowiadało mi.
Na początku było normalnie. Chłopaki opowiadali nam o ostatnim meczu, a dziewczyny o jakiejś olimpiadzie. Ja siedziałam pomiędzy nimi i jedynie słuchałam. Czułam się jak taka równia, bo jedyny związek jaki mnie łączył z tymi dwoma różnymi światami, to znajomość z tymi ludźmi. Jednak po pewnym czasie zaczęło mnie nudzić zwykłe słuchanie i przytakiwanie półsłówkami. "Pary" zajęły się sobą, a ja siedziałam tam tak, jakbym czekała na zbawienie, którym okazało się jedzenie.
Wraz z podejściem kelnera do naszego stolika, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, któremu towarzyszył brzęk dzwoneczka zawieszonego nad nimi. Odruchowo spojrzałam w tamtą stronę tak jak Ray. W przejściu stał wysoki, wysportowany ciemny blondyn rozglądający się po lokalu. Ray pomachał w jego stronę. Na ten gest wyraz twarzy Lucasa zmienił się z zagubionej na spokojną. Uśmiechnął się do nas i dosiadł. Specjalnie wcześniej dostawiliśmy do stolika jeszcze jedno krzesło, które znajdowało się obok mnie.
-Hej wszystkim. Przepraszam za spóźnienie. - przywitał się z nami. Zdjął z siebie jasną, jeansową kurtkę, którą zawiesił na oparciu krzesła i usiadł. - Musiałem odebrać siostrę ze szkoły. - usprawiedliwił się i wyciągnął rękę po kawałek pizzy. Materiał czarnej koszulki opiął jego mięśnie.
-Nic się nie stało. - odpowiedziała Molly i uśmiechnęła się do niego. Jednak zaraz po tym kontynuowała zawziętą rozmowę nie wiem o czym z Stevem. Tak jak pozostałe dwójki. Każda szybko z powrotem zajęła się sobą.
-Lucas Cook. - przedstawił się chłopak z radosnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Megan Davidson. - uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń. - Miło mi.
-Mi również.
Lucas wydawał się być miły i zabawny. Chodzi do równoległej klasy i gra z chłopakami w jednej drużynie. Wcześniej jakoś nie udało nam się poznać, ale nie zależało mi, aby znać całą szkołę. Jednak dzięki znajomości z dziewczynami grono moich znajomych powiększało się.
-Ej, - przerwał chwile milczenia chłopak. Mimo że nikt nie zwracał na nas uwagi, on przebrał cichy ton głosu. - Też masz wrażenie, że oni bawią się w swatkę? - spytał prosto z mostu. Zdziwiła mnie delikatnie jego bezpośredniość, ale przytaknęłam. - Nie rozumiem, po co wtrącają nam się w życie.
-Ja też. Nie podoba mi się to. - westchnęłam.
-Mi też nie. Szczególnie, że mam kogoś, ale oni o tym nie wiedzą. Nie chcemy się ujawniać. Gdyby tylko się dowiedzieli, to byłby koniec.
-Nawet nie wiesz jak dobrze cie rozumiem.
-Też masz kogoś z kim musisz się ukrywać?
-Tak. To jest strasznie uciążliwe i męczące.
-Prawda? Ale niestety, wygląda na to, że jesteśmy zbyt nieśmiali, aby pokazać się ludziom. - westchnął smutno.
-Nie wydaję mi się, żeby chodziło tu o odwagę. Wiemy, że środowisko nas nie zaakceptuje, a nie chcemy czuć się odrzuceni do końca szkoły albo i dłużej.
-Może masz rację. Ile już się ukrywacie?
-Dwa miesiące. A wy?
-Od sylwestra. Tylko że na szczęście wcześniej byliśmy przyjaciółmi i bez obaw możemy rozmawiać w szkole, tylko nic więcej. Czasem cholernie trudno jest się pohamować.
-Przynajmniej tyle dobrego. My nie możemy nawet zamienić słowa w pobliżu szkoły.
-Chujowo być w takim związku.
-Chujowy jest tylko czas w szkole. Potem można już spędzać razem miło czas.
-Tylko tak, aby nikt was nie przyłapał.
-O to to.
Rozmowa toczyła się naprawdę przyjemnie. Znaleźliśmy wspólny temat, w którym rozumieliśmy się bardzo dobrze. Nagle poczułam wibracje w kieszeni swoich spodni. Wyjęłam komórkę, aby sprawdzić treść nowego SMSa.
-Przepraszam na chwilę. - zwróciłam się do nowego kolegi. Ten tylko skinął głową i chwycił kolejny kawałek pizzy.
jack: wracam jutro do la. przyjdź do mnie po lekcjach. stęskniłem się
me: chętnie, ja też tęsknie <3
-To on? - spytał Lucas widząc, że wygaszam ekran telefonu. Przytaknęłam. - Uśmiechasz się jak z nim piszesz. Kochasz go.
-Aż tak to widać? - zawstydziłam się. A co jak dziewczyny również to zauważyły gdy na korytarzu wpatrywałam się w ekran komórki? Przecież od razu skojarzą, że coś jest na rzeczy i będę mieć problemy.
-Spokojnie, one nie zauważyły. Są zbyt zajęte bajerowaniem moich kumpli.
-Przynajmniej tyle. One zajmą się swoimi związkami, może mnie zostawią w spokoju.
-No nie wiem. Poczwórne randki i te sprawy. - zaśmiał się. - Długo się przyjaźnicie?
-Nie nazwałabym tego przyjaźnią. Raczej kolegujemy się. Są pierwszymi osobami, które poznałam po przeprowadzce tutaj trzy miesiące temu. Tak jakoś zostało, że się ich trzymam.
-Nie jesteś zbyt śmiałą osobą, co? - zauważył.
-Yhy. Taką już mam naturę. Jak już ktoś chce się ze mną zadawać, to się go trzymam.
-Czemu ktoś miałby nie chcieć się z tobą zadawać? Fajna jesteś.
-Dzięki. Ile lat ma twoja siostra, że odbierałeś ją ze szkoły? - nie chciałam odpowiadać na jego pytanie. Mimo że sprawia wrażenie zaufanej osoby, znamy się za krótko, abym opowiadała mu historię swojego życia. Dlatego z niepozornym uśmiechem zmieniłam temat, przez co zaczął się śmiać.
-Dobry patent. Kay ma 16 lat. Byłem na szybkim numerku, ale nie mogłem tego powiedzieć wprost. - wyznał lekko skrępowany.
-Oo.
**
https://youtu.be/pjcUNTu_gb0
1 567 osób lubi to
whydontwe: diamonds dancing x some nights x nasza nowa piosenka! "Why Don't We Just" będzie dostępna już niedługo
~~
nie zapomnijmy że ludzie nie wiedzą tutaj kim są why dont we i jeszcze trochę nie będą wiedzieć. piszę o tym abyście nie zwiedli się tym że dodałam nagranie ;)
przepraszam że tak długo musieliście czekać na rozdział (aż 2 tygodnie) ale studniówka, konkurs, rekolekcje i nie miałam czasu usiąść do laptopa. kilka dni temu zaczęłam ferie więc skrobnę dla was parę rozdzialików i hope
karosiaxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top