[29]

Ostatni raz wygładziłam dłonią materiał czerwonej sukienki i wyszłam z pokoju. Powiedzieć, że byłam spokojna, to nic nie powiedzieć. Zeszłam na parter stąpając powoli po każdym stopniu. 

-No nareszcie. - usłyszałam zniecierpliwionego Zacha. Na dźwięk stukania niskiego obcasa moich sandałków o panele, podniósł się z kanapy. - Ślicznie wyglądasz. - dodał uśmiechając się. 

-Dzięki. Ty też dobrze wyglądasz. - rzuciłam. 

Chłopak ubrał na siebie ciemne jeansy oraz hawajską koszulę w kwiecisty wzór. Włosy poczochrane stały do góry. Utożsamiał się z tematem imprezy. Daniel zażyczył sobie, aby klimat utrzymywał się w stylu lat 80 i 90. Jak o tym usłyszałam, od razu spodobał mi się ten pomysł. Daniela fascynuje większość rzeczy z tamtych lat, więc nie dziwię się, że wybrał akurat taką tematykę. Ona najlepiej odzwierciedla chłopaka. 

Ja też postarałam się jak najbardziej wpasować w klimat minionych dekad. Znalazłam w szafie mojej mamy czerwoną sukienkę do kolan w białe groszki. Miała dekolt w serek, a długość rękawów sięgała mi przed łokcie. Mimo że mama oraz Zach zapewniali mnie, że wyglądam pięknie, moja niska samoocena dawała o sobie znak. Znowu stałam przed lustrem, tym razem w przedpokoju i zastanawiałam się, czy się nie przebrać.

-Jejku kobieto, świetnie wyglądasz. Powalisz wszystkich na kolana. - westchnął zirytowany chłopak. Wczoraj również przyszedł do mnie po szkole. Długo rozmawialiśmy na różne tematy. Rozmowa zeszła na temat dzisiejszej imprezy i naszych strojów. Wyznałam przyjacielowi, że nie czuję się pewnie w stylizacji. Rozwinęliśmy temat i Zach poznał moją bolesną przeszłość, która zapoczątkowała moją niepewność siebie. Chłopak okazał mi wtedy bardzo dużo wsparcia i zrozumienia, za co jestem mu wdzięczna. Jest drugą osobą, przed którą tyle się otworzyłam. Przed przeprowadzką nigdy bym nie sądziła, że po około dwóch miesiącach znajomości zdałabym się, aby opowiedzieć komuś moją historię. 

-Dzięki Zach, ale nie doda mi to pewności siebie. - przyznałam wpatrzona w swoje odbicie. 

-Wiem co może dodać. - oznajmił i podszedł do mnie. - Ustaw się, zrobię ci zdjęcie. 

Spojrzałam się na niego jak na idiotę. Ja miałam pozować do zdjęcia? Spięłam się na samą myśl o tym. Przecież to tylko pogorszy sprawę. Jestem niefotogeniczna i zobaczenie mojego brzydkiego zdjęcia zrujnuje mi humor. On nie wie na co się pisze. Chciałam przemówić mu do rozumu, ale na marne. No tak, on nigdy mnie nie słucha. Zach zawsze musi robić wszystko po swojemu. Rzadko zastosuje się do czyichkolwiek rad. 

-Przestań. Ustaw się. - złapał mnie za ramiona i przesunął pod ścianę. - Zombie apocalypse. 

Zach trudzący się powiedzieć "apokalipsa zombie" wywołał u mnie atak śmiechu, który chłopak wykorzystał do zrobienia zdjęcia. O dziwo, spodobało mi się bardzo. 

~~

imzachherron, jackavery i 40 osób lubi to. 

megandavidson: 90's 

~~

Dodałam zdjęcie na instagrama i usłyszeliśmy odgłos klaksonu dobiegający z zewnątrz. Czyli chłopaki już przyjechali. Moja mama chwilę potem pojawiła się przy nas, aby przypomnieć mi, że mam pilnować się Daniela oraz życzyła nam udanej zabawy. 

Wyszliśmy przed dom, gdzie na ulicy czekał Corbyn w swoim samochodzie. Oprócz niego był też Jack. Daniel i Jonah byli od dawna na plaży i wszystko szykowali razem z grupą innych znajomych. 

Po półgodzinnej drodze byliśmy już w odpowiedniej dzielnicy. Besson zostawił swój wóz kilkaset metrów od plaży na bezpłatnym parkingu. Jednak już stamtąd było słychać dudniącą muzykę rozrywkową z ostatnich lat minionego wieku. 

Ludzi na plaży było sporo. Nie ma się co dziwić, Daniel jest popularny w otoczeniu. Większość tańczyła na prowizorycznym parkiecie, który wyznaczały wbite w piasek reflektory święcące różnymi kolorami. Muzyka grała z przenośnego stereo. Nie wyglądało na nowe, ale miało potężną moc. Obok leżały też dwie torby sportowe. Co rusz ktoś do nich podchodził i wyciągał puszki z piwem. Bliżej oceanu paliło się też ognisko, przy którym siedziało kilka osób. Corbyn razem z Jackiem szybko wtopili się w tłum i zniknęli z mojego pola widzenia. Ogarnęło mnie zaniepokojenie. Zostałam prawie sama w gronie nieznajomych ludzi. Wtedy z obłędy wyciągnął mnie Jack, który złapał moją rękę. Uśmiechnął się do mnie zachęcająco i pociągnął w stronę tańczących nastolatków. 

Zabawa była przednia. Chyba nigdy nie bawiła się tak dobrze jak tej nocy. Świetna muzyka, miła atmosfera, chłopak ze snu nieodłącznie tańczący ze mną i przyjemna temperatura powietrza. Pogoda dzisiaj idealnie pasowała do całonocnej imprezy na plaży. Ja i Jack nie piliśmy alkoholu. Wzięliśmy za cel dobrą zabawę poprzez taniec. Inny nie próżnowali z trunkami. Krzyki pijanych nastolatków robiących głupie rzeczy było na pewno słychać w całej okolicy. Dodawało to przyjemnego charakteru wydarzeniu. Przy tym wszystkich Jack poznał mnie z paroma miłymi osobami. Widziałam też w gronie gości Makene czy Christinę, z którymi udało mi się zamienić kilka zdań. Jednak zdecydowanie wolałam wykorzystać fakt, że Jack bawi się w moim towarzystwie, a nie swoich innych znajomych jak reszta chłopaków. 

Nagle z głośników poleciała "You're Beautiful" Jamesa Blunta. Uwielbiam tą piosenkę. Ma taki spokojny klimat. Idealna do kołysania się w ramionach chłopaka. Przy pierwszych taktach Jack rozłożył swoje ramiona, abym mogła go objąć. Musiał mieć takie same skojarzenia co do tej piosenki. Bez dwóch zdań przyjęłam jego propozycje. 

- Na na na na. - mruczał mi do ucha fragment piosenki szeptem. Sytuacja stawała się coraz bardziej rozkoszna. Czułam się jak bohaterka jakiegoś romansidła dla nastolatków. To było zbyt piękne, aby było prawdziwe. 

-Megan, - chłopak odsunął swoją głowę, którą dotychczas opierał na moim ramieniu. Spojrzeliśmy w swoje oczy. - chcę abyś wiedziała, że jesteś dla mnie cholernie ważna. Odkąd cię poznałem, nie mogę przestać o tobie myśleć. Siedzisz w mojej głowie, od kiedy zobaczyłem cię w klasie. Nawet nie wiesz jak cieszyłem się, gdy Danny pozwolił mi ciebie bliżej poznać oraz gdy zaczęłaś spędzać z nami więcej czasu. Z każdym dniem poznawałem ciebie coraz lepiej i zakochiwałem się w tobie coraz bardziej. Tak Meg, kocham cie. I robię to od trzech miesięcy. Cholernie mi się podobasz, wariuję na twoim punkcie. Nie mogę dłużej tłumić w sobie tych uczuć. Kocham cię.

To były najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałam. Nikt jeszcze nie wyznawał mi uczuć. Szczególnie w tak romantycznych okolicznościach. To było jak sen, z którego za żadne skarby nie chciałabym się obudzić. 

-Ja też. Ja też zakochałam się w tobie. - wyznałam nieśmiale. Uśmiechnął się na ten słowa. Odetchnął słysząc słowa, które odebrały mu stres. 

-Zo-zostaniesz moją dziewczyną? - zająkał się uroczo wypowiadając to formalne pytanie.

-Tak, Noodle. - odpowiedziałam i poczochrałam jego pokręcone włosy, które są jego wielkim atutem. 

Przeniósł wzrok z moich oczu na usta. Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej. Nie widziałam nikogo poza Averym. Muzyka i ludzie w tle ucichli. Liczyliśmy się tylko my. Rozgrzane wargi blondyna delikatnie objęły moje składając na nich pierwszy pocałunek. Moje ramiona oplotłam wokół jego szyi. Jego dłonie trzymały mnie w pasie. Poczucie męskich ust przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze i uczucie ekstazy. Nic nie może się równać z tą chwilą. Tylko ja, chłopach marzeń i nic więcej. Jego ciepłe wargi nie chciały odsunąć się od moich. Ja sama tego nie chciałam. Chciałam rozkoszować się nim dłużej i dłużej. 

Przerwaliśmy dopiero gdy poczuliliśmy mocną siłę. Ktoś biegnąc, zahaczył o nas przez co musieliśmy odsunąć się od siebie. Zaczęliśmy rozglądać się dookoła siebie. Muzyka ucichła. Wszyscy imprezowicze rozbiegali się na różne strony. W tle słychać było syreny policyjne. Jack złapał mnie mocno z rękę i również zaczął biec w nieznanym mi kierunku. 

Zatrzymaliśmy się dopiero po kilku minutach intensywnego biegu. Odgłosy służb porządkowych były ledwo słyszalne. Do moich uszu najwyraźniej dobiegał szelest liści i nierównomiernie i głęboko oddychający Jack, który nadal ściskał moją dłoń. Mi samej też trudno było złapać oddech. 

Wokół nas było ciemno. Cóż się dziwić, skoro jest środek nocy. Jack wyjął z kieszeni jeansów telefon. Wiązkę światła latarki skierował na ziemię, aby nas nie oślepić jasnym światłem. Jednak dzięki niej poczułam się trochę pewniej. 

-Wow, szybko się ogarnęli w tym tygodniu. - odezwał się chłopak, patrząc na wyświetlacz smartfona. -Dopiero 2am. Zazwyczaj wbijają pomiędzy 3 a 4. 

Zdziwiłam się. Nie godziną. Tylko faktem, że tyle godzin minęło, odkąd tu przyjechaliśmy, a ja nie czułam ani cienia zmęczenia. Wręcz przeciwnie. Czułam duże pokłady dziwnej energii. Miałam ochotę przenosić góry. Nie wiem skąd u mnie taka siła, ale podoba mi się. 

-To co robimy z tak dobrze rozpoczętym dniem? - spytałam. Nie chciałam wracać jeszcze do domu. 

-Na spokojnie czy szalejemy? - po jego minie widziałam, że coś wymyślił i miał interesującą koncepcje tej nocy. 

-Zróbmy coś szalonego. - zadecydowałam. 

Chłopak uśmiechnął się. Zbliżył do mnie i pocałował szybko w usta. Od dzisiaj wiem, że moim ulubionym smakiem jest smak jego ust. Potem Jack zaczął mnie prowadzić w tylko jemu znanym kierunku, abyśmy przeżyli jedną z lepszych nocy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top