[23]
Tate: hej, masz dzisiaj czas?
Ukradkiem sprawdzam nową wiadomość. Siedzę w bibliotece z Molly, która od godziny stara się wytłumaczyć mi funkcje trygonometryczne. Tak, nadal daje mi korki z matmy. Fizykę już sobie odpuściłam. Nie będę jej zdawać na końcowych egzaminach, więc nie zależy mi, aby mieć super oceny. I tak ten materiał do niczego mi się nie przyda w życiu. Zostaje jeszcze matematyka. Mogłabym chodzić do Corbyna jak Zach czy Jack, ale to byłoby zbyt podejrzane. Nadal utrzymuję się w przekonaniu, że jeśli chcę się nadal kolegować z Molly, Emmą czy Evelin, muszę trzymać przyjaźń z chłopaki i resztą towarzystwa w tajemnicy.
-Przepraszam, muszę odpisać mamie. - przerywam blondynce i wyciągam telefon spod stołu.
me: hej. tak, mam
Tate: co powiesz na mały shopping? ja, ty i makena
me: chętnie :)
Tate: Westfield Century City o 4pm?
Spojrzałam na zegarek. Została mi godzina do spotkania. Jeżeli chcę zdążyć, muszę wyjść za maksymalnie 10 minut stąd.
-Molly, ile nam jeszcze zostało?
-Jeszcze jedno zadanie i możemy kończyć.
me: ok
Wyszłam ze szkoły 10 minut później. Zadzwoniłam po ubera i pojechałam pod centrum handlowe. Byłam kilka minut wcześniej. Przy wejściu od razu zobaczyłam dwie koleżanki. Przywitałyśmy się przytulasem i weszłyśmy do galerii.
-Miała przyjechać jeszcze Christina, ale spotyka się z Corbynem. - wyjaśniła nam na samym początku Tate.
-Oni spotykają się prawie codziennie, mogła się wyrwać. - skomentowała Makena. - Poza tym szok, że ona odmówiła zakupów.
-Ona nie widzi świata poza nim, więc nie ma co się dziwić.
To akurat prawda. Ta dwójka nie widzi świata poza sobą. Ich miłość jest piękna.
Weszłyśmy do pierwszego lepszego sklepu. Już zdążyłam się dowiedzieć, że dziewczyny szukają czegoś na zbliżający się letni sezon. Przewiewne sukienki, szorty, topy. Teraz w marcu można trafić na ciekawe promocje, nie to co później. One we dwie sprawnie poruszały się między regałami, a ja snułam się gdzieś za nimi. Nie mogłam znaleźć nic dla siebie. Nie lubię odsłaniać swojego ciała. Uważam, że po prostu nie mam czego odkrywać. Moje niedoskonałości wolę ukrywać pod ubraniami niż narażać się na wyzwiska ze strony innych. Dlatego nie bardzo lubię sezon letni. W Karolinie Południowej jeszcze dało się przeżyć, ale tutaj będzie katorga. Klimat na przeciwległych stronach kraju bardzo się od siebie różni. Najbardziej w czasie zimy, która już minęła. W Charleston widziałabym budzące się do życia rośliny, które kwitnął. A tutaj, zielono jest przez cały rok i śnieg prawie nigdy nie pada. Brak mrozów to wielka przychylność tych rejonów.
Obejrzałam się na dziewczyny, które krążyły wokół półek z ubraniami. Nie miały zadowolonych min. Czyli tak jak ja, nie mogą nic tutaj znaleźć ciekawego. Zaproponowałam zmianę sklepu, na co się zgodziły. Odwiedziłyśmy trzy różne butiki. Tate i Makena poznajdowały sobie parę bardzo ładnych ciuchów, ale ja nadal szłam bez żadnej torby. Nawet wcześniej nic nie mierzyłam, bo nie widziałam takiej potrzeby.
Byłyśmy w kolejnych sklepie. Zaczęło nudzić mnie chodzenie po sklepach bez celu. Ale głupio było mi wyjść. Oglądałam ubrania bez entuzjazmu. Nawet nie przyglądałam im się.
-Megan, - usłyszałam Tate, która nagle pojawiła się obok mnie. Miała w rękach biało-niebieską sukienkę w pionowe paski. Miała popularne teraz wcięcie na ramionach. W talii przepasał ją pasek w takim samym kroju.
-Śliczna. Będzie ci pasować. - uśmiechnęłam się do niej. Ta kreacja bardzo dobrze podkreślałaby jej nogi.
-Przymierz ją. - powiedziała i można powiedzieć, że wepchnęła mi ją do rąk oraz nawet popchnęła w stronę przymierzalni.
W głowie wyobrażałam sobie, jak ślicznie wyglądałabym w tej sukience. Bardzo mi się podobała. Jednak myśl, że nie jest odpowiednia do mojego ciała, nie dała o sobie zapomnieć. Mimo to postanowiłam ją przymierzyć. Do tego Tatum mnie obserwowała, a ja nie chciałam sprzeciwiać się starszej koleżance i robić scen. Jej zdanie o mnie spadnie, jak dowie się z iloma kompleksami się borykam. Zakompleksione dziewczyny nie mają za dużo przyjaciół..
Założyłam sukienkę i dopiero wtedy spojrzałam w lustro. Ona jest śliczna. Tak jak myślałam. Na Tate czy Makenie wyglądałaby dużo lepiej. Wyszłam z przebieralni, aby pokazać się dziewczynom według ich prośby.
-O Boże, dziewczyno wyglądasz wspaniale. - zachwyciła się Tate od razu jak mnie zobaczyła.
-No nie jestem przekonana. - mruknęłam patrząc jeszcze raz w lustro.
-Przesadzasz. Wyglądasz przepięknie. - pochwaliła mnie Makena. Stanęła naprzeciwko mnie i zrobiła mi zdjęcie.
(twarz tej modelki bardzo przypomina twarz Megan, czyli w rzeczywistości Charlotte Conick)
-Musisz ją kupić. - zadecydowała najstarsza z nas. - Wyglądasz obłędnie.
Może ma rację? Może jednak moje nogi nie wyglądają tak prezentują się tak niesmacznie w tej sukience? Im dłużej przyglądałam się swojemu odbiciu, tym bardziej wierzyłam w słowa dziewczyn. Ten krój na prawdę do mnie pasował i dodawał mi kobiecości. Czułam się świeżo i tak, tak inaczej. Już nie ukryta pod swetrem i w jeansach. Tylko ukazująca się w delikatnym materiale bardzo dobrze układającym się na moim ciele. Nic tak nie dodało mi pewności siebie jak te zakupy z dziewczynami. Jestem w lekkim szoku tą zmianą, ale cieszę się z niej.
Zapłaciłam za nową sukienkę i z uśmiechem na ustach wyszłam ze sklepu z towarzyszkami. Uznałyśmy, że to koniec zakupów na dzisiaj.
-Jonah nas do siebie zaprasza. - oznajmiła nam Tate po wyjściu ze sklepu. Przed chwilą dostała wiadomość, która pewnie była właśnie od niego.
-O fajnie. To jedziemy. - ucieszyła się Makena.
Ja spojrzałam na zegarek. Była dopiero 5:30pm. Posiedzę z nimi dwie godziny i wrócę do domu, aby zdążyć odrobić lekcje na jutro. Plan idealny.
Zeszłyśmy na parking podziemny, gdzie Tate zostawiła swój samochód. Ona jako jedyna z nas miała prawo jazdy i do tego własne auto. Zawiozła nas od razu pod dom Maraisa. Nigdy u niego nie byłam. Nawet nie słyszałam w jakiej okolicy mieszka. Ogólnie mało o nim wiedziałam mimo wszystko. Jednak dobrze nam się rozmawiało. Jest miły i inteligentny. W szkole zachowuje się jak Zach czy Jack, a poza nią to dobrze wychowany dżentelmen, z którym można porozmawiać na każdy temat.
Po ponad dwudziestu minutach Tate zaparkowała samochód na chodniku przed posiadłością Jonah. Bo zwykłym domem tego nie dało się nazwać. Znajdowałyśmy się przed dużym, trzypiętrowym domem przed którym znajdował się szeroki trawnik przecinany przez brukową ścieżkę, która była podświetlana przez lampki led wbudowane w ziemię. Dookoła rosło trochę roślin. Przeszłyśmy przez bramkę, którą otworzył nam Jonah z domu. Kiedy doszłyśmy pod drzwi wejściowe, on akurat je otworzył.
-Hej dziewczyny, wchodźcie. - zaprosił nas do środka gospodarz. Uśmiechał się szeroko jak zawsze gdy jesteśmy poza szkołą.
Dopiero jak weszłyśmy do środka, przytulił każdą z nas. Zaczęłam rozglądać się po wnętrzu domu. Wszystko było tu takie perfekcyjne. Widać, że rodzice Jonah wydali bardzo dużo pieniędzy, aby osiągnąć taki efekt. Nieskazitelnie białe ściany w korytarzu przyozdobione były złotymi ramkami z fotografiami rodzinnymi. Nad wejściem do salonu z korytarza znajdował się łuk, który robił wrażenie. Tak jak pokój dzienny. Nowoczesny, bogaty wystrój wnętrza prezentował jaki status społeczny muszą mieć państwo Marais, aby mieszkać w takiej rezydencji.
-Chłopaki czekają na dole. - powiedział brunet, który prowadził nas.
Przeszliśmy przez salon. Jonah otworzył jedne z drzwi, które się tu znajdowały. Za nimi schodziły schody w dół. Nie byle jakie schody. Trzymając się barierki zeszłam jako przedostatnia do piwnicy, która nie przypominała typowej piwnicy. Przed nami ukazała się mała sala kinowa. Duży telewizor, szeroka kilkuosobowa kanapa, stolik z przekąskami, w rogu jakiś fotel współgrający z innymi meblami. Wywołało to na mnie mały szok. Po lewej ścianką działową oddzielona była jak mniemam sypialnia Jonah. Wnioskuje to po tym, że znajdowało się tak duże, wysokie łóżko, które z daleka sprawiało wrażenie wygodnego. Nad nim zawieszony był plakat miejscowego klubu koszykarskiego oraz brystol z wizerunkiem jednego z reprezentantów kraju w koszykówkę. Nie interesuję się tym sportem, więc nie podam jego nazwiska. Oprócz tego wszystkiego, wśród granatowych ścian zlokalizowałam dwie pary drzwi.
-Czujcie się jak u siebie. - oznajmił gospodarz i dołączył do chłopaków siedzących na kanapie i grających w jakąś grę. Nikt się nie zdziwił tym, że to był Fortnite. Usiadłyśmy obok nich. Sofa była na tyle duża, że pomieściła nas wszystkich. Z lekkim ściskiem i Zachiem siedzącym na podłodze, ale pomieściła.
Pozostała trójka (bo Corbyna z nimi nie było) rzuciła nam słowa przywitania pogrążona w rozgrywce. Dopiero jak Jack wygrał, oderwali się od padów. Jonah z resztą zadecydowali, że zrobimy sobie wieczór filmowy. Przystałyśmy na ten dobry pomysł. Wszyscy zaczęliśmy się usadowiać wygodnie i przygotowywać do seansu. Jack i Jonah wylądowali na podłodze opierając się plecami o kanapę, na której zostałam ja, Daniel, Makena i Tate zostaliśmy na kanapie. Zach rozsiadł się wygodnie w fotelu.
Jonah wybrał pierwszy film. Akcja toczyła się wokół dwójki chłopaków. Shawn przeprowadził się do innej strony miasta. Wprowadził się obok rodziny Olliego - wyśmiewanego i poniżanego blondyna. Shawn był od niego starszy o dwa lata. Szybko się zakolegowali. Shawn był miły, wyrozumiały i troskliwy. Jednak Olly nie powiedział mu o swoich problemach. Z dnia na dzień nastolatkowie niszczyli życie blondyna coraz bardziej, z czym przestał sobie radzić. Pewnego dnia chłopaka miał odebrać ze szkoły jego sąsiad. Był wtedy świadkiem bójki, której ofiarą był jego młodszy kolega. Towarzystwo rozeszło się zanim Shawn zdążył interweniować. Olly ledwo się trzymał. Shawn zawiózł go do siebie, gdzie opatrzył rany i wysłuchał historii Olliego. Tego samego wieczoru wyznali sobie uczucia i zostali parą homoseksualną. Starszy zaczął pomagać młodszemu i uczyć go jak radzić sobie z hejtem.
Film sam w sobie był bardzo fajny. Połowę przepłakałam przytulona w ramię Daniela. Ten dramat miał za dużo związanego z moim poprzednim życiem. Wszystko zaczęło mi się przypominać, a że tylko Daniel znał prawdę, mogłam pozwolić sobie na upust emocji blisko niego.
Kiedy zobaczyliśmy końcowe napisy, już nie płakałam. Spojrzałam na kuzyna. Od razu zrozumiał, o co mi chodzi i potwierdził, że nie widać, że jakkolwiek przeżywałam tą projekcje. Zanim jednak ktoś wstał zmienić film, usłyszałam pociągnięcie nosa charakterystyczne dla płaczu.
-Ostatni raz oglądam z wami takie coś. - to był Zach, którego głos był w tym momencie zachrypiały i smutny.
Jonah wstał do telewizora, jednak najpierw podszedł do Zacha. Poklepał go po ramieniu i posłał pokrzepiający i pocieszający uśmiech.
-Przepraszam, stary. Nie zdawałem sobie sprawy, że to może się tak skończyć.
Nie rozumiem, co tu się właśnie zadziało.
~~
Zwaliłam trochę początek, przepraszam.
Dziękuję za każdą gwiazdkę, wyświetlenie, komentarz. Motywujecie do działanie, nie tylko na wattpadzie kochani.
karosiaxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top