[20]

Tak jak umówiłam się z Jackiem, dzisiaj mieliśmy zrobić nasz projekt na zajęcia z francuskiego. Obmyśliliśmy zakres pracy podczas ostatniej nocnej rozmowy. Teraz zostało już tylko wykonanie. 

Jack nie mieszkał daleko ode mnie. Miałam około 25 minut drogi pieszo po drogach osiedlowych. Szłam tam według jego dokładnych instrukcji. To, że mieszkam tutaj od niespełna trzech miesięcy, nie znaczy, że orientuje się w otoczeniu. Specjalnie wyszłam od siebie dużo wcześniej, aby w razie zgubienia nie spóźnić na wyznaczoną godzinę, jaką była 11am. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Jednak tempo mojego marszu sprawiło, że byłam pod posiadłością Averego na czas. Chłopak mieszka w bardzo ładnym domu. Dwupiętrowy rodzinny budynek jest pomalowany na biało z czerwonym akcentem w postacie ceglanego ganku czy czerwonej dachówki. Pod drzwi prowadziła brukowa ścieżka, która przecinała trawnik. Front posiadłości nie był ogrodzony od sąsiedztwa. Weszłam na ganek i zadzwoniłam do drzwi. Długo nie czekałam, aż ktoś mi otworzy. Po chwili za framugą zobaczyłam Jacka. Ubrany był w czarne jeansy, długą koszulę w czarno-białą kratę oraz szarą bluzę.  Jego loki jak najczęściej luźno układały się w każdą możliwą stronę tworząc uroczą burzę na głowie blondyna. Na jego twarzy gościł uśmiech, który przyprawia mnie o napad radości. Co się ze mną dzieje? 

-Cześć. Wchodź. - zaprosił mnie do środka. Dopiero wtedy mnie przytulił na powitanie. Bardzo lubię jak to robi. 

Zostawiłam kurtkę oraz adidasy w przedpokoju i poszłam za kolegą. Powiedział mi, że idziemy od razu do niego do pokoju. Nie miałam co zaprzeczać. Skupiłam się na podążaniu za nim, że nie bardzo skupiłam się na wyglądzie parteru jego domu. Po mahoniowych schodach weszliśmy na piętro. Poziom przecinał korytarz wokół którego znajdowało się kilka par drzwi. Naliczyłam szybko pięć. My weszliśmy przez te na samym końcu. Weszliśmy do małego pokoju - sypialni Jacka. Wewnątrz znajdowało się jednoosobowe, ale szerokie łóżko, które było przysunięte pod ścinę, na której znajdowało się okno. Na parapecie stało kilka dupereli. Nad łóżkiem zawieszona była lampka. Na są sąsiedniej ścianie stała duża szafa oraz regał z książkami i pudełkami. Prawie na środku, równolegle do łóżka stało biurko z komputerem stacjonarnym. Przy nim stały dwa krzesła: jedno typowe, biurowe, a drugie jakby wzięte z jadalni. Jednak najbardziej przykuł mnie fragment szarej ściany (wszystkie ściany były tego odcienia) pomiędzy łóżkiem a biurkiem, który zaklejony był różnymi plakatami i zdjęciami. 

-Chcesz coś do picia? - spytał chłopak przerywając cisze. 

-Cokolwiek. - odpowiedziałam mu. Posłałam mu uśmiech, bo miałam wrażenie, że jest spięty. 

-To ja przyniosę. Rozgość się. - powiedział i zniknął za drzwiami. Miałam teraz chwilę, aby przyjrzeć się fotografiom przyczepionym do ściany. 

Wisiały tu też plakaty różnych słabych osób, pocztówki z kilku amerykańskich miast. Najbardziej interesowały mnie zdjęcia. Większość przedstawiała jego i chłopaków. Zauważyłam, że pochodzą z różnego okresu czasu. Stwierdziłam to po wyglądzie ich twarzy i sposoby układania włosów. Szczególnie jak o to chodzi, to widać zmiany na przestrzeni lat. Część z nich widziałam na ich portalach społecznościowych. Jedna większa ilość była mi nieznana. Jednak pozy na nich nie są dla mnie zaskoczeniem. Oni nie umieją być poważni. Rozbawienie widać na prawie każdym zdjęciu. Uwielbiam ich przyjaźń. Są bardzo zżyci, ważni dla siebie. Piątka świetnych kolesiów którzy "trafili na swoich". 

Oprócz fotografii przedstawiających męską grupę przyjaciół zauważyłam z damskim towarzystwem. I to nie była Christina, Tatum czy Makena. Przeważały trzy nieznane mi twarze. Wiekowo różne od nas. Czyli pewnie to siostry Averego, o których nie jest skory opowiadać. Zdjęcia przedstawiały głównie chwile z dzieciństwa. Nie mogłam się doszukać takich zrobionych niedawno. Za to znalazłam jedno, którego nigdy bym się nie spodziewała zobaczyć. Nie wiem, jakim cudem Jack miał MOJE zdjęcie. Była to malutka fotografia. Miała chyba najmniejszy format, ale jednak. Nie wiedziałam, że ktoś robił mi zdjęcie, kiedy byłam z chłopakami i ich znajomymi na opuszczonym skateparku. Tym bardziej nie wiedziałam, że kiedykolwiek je zobaczę i to w takim miejscu. 

Byłam bliska sięgnięciu i odklejeniu zdjęcia, aby przyjrzeć mu się dokładniej i w razie czego zabrać, ale usłyszałam kroki na korytarzu. Szybko odsunęłam rękę. Stanęłam kilka kroków od ściany z niewinnym uśmiechem. Co jak co, ale udawanie nawet nieźle mi wychodziło. Tak jak myślałam, szedł Jack. Wszedł do pokoju z tacą, na której stały dwie szklanki, karton soku pomarańczowego oraz miska z krakersami. 

-O nie, oglądasz te zdjęcia. - westchnął blondyn. Odstawił wszystko na biurko, stanął obok mnie i spojrzał w tym samym kierunku. - Chłopaki uważają, że jestem zbyt sentymentalny. 

-Dla mnie to urocze. - przyznałam. Sama zaczęłam się zastanawiać, czy nie zrobić czegoś podobnego w moim pokoju. 

Dopiero jak się odezwałam, zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Przecież ja wyszłam teraz na jakąś idiotkę przed nim. Jeszcze pomyśli sobie, że podoba mi się. Ale to nigdy się nie zdarzy - nigdy nie będziemy razem. Cokolwiek ja bym poczuła, on nie odwzajemni moich uczuć. Jestem zbyt przeciętna, aby zostać wyróżniona w jego oczach. 

-Mieliśmy robić projekt. - przerwał ciszę chłopak. Pewnie myślał o moich słowach i tym, o co mogło mi chodzić. Wyszłam przed nim na idiotkę. 

-Tak. - odpowiedziałam. Trzeba wrócić na ziemię i skupić się na obowiązkach. 




Siedzimy nad tym już którąś godzinę. To nadal nie jest wszystko. Ciężko jest wyszukać w internecie to co dokładnie chcemy użyć w naszej prezentacji o Francji. No i Jack jak to Jack nie umie usiedzieć w miejscu przez dłużej niż dwadzieścia minut w jednej pozycji. Co rusz żartował, zagadywał mnie, odwracał uwagę od tego, co powinniśmy zrobić. Nie zabrakło śmiechu jak zawsze, kiedy przybywasz z którymś z piątki tych wariatów. 

Około godziny 3pm Jack zadecydował, że idziemy zjeść obiad. Na początku nie chciałam się narzucać i wpraszać na obiad, ale Jack nalegał i zapewniał, że jego mama zrobiła większą porcję i mam się nie martwić. Nie mogłam ulec jego urokowi. Zeszliśmy na dół. W końcu mogłam się rozejrzeć. Na lewo od schodów znajdowała się ścianka działowa, a za nią salon. Telefon, kanapy, regały - typowo jak w każdym domu. Dalej znajdowała się kuchnia z jadalnią. Ściany były szare, ale jaśniejsze od tych w pokoju chłopaka. Szafki kuchenne zajmowały połowę całego pomieszczenia. Górne były wykonane z jakiegoś jasnego drewna, a dolne z ciemniejszego. Na środku stał stół z pięcioma krzesłami, chociaż jednego brakowało. Stało w pokoju Jacka. 

-Mama zostawiła nam zapiekankę ziemniaczaną. - poinformował mnie przyglądając się wyłożonym na blacie składnikom. 

-Fajnie. Dawno nie jadłam. - odpowiedziałam.

 Chłopak zaczął krzątać się po kuchni przygotowując nam jedzenie. Ja przyglądałam mu się. W pewnym momencie musiało zrobić mu się gorąco, bo zdjął szarą bluzę w której cały czas siedział. Wyglądał świetnie w czarno-białej koszuli z rękawem do łokci, że zrobiłam mu potajemnie fotkę. 

Akurat jak schowałam telefon do kieszeni spodni, Jack skończył szykować nam obiad. Postawił na stole dwa talerze. Dopiero wtedy zauważyłam coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam u niego. Kolejny raz dzisiaj mnie zadziwił. 

-Ty masz tatuaż? - spytałam osłupiona. Dzięki temu że zdjął wcześniej bluzę mogłam zauważyć mały tatuaż pod jego łokciem od wewnętrznej strony ręki. Wcześniej Jack chodził tylko i wyłącznie w bluzkach z długim rękawem. Teraz już rozumiem dlaczego. 

-Tak. Od jakiegoś czasu. - odpowiedział, jakby to była oczywista rzecz. Usiadł naprzeciwko mnie i chwycił widelec w dłoń. - Gdyby któryś z nauczycieli się o tym dowiedział, miałbym przechlapane jak nigdy wcześniej. Nie rozumiem, dlaczego oni traktują to tak rygorystycznie. 

-Dlaczego? - cała ta sytuacja wydaje mi się niejasna. 

-Legalnie powinienem mieć 19 lat, aby móc zrobił sobie tatuaż. Ale 1 lipca skończę i nie będą mogli mi nic zrobić. Nawet mam już pomysł na kilka kolejnych. 

-Twoi rodzice zgodzili się na to? 

-Nie pytałem ich o zdanie. Kolega zrobił mi za darmo. 

-Ładny jest. - tylko tyle umiałam w tamtym momencie powiedzieć. Bo jak inaczej zareagować na łamanie przez niego prawa? Jego rodzice muszą mieć do niego ogromne zaufanie. Skoro nie musi ich się pytać o takie rzeczy. W sumie to tłumaczy, dlaczego może spędzać tyle czasu poza domem, olewać szkołę i inne sprawy. Moja mama wyrywałaby sobie włosy z głowy, gdyby nie wiedziała gdzie jestem i nie powiadomiłabym jej o swoich planach. Nie uważam, że to kwestia zaufania, ale bardziej troski. 

-Dzięki. Oznacza "God is greater than the ups and downs" . - dodał. 

W tym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Nie ukrywam, trochę się spięłam. Siedziałam tyłem do wejścia. Nie byłam gotowa na konfrontacje z którymś członkiem rodziny Avery. Dlatego patrzyłam na Jacka i obserwowałam jego zachowanie, aby wiedzieć jak zareagować.  

Zaraz było słychać tupot stóp. Do kuchni wbiegła mała dziewczynka. W oczy najbardziej rzucił mi się jej różowy plecak. Jack odsunął się od stołu tak aby blondynka mogła wskoczyć mu na kolana. W między czasie można było usłyszeć słodki pisk "Jackyyyy". Mała bez problemu znalazła się na kolanach Jacka i przytulała go. 

-Cześć Isla. Chcesz obiad? - spytał ją chłopak. Wyglądają razem strasznie uroczo. 

Ona w odpowiedzi pokiwała twierdzącą głową i zeskoczyła z jego kolan. Zajęła miejsce przy stole obok niego. On wstał i zaczął odgrzewać porcję zapiekanki dla małej istotki. Ona jakby dopiero w tym momencie zauważyła moją obecność. Wychyliła się nad stołem, aby podać mi swoją chudą rączkę.

-Cześć. Jestem Isla. 

-Megan. - uścisnęłam jej dłoń, a ona wróciła na swoje miejsce. 

-Jesteś dziewczyną mojego brata? - zadała pytanie prosto z mostu. Zdziwiła mnie jej bezpośredniość. Patrzyła na mnie swoimi dużymi niebieskimi oczami. Mój wzrok powędrował na Jacka. Niech mi pomoże wyjść z tej krępującej sytuacji. Tak jak podświadomie chciałam. Chłopak prawie od razu, nie czekając na moje spojrzenia proszące o pomoc, znalazł się za swoją siostrą i zaczął ją łaskotać. Mała zaczęła kręcić się na krześle i śmiać w niebo głosy. Dopiero jak zaczęła się z chichotu dławić, Jack ją zostawił. 

-To nie jest moja dziewczyna. - powiedział i wrócił do gotowania. 

-Jeszcze. - dodała, jak już jej brat był daleko od niej. Posłał jej tylko groźne spojrzenie, które tylko ją rozśmieszyło. - Skąd znasz mojego brata? - spytała mnie. 

-Chodzimy razem do klasy. 

-Bo wiesz, on prawie nigdy nie przyprowadza tu swoich koleżanek. Możesz czuć się wyjątkowa. 

-Tak właśnie się czuję. 

-A byłaś u niego w pokoju? Mi nie pozwala często tam wchodzić. Poza tym ma straszny bałagan. 

-Byłam. Ale twój brat posprzątał i jest czysto. 

-Nie mogę w to uwierzyć. Syd i mama będą dumne. - ostatnie słowa zwróciła do chłopaka. 

-Zajadaj. - rzucił tylko stawiając przed nią talerz. Uroczy był widok obruszonego Jacka, bo jego młodsza siostra zdradziła jego sekret. 

Oni są bardzo uroczy we dwoje. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top