[16]
Moim założeniem po weekendzie przemyśleń było trzymanie na dystans większości osób. Zaczęłam bać się im ufać. Ze względu na to, że potem nie chcę stracić ważnych dla mnie osób. Doszłam do wniosku, że lepiej nie trzymać się blisko z ludźmi, bo nigdy nie wiesz kiedy cię zostawią.
Poniedziałek nie zapowiadał się dobrze. Jak każdy pierwszy dzień tygodnia. Nie chciałam iść do szkoły i spotkać ludzi, którzy nawiedzili mnie w snach. Przerażała mnie myśl, że kiedyś mogę zauważyć u nich tą obojętność. A ten moment mógł nadejść w każdej chwili, nawet dzisiaj.
Mimo obaw wyszłam z domu. Kilka pierwszych lekcji minęło mi spokojnie. Dziewczyny były dzisiaj zafascynowane jakimś projektem z geografii, że kompletnie nie zwróciły uwagi na mój przybity humor. W tym wypadku, lepiej dla mnie. Słuchałam tylko ich paplaniny na temat tego, co przygotują do konkursu.
W między czasie na przerwach widziałam Daniela z całą paczką przyjaciół. Wiem, że też mi się przyglądali. Posyłali nawet przyjazne uśmiechy, których nie umiałam odwzajemnić. Nie po tym, co widziałam w nocnej zmorze. Chociaż wiedziałam, że dzisiaj nie jest ten dzień, gdy chłopaki będę chcieli utrzeć mi nosa, z tyłu głowy hamowała mnie ta myśl. Nienawidzę tej wewnętrznej walki, jaką toczę w głowie. Codziennie staczam bitwę o to, jaką decyzję mam podjąć, jak zachować się. Przewagę ma ten nieśmiały głos, trzymający mnie na dystans do świata. Pokazujący prawdę o moich niedoskonałościach, złych cechach. Nie da się powstrzymać tej wewnętrznej siły. Kieruje moim życiem od dawna. Nie wydaję mi się, aby komuś udało się to zmienić. Jeżeli ktoś obcy pokona mur wybudowany wokół mojej osoby, może da radę zmiażdżyć bariery w mózgu i sercu. Jednak wątpię, by ktokolwiek zainteresował się taką marną osobą, jaką jestem. Może jako koleżanka jestem wystarczająca, ale nie nadaję się na materiał do kochania. Jestem zbyt słabą partią, aby zasłużyć na miłość.
-Davidson, do odpowiedzi. - z zamyśleń wyrwał mnie głos profesora od przedsiębiorczości. Siedziałam na jego lekcji, w sumie to od rana, zamyślona. Skóra mi się zjeżyła na dźwięk wyczytanego mojego nazwiska.
Pierwszy raz od dawna wyrwano mnie do odpowiedzi. Zazwyczaj omijano mój numerek. To był pierwszy raz w tej szkole. Zdenerwowana przełknęłam ślinę. Nagle stanowiło to dla mnie kłopot. Z zeszytem w ręku podeszłam pod tablicę. Nogi mi drżały. Nienawidzę wystąpień publicznych. Fakt, że jestem w centrum uwagi, powoduje, że nie umiem wydusić z siebie ani słowa. Każdy mnie obserwuje, widzi każdy mój ruch. Krępuję mnie to i nie pozwala wykonać nakazanych czynności. Starałam się nie patrzeć na klasę. To by jedynie pogorszyło sprawę. Skupiłam wzrok na nauczycielu. Przekartkował mój marny zeszyt. Kontynuowałam prowadzenie skoroszytu z Charleston. Starszy mężczyzna przeniósł wzrok na mnie. Zmierzył mnie od stóp do głów, co ani trochę nie dodało mi pewności siebie. Wręcz przeciwnie. Zadał mi pierwsze pytanie. Nie było trudne. Przed lekcją powtarzałam sobie ten materiał. Jednak stojąc przed całą klasą i ostentacyjnie siedzącym nauczycielem, spięłam się i zapomniałam języka w buzi. Zaczęłam się jąkać próbując spleść jakiekolwiek sensowne zdanie. Z wielkim trudem pokonywałam gulę znajdującą się w moim przełyku, kiedy mówiłam. Wyszło z tego jakieś w miarę składne zdanie. Padło kolejne pytanie, a ja już chciałam wrócić do ławki. Staram się nie myśleć o okolicznościach w jakich się znalazłam, ale było mi ciężko. Szczególnie że nadzwyczajnie panowała w klasie cisza. Utwierdzało mnie to w fakcie, że każdy mnie słucha. Zacisnęłam powieki i odpowiedziałam. Nie odbyło się bez zająknięcia się. Z trzecim, ostatnim pytaniem poradziłam sobie podobnie. Nauczyciel wykonał wpis w moim zeszycie i pozwolił mi usiąść do ławki. Czułam, jak mokry miałam kark i plecy pod wpływem stresu. Moja twarz pewnie też przybrała rumieńców, bo czułam ciepło rozlewające się po całym ciele. Zaczęłam głęboko oddychać, aby się odstresować. Nienawidzę być pytana.
Dziewczyny siedzące obok mnie, przekazał mi słowa otuchy. Molly, z którą akurat dzieliłam ławkę, próbowała mnie pocieszyć. Nie wyszło jej to. Skupiła się na mojej ocenie, która akurat bardzo mnie satysfakcjonowała. Dopuszczający z plusem to wysoka nota jak na odpowiedź ustną. W poprzednich szkołach moja wypowiedź kończyła się szybciej niż się zaczęła. Przez strach dłuższą chwilę stałam sparaliżowana i nie odzywałam się. Traktowano to jako moją niewiedzę i odsyłano do ławki z jedynką. Tutaj jest inaczej, łagodniej i wyrozumialej.
Po lekcji z sali wybiegłam jak z procy. Nie chciałam dłużej przebywać w klasie. Nie mogłam się skupić na niczym przez całą godzinę. W pomieszczeniu było jakoś duszno, co utrudniało mi słuchanie nauczyciela. Skierowałam się od razu do stołówki. Nie zdążyły nagromadzić się tutaj tłumy nastolatków. Jako jedna z pierwszych kupiłam obiad i wyszłam z tacą na zewnątrz. Wciąż musiałam ochłonąć po wyrwaniu do odpowiedzi na minionej lekcji. Zawsze tak reagowałam na publiczne wystąpienia. Ciężko mi było dojść do siebie po kolejnej kompromitacji przed wszystkimi. Usiadłam przy wolnych stoliku pod drzewem. Zostało mi tylko poczekać, aż dziewczyny się do mnie dosiądą. Miały jeszcze pogadać o jakimś projekcie z nauczycielem. Normalnie, poczekałabym na nie, ale nie dzisiaj.
Czekając na koleżanki, przeżuwałam powoli posiłek i przeglądałam otrzymane snapy. Odkąd chłopaki nauczyli mnie obsługiwać tą aplikację, często do niej zaglądam. To jedyna droga kontaktu między mną a nimi. W szkole nie możemy ze sobą rozmawiać i nie zawsze się nadarza okazja spotkać po południu. Dlatego kontaktujemy się przez social media. Mój numer telefonu posiada tylko Daniel. Jakoś dotychczas nikt nie zapytał mnie o niego, więc reszta go nie ma. Ja też jakoś nie pałam się, aby im go podawać. Jest pomiędzy nami jeszcze bariera. Nie mogę się w pełni przełamać i im zaufać. Codziennie słyszę hejt lecący na nich. To on wciąż powoduję moje pohamowanie. Jeszcze ten ostatni koszmar, który nie daję mi spokoju... Mąci w mojej głowie i coraz trudniej mi podjąć decyzję, czy brnąć w tą relacje.
Po kilku minutach swoją obecnością zaszczyciły mnie koleżanki. Przekazały mi najnowsze wieści na temat ich pracy na jakiś konkurs. Jestem z nich dumna, że startują w wielu olimpiadach i że tak prężnie działają na rzecz szkolnych sukcesów, ale czasem trudno się połapać, w czym akurat uczestniczą.
Kiedy już zakończyły swój wywód, zapanowała cisza. Jak zwykle nie trwało to długo. Szybko pojawił się na horyzoncie kolejny temat. Nikt tak szybko ich nie wynajdywał jak właśnie dziewczyny. One znały każdą plotkę krążącą po szkole, wiedziały wszystko. W tym momencie nie mogło być inaczej.
-Ale z niego pacan. - odezwała się Molly. Siedziała przodem do wejścia na teren szkoły. Wybrała takie miejsce, z którego dobrze widać kto przechodzi przez bramę i teren dookoła. Ja jednak wolałam usiąść tyłem do tego wszystkiego. Blondynka patrzyła się z zniesmaczeniem w tamtym kierunku. Kiwnęła głową, abyśmy i my spojrzały w tym samym kierunku.
Nie miałam trudności z odkryciem, co tak zbulwersowało koleżankę. Wśród kręcących się nastolatków zauważyłam Jonah, Corbyna, Christinę i jakąś nieznaną mi dziewczynę. Jej długie blond włosy opadały falami na niemałe piersi. Jej sylwetka wskazywała na to, że ćwiczy. Podkreślały to też krótkie spodenki odsłaniające długie, chude nogi i przyciasny biały top na ramiączkach. Nieznajoma zajmowała miejsce na kolanach Maraisa, który siedział na murku. Obok siedziała pozostała dwójka obejmując się. Jonah gładził włosy tej dziewczynie i razem ze wszystkimi śmiał się z czegoś. Dojrzałam też zapalonego papierosa w palcach nieznajomej mi towarzyszki znajomych.
-Nienawidzę takich osób. Przecież z daleka widać, że to rozpuszczona idiotka. - skomentowała wzburzona Evelin.
-Nie wiem, co on w niej widzi. Za dużo silikonu. - dodała Emma oschle.
Według mnie nie była po operacjach plastycznych. Prawda, miała duże piersi oraz idealnie wyprofilowaną pupę i nogi, ale uważam, że na taką figurę da się zapracować. Regularne ćwiczenia i zbilansowana dieta pozwolą uzyskać taki efekt. Szkoda tylko, że ona właśnie marnuje swoją pracę poprzez palenie nikotyny.
-Kto to jest? - spytałam cicho, delikatnym głosem. Nie chciałam osądzać po pozorach tej ładnej dziewczyny. Jej wygląd jest według mnie idealny i bardzo jej jego zazdroszczę. Moja figura pozostawia wiele do życzenia. Z nią nigdy nie znajdę chłopaka. W sumie to który chciałby kogoś z tak zrytą psychiką jak ja?
-Veronike Morgan. To przyjaciółka Christiny. Chodzą razem do klasy, na imprezy, prawie wszędzie. Chwali się cały czas na instagramie swoim zdrowym stylem życia i bogatymi rodzicami. Żal mi jej. - odpowiedziała ze skupieniem Molly. Nie wątpiłam, że któraś z dziewczyn będzie ją znała. - Towarzystwo Jonah jest dla niej odpowiednie. Trafił swój na swojego. - dodała.
-Nawet mi jej nie szkoda. Dobrze jej, że Marais ją też zrani. - dorzuciła Evelin.
Nie mogę się zgodzić z jej stanowiskiem, tak jak zrobiły to pozostałe dziewczyny. Nie znam tej całej Veronike, więc nie zamierzam jej oceniać po pozorach. Do tego wiem, że Jonah nie jest taki, za jakiego go uważają. Chłopak z poszanowaniem traktuje dziewczyny i to wyssana z palca pogłoska, że on przeleciał większość lasek ze szkoły.
-Trzymaj się od niego z daleka, bo zrani cię jak wszystkie wcześniejsze. - ostrzegła mnie Molly i odwróciła wzrok od mojego kolegi. W ślad za nią poszły pozostałe dziewczyny. Ja też skupiłam spojrzenie na tacy z jedzeniem.
Szkoda mi Jonah.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top