[15]
Spotkanie toczyło się w przyjemnej atmosferze. Złapałam bardzo dobry kontakt z Makeną. Swobodnie rozmawiałyśmy na różne tematy. Po jakiejś godzinie odnosiłam wrażenie, jakbyśmy znały się od dawna. Rzadko odczuwałam coś takiego przy nowo poznanych ludziach. Brunetka oprócz rozległej wiedzy posiada umiejętność słuchania innych. Nie przerywa innych, daje im się wypowiedzieć. Poprawia to komfort wypowiadania się. Zapunktowała tym u mnie. Molly brakuje tej cechy. Przez to nie zbyt często wdaję się z nią w dyskusję. Czuję się wtedy jakby moje zdanie nic nie znaczyło lub ją nie interesowało. Rani mnie to, dlatego unikam tego typu sytuacji.
Siedziałyśmy we dwie na betonie. Obok pogrążeni w rozmowie byli Jonah i Tate. Jeszcze na początku w konwersacji uczestniczyłyśmy my dwie oraz Christina z Corbynem. Jednak dwójka pod wpływem alkoholu, większą uwagę zwracała na siebie niż na nas. W końcu zajęli się sobą. W tym momencie blondyn leżał na plecach przy wjeździe na rampę, a brunetka opierała się na prawym boku i lekko pochylona nad nim składała kolejne namiętne pocałunki. Dwójka nie wstydziła się przy nas okazywać uczuć. Corbyn bez skrępowania jeździł dłonią pod udzie dziewczyny albo ściskał jej pośladek. Po prostu oboje mieli nas w głębokim poważaniu i oddali się chwili. Zazdroszczę im tego. Tej odwagi.
Obok nas znajdował się słup, na którym zawieszony był kosz do gry w koszykówkę. Do niego kolejne rzuty oddawali Jordan z Ashley. Głównie trafnie celował chłopak, mimo że też nie był trzeźwy. Wykorzystywał też fakt, że jego siostra jest niższa i drobniejsza, dlatego bez problemu zabierał jej piłkę. Ona starała się odzyskać zabrany przedmiot. Na tym polegała ich zabawa. Czasem dołączał się do nich Jack, Zach, Daniel albo Eben. Ten trzeci to jeden z przyjaciół chłopaków. Jest tutaj najstarszy. On załatwił skrzynki z piwem. Poznał się z chłopakami na imprezie. Na pewno nie w szkole, bo tą już dawno skończył. Jest zabawny i miły. Teraz razem z pozostałymi chłopakami jeździł na deskorolkach. Robili różne triki na rampach. Razem z Makeną obserwowałyśmy ich i komentowałam. W myślach modliłam się, aby nic im się nie stało w trakcie jazdy po starych, zniszczonych podestach.
W pewnym momencie w oddali zobaczyłam sylwetkę dwóch osób wchodzących na teren skateparku. W pierwszej chwili pomyślałam, że to kolejni znajomi chłopaków. Dopiero kiedy znaleźli się blisko mnie, zrozumiałam, że się myliłam. Od razu po moim ciele przeszedł zimny dreszcz. Znałam te twarze, mimo że tak bardzo bym nie chciała. Nagle ucichła grająca z przenośnego głośnika muzyka. Przestałam słyszeć odgłosy rozmowy Jonah i Tatum oraz miziania Corbyna z Christiną. Spojrzałam w tamtą stronę. Ta czwórka też nie była zadowolona z wizyty dwójki.
-Kogo my tu mamy? Megan Davidson we własnej osobie. - odezwał się pierwszy z nich. Wysoki chłopak ubrany na czarno.
-Kto by się w ogóle spodziewał, że ty żyjesz. - prychnęła druga osoba. Wysoka, szczupła dziewczyna w czarnej skąpej sukience, którą znam za dobrze.
Odważyłam się na nich spojrzeć, chociaż tak bardzo nie chciałam. Wymagały tego ode mnie zasady dobrego wychowania, które od małego wpajała mi mama i babcia. Stali przede mną tacy, jakich ich zapamiętałam. Chris Standifold i Natalie Grace. Moi najwięksi prześladowcy z Charleston. Jak oni mnie tu znaleźli? Co oni tutaj robią? Moja głowa stawiała coraz więcej pytań, na które nie mogłam znać odpowiedzi. Włosy na moim ciele jeżyły się z każdą chwilą coraz bardziej. Bałam się ich. Cholernie się bałam.
Powrócili, a w raz z nimi wspomnienia. I tak myśl, że zaraz mi coś zrobią. Pojawiali się zawsze w najmniej odpowiednim momencie. Jak wszystko zaczęło się układać, burzyli co się dało, aby mnie wkurzyć. Zaczęli w gimnazjum. W podstawówce razem z Natalie kolegowałyśmy się. Lubiłyśmy spędzać ze sobą czas. Dziewczyna była dla mnie ważna. Ale jak tylko zmieniłyśmy szkołę, zaczęły się schody. Grace odwróciła się ode mnie i nie dawała spokoju. Męczyła mnie na większości przerw. Nie rozumiałam, dlaczego to robi. Nic jej nie zrobiłam. Zniechęciła do mnie każdego ucznia. Tak poznała Chrisa i znalazła się ich wspólna pasja - robienie mi na złość. Wiedzieli, że jestem zbyt nieśmiała, aby odegrać się na nich, nakrzyczeć, więc czuli się bezkarnie i posuwali się coraz dalej. Dziura w mojej psychice powiększała się z roku na rok. Ledwo dawałam sobie z nimi radę.
Teraz kiedy myślałam, że przeprowadzka na drugi koniec kraju pozwoli mi odciąć się od problemów, one powróciły. Znalazły mnie cudem nawet tutaj. Nigdy nie uwolnię się od przeszłości. Dopadnie mnie wszędzie i przypomni o sobie. Jest częścią mnie, której się nie pozbędę. Cokolwiek bym robiła...
-Nawet się nie przywitasz? - zaczął przyjazny tonem. Zbyt przyjemnym jak na niego. Rozłożył ramiona jakby chciał mnie przytulić. Nawet nie wstałam z betonowej powierzchni. - Nic nie powiesz, pokrako? - wrócił jego normalny ton, czyli szorstki i krzykliwi. Zawsze tak do mnie mówił.
Nie chciałam tutaj być i przeżywać ponownie konfrontacji z tą dwójką. Rozejrzałam się poszukując pomocy w grupie przyjaciół. Stali całym składem w zwartej kupie kilka metrów od nas. Powoli oddalali się w stronę wyjścia ze skateparku. Mieli neutralne miny. Nic nie mogłam z nich wyczytać. Ani współczucia, ani strachu. Nic.
-Nikt ci nie pomoże. - szepnęła mi nad uchem Natalie. Drygnęłam wystraszona. Znalazła się niebezpiecznie blisko mnie.
Ponownie spojrzałam w stronę znajomych. Starałam się nawiązać z nimi kontakt wzrokowy, ale na marne. Oddalali się coraz dalej. Myślałam, że staną w mojej obronie, a tym razem oni byli obojętni na to, co się dzieję. Byłam pod ostrzałem dwójki dręczycieli, a oni nic z tym nie robili. Zawiodłam się. Myślałam, że się przyjaźnimy. Szczególnie zawiodłam się na Danielu. Mój kuzyn już nie jest tym samym człowiekiem co kiedyś. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak stał się obojętny na cierpienie innych.
-Jesteś znana tylko na siebie. Nikt cie nie uratuje od przeszłości. - dziewczyna znowu szeptała mi do ucha. Po jej mrożących krew w żyłach słowach poczułam pierwszą serię zadawanego bólu.
Obudziłam się z krzykiem. Szybko otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Ledwo łapałam oddech. Drżącą dłonią zapaliłam lampkę stojącą na szafce nocnej. Ledwo trafiłam na włącznik, tak trzęsły mi się palce. Prawie strąciłam ramkę z rodzinną fotografią. Światło rozbłysło się po pokoju. Nadal z trudem oddychałam. Na całym ciele miałam gęsią skórkę. Znowu. Ponownie nawiedzają mnie koszmary z Natalie i Chrisem w roli głównej. One chyba nigdy nie dadzą mi spokoju. Śnią mi się od kilku lat. Starałam się ich wyzbyć, ale żadna terapia nie pomogła. Nadal widzę ich twarze w snach przynajmniej raz w tygodniu. Nie da się do tego przyzwyczaić. Bo jak przyzwyczaić się do strachu? Jedynie można przywyknąć do nieprzespanych nocy. Mój organizm już to zrobił.
Kiedy unormowałam oddech i moje ciało już tak bardzo nie trzęsło się, chwyciłam butelkę z wodą stojącą przy łóżku. Zawsze ją zostawiam wieczorem, bo nigdy nie wiem, kiedy coś okropnego mi się przyśni. Upiłam łyka napoju, aby zaspokoić pragnienie. Zawsze mnie dopada po zmorach nocnych. Kiedyś towarzyszył temu też odruch wymiotny, ale na szczęście już mnie nie dotyka.
Po odłożeniu do połowy pustej butelki, wzięłam do ręki telefon. Wskazywał godzinę trzecią trzydzieści w nocy. Dawno wróciłam do domu. Odprowadzona przez Daniela i Jacka bezpiecznie trafiłam z powrotem. Oni we dwóch wrócili potem na teren opuszczonego skateparku. Przywołałam w myślach cały wieczór. Ten sen był taki realistyczny. Moja rozmowa z Makeną, Jonah z Tatum, całujący się Corbyn z Christiną, grający w koszykówkę Jordan z Ashley i jeżdżący na deskach pozostali chłopcy. Tylko że w rzeczywistości nie pojawił się nikt więcej. Spędzaliśmy bardzo dobrze czas w swoim towarzystwie. Grała klubowa muzyka z głośnika, która umilała nam spotkanie. Był jeszcze alkohol, ale on nie tyczył się mnie. Korzystała z niego reszta towarzystwa, aby rozluźnić się i poprawić humor. Nie było to spożywanie alkoholu, aby doprowadzić się do nieprzytomności, tylko urozmaicanie wieczoru. Nie przeszkadzało mi to.
Druga rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy po odblokowaniu telefonu, to tapeta.Zmieniłam ją w czasie spotkania. Makena wzięła moją komórkę i zaczęła robić zdjęcia. Jedno z nich umieściłam jako ekran blokady.
Jest to zdjęcie dziewczyny, które sama sobie zrobiła. Spodobało mi się, więc wrzuciłam je na tapetę. Polubiłam bardzo Makene i zamierzam utrzymać z nią dobre relacje. Świetnie nam się ze sobą rozmawiało. Mam nadzieję, że nasza relacja przetrwa i nie będę musiała się z nią ukrywać, tak jak z relacją z chłopakami.
Na widok fotografii uśmiechnęłam się. Widok nowej koleżanki poprawił mi samopoczucie i przypomniało miło spędzonym dniu. Weszłam w galerię, aby obejrzeć serię zdjęć, którą ona wykonała.
Patrząc na to ostatnie zdjęcie stwierdzam, że dziewczyna ma talent do fotografowania. Idealnie uchwyciła chłopaków. Nie zdawałam sobie sprawy, że moim starym telefonem można zrobić takie dobre zdjęcie.
Zjechałam niżej i natknęłam się nawet na zdjęcia Christyny i Corbyna.
Nawet nie zauważyłam, kiedy komórka znalazła się w rękach brunetki. Ale przynajmniej teraz mam dowód na to, jak oni wspaniale do siebie pasują. Tworzą razem idealną parę. Nie widzą poza sobą świata i nie wstydzą się z tym obnosić. Zazdroszczę im, że w tak młodym wieku znaleźli tak piękną miłość.
Oglądanie fotografii wywołało same miłe wspomnienia. Wieczór zaliczam jak najbardziej do udanych. Poznałam miłych, towarzyskich ludzi, którzy przyjęli mnie z uśmiechem do swojego grona. Nie odrzucili mnie z automatu. Miłe uczucie.
Jednak spokoju nie daje mi sen. Część koszmarów, które mnie nawiedzają, coś znaczą. I ten zaliczał się do tej grupy. Tą kolekcje nazywam "snami proroczymi". Odróżniam je od zwykłych koszmarów tym, że przedstawiają sytuacje, które nigdy nie miały miejsca. Zazwyczaj w nocy pokazują mi się obrazy z przeszłości. Okropne momenty o których chciałabym tylko zapomnieć. Ale nie da się zapomnieć o części swojej historii. Zaczęłam dzielić swoje sny na zbiory i je analizować kilka lat temu, kiedy przyśnił mi się jeden z pierwszych koszmarów.
Akcja miała miejsce, kiedy miałam około dwanaście lat. Zaczynały się wakacje, po których miałam iść do pierwszej klasy middle school. Byłam w Los Angeles. To pierwszy odstęp od rzeczywistości, jaki się pojawił, ponieważ ostatni raz w tym mieście byłam w wieku 11 lat. Podjechałyśmy z mamą pod dom babci. Byli już w nim wujkowie z rodzinami. Każdy witał się z nami niechętnie. Odczułam wrażenie, jakby nie chcieli nas tam. Kiedy potem zostałam sama z kuzynostwem, oni zaczęli mnie wyzywać. Padały okropne słowa pod moim adresem. Miałam wrażenie, jakby to nie miało końca. Anna pociągnęła mnie kilkukrotnie za włosy. Najbardziej bolał mnie zbulwersowany wzrok Daniela. Po nim najmniej spodziewałam się tego typu zachowań. Oskarżał mnie o czyny, których nie popełniłam. Patrzył na mnie w taki sposób, jakby chciał mnie zabić. Jego złowieszcza postawa sprawiła, że obudziłam się z krzykiem.
Dopiero kilka miesięcy później zrozumiałam sens snu. Podobne zachowania pokazywali ludzie z nowej szkoły, w tym moi prześladowcy Natalie i Chris. To złowieszcze spojrzenie prześladowało mnie przez kolejne lata, ale widziałam je w innych oczach. W źrenicach mojego kuzyna nigdy go nie ujrzałam. Ani nie usłyszałam od nikogo z rodziny takich obraźliwych słów. Najbliżsi zawsze byli dla mnie wsparciem, mimo że dzieliło nas tysiące kilometrów. Chociaż ja nie dzieliłam się z nikim (oprócz mamy) doświadczeniami ze szkoły, czułam ich doping. Zapewniali mnie o nim w czasie każdej wideorozmowy.
Opadłam swobodnie na łóżko i zaczęłam analizować dzisiejszy sen. Bez większych problemów odczytałam, czego dotyczył. Poruszał kwestie zaufania. Ostrzeżono mnie, że niedługo ktoś się ode mnie odwróci, zawiodę się na kimś. Pozostawało pytanie, na kim? Kto przejedzie się na moich uczuciach i wystawi do wiatru? Odrzuciłam z automatu Daniela. On nie mógłby. Ma zbyt dobre serce, mimo wszystkiego złego, co robi. Rodzina jest dla niego najważniejsza. Pomógłby mi, gdybym tego potrzebowała. Chociaż przez ostatnie lata wpadł w gorsze towarzystwo, nie zanikły jego pozytywne cechy.
Zostali mi pozostali chłopcy, nowo poznani ludzie oraz koleżanki z klasy. Nikogo więcej nie poznałam tutaj przez te dwa miesiące. Każda z tych osób wydaje się porządna, nie mająca w planach skrzywdzić mnie. Ale znamy się krótko. Nie mogę oceniać ich zamiarów, bo po prostu ich nie znam. Jednak ten sen pokazuje mi, że powinnam uważać na to z kim się zadaje. Nigdy nie wiem, kiedy znajdę się w trudnej sytuacji. Wtedy pomogą mi tylko ci, których będę mogła nazwać przyjaciółmi. Wypełnia się przysłowie prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Na razie muszę mieć się na czujności. Nie chcę przechodzić piekła ponownie. Nie po to tu przyjechałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top