[14]
Dzisiaj sobota, więc Molly przychodzi pomóc mi z zaległościami z przedmiotów ścisłych. Nadal nadrabiamy to, co zostało pominięte w poprzednich latach mojej nauki, abym bez problemu zdała egzaminy w przyszłym roku. Z materiałem bieżącym jako tako daję sobie radę. Lecę na trójkach, ale odpowiada mi to. Ciężko mi jest wyciągnąć z siebie coś więcej. Inaczej jest na przedmiotach humanistycznych. Jak zauważyłam, jestem raczej duszą twórczą. Zastawiałam się ostatnio nad tym i zamierzam wybrać collage dziennikarski. Wydaję mi się, że ten zawód jest odpowiedni dla mnie. Miałabym styczność z tekstem pisanym, ciekawymi ludźmi, którzy mogliby opowiedzieć mi swoją historię. I nie zagłębialiby się w moją..
Kilka minut po dziesiątej rano zabrzmiał dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć koleżance. Na powitanie przytuliła mnie. Rozłożyłyśmy się z książkami w kuchni. Rozlałam nam do szklanek sok porzeczkowy.
-Megan, idziesz ze mną, bliźniaczkami i chłopakami dzisiaj do kina? - spytała, zanim zaczęła tłumaczyć mi zagadnienia z chemii.
Dziewczyny od jakiegoś czasu kolegują się z chłopakami z drużyny koszykarskiej. Dokładnie z Rayem McSlidem, Ryanem Carpenterem i Stevem Albersem. Każdy z nich kręci z którąś z moich koleżanek. Ray odkąd zerwał ze mną znajomość w stołówce dwa tygodnie temu przystawia się do Emmy, która jest tym zachwycona, bo czuje coś więcej do rozgrywającego. Evelin i Steve też mają się ku sobie. A Molly wróży swoją przyszłość z Ryanem. Byliśmy taką ekipą jakiś czas temu też w kinie. Wieczór był nawet spoko. Głównie siedziałam wpatrzona w ekran i rozmyślałam. To był ostatni raz, kiedy spotkaliśmy się taką ekipą po szkole. Jakoś odkąd Ray przestał się ze mną zadawać z nieznanych powodów, reszta chłopaków też podchodzi do mnie z dystansem. Póki nie znęcają się nade mną, nie przeszkadza mi to. Staram się jedynie nie pogorszyć swojej sytuacji.
-Jak ci się układa z Ryanem? - zmieniłam temat. I tak tam nie pójdę, ale niech myśli, że zastanawiam się nad jej propozycją.
Mam inne plany na to popołudnie. Zach przyjdzie po mnie i zabierze do skateparku, gdzie będą wszyscy. Taka mała impreza. Nie chciałam na początku iść. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać, jak zachowywać. Obawiałam się, że nie wpasuje się w towarzystwo. Jednak Zach strasznie nalegał. Mówił to w imieniu całej piątki. Nigdy bym się nie spodziewała, że oni będą chcieli się ze mną zadawać. Na początku myślałam, że deszczowe popołudnie w domu Herronów to jednorazowa akcja, ale myliłam się. Złapaliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt. Świetnie spędza nam się czas razem. Przez te dwa tygodnie trochę się wydarzyło, co zbliżyło nas do siebie. Najbardziej zgrałam się z Jackiem i Zachiem. O Danielu nie mam co wspominać, bo jego znam od urodzenia. Ale z dwójką z mojej klasy jest inaczej. Samo to, że jesteśmy w jednaj klasie, łączy nas. Spędzam z nimi przez to najwięcej czasu. Nawet po lekcjach razem wracamy, bo we troje zmierzamy w tym samym kierunku. Zach jeszcze czasem przychodzi do mnie popołudniami, gdy mu się nudzi. Rozmawiamy o sprawach bieżących, nieustannie się poznajemy przy kubkach z ciepłą herbatą oraz przekąskach. To właśnie w czasie jednego z takich spotkań, przedwczoraj zaprosił mnie na dzisiejszy wypad. A ja pod wpływem jego licznych argumentów zgodziłam się. Sama siebie nie poznaję. Los Angeles bardzo mnie zmieniło. Wcześniej zapierałabym się nogami i rękami, żeby tylko nie wychodzić i nie poznawać nowym ludzi. Każdy był dla mnie wrogiem. Mógł okazać się fałszywy, zdradzić mnie. Nie ufałam nikomu. Teraz, odkąd zaczęłam więcej czasu spędzać z dziewczynami czy chłopakami, otwieram się małymi kroczkami na świat. Już nie widzę w każdym zdrajcy, tylko normalnego człowieka. Przekonałam się, że nie wszyscy mają za cel w życiu upokarzać innych. Ale i tak mam się na baczności.
-Bardzo dobrze. Jest taki mądry i wielkoduszny. Startujemy razem do olimpiady fizycznej. - podnieciła się. - Myliłam się myśląc, że to pusty sportowiec.
Myliła się nie tylko w kwestii jego osoby. Pomyliła się też co do chłopaków. Ale nie zamierzam jej uświadamiać w tej sprawie. Nie skończyłoby się to dla mnie dobrze. Gdyby dowiedziała się, że koleguję się z jej wrogami, zakończyłaby naszą znajomość. Uznałaby moje zachowanie za zdradę i przestała odzywać i pomagać. No bo tak długo powtarza mi, abym się z nimi nie zadawała, a ja robię całkiem coś innego. Mogę powiedzieć, że to moje życie i ja chcę decydować z kim chce się zadawać, ale wolę nie ryzykować. Jak długo mogę utrzymać naszą znajomość w tajemnicy, tak długo będę to robić. Chociaż to bardzo męczące.
-Fajnie. - odpowiedziałam.
-To idziesz z nami? Wiem, że z Rayem nie bardzo się lubicie, ale oprócz niego będziemy też my.
Nawet gdybym miała wolne popołudnie, jej argument nie przekonałby mnie. Ja wiem jakby to wyglądało. One byłyby zajęte podrywaniem chłopaków, oni zajęci nimi. A ja? Stałabym tam jak kołek. Czułabym się jak piąte koło u wozu. Dziękuję, ale nie. Nie lubię wracać do czasów, kiedy byłam wyrzutkiem społeczeństwa. A to wyjście przywróciłoby nieprzyjemne wspomnienia.
-Przepraszam, ale mam już inne plany. Z mamą jedziemy do jej brata. - skłamałam. Wymówkę wymyśliłam już wcześniej, dlatego nie zabrzmiałam sztucznie. Molly bez problemu łyknęła moje kłamstwo.
-Szkoda. Może następnym razem. - westchnęła zawiedziona.
Od momentu, w którym Molly wyszła ode mnie, a miał przyjść Zach miałam jakieś pół godziny. Poprawiłam swojego kucyka i makijaż oraz przebrałam się w coś bardziej wychodnego. Zamieniłam czarne legginsy i szary sweter oversize na czarne jeansy i koszulkę w biało-czarne paski i rękawem trzy-czwarte. Włożyłam adidasy, a do małej torebki wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy. Moja mama zdążyła wrócić już do domu. Wiedziała o moich planach i jak zawsze kazała mi trzymać się blisko Daniela.
Punktualnie pod moimi drzwiami zjawił się Herron i zabrał mnie w stronę skateparku, w którym miało mieć miejsce całe przedsięwzięcie. W czasie drogi dowiedziałam się, że to zapomniane miejsce na obrzeżach dzielnicy. Mieszka tam niewiele osób, niedaleko jest las. Chłopaki często tam się spotykają, bo wiedzą, że nikt ich tam na niczym nie przyłapie i nikt nie będzie im przeszkadzać. Mało kto oprócz nich odwiedza tamtejszy skatepark, dlatego traktują tą miejscówkę jak swoją. Zach tłumaczył mi, że jest dla nich ważna. Wiążą z nią wiele wspomnień.
-A kto tam jeszcze będzie? - zadałam pytanie, jak skończył opowiadać mi o znaczeniu miejsca, do którego się udajemy.
-Najbliżsi przyjaciele. To świetni ludzie, na pewno się polubicie. - zapewnił z uśmiechem.
Delikatnie się spięłam. Mentalnie nie przygotowałam się na zapoznanie z nowymi ludźmi. Miałam nadzieję, że będziemy tam tylko w szóstkę. Jednak obiecałam sobie, że otworzę się bardziej na innych. Dzisiejsze popołudnie jest świetną okazją, aby to zrobić. Uwierzyłam Zachowi, że to świetne osoby i nie nastawiałam się negatywnie. Dostałam jakby wewnętrznej siły, która kazała mi wynieść z dzisiejszego spotkania nowe znajomości. Pozwoliłam jej sobą zawładnąć.
Po kilkunastu minutach spaceru znaleźliśmy się pod bramą do opuszczonego skateparku. Widać było po nim, że został zapomniany. Ogrodzenie było zardzewiałe, a rampy potrzebowały renowacji, bo stanowiły zagrożenie dla życia jeżdżących. Zach pociągnął mnie za rękę i wprowadził na teren parku przez otwartą bramkę. Domniemam, że nigdy nie jest zamykana. Z centrum placu słychać było muzykę oraz śmiech nastolatków. Nie były to tylko męskie głosy. Ku mojemu zdziwieniu jakieś dziewczyny też pojawiły się tutaj.
-Hi guys! - krzyknął Zach, kiedy tylko zobaczyliśmy grupę osób siedzących na końcu skateparku pod jedną z ramp niedaleko samotnie stojącego słupa z koszem do koszykówki. Szybko naliczyłam dziesięć osób. Wow, sporo. - To jest Megan, kuzynka Daniela. - przedstawił mnie chłopak, kiedy staliśmy już obok pozostałych.
Starałam się uśmiechnąć jak najbardziej naturalnie, aby nikt nie poznał po mnie, że jestem spięta. Nie spodziewałam się tu tylu ludzi. Nowych ludzi. Przełknęłam ślinę, która zgromadziła się w moim przełyku w ogromną gulę i przywitałam się. Zaraz po tym Daniel wstał i podszedł do mnie.
-Meg, poznaj resztę naszych znajomych. - mówiąc to objął mnie jedną ręką w pasie. Zach odszedł, aby przywitać się z resztą. Panowało ogólne poruszenie. W sumie pasowało mi to. Nie byłam w centrum uwagi, więc napięcie trochę ze mnie zeszło. Jednak nadal moje mięśnie nie były rozluźnione.
Zaczął mi wszystkich pokazywać i przedstawiać. Obok Corbyna siedziała dziewczyna o czarnych, krótkich włosach. Jest śliczna. Upierała się o niego swoich drobnym ciałem. On obejmował ją jedną ręką, a w drugiej trzymał srebrną puszkę. Ubrana była w biały crop top bez ramiączek oraz jasne jeansy. Widziałam ją kiedyś pod swoją szkołą. To dziewczyna blondyna, Christina. Naprzeciwko nich siedział napakowany blondyn. Miał mocno zaostrzone rysy twarzy. Witał się akurat z Zachiem, więc zobaczyłam jego ładny uśmiech i napięty biceps. To Jordan, młodszy brat Corbyna. Nigdy bym nie powiedziała, że to rodzeństwo. Z postury są całkiem inni. Obok niego siedziała niska nastolatka o długich blond włosach. Była ubrana w czarny top i przetarte jeansy. To Ashley, młodsza siostra Corbyna. Pomiędzy nimi znalazłam kilka drobnych podobieństw, ale na pierwszy rzut oka nie są do siebie podobni.
Przedstawienie tych trzech najbliższych najstarszemu blondynowi osób zajęło krótką chwilę. Dalsze pokazywanie mi kto kim jest, przerwały dwie brunetki. Jedna z nich miała krótkie kręcone włosy i hiszpańską urodę, a druga proste średniej długości pasma farbowanych kosmyków. Obie uśmiechały się przyjaźnie. Tą pierwszą rozpoznałam. Poznałyśmy się mojego pierwszego dnia w szkole. Nie sądziłam, że ponownie spotkamy się w takich okolicznościach. Druga była mi totalnie nieznana.
-Cześć Megan. Nie wiedziałam, że jesteś kuzynką Dannego. - zaczęła ta pierwsza. - Makena. - przedstawiła się. I dobrze, bo zdążyłam po prawie dwóch miesiącach zapomnieć jej imienia. Uścisnęłam jej wyciągniętą dłoń. Ma piękną opaleniznę.
-A ja jestem Tate. - zagarnęła wesoło druga, wyższa brunetka. Wydaje się naprawdę miła. - Witamy na naszej małej imprezie. Mówię ci, zabawisz się lepiej niż w jakimkolwiek klubie. Chociaż z takim towarzystwem dobra zabawa jest wszędzie. - mówiła radośnie i chaotycznie dziewczyna. Złapała mnie pod ramię i odciągnęła od kuzyna.
Obeszłyśmy towarzystwo i usiadłyśmy na betonie naprzeciwko Daniela. Tatum schyliła się po dwie srebrne puszki stojące pomiędzy wszystkimi zgromadzonymi.
-Pijesz? - spytała mnie Makena, zanim jej koleżanka zdążyła podać mi napój. Domyśliłam się już wcześniej, że w szarych opakowaniach jest alkohol. To było do przewidzenia, że tego typu picie się tutaj znajdzie. Postawione mi pytanie skołowało mnie. Zgodzić się czy nie. Tak czy nie. Nigdy nie piłam i jakoś niespecjalnie miałam ochotę robić to dzisiaj, ale nie chcę wyjść na świętoszkę, odmieńca.
Kiedy chwilę się nie odzywałam, Makena zareagowała, - Ja nie piję jak coś.
Pomogło mi to. Bałam się, że będę jedyna, a jednak ktoś się ze mną solidaryzuje. Miło bardzo z jej strony. Ktoś jednak w tym młodym społeczeństwie umie powstrzymać się przed panującym naciskiem społeczeństwa w sprawie alkoholu i innych używek. Nie rozumiem tej mody, że coraz więcej młodych pije albo pali. Dlaczego niszczenie swojego zdrowia ma dodawać popularności? Fakt, że spożywa się alkohol nie sprawia, że jest się dojrzalszym. Raczej głupim, jeżeli sięga się po niego w młodym wieku. Trudno jest oprzeć się tym trendom. Wiele osób ulega namowie środowiska i pozwala niszczyć się od wczesnego okresu życia. Za mało w nas odwagi, aby wyznawać swoje przekonania, że "ja nie będę pił/palił". Boimy się odrzucenia, bo możemy sobie wyobrazić jakie to przykre. Bo przecież może ominąć nas świetna zabawa, ciekawa rozmowa, która odbędzie się na przerwie na papierosa, nie poznamy tylu osób. Tylko czy do tego wszystkiego potrzebne są używki? Coraz częściej tak, niestety. Młodzi nie umieją bawić się bez alkoholu. W liceum niektórzy zaczynają walkę z nałogiem. Strasznie przykro jest na to wszystko patrzeć. Zasmuca dodatkowo fakt, że pomiędzy skończeniem liceum, a możliwością legalnego spożywania alkoholu jest jakieś dwa lata różnicy.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny w geście podziękowania. Wybawiła mnie z niezręcznej sytuacji. Reszta bez zbędnych słów zrozumiała, że ja też nie będę piła. Ulżyło mi, bo nikt tego nie skomentował. Tate wzruszyła jedynie tylko ramionami i zwróciła się do siedzącej obok Ashley: A ty chcesz?
Blondynka pokiwała twierdząco głową i wyciągnęła rękę w stronę puszki. Mając ją w dłoni, zręcznym ruchem otworzyła i upiła łyka procentowego napoju.
-Poznałaś chłopaków przez Daniela, co nie? - zagarnęła do mnie Besson.
-Nie. Chodzę z Jackiem i Zachiem do klasy. - odpowiedziałam jej. Przyznawać się, że Daniel zakazał mi przyznawać się do siebie? Raczej lepiej zachować to dla siebie. To nasze prywatne, rodzinne sprawy.
-Mało wcześniej o tobie wspominali. A szczególnie Seavey nie chwalił się, że w mieście ma kuzynkę. - zauważyła Tate. Trochę zabolało. Ale tak się umawialiśmy. Mieliśmy trzymać to w tajemnicy jak najdłużej się da. Chcieliśmy uniknąć problemów, plotek. Gdyby cała szkoła wiedziała, że jestem spokrewniona z jednym z najpopularniejszych bad boyów w szkole, nikt nie chciałby się ze mną zadawać.
-Mieszkam tutaj niecałe dwa miesiące. - dodałam dla rozjaśnienia sytuacji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top