[12]
Po kilku dniach wróciłam zdrowa do szkoły. Jack albo Zach albo obaj naraz codziennie przychodzili do mnie po lekcjach i przynosili notatki z lekcji. Bardzo miło z ich strony. Siedzieliśmy najczęściej przy herbacie i rozmawialiśmy. Umilali mi samotne dnie z kocem i mtv. Przynajmniej nadrobiłam zaległości dotyczące najnowszych hitów muzycznych. Koleżanki ze szkoły każdego dnia do mnie pisały. Dzięki temu byłam też na bieżąco ze wszystkimi plotkami. Od nich dowiedziałam się, że Jack zaczął starać się w szkole, co według nich jest podejrzane. Wyczuwają jakiś spisek, a ja uważam, że bardzo dobrze się dzieje. Może one w końcu przejrzą na oczy i zauważą, że chłopaki wcale nie są tacy źli? Kogo ja oszukuję, oni nigdy się nie polubią. Któregoś dnia dziewczyny chciały mnie odwiedzić, ale odradziłam im ten pomysł. Moją wymówką była zaraźliwa choroba. Uwierzyły w to, więc ja mogłam ze spokojem przyjąć do siebie chłopaków z klasy. Wiem, że to nie w porządku, ale momentami wolę ich towarzystwo. Przy nich czuję się pewnie, jestem bardziej otwarta. Z dziewczynami jak to z dziewczynami, mam bardzo dobry kontakt. Kolegujemy się, mamy wspólne tematy do rozmowy, ale jest jakoś inaczej. Nie umiem tego nazwać. Po prostu inaczej. Możliwe, że teraz wolę spędzać czas z Jackiem i Zachiem, bo wiem, że w szkole nie będziemy mieli takiej możliwości. To jest argument przodujący.
W szkole za wiele się nie zmieniło. Spokojnie płynął mi czas w szkolnej ławce. Nic ciekawego się nie działo. Jakże mylna byłabym sądząc, że cały dzień mi tak upłynie.
Po powrocie do domu miałam ochotę zaszyć się w ogrodzie z nową książką w rękach. Wczoraj popołudniu odwiedziłam miejską bibliotekę i wyposażyłam się w nowe pozycję. Jednak pani Lykins pokrzyżowała moje plany. Przypomniała mi, że na przyszły tydzień mam przynieść jej pracę dodatkową. Moje oceny z geografii nie do końca satysfakcjonują mnie i nauczycielkę. Zaliczyłam u niej cały zaległy materiał oraz bieżące kartkówki. Starałam się, ale skończyłam ze średnią równą 3,30. Profesor dostrzegła mój zapał i zleciła mi wykonanie pracy dodatkowej. Dała mi dwa tygodnie na zrobienie przewodnika po Los Angeles. Ja oczywiście zapomniałam o tym i tym samym zostały mi cztery dni, a przygotowane mam nic. Eh, mam zajęcie na popołudnie..
Siedziałam w altance. Mama postanowiła ją postawić w miniony weekend. Jakby nie mogła zrobić tego wcześniej. Schowałabym się tutaj. Nie musiałabym iść do Zacha, aby nie zmoknąć. Nie spędziłabym też świetnego popołudnia w towarzystwie pięciu świetnych chłopaków. Racja. Ten czas zapadnie na długo w mojej pamięci. Bawiłam się bardzo dobrze, ale... Zawsze jest jakieś ale. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Będę na językach wszystkich nastolatków ze szkoły. Nie umiem się tym nie przejmować, tak jak robią to chłopcy. Nie chcę znowu stać się pośmiewiskiem, być w centrum uwagi ludzi, którzy oceniają powierzchownie. Przywróciłoby to moje dawne traumy, z których nadal się nie wyleczyłam. Nadal prześladują mnie w nocnych koszmarach. Codziennie boję się, że znajomi się ode mnie odwrócą i zepchnął do poziomu tych najsłabszych, do poniżania. Dlatego uważam na wszystko co robię, co mówię, aby złe doświadczenia nie powróciły. A mogłoby się tak stać, gdyby ktoś dowiedział się, że spędziłam wolny czas z najgorszymi uczniami w szkole. To chore, bo oni wcale nie są tacy, za jakich każdy ich uważa. Jednak wyrobili sobie taką opinię i trudno jest ją zamazać, pozbyć się jej. Niestety.
Na ciemnobrązowym stole rozłożone były różne podręczniki i przewodniki, które znalazłam w domowej biblioteczce pozostałej po dziadkach. Obok leżał brudnopis i długopis. Kartka była już w połowie zamazana. Nie mogłam wymyślić składnego tekstu na temat miasta, w którym od niedawna mieszkam. Po raz kolejny prześledziłam wzrokiem akapit dotyczący informacji ogólnych o stolicy Californii. Nadal nic nie przychodziło mi do głowy. Trudno było mi się skupić. Moje czytanie przypominało bardziej tępe patrzenie w podręcznik. Siedziałam tak, dopóki nie usłyszałam krzyków dochodzących z ulicy.
-Hej Megan! - pod moim płotem znalazła się rozanielona piątka młodych chłopaków.
-Cześć. - odpowiedziałam takim tonem głosu, aby usłyszeli mnie oni, a nie cała okolica. Bo ich okrzyk na pewno nie uciekł uwadze sąsiadów.
Nie do końca miałam ochotę na gości. Musiałam się skupić i chociaż zacząć robić ten projekt. Jestem już wystarczająco rozproszona oraz nie mam za dużo czasu. Działa to jedynie na moją niekorzyść.
-Co porabiasz? - odezwał się mój kuzyn. Cała piątka oparła się o ogrodzenie. Znajdowali się jakieś pięć metrów ode mnie.
-Muszę napisać referat o Los Angeles. - westchnęłam i zaczęłam bawić się długopisem. Gdyby mi się chciało tak jak mi się nie chce...
-No i co w tym trudnego? - zagadnął Zach. - To łatwe.
Może dla niego. On mieszka tutaj od kilku lat, a reszta od urodzenia. Znają to miasto na wylot. A co ja mam powiedzieć? Jestem tu od jakiś dwóch miesięcy. Niewiele pamiętam z wakacyjnych przyjazdów tutaj. Poza tym przez siedem lat wiele mogło się zmienić.
-Chyba dla was, bo mieszkacie tu od zawsze. - mruknęłam. Rzuciłam wzrokiem na podręczniki. Część z tych miejsc jest mi kompletnie obca.
-Panowie, wiem, jak spędzimy dzisiejsze popołudnie. - odezwał się Corbyn zadowolony. Domyślam się, że było to spowodowane tym, że wpadł na genialny pomysł. Wystarczyło, aby wymienił z przyjaciółmi porozumiewawcze spojrzenia, a oni już wiedzieli, co ma na myśli. Zaczęli się podniecać razem z nim. Tylko czym?
-Meg, zbieraj rzeczy. Idziemy na wycieczkę. - usłyszałam z ust Daniela po chwili. No i wszystko stało się jasne.
Przez trzy dni chłopaki oprowadzali mnie po Los Angeles. Pokazali mi między innymi:
*Venice Beach - jedną z największych plaż tutaj;
*Hollywood Walk of Fame - czyli Aleję Gwiazd z ponad 2600 pięcioramiennymi gwiazdami upamiętniającymi znane osobowości;
*Union Station - główną stację kolejową w LA, jedna z największych w Stanach;
*ratusz z widokiem na panoramę miasta, która jest prześliczna o zachodzie słońca w piątkowy lutowy wieczór;
*El Pueblo de Los Angeles State Park - miejsce, gdzie zaczęła się rozwijać pierwsza osada meksykańska.
I oczywiście zabrali mnie na punkt widokowy niedaleko wzgórza, na którym znajduje się wielki napis "Hollywood". Zrobili to wczoraj wieczorem. Światła miasta błyszczały w oddali dając czarującą poświatę. Z tej wysokości wyglądały obłędnie. Do tego nieopodal rozbłyskiwały litery z ogromnego słowa na skałach. Gwiazdy i pełny księżyc dodawał uroku tej panoramie. Najpiękniejsze miejsce jakie w życiu widziałam. Nikogo oprócz nas tam nie było. Corbyn włączył z radia w samochodzie wolną, nastrojową muzykę. Opieraliśmy się o barierki. Jack opatulał mnie swoim ciałem od tyłu. Zabrali mnie tu w tajemnicy, więc nie ubrałam się odpowiednio. Lokowany przytulał mnie, aby mnie ogrzać. Przy okazji kołysaliśmy się w rytm spokojnej muzyki. Nigdy wcześniej nie czułam się lepiej.
Miasto jest tak samo wspaniałe, jak tamten wieczór. Wszędzie można spotkać tłumy mieszkańców, czy turystów. To czyni to miasto nieustannie tętniącym życiem. Do tego te malownicze ulice, różnorodna flora wszechobecna pomiędzy wysokimi, nowoczesnymi wieżowcami. Nie dziwię się, że to jedno z najpopularniejszych miast na świecie. Ma co zaprezentować przyjezdnym. Do tego to miasto sław. Mijamy na ulicach popularne osobowości i czasem nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Liczne wytwórnie filmowe również przyciągają ludzi. Szczególnie że można takowe normalnie zwiedzać w ciągu całego roku.
Corbyn okazał się być świetnym przewodnikiem. Wygląda na to, że zna plan całej aglomeracji na pamięć. Bez problemu odnajdywał się w każdej uliczce, wskazywał nam odpowiednie autobusy, nigdzie się z nim nie zgubiliśmy. Do tego płynnie opowiadał o mijanych placówkach. Przekazał nam bardzo wiele anegdot. Nie wszystkie miejsca nadawały się do mojego przewodnika, ale cieszę się, że mogłam się o nich dowiedzieć. Bo przecież nie opiszę pani Lykins w jakiej atmosferze można się bawić w poszczególnych klubach. Mi też raczej w najbliższym czasie nie przydadzą się te informacje. Jednak wiadomości gdzie można tanio i wystawnie zjeść obiad, przypadły mi do gustu i z uwagą ich słuchałam.
~~
Przepraszam, że ten rozdział tak słabo wypadł. Pisany trochę na szybko. Byłby wcześniej, ale w ostatnie dni wakacji dużo się u mnie działo i nie miałam czasu siąść do laptopa. Jak w wakacje starałam się publikować co dwa dni rozdział, tak w czasie roku szkolnego będzie jeden w tygodniu. Idę do pierwszej klasy liceum, więc będę mieć trochę roboty.
Na zakończenie dorzucam jeszcze zdjętko, które pokazuje mood każdej Limelight po wyjściu płyty. Ona jest CUDOWNA 😍😍😍😍
Pozdrawiam,
karosiaxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top