[10]
Kończyliśmy jeść obiad w ciszy słuchając muzyki. Grała z radia ustawionego w salonie. Playlista musiała być stworzona przez któregoś z chłopaków, bo piosenki przełączały się jedna po drugiej. Były to głównie popularne przeboje albo totalnie mi nie znane.
Pierwszy posiłek skończył jeść Corbyn. Zaczął przeglądać coś w swoim telefonie.
-Patrzcie na to. - odezwał się i puścił komórkę w obieg. Z tego co zauważyłam, on miał najstarszy model ze wszystkich chłopaków. Mam taki sam.
Chłopaki śmiali się patrząc na ekran. O dziwo i ja mogłam spojrzeć. Wyświetlano zostało zdjęcie jakiejś dziewczyny, którą kojarzyłam z korytarza. Miała na sobie szkaradną, różową sukienkę, która ledwo zasłaniała jej pupę. Pomalowała się bardzo mocno oraz dobrała zły odcień podkładu. Wyglądała okropnie. Fotografia podpisana była "ready for prom".
-Nieźle się tam będą bawić. - śmiał się Zach.
-Dobrze, że nas tam nie ma. - dodał Corbyn zniesmaczony po zobaczeniu zdjęcia.
-A ty Megan się nie wybierasz? - zwrócił się w moją stronę Jack.
-Nie lubię takich imprez.
-Tak jak my. Nudno jest. Zawsze jest jakaś drama. I nauczyciele przesadnie pilnują. - wymieniali nawzajem Zach i Jonah. Mam takie samo podejście do balu jak oni, dlatego przytaknęłam.
-A jak się ten chuj McSlides odstawił. - teraz Jack pokazał nam ekran swojego telefonu. Przedstawiało zdjęcie Raya w garniturze. Zaprzeczę, jak powiem, że nie wygląda pociągająco.
-A tak jęczał, że okropną krzywdę mu wyrządziliśmy. - zbulwersował się Daniel.
-Ciekawe, jaką laseczkę teraz bajeruje. - westchnął Zach.
-Emmę Cross, tą kujonkę. - odpowiedział mu obojętnym tonem lokowany blondyn i wrócił do przeglądania aktualności w swoim telefonie.
Wiem, że chłopaki nie lubią się z Rayem, ale coś mi nie pasowało. Jak zawsze. Oni nie wyglądają na takich, którzy podeszliby do pierwszej lepszej osoby i pobili ją, bo niby mają gorszy dzień. Taką bajkę sprzedał mi Ray. Dodał też, abym trzymała się od nich z dala. Ups, nie wyszło. Na początku z trudem, ale mu uwierzyłam. Zależało mi na naszej znajomości. Jednak teraz kiedy ograniczyliśmy kontakt prawie do minimum z nieznanego mi powodu, mam coraz więcej wątpliwości co do prawdziwości jego słów.
-Dlaczego go pobiliście? - odezwałam się cicho. Ciekawość jak zawsze zwyciężyła z instynktem zachowawczym. Zdążyłam zauważyć, że nie lubią tego tematu, ale nie mogłam nie wykorzystać sytuacji. Uwierzyłam, że prawdy mogę dowiedzieć się tylko od nich. Każda kolejna minuta tutaj utwierdza mnie, że nie powinnam ufać temu co mówią ludzie w szkole.
-Bo to dupek. - mruknął Corbyn i wzruszył ramionami.
-Po pierwsze, obraził Jonah. Po drugie, za to jak traktuje kobiety. Po trzecie, bo jest bezczelny. - dokładniej wytłumaczył Zach. Po jego głosie stwierdziłam, że niechętnie wspomina tą sytuację, ale brnęłam w temat dalej.
-Jak traktuje kobiety? - odezwałam się cichym, delikatnym głosem. Brzmiałam jak mała, bezbronna dziewczynka, która nie zdaje sobie sprawy z tego jak zły jest świat. Trochę się tak czułam, tylko że ja bałam się jak zareagują. Nie znam ich. Słyszałam o nich różne opinię i już nie wiem, co jest prawdą, a co plotką.
-Jak zabawki. - usłyszałam odpowiedź od Daniela. Nie unosił się gniewem, ani żadną inną negatywną emocją. Był raczej obojętny w tym, co mówił, jakby chciał mnie uświadomić, a nie okrzyczeć. - Spodoba mu się jedna, bawi się jej uczuciami, dopóki nie spodoba mu się inna albo się nie znudzi. Bardzo dobrze, że już się z nim nie zadajesz. - zakończył temat jednym prostym zdaniem.
Przez chwilę znowu panowała cisza. Chciałam zacząć rozważać moją relację z McSlidesem, ale nie mogłam się skupić na swoich myślach. Jak nigdy. Zawsze rozmyślenia przychodziły mi z łatwością. Dzisiaj rozpraszało mnie grające radio i piątka nastolatków siedząca ze mną przy stole. Z głośników poleciało "Gucci Gang" Lil Pump. Nie przepadam za muzyką tego typu. Nie to co chłopaki. Zaczęli pod nosami mruczeć "gucci gang". Z każdym kolejnym refrenem rozkręcali się coraz bardziej. Zaczęli też wymachiwać rękami jak raperzy. Zaczęło mnie to śmieszyć. Moim kolejnym powodem do chichotania był Corbyn, który co rusz powtarzał "yuh yuh yuh". <od aut.: przypomnijcie sobie ten mashup to będziecie wiedzieć o co mi chodzi XD>. Im również było do śmiechu, bo uśmiechali się do siebie porozumiewawczo albo wybuchali niespodziewanie śmiechem. Ten śmiech jest zaraźliwy. Kiedy piosenka się skończyła, chłopaki przybili sobie żółwiki nad stołem. Wyglądają na naprawdę dobrze zgraną paczkę przyjaciół. Nie wstydzą się siebie nawzajem, są rozluźnieni w swoim towarzystwie. Wspierają się, nie pozwalają, aby ktoś obrażał jednego z nich. Trzymają się zasady: "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Może na korytarzach szkoły wydają się niedostępnymi, niezadowolonymi dzieciakami , to prawda jest całkiem inna. Najlepiej czują się wyłącznie w swoim towarzystwie i chyba podobnie do mnie, nie chcą się rzucać w oczy. Tylko że im to nie wychodzi.
Poleciała następna piosenka, którą było "Mi Gente" J Balvin. Latynoskie bity rozniosły się po pomieszczeniu. Cała piątka, a najbardziej Zach i Jack siedzący naprzeciwko mnie, wydali z siebie okrzyk zadowolenia. Koledzy z mojej klasy poderwali się z krzeseł i na środku salonu bez skrępowania zaczęli tańczyć. Wygłupiali się w rytm grającej muzyki. Parodiowali pojedynek tańca, ale wywołali u nas jedynie głośny śmiech. W refrenie dołączył do nich Corbyn i rozpoczęliśmy potańcówkę w domu Herrona.
Bawiliśmy się świetnie. Wszyscy. Nawet ja. Chłopaki porwali mnie do tańca, dzięki czemu nie myślałam o niczym. Kompletnie wyłączyłam umysł. Odcięłam się od myśli na temat plotek, które dotychczas budowały mur między mną a chłopakami. Zapomniałam o powodach, przez które tak dawno się nie śmiałam, nie tańczyłam, nie bawiłam się dobrze. Oddałam się chwili, co było najlepszą rzeczą, jaką mogłam dzisiaj zrobić. Chłopaki wygłupiali się, pokazywali najdziwniejsze ruchy taneczne jakie przychodziły im do głowy, a ja bez skrępowania mogłam się z nich śmiać oraz uczestniczyć w zabawie. Kiedy odtwarzała się wolna piosenka, chłopaki ścigali się, który zatańczy ze mną. Za pierwszym razem, Daniel dobiegł do mnie na początku. Zawiedzeni Jack i Zach zaczęli kołysać się w swoich ramionach. Nie mogłam powstrzymać się od uciechy na ten widok. Widać po nich, że traktują się jak bracia.
Dużo czasu minęło zanim zaczęliśmy czuć zmęczenie. Pierwszy odpadł Corbyn, potem ja i Jonah. Dosiadłam się do dwójki na kanapie.
-Szkoda, że Daniel wcześniej nie powiedział nam, że ma taką fajną kuzynkę. - odezwał się Jonah. Na jego słowa na moich rozgrzanych policzkach pojawił się lekki rumieniec. Za każdym razem jak słyszałam miłe słowa padające pod moim adresem tak się działo. Nie byłam do tego jeszcze przyzwyczajona.
-Serio, jesteś bardzo spoko. - dodał od siebie Corbyn i miło się do mnie uśmiechnął. Oh, dlaczego cała ich piątka musi mieć takie słodkie uśmiechy.
-Miło mi to słyszeć. - odpowiedziałam ich. Na prawdę było mi bardzo ciepło na sercu, słysząc wszystkie te słowa z ich ust. - Wy też jesteście bardzo spoko. - dodałam z szerokim uśmiechem. Po kilku godzinach spędzonych z nimi przestałam się czegokolwiek obawiać. Oni wcale nie są niemili i zgorzkniali. Ten czas zaprzeczył jeszcze jedną plotkę: "nie umieją bawić się bez alkoholu". Jakoś odkąd tu weszłam pijemy jedynie wodę albo soki, a zabawa jest przednia. Nie rozumiem na podstawie jakich sytuacji ludzie wysnuli takie wnioski, ale pomylili się. Nie tylko w tym się pomylili.
Nagle poczułam szturchnięcie. Jonah wskazał na pozostałych na naszym prowizorycznym parkiecie Daniela, Zacha i Jacka. Z głośników zaczęła grać piosenka Ayo&Teo "Rolex". Oni ucieszyli się słysząc pierwsze takty utworu. Avery i Seavey ustawili się obok siebie i zaczęli tańczyć smooth step. Wow, wychodzi im to na prawdę dobrze. Nagle wbił im się od tyłu Zach, który starał się naśladować ich ruchy. Odepchnęli go i kontynuowali układ.
https://youtu.be/vXMjoQQpkzs
Corbyn zwijał się ze śmiechu na kanapie. Ja też nie powstrzymywałam się od chichotania. Mięśnie twarzy i brzucha już mnie od tego bolały. Zdążyły się przez tyle lat odzwyczaić. Jonah nagrał to wszystko na swoje InstaStory. Zaraz potem spytał o mój nick w aplikacji.
-Nie mam instagrama. - odpowiedziałam spokojnie i napiłam się wody ze szklanki. Nie spodziewałam się, że moja odpowiedź będzie taka zaskakująca dla moich towarzyszy. Zastygli w bezruchu i patrzyli na mnie zdziwieni. To aż tak dziwne, że w dzisiejszych czasach nastolatka nie ma konta na tym portalu? Nie potrzebuję prowadzić życia w internecie, udostępniać swoich zdjęć, dzielić się z ludźmi tym co robię. Nie wiem, co kogo interesuje to co robię po szkole. Po za tym to byłoby kolejne miejsce, w którym ludzie znęcaliby się nade mną. Dziękuję za coś takiego.
-Ale masz chociaż snapchata? - odezwał się Corbyn, który był najmniej zdziwiony. Ponownie podałam przeczącą odpowiedź. Nie rozumiem zafascynowania tymi dwoma aplikacjami.
-To ci założymy. - wypalił nagle Zach zadowolony ze swojego pomysłu. Zabrał ze stolika mój telefon, zanim zdążyłam zareagować. W tym momencie żałuję, że nie mam blokady.
Razem z Jackiem bez skrępowania stukał w ekran mojej komórki. Obaj podniecali się tym, co robią. A ja siedziałam naburmuszona na kanapie obok Jonah, który przytrzymywał mnie, abym nie przeszkodziła kolegom w zabawie. Zaczęłam domyślać się, dlaczego tak im na tym zależy. To jedyna opcja, abyśmy bez skrępowania porozumiewali się ze sobą w sieci. Na facebooku i instagramie chłopaków obserwuje chyba z pół Los Angeles. Nie wnikam, co oni zrobili, że są tacy popularni. Jednakże ich znajomi szybko wychwyciliby, że zaczęliśmy się zadawać i nie daliby mi żyć spokojnie. Znowu byłabym osaczona, na językach ludzi. Dziękuję, ale nie. A tak to do listy ich znajomych na snapchacie dostęp mają tylko oni sami.
-Jaki chcesz mieć nick? - odezwał się Zach. Głupio się uśmiechał. Wysłałam mu piorunujące spojrzenie, ale nic nie podziałało. Nadal patrzył się z tą samą idiotyczną miną
-Wymyśl coś. - westchnęłam.
-M-e-g-a-n-d-s. - literował powoli Herron. - Pasuje. Hasło możesz wymyślić sama.
Rzucił w moją stronę telefonem. Udało mi się go złapać. W odpowiednie pole wpisałam ciąg znaków, którego używam przy innych kontach. Wiem, że nie powinno się mieć tego samego hasła wszędzie, ale nie mam czasu wymyślać czegoś nowego. Następnie nacisnęłam klawisz "zaloguj". Po chwili wyskoczyło mi okno witające mnie w aplikacji.
Chłopaki od razu ochoczo zabrali się do pokazywania, jak obsługuję się popularnego snapchata. Piątka chłopaków wydaję się być bardzo dobrze obeznana w jego działaniu, bo umieli mi wszystko szczegółowo wyjaśnić. Nie było to skomplikowane. Oczywiście, dodali siebie do moich znajomych.
-Teraz możemy robić dni. - cieszył się Zach i w końcu oddali mi komórkę. Akurat w tym momencie zadzwoniła do mnie mama.
Przeprosiłam towarzystwo i odeszłam odebrać. Moja rodzicielka chciała dowiedzieć się, gdzie jestem. Zmartwiła się, gdy wróciła do pustego domu, a wcześniej nie dostała ode mnie żadnej wiadomości. Uspokoiłam ją i obiecałam, że zaraz będę z powrotem. Rozłączyłam się i powróciłam do roześmianego towarzystwa. Powiedziałam im, że muszę już iść. Zaczęliśmy się żegnać. Nie spodziewałam się, że będzie to wyglądać tak, jak wyglądało. Każdy z nich podszedł do mnie, powiedział coś miłego i przytulił. Nigdy jeszcze w ciągu dwóch minut nie byłam w objęciach czterech chłopaków, z tego dwóch starszych i wyższych. Również podziękowałam im za świetne popołudnie. Musiałam się odezwać. Nie wiadomo kiedy teraz będziemy rozmawiać. Opcja, aby to robić na środku szkolnego korytarza odpada. Ciekawe, czy w ogóle kiedyś jeszcze uda się spędzić czas w takim towarzystwie.
Daniel zadecydował, że mnie odprowadzi. Nie widziałam potrzeby, aby to robił, ale niech mu będzie. Oboje wyszliśmy z domu Zacha. Deszcz cały czas rzęsiście padał. Dlatego szybko przebiegliśmy przez osiedlową ulicę i wpadliśmy przez moje drzwi wejściowe do środka jak burza.
-Już jestem. - oznajmiłam głośno przy wejściu. Mama od razu pojawiła się w korytarzu przy nas.
-Gdzie byłaś? Martwiłam się.
-Była ze mną. - odezwał się Daniel.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top