to where
— Gdzie jedziemy?
Spojrzała na niego, odrywając wzrok od drogi.
— Nie wiem.
— Nie wiesz dokąd jedziemy?
— Nie wiem.
Westchnął głęboko.
— Czasami jesteś bólem w dupie.
Wzruszyła ramionami.
— Ty też.
— To czemu nadal ze sobą jesteśmy, skoro tylko się nawzajem denerwujemy?
— Bo jesteśmy bratnimi duszami. Tylko bratnie dusze mogą się nawzajem wyniszczać, a i tak być najsilniejsze, gdy są razem.
— Jesteś szurnięta.
— Nie ty jeden tak uważasz.
— Nie uważasz, że to jakoś o tobie świadczy.
Zapaliła papierosa.
— Niekoniecznie. Nie sądzę, aby bycie szurniętym było czymś złym. Poza tym, nie obchodzi mnie, co myślą i mówią o mnie inni.
— Nie boli cię, kiedy są chamscy? Mówią przykre rzeczy?
— Bolało. Ale zdałam sobie sprawę, że nie jestem tu po to aby wszystkim się podobać i przypasowywać. Robię to co chcę, mówię to co chcę, wyglądam tak jak chcę i żyję jak chcę. Jestem szczęśliwa. W porównaniu do tych wszystkich szarych ludzi, którzy żyją tak by nie odstawać od tłumu.
Wziął od niej papierosa.
— Podziwiam cię.
Uśmiechnęła się gorzko.
— Nie ma co tu podziwiać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top