fight

— Nie rozumiem cię! Kurwa, nie rozumiem! Mówisz jedno, robisz drugie, zachowujesz się, jakby nic cię nie obchodziło, jakbym ja cię nie obchodził! Może po prostu sobie pójdę, wrócę do Londynu i będziesz mogła być sama w swoim perfekcyjnym świecie?!

Nie odpowiedziała. On dalej krzyczał, a ona dalej patrzyła się martwym wzrokiem w pustą przestrzeń.

— Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!

Zamilkł oczekując odpowiedzi, której nigdy nie dostał.

— Oczywiście, że nie! Po co masz się przejmować, kimś tak mało znaczącym w twoim życiu!

Rzucił szklanką o brudną ścianę motelu.

— Nie wiesz o czym mówisz, nie rozumiesz — odezwała się cichym, drżącym głosem.

Odwrócił się gwałtownie w jej stronę, złość widoczna w jego oczach.

— To mi wytłumacz! Bo masz rację, nie rozumiem!

Cisza.

— Huh, wiedziałem, masz to wszystko w dupie. Spadam stąd.

Zaczął pakować swoje rzeczy do plecaka, nawet na nią nie patrząc.

— Zostań.

Spojrzał na nią z grymasem na twarzy.

— Po co? Po co mam zostawać, skoro nic cię nie obchodzi? PO CO?!

— BO JESTEŚ DLA MNIE WAŻNY, DEBILU!

Zaszkliły jej się oczy, a twarz poczerwieniała.

— Kocham cię okej? Może tego nie widać, ale tak jest!

Milczał.

— Przepraszam.

To był moment, w którym rozpadła się przed nim na kawałki. Szloch wydarł się z jej gardła i cała zaczęła się trzęść.

Płakała.

A ona nigdy nie płakała.

Podszedł, więc do niej i objął ją ramionami, szeptając jej do ucha słowa pocieszenia.

Może nie była najlepsza dziewczyną, ale go kochała i martwiła się o niego, co nie wiele osób robiło.

Z resztą on też ją kochał.

Nie mógł po prostu jej zostawić.

I nie zostawił.

a/n

sksksks
kiedyś bardziej mi się to opko podobało

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top