anger

— Wiesz, co mnie wkurza najbardziej?

Spojrzał na nią nie widząc czy oczekuje odpowiedzi.

— Nie dostaliśmy szansy, aby zostać tym czym chcielibyśmy być, nie mogliśmy ułożyć sobie życia. Zamiast tego jesteśmy w samym środku wojny spowodowanej czyimiś chorymi ambicjami.

Odpowiedziała zanim zdążył otworzyć usta.

— Jak bardzo jest to popierdolone?

— Bardzo.

Jego zachrypnięty głos wywołał ciarki na jej plecach.

— Jestem tak cholernie zła.

Podszedł do niej.

— Na co?

— Na wszystko. Na siebie najbardziej.

Nie odezwał się, czekał na wyjaśnienia.

— Czasami siedzę i myślę o tym jaka jestem beznadziejna, jakim tchórzem jestem, jak bardzo udaję, że mam wszystko w dupie, a prawda jest taka, że analizuję każdy szczegół milion razy.

Cisza.

— Nie płaczę, bo nie umiem płakać, nie umiem być wrażliwa. Nie miałam szansy, aby być. Nie chciałam by inni mieli okazję by mnie skrzywdzić. Ale teraz, w tym momencie, tak bardzo pragnę sobie odpuścić i pozwolić sobie na odrobinę słabości. Nie daję już rady.

Znowu cisza.

— Ale nadal będę udawać twardą, bo ktoś przecież musi.

Przytulił ją.

Nie wiedział co powiedzieć, bo nigdy nie był dobry w słowach.

Chciał jej jednak pomóc, więc trzymał ją tak do rana, siedząc na brudnej podłodze w motelowym pokoju.

Aż zasnęła.

Wtedy położył ją na skrzypiącym łóżku i pilnował by się nie obudziła.

Bo choćby nie przyznał tego samemu sobie, to martiwł się o tą dziewczynę, jak o nikogo na świecie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top