'fly'
— Wyobrażałeś sobie posiadać skrzydła? — zagadał Longbottom. — Latać w powietrzu, kiedy słońce napieprza albo w deszczu, śniegu albo gdy panuje tornado.
— Nie — westchnął Black, praktycznie zasypiając.
— Chciałbym mieć skrzydła, czując, że zawsze coś mnie uniesie czy też osłoni, taka prywatna ochrona, która zawsze przy tobie będzie, chyba że ktoś ci je utnie, ale może wtem te magicznie odrosną albo spalą dłonie osoby, która ci je odcięła.
Regulus mruknął coś cicho, przytulając się do Gryfona.
— Ale na skrzydła zasługują osoby o wyjątkowym sercu, jak myślisz, kochanie, posiadam takie?
— Mhmm... — pół rzeczywistość, pół sen, w owej fazie był Ślizgon.
— W mugolskich książkach wróżki mają skrzydła, jestem wróżkiem i ich nie mam, czy kilkaset lat przeszliśmy jakąś mutację i przez nią je utraciliśmy? A może nigdy ich nie posiadaliśmy? To dobre pytanie — mówił sam do siebie. — Cokolwiek stało się z naszymi skrzydłami, chciałbym je odzyskać, wtedy poczułbym się bezpiecznie, posiadając coś, co nie pozwoli mi upaść. To taki ty, tylko w innej wersji, skarbie — zwrócił się do ukochanego. — Chciałbym móc latać.
— A ja chciałbym, abyś spał o czwartej nad ranem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top