2.11
Przez cały czas chodziłem zdenerwowany, nie wiem, gdzie jest moja siostra i jeszcze nam grozi.
- Szefie mamy wezwanie do magazynu.
- Zbieraj ludzi, jedziemy.
Szybko wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do naszego starego magazynu, nikt o nim nie wiedział, bo był tajny najczęściej, nasi ludzie przebywają tam, aby poćwiczyć. Weszliśmy, ale było coś nie tak, było za cicho. Nagle wszystkie drzwi się zamknęły i zrobiło się ciemną. Szybko wyciągnęliśmy bron.
- Nie radziłabym, bo komuś może stać się krzywda.- powiedziała jakiś damski głos.
- Nas jest dwudziestu, a ty jesteś jedna. – zakpił Luke.
- I tak was pokonam.
Nie wiedzieliśmy, gdzie ona jest, bo było zbyt ciemno, a nas zostawało coraz mniej, bo szybko się ruszała i dobrze się biła. Nagle zostało ja, Luke, Mike, Leon, Calum i Ashton.
- Kim ty jesteś?
- Twoim największym koszmarem. - szepnęła mi koło ucha, szybko się odwróciłem, ale jej już nie było.
Nagle Mike został pokonany i leżał na ziemi, a potem Ashton i Calum. Została nas tylko trójka.
- Zobaczmy, jak ci idzie samoobrona Leon. - długo nie musiała sprawdzać, bo on już leżał na ziemi, a z broni nie opłacało się używać, bo nie było jej widać.
- Podajecie się?
- Nie. – powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Poczułem jak, ktoś przykłada mi broń do skroni i ja odbezpiecza.
- A teraz ?
- Tak.– powiedział Luke, a ja milczałem.
- A ty Aron podajesz się ?
- Nie !
- A powinieneś. – Luke już leżała na ziemi pokonany, a mi szczeknęła coś do szyi i ledwo się trzymałem na nogach.
Obudziłem się, z okropnym byłem głowy. Rozejrzałem się i nadal byłe w tym samym miejscu a chłopaki się powoli budzie. Nagle dostałem esemesa.
NIEZNANY
Kiepsko wami idzie. Druga runda niezaliczona, została wam jeszcze jedna.
Powodzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top