12

Przez trzech tygodni cały czas jest mi niedobrze i wymiotuje. Za szczęście jutro mam wizytę u lekarza, aby dowiedzieć się co mi dolega. Aron twierdzi, że to może byś jakaś poważniejsza choroba a ja podejrzewam tylko zatrucie pokarmowe, ale dla świętego spokoju postanowiłam pójść do lekarza po długich namowach Arona. A z Lukiem cały czas się omijamy, nie chce go znać po tym, co mi zrobił. On jak już dla mnie to nie istnieje. Jak można się tak zachować, tylko dlatego, że chciał poznać najbardziej niebezpieczną dziewczynę w mafii. Z tego, co zauważyłam, to już przyprowadza sobie dziewczyny na jedną noc, nie jestem o to zazdrosna, tylko czuje się przez niego zraniona. Czy uda mi się kiedyś spotkać odpowiedniego mężczyzną? Który nie będzie chciało mnie tylko wykorzystać lub się zabawić? Chyba że ze mną jest coś nie tak, wiem że już długo siedzę w gangu i zachowuję się nie kiedy jak maszyna do zabijania, ale mam też uczucia. Na to już nikt nie patrzy tylko mój brat i niektórzy chłopaki, którzy z nami mieszkają.


Następnego dnia obudziłam się dość późno. Wstałam leniwie z łóżka i poszłam do szafy, aby poszukać ubrań. Zdecydowałam się na czarne spodnie i niebieski top. Z tego powodu, że było lato to na polu było gorąco. Zeszłam na dół do kuchni i przygotowałam sobie śniadanie, były to płatki z mlekiem. Byłam zdziwiona, że nikogo nie ma w kuchni ani w salonie, jaki i w całym domu. Albo byli wczoraj na imprezie i jeszcze śpią, albo już gdzieś pojechali. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał czternastą. Szybko wstałam z krzesła i pobiegłam do pokoju po torebkę i telefon. Włożyłam buty i zabrałam kluczyki od mojego samochodu. Zamknęłam dom i szybko pobiegłam do auta. Droga do lekarza zajęła mi niecałe piętnaście minut. Przez całą drogę myślałam optymistycznie, tylko wtedy nie wiedziałam jeszcze, że ta wizyta zmieni całe moje życie.

Weszłam do przychodni i pokierowałam się do pod drzwi, gdzie byłam umówiona. Kiedy lekarka wyczytała moje nazwisko, weszłam do środka.

- Witam Megan, co się dzieje? - zapytał mnie lekarz.

- Od tygodnia wymiotuje i źle się czuję. Ja twierdze, że to zatrucie i powinno mi to przejść, ale mój brat się uparła na wizytę kontrolną. - wyrzuciłam z siebie, patrząc się na lekarza.

- Dobrze, a kiedy ostatnio miałaś miesiączkę?

- Piec tygodni temu. - powiedziałam po dłuższym zastanowieniu się.

Nie to nie może być możliwe, ja nie mogę być ciąży. Tylko nie z nim.

- Ale to jest niemożliwe.

- Zaraz to sprawdzimy.

Po badaniach lekarz się do mnie uśmiechnął i powiedział zdanie, którego nie chciałam na chwilę obecną słyszeć.

- Moje gratulację jest Pani w ciąży.

- To musi byś jakaś pomyłka. – to nie może byś prawda ja mam tylko dziewiętnaście lat. Ja siebie nie dam rady.

- To nie jest żadna pomyłka.

Podziękowałam lekarzowi i zabrałam wyniki. Cała zapłakana wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Wbiegłam do budynku i zamknęłam się w pokoju, aby to wszystko przemyśleć, nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Po długich przemyśleniach postanowiłam, że się przeprowadzam. Nie chcę wychowywać dziecka, ciągle patrząc na Luka i jego kolejne panienki. Mój brat też nie może się dowiedzieć o ciąży, bo jakby to się stało Luke już by nie miał życia. Nic nikomu nie mówiąc, spakowałam się i kupiłam bilety. Zeszłam na dół aby sprawdzić, czy ktoś jest w domu, aby przemycić walizki do auta. Kiedy upewniłam się, że nikogo nie ma wróciłam się do pokoju po nie i schowałam do aut. Lot mam dopiero za siedem godzin, czyli o dwudziestej drugiej. Siedziałam w salonie oglądając film, kiedy do domu przyszedł Aron i cała czwórka. Nie zwracałam na nich uwagi i nadal oglądałam telewizor albo próbowałam, bo myślami byłam bardzo daleko.

- Hej Megan. Mogę się do ciebie przyłączyć?- zapytał się Mike. Poklepałam kanapę, pokazując mu, żeby usiadł koło mnie i tak zrobił. Po chwili do salonu przyszła reszta.

- Megan, dobrze się czujesz, bo marnie wyglądasz?- zapytał się z troską Aron.

- Tak, nie przejmuj się to pewnie jakaś grypa. Jutro pójdę do lekarza. – powiedziałam, uśmiechając się.

- Osobiście cię tam zawiozę. - zażartowała i mnie przytulił.

Siedziałam tak z chłopakami do wieczora. śmiejąc się i wygłupiając. Już wiem, że będzie mi ich brakować. Popatrzyłam na zegarek i wiedziałam, że muszę się zbierać, bo za godzinne mam lot. Poszłam na korytarz włożyć buty i kurtkę wzięłam jeszcze torebkę ze wszystkimi dokumentami i chciałam wyjść, kiedy ktoś mnie złapał, że nadgarstek.

- A ty dokąd się wybierasz? - zapytał się Luke.

- Misze się przejść. - powiedziałam, wyrywając rękę z jego uścisku.

- Poczekaj, pójdę z tobą- powiedział, ubierając buty.

- Nie! - krzyknęłam na niego. – Nigdzie ze mną nie idziesz. – powiedziałam, wychodząc z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam na lotnisko. Długo nie musiałam czekać i był mój lot. Teraz czeka mnie nowe życie NY. Mam tylko nadzieję, że dam sobie tam radę.

- Zaczynamy od nowa.- powiedziałam, trzymając rękę na brzuchu i go głaskając, lekko się przy tym uśmiechając.

ARON:

Siedziałem w salonie z chłopakami i czekałem aż Megan wróci. Na polu robiło się coraz ciemniej, a ja się o nią martwiłem. Kto normalny ją puścił samą o tej godzinie na spacer. Wiem, że da sobie radę jakby ktoś ją napadł, ale i tak się o nią martwię. Zacząłem do niej dzwonić, ale miała wyłączony telefon.

- Ej chłopaki, bo Megan nie odbiera. - powiedziałem do reszty.

- Jak to? Poczekaj, pójdę do jej pokoju może coś tam znajdę. – powiedział Cal.

Kiedy Cal poszedł do Megan pokoju, ja cały czas do niej dzwoniłem. Kiedy nagle Cal się wydarł.

- Ej chłopaki mamy problem.

- Jaki? - odkrzyknąłem.

- Nie ma w ogóle jej rzeczy. Wszystko zostało zabrane. Megan chyba wyjechała. – nie Megan by się nie wyprowadziła, wcześniej mnie o tym nie informując. Ona by tego mi nie zrobiła. Kurwa coś musiało się stać tylko co?

Koniec części pierwszej : )  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top