22

Obudziła się z bólem głowy. Znowu. Chwyciła telefon, który leżał na szafce nocnej. Spojrzała na godzinę. Miała pół godziny do rozpoczęcia zajęć. Momentalnie zerwała się z łóżka, a kiedy zobaczyła na nim półnagiego, rozczochranego i uśmiechniętego przez sen Louisa, zaczęła krzyczeć. 

Chłopak momentalnie się podniósł do pozycji siedzącej i zaczął się śmiać. 

-Z czego się śmiejesz?- warknęła Stella, gdy szybkim krokiem podeszła do szafy. 

-Z twojego zachowania- zaśmiał się Louis i przekrzywił lekko głowę w prawo.- Ubierz się cała na czarno- dodał z chytrym uśmieszkiem. 

Spojrzała się na niego, jakby miała go zabić, a ten jedynie puścił jej oczko. Uśmiechnął się i wstał. Podszedł do walizki, skąd wyciągnął czarną koszulkę i czarne spodnie. 

-Idź zrób śniadanie. Zaraz mam pieprzone wykłady, a zaspałam- jęknęła Stella, patrząc wyczekująco na chłopaka. 

-Nie umiem gotować- mruknął. 

-To najwyższa pora, by się nauczyć- warknęła, wchodząc do łazienki. 

Szybko się przebrała w całą czarną koszulkę i czarne spodnie z wysokim stanem. Koszulkę włożyła w spodnie. Pomalowała "na szybko" oczy i zbiegła na dół do kuchni. Louis właśnie zalewał herbatę. Był w samych bokserkach, bo chciał trochę zachęcić do siebie dziewczynę. Ta jednak zmierzyła go wzrokiem z góry na dół i złapała jedną kanapkę, którą zaczęła gryźć w pośpiechu. 

-Dzięki Lou. Powinnam być koło drugiej po południu, możesz zrobić obiad czy coś- powiedziała pośpiesznie, zakładając buty. 

Wyszła szybko z domu, trzaskając drzwiami. 

Przebiegła drogę do uniwersytetu. Dobiegła dwie minuty przed rozpoczęciem zajęć. Jak ona to zrobiła, to nie wiedziała sama. Zdyszana weszła do auli, podchodząc do Lucasa. 

-Żyjesz?- zdziwił się i zaczął się śmiać.- Jak się spało z Louisem?- mruknął z cwanym uśmieszkiem. 

-Spierdalaj- warknęła, wyciągając notatnik i długopis z torebki. 

Poczuła pieczenie na twarzy i starając się nie patrzeć na Lucasa, udawała, że szuka czegoś w torebce. 

-Czyżby mała Stel się zarumieniła?- powiedział miękko, przekrzywiając jej głowę do siebie.- Czyżby mała Stel się zauroczyła?- Zagryzł wargi, starając się nie uśmiechnąć. 

-Zmęczyłam się bieganiem- warknęła. 

Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał jej wykładowca, który wszedł do pomieszczenia pełnego studentów. 

-O, Parker zaszczyciła nas swoją obecnością- powiedział zgryźliwie. 

-No i się zacznie- westchnął Lucas pod nosem, wyciągając nogi do przodu. 

-Witam pana- powiedziała Stella z uśmiechem. 

Wiedziała, że akurat ten profesor nie darzył jej szczególną sympatią. I w sumie działało to vice versa. 

-Cóż to się stało, że odwiedziłaś ten uniwersytet?- zapytał, podchodząc bliżej. 

-Nudziło mi się w domu, a że płacę za wykłady to przyszłam. A dlaczego pan przyszedł tutaj dzisiaj?- Uśmiechnęła się z wywyższeniem. 

Wiedziała, że każdy skupia swój wzrok na niej. Była znana z pyskówek do wykładowców, a szczególnie do tego. Jako jedyna potrafiła mu zwrócić uwagę czy się odezwać podczas wykładów. 

-Płacą mi za to- warknął profesor. 

-No właśnie. Więc proszę nie marnować naszych pieniędzy, bo za nie pan żyje i prowadzić ten wykład, póki tu żyję.- Uśmiechnęła się, kiedy profesor zaczął schodzić po schodach. 

Była na kacu z bólem głowy. Nie panowała nad swoim językiem i czynami. Chciało jej się niemiłosiernie pić i dlatego, kiedy Lucas otworzył swój plecak i zauważyła butelkę wodę, to pochłonęła ją w rekordowym tempie. 

-Odkupię ci, obiecuję- westchnęła. 

*** 

Kiedy tylko blondynka wyszła, zjadł dwie kanapki, a resztę schował do szafki, by Stella później sobie je zjadła. Poszedł się ubrać. Ubrał się w czarne spodnie i czarną koszulkę. Wypił dwie herbaty, które zrobił dla siebie i dla Stelli. Usiadł w salonie i włączył telewizję. Oglądał jakieś telenowele francuskie, gdy nagle jego wzrok przykuły rozwalone koperty pod stolikiem na kawę. 

Schylił się po nie i wyciągnął zawartość pierwszej. 

WEZWANIE DO ZAPŁATY 

Kolejne były te same, a kwota wciąż rosła. Przerwało mu pukanie do drzwi. Stwierdził, że wstanie i najwyżej odpędzi jakiegoś Romea. Był to listonosz. 

-Zastałem Stellę Parker?- zapytał znudzony. 

-Jestem jej chłopakiem, a coś się stało?- mruknął, opierając się o framugę. 

-Kolejny list z administracji. Ja cię błagam, niech ona zacznie płacić za prąd i wodę, bo oszaleję z tymi listami.- Wywrócił oczami i odszedł, uprzednio podając kopertę Louisowi. 

Ten jedynie zacisnął usta i wrócił do salonu. Otworzył kopertę. Miała do zapłacenia ponad tysiąc dolarów za prąd i ponad pięćset dolarów za wodę. Nie wiedział od kiedy nie płaciła. Nigdy mu nie mówiła, że nie ma pieniędzy. Chwycił telefon, leżący na stole i zrobił szybki przelew, uprzednio dzwoniąc do administracji, że będzie przelew z innego konta. 

Sprawdził loty do Londynu. Najbliższy miał być o północy. Uśmiechnął się i napisał do Lottie, że niedługo wraca do Doncaster. Co prawda na dwa dni, ale wracał. Musiał ostrzec Stellę, że nie będzie specjalnie do niej przylatywał, bo znowu się "zezgonowała". 

Uśmiechnął się do siebie i stwierdził, że zadzwoni do Harry'ego. Nie lubił go zbytnio, ale w miarę dogadywał się z nim. Jak to się mówi- najlepszy przyjaciel to zawsze gej, prawda? 

-No słucham cię Tomlinson- ziewnął Styles.

-Spałeś?- zaśmiał się Louis. 

-No słuchaj, jest osiem godzin różnicy między Londynem a Los Angeles- prychnął Harry. 

-Jest przed dwunastą, czyli u was jest ósma wieczorem. Od kiedy ty o tej godzinie śpisz?- wybuchnął śmiechem, kręcąc głową.- Poza tym... Muszę ci coś powiedzieć- mruknął. 

-Zamieniam się w ucho. Znaczy się, w słuch- zaśmiał się Harry. 

-Wybacz, że tak prosto z mostu, ale... Ja się chyba zakochałem- powiedział szybko i jedną dłonią przetarł policzek, na którym był dwudniowy zarost. 

-Co ty pierdolisz? W kim?- spytał głośno loczek. 

Tomlinson dałby sobie rękę odciąć, że właśnie wstał z łóżka, kanapy czy fotelu. 

-W Shakirze, wiesz?- warknął Louis. 

Wstał z kanapy i zaczął chodzić po całym domu. Dziewczyna nie miała ani jednego zdjęcia w posiadłości. 

-Zakochałeś się w Stelli, prawda?- zapytał Harry. 

-Znaczy... Nie wiem czy się w niej zakochałem. Miłość to pojęcie względne, a nie da się kogoś pokochać tak szybko. Jezu, nie wiem. Na pewno jestem zauroczony, ale nie wiem czy zakochany- westchnął Louis, stając przed oknem, które dawało widok na ogród. 

-Co czujesz, gdy jesteś przy niej?

-Co czuję? Wypełnienie. Troskę. Serce mi wali za każdym razem jak na nią patrzę. I kurwa mać, czuję się szczęśliwy. I zmieniłem się, cholernie się zmieniłem. Nie jestem już taki wredny. I no, jestem na każde jej zawołanie. Chcę ją bronić zawsze. Chcę przy niej być ciągle. Chcę zasypiać i budzić się obok niej, o i...- mówił, ale Harry mu przerwał. 

-Całowałeś się z nią? 

-Nie, znaczy tak, ale ona była pijana. Nawet nie chciałem jej wykorzystać. I... 

-Louisie Tomlinsonie. Mówię całkowicie poważnie. Przed powrotem do Doncaster idź z nią na randkę. Pocałuj ją na pożegnanie. I wtedy się dowiesz czy ją kochasz- powiedział Styles, równocześnie przerywając brunetowi. 

Zagryzł dolną wargę, by nie wybuchnąć i nie zacząć krzyczeć na Stylesa za to, że przerywa mu w ostatnich chwilach. 

-Zrobię to. A teraz idę jej skosić trawnik, bo... 

-Kurwa, Tomlinson się zakochał- zaśmiał się Harry, a Louis się rozłączył. 

-Kurwa, Tomlinson się zakochał- powtórzył, wkładając palce we włosy, by za chwilę za nie pociągnąć. 

^^^ 

wiem, miało być w sobotę, ale musiałam się pakować i piszę to znad jeziora na komputerze taty, który C U D E M ma tutaj internet 

kocham was 

rozdział będzie 5 sierpnia, przepraszam, ale za dużo się dzieje w moim życiu i aaa, nie mam napisanego rozdziału, ale was kocham, buźka x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top