Rozdział 2


-Aillen.- usłyszałam, że ktoś mnie woła więc się odwróciłam, w moją stronę szedł Bria, a obok niego jakiś chłopak.

Gdy zobaczyłam,że są coraz bliżej mnie odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły.

-Nie tak szybko moją droga.- usłyszałam za sobą jego głos i poczułam, że kładzie ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie bliżej siebie.

-Puść mnie i trzymaj łapy przy sobie.- powiedziłam szybko i wyrwałam się z jego uścisku.- Nigdy więcej mnie nie dotykaj.- powiedziła i odwróciłam się twarzą w jego stronę.

-Czemu?- zapytał z tym swoim charakterystycznym uśmiechem.

-Po prostu nie wolno ci i tyle.- powiedziłam cicho ale wiedziałam, że to usłyszał.

-Okej.- powiedział i podniósł ręce w geście obronnym, a po tem je opuścił.- Idziemy do mnie czy do ciebie?

-Po co?- zapytałam zdziwiona.

-No wiesz musimy zrobić projekt.- powiedział chłopak.- I bliżej się poznać.- dodał sugestywnie poruszając brwiami.

-Zapomnij.- powiedziłam wiedząc co ma na myśli.- Możemy iść do mnie ale wcześniej musimy odebrać mojego brata z przedszkola.

-Masz brata?- zapytał zdziwiony.

-Tak- westchnęłam.- Idziesz czy nie?- zapytałam gdy nadal stał i się gapił.

-Idę. To znaczy jedziemy. Moim samochodem.- dodał gdy zobaczył moja zdziwioną minę. Pokiwałam głową i ruszyłam z nim ramię w ramię w stronę samochodu.

W samochodzie zapanowała cisza, którą wypełniało radio, które właśnie włączył chłopak.

-Jak możesz słuchać takiego badziewia?- zapytałam w końcu po dłuższej chwili.

-Nie podoba ci się?- zapytał.

-To jest okropne.- skwitowałam i przyłączyłam na inną stacje.- Skręć tu.- powiedziłam i wskazałam na skręt po mojej stronie.

Po chwili zatrzymaliśmy się pod przedszkolem. Chłopak wyłączył silnik i wyszliśmy z samochodu. Weszliśmy do budynku i od razu skierowałam się schodami na górę, a on za mną. Stanęłam przed jednymi z pięciu drzwi i zapukałam. Otworzyłam je i weszłam do środka.

-Dzień dobry, przyszłam po...- nie zdążyłam dokończyć bo ktoś mi przerwał.

-Aill- krzyknął mój brat i podbiegł do mnie, przytulił się do moich nóg, przez co prawie się przewróciłam ale w ostatnim momencie udało mi się złapać równowagę.

-Aillen, mogę z tobą porozmawiać?- zapytała jego opiekunka podchodząc do mnie.

-Oczywiście.- odpowiedziałam.- Ben idź pobawić się jeszcze chwile z innymi dziećmi.- chłopiec uśmiechnął się i poszedł do kolegów.- Słucham- zwróciłam się do nauczycielki.

-Martwi mnie zachowanie twojego brata.- zaczęła.- Ostatnio trochę dziwnie się zachowuje.

-To znaczy?- zapytałm.

-Nie chce brać udziału w zabawach i pracować w grupach. Bawić też ostatnio nie chce się w grupach. Większość czasu spędza przy stoliku i rysuje, omija wszystko co jest związane z zabawami grupowymi. Po prostu trzyma się na uboczu.- westchnęłam cicho na jej słowa.

-To na pewno tylko chwilowe. Wie pani do tej pory zawsze był w domu, to jego pierwsze miesiące w przedszkolu. Po za tym on woli ciszę.

-Zauwarzyłam ale ostatnio stał się mniej aktywny.

-To dziwne. W domu zawsze jest bardzo aktywny. Biega, bawi się, jeździ na rowerze. Zachowuje się normalnie. Porozmawiam z nim.

-A może jemu brakuje rodziców. Jesteś już duża ale nie zastąpisz mu rodziców.

-Wiem o tym.- powiedziłam i zacisnełam dłonie w pięści. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam oczy.- Ben.- zawołałam brata.- Chodź idziemy do domu.

Chłopiec przyszedł do mnie i złapał mnie za rękę.

-Dowidzenia.- powiedział i wyszliśmy z sali.- Kim jesteś?- zapytał bruneta, który szedł koło nas.

-Tygodniowym przyjacielem twojej siostry.- odpowiedział mu z uśmiechem.

-Beni, idź do szatni i zmień buty i nie zapomnij kurtki. Poczekam na ciebie przy drzwiach.- powiedziłam i pogłaskałam go po głowie. Kiwnął głową, puścił moją rękę i zbiegł schodami w dół.

-Twój brat jest bardzo do ciebie podobny.- zauwarzył brunet gdy maluch zniknął nam z oczu.

-Wiem.- odpowiedziałam z uśmiechem.

-Dlaczego odbierasz go ty, a nie rodzice?- zadał kolejne pytanie, a mój oddech przyspieszył.

-Bo tak ma być.- odpowiedziałam.

-Nie odpowiedziałaś.

-Nie twoja sprawa.- warknęłam.

-Mamy poznać się bliżej musze coś o tobie wiedzieć.- powiedział. Odwróciłam się przodem do niego i spojrzałam mu w oczy.

-Posłuchaj mnie Brian. To że nauczycielka kazał nam się bliżej poznać nie znaczy, że musimy to robić. A jak już to robimy to nie musimy o sobie wszystkiego wiedzieć. O mnie będziesz wiedział tylko tyle na ile ja ci pozwolę i ile będę chciał ci powiedzieć. Czyli nie dowiesz się prawie nic. Nie znam cię i nie mogę ci ufać. Zresztą nikomu nie wolno ufać, a w szczególności wam, chłopakom. Kłamiecie, oszukujecie, robicie nadzieje, a po tem odchodzicie i zostawiacie nas z kłamstwami, w które my naiwne uwierzyłyśmy.

-Dlaczego oceniasz mnie nic o mnie nie wiedząc.- warknął.

-Brian co tydzień chodzisz po szkole z inną paniennką.

-Same się do mnie pchają.- wzruszył ramionami.

-A ty je wykorzystujesz.

-Do niczego ich nie zmuszam same pchają mi się do łóżka.- powiedził zły.

-Ale im na to pozwalasz.- Zauwarzyłam.- Zresztą nie rozmawiajmy o tym to twoja prywatna sprawa. Możesz spać z kim chcesz.

-Z tobą też?- zapytał z tym swoim uśmiechem.

-Nie Brian, ze mną nie.- pokręciłam głową.

-Dlaczego wszystkich od siebie odpychasz?

-Aill idziemy?- od odpowiedzi na to pytanie uratował mnie brat. Pokiwałam głową i wzięłam jego rękę w swoją.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top