Rozdział 11

Następnego dnia.

M.

Idę dzisiaj z nim do kina. Przeszukałam chyba calutką szafę. Nie wiem po co się stroje. I tak dla niego obojętnie jak się ubiorę.
-No mam Cię!
Znalazłam czerwoną, przylegającą do mnie sukienke. Na plecach znajdowało się wycięcie. Okej, sukienka już jest. Buty też. Teraz makijaż i fryzura. Po zrobieniu lekkiego makijażu, zabrałam się za włosy. Rozczesałam je, wyprostowałam i ułożyłam w eleganckiego koka. Byłam już gotowa. Wzięłam jeszcze tylko małą torebkę gdzie włożyłam: Telefon, błyszczyk i pieniądze. 

-Marinette! Fabian do Ciebie przyszedł!- moja mama go zna. Wkońcu nasi rodzice, to również przyjaciele.
-Ide!

Wzięłam szybko torebkę, i zbiegłam błagając żebym się w tych szpilkach nie przewróciła. 

- Już jestem, możemy iść.

- Do widzenia, pani Cheng.

- Bawcie się dobrze i nie przyjdźcie za późno.

- Dobrze, pa mamo.

Wyszliśmy. Ulice o tej porze były ślicznie oświetlone. Droga minęła nam w ciszy. Było trochę niezręcznie. 

- Co ty robisz?

- Nie widzisz? Kupuje nam bilety.

- Ale Fab....
- Csii...Kupie nam te bilety. Nie marudź. 
- Eh. Okey.

Seans minął nam dobrze. Kilka razy zetknęliśmy się dłońmi biorąc popcorn. Dobrze że było ciemno. Napewno się spaliłam ze wstydu!

- Podobał się film?

Szczerze? Nawet nie wiem o czym był. Cały ten czas, rozmyślałam o Fabianie. Naprawdę się przejęłam.
- Tak, tak a Tobie?

- Też a co najbardziej Ci się podobało?

- Yyy....
- Wiesz o czym on jest, w ogóle?
- Przepraszam. Byłam zamyślona.
- Ojj Mari. Nie szkodzi. 

F.

Specjalnie się zapytałem czy oglądała film. Tak naprawdę, widziałem jaka była zamyślona. Ale ja nie jestem lepszy. Sam połowę filmu, nie uważałem bo moje myśli były skupione na Marinette. 

- Idziemy?

-Jasne- powiedziała z uśmiechem. Jaki ona ma śliczny uśmiech!

Szliśmy alejkami, rozmawiając i śmiejąc się. Chciałem zebrać się na odwagę. Gdy byliśmy koło wieży Eiffla. Zrozumiałem że to ten moment. 

- Marinette, możemy stanąć na chwilę?- spytałem lekko zdenerwowany.

M.

-Marinette, możemy stanąć na chwilę?- zapytał.
-Tak jasne.
-Posłuchaj muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego.
Co on do cholery chce mi powiedzieć?!
-Od pewnego czasu...Zaczęłaś mi się podobać. Nie chciałem tego mówić, ponieważ bałem się że zepsuję naszą przyjaźń. Przepraszam. 

- Hahahahhaha.- zaczęłam się śmiać.

- Z czego się śmiejesz?- powiedział ze spuszczoną głową.
- Przepraszam. Poprostu ja także zaczęłam coś do Ciebie czuć, ale nie chciałam żebyś mnie wyśmiał.

- Naprawdę?- podrapał się po karku.- Ale nic się nie zmieni prawda?

- Oczywiście. 

- Mari...Czy ty...

- Tak zostane.
- Skąd wiedziałaś?

- Przeczucie.

Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Jednak po chwili, znowu poczułam jego usta. Tym razem było to coś. Magicznego. 

- Ciemno się robi. Twoja mama będzie się niecierpliwić.

- Jasne. 

Złapał mnie za ręke i poszliśmy do mnie.




Kto się spodziewał takiego rozwoju wydarzeń?! Mam pytanie. Czy moge zrobić przeskok o kilka lat? XDD Podobało się i chcesz więcej? Vote i kom <3 












Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top