Rozdział 8
M.
Idę dzisiaj do szkoły. Po drodze napisałam sms do jednego kolegi ze starszej klasy. (Oczywiście zatrzymałam się)
Marinette
8:02
Do: Fabian.
Hey! Słuchaj muszę się zemścić na Agreste. Pomożesz? Jak coś spotkajmy się po szkole. Będę czekać na dziedzińcu.
Szybko dostałam wiadomość.
8:03
Od: Fabian
Jasne. Po lekcjach? Okeu. Ale czy ty nie masz kuli?
8:04
Do:Fabian
Mam. Ale po południu zdejmuje gips już. Mam lekcje papa :)
Schowałam telefon i ruszyłam na lekcje.
-A Panna Cheng raczyła się zjawić. Jeszcze tak późno. Do dyrektora!
-Nie wiem czy Pani nie widzi. Jeśli tak jest, proszę sobie zafundować okulary. Mam gips i po schodach raczej ciężko samemu wejść.
-Co za tupet! Marsz do ławki! Natychmiast!
-Idę nie widać?- wymamrotałam pod nosem.
***
Lekcje minęły mi boleśnie. Ani razu nie spojrzałam na Agresta. Ale to nie przez to boleśnie. Cały czas mnie brano do odpowiedzi. Po lekcjach zadzwoniłam do mamy że będę później i czekałam na dziedzińcu na Fabiana. Po chwili wyszedł. No nie powiem. Przystojny jest. Wysoki, umięśniony chłopak. Brązowe włosy ułożone w kompletnym nieładzie. Oczy miał hipnotyzujące, czekoladowe. Był starszy o rok. Był wyższy od Adriena. Ciacho z niego. Czekaj co?! Co ja gadam?!
-Mari? Co się stało?
-Nic, a dlaczego miało by się coś dziać?
-Stoisz jak kołek i rozmyślasz o niebieskich migdałach.
Zarumieniłam się.
-Aa too...A no właśnie! Em. Miałam ci opowiedzieć mój plan.
-No to może chodźmy do kawiarni? Nie będziemy rozmawiac tutaj o tym.
-Jasne chodźmy.
Poszliśmy do pobliskiej kawiarni. Gdy już się znaleźliśmy odsunał mi krzesło i wziął ode mnie kule. Co za dżentelmen. (No a jak Mari~Dop. Aut.^)
-I co zamawiasz?
Było mi wstyd. Nie wzięłam pieniędzy.
-Fabian...Ja. nie wzięłam..
-Zapłacę za Ciebie.
-Niechce sprawiać problemu.
-Nalegam.
-No dobrze, to ja poproszę CapuccinoLattex
-Okej. Prosimy 2× CapuccinoLattex
-Naturalnie. Będzie za moment.
Powiedział kelner i poszedł.
-Słuchaj. Wiem ze to głupie. Ale chce żeby Adrien był o mnie zazdrosny.
-Po co?
-Dużo by mówić. W skrócie. Chciał ze mną niby być. Poszłam na zakupy widziałam jak się liże z jakąś laską.
-Oo. Co za dupek. No dobra rozumiem. W jaki sposób chcesz zemsty?
-Chce aby poczuł się jak ja. Wiem że żałosna jestem ale czy...
-Moglibyśmy udawać parę?
-Przepraszam nie powinnam.
-Spokojnie Mari. Jeżeli chcesz aby on cierpiał, to nic się nie stanie.
-Ale nie stanie się nic? Nadal będziemy przyjaciółmi, prawda?
-Prawda.
-Proszę. Oto wasze Capuccina. Miłego picia.
-Dziękujemy.
-Dobra to kiedy wprowadzamy nasz plan w realizację?-spytał popijając swoją kawę.
-Jutro...
-
Hejka misie.
Dobijemy do 15 gwiazdek i 3 komów i daje kolejny, 😍😍😍😍😍😍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top