ROZDZIAŁ 21
Budzę się około 12. Tym razem obudziłam się sama. Gdy kończę przeglądać social media idę wziąć gorącą kąpiel. Dzisiaj jest jeden z tych dni, w których nic mi się nie chce robić. A gorąca kąpiel idealnie do takiego dnia pasuje. Można się zrelaksować.
Gdy woda zaczyna robić się zimna wychodzę. Owijam się ręcznikiem i idę do pokoju. Powinnam coś zjeść. Nie chce mi się dzisiaj gotować. Może coś zamówię? Tak, to zdecydowanie dobry pomysł.
❁ ❁ ❁
- Dzień dobry, ja.. - mówię otwierając drzwi, ale gdy widzę kto stoi za drzwiami momentalnie otwieram buzię. Nie spodziewałam się, że dostawca pizzy będzie taki przystojny. Zazwyczaj są to starzy, obrzydliwi faceci. A tu taka niespodzianka. Nagle chłopak się uśmiecha, jaki on ma piękny uśmiech.
- Dzień dobry, pizza peperoni z podwójnym serem? - dlaczego wcale nie zdziwiło mnie to, że głos również ma seksowny.
- Ech.. - odchrząkam. - Tak to właśnie ta. - odpowiadam dając mu pieniądze. Oczywiście ręka przy tym mi drży. Chłopak to widzi i się uśmiecha. Dupek! Doskonale wie jak działa na dziewczyny i to wykorzystuje.
- Proszę. - mówi podając mi pizzę. Ale dlaczego on dalej tu stoi? Powinien już iść. - Jestem Luke. - odzywa się i podaje mi rękę.
- Hana. - odwzajemniam uścisk.
- Umówisz się ze mną Hana? - pyta bezpośrednio.
- Co? Nie za szybko? My się nawet nie znamy. - mówię niedowierzając. Czy on właśnie zaprosił mnie na randkę? Taki przystojniak?
- Dlatego proponuje ci spotkanie zapoznawcze. - mruga do mnie okiem.
- No nie wiem, nie wiem. - droczę się z chłopakiem na co przewraca oczami.
- Daj mi swój numer, napisze ci wszystko wieczorem. - mówi, a ja podaje numer chłopakowi.
- Do zobaczenia Hana. - żegna się ze mną Luke.
- Cześć. - mówię i zamykam drzwi.
❁ ❁ ❁
Czy ktoś dalej nie wierzy, że dziewczyna jest w stanie zjeść całą pizzę sama? Tak, właśnie ja Hana to zrobiłam i czuje się taka pełna. Może i przytyłam ale wcale tego nie żałuje.
Gdy kończę sprzątanie idę do swojego pokoju. Ale ten dzień szybko minął. Spoglądam na swój telefon i widzę dwie wiadomości.
Nieznany numer: Cześć tu Luke, przyjadę jutro po ciebie o 18.
Nic mu na to nie odpisuje, spoglądam na drugą wiadomość.
Sky: Zadzwoń.
❁ ❁ ❁
- Hej Sky, co się stało? - pytam.
- Nie uwierzysz Hana, chłopacy z Michigan zaatakowali wczoraj Nathana. Było ich 3 a Nathan sam..
- Jak to? Coś mu się stało? - wtrącam się. Rodzice zawsze mi powtarzali, żebym się trzymała od tych chłopaków z daleka. Nie raz słyszałam plotki, że kogoś pobili, bo zrobił coś co im nie pasowało. I to pobili tak, że leżał kilka tygodni w szpitalu.
- Wiesz jaki jest Nathan. Nic mu się nie stało, ma kilka siniaków ale większych obrażeń nie ma.
- To dobrze. - Ale dlaczego ja się nim martwię? Nie powinnam się nim przejmować. - Chociaż mógł dostać mocniej, nauczyłby się.. - nagle słyszę dzwonek do drzwi. Kogo znowu tu niesie? - Przepraszam Sky, muszę kończyć, ktoś dzwoni do drzwi.
- Jasne, hej. - mówi i się rozłącza. Podchodzę do drzwi otwieram je i widzę..
❁ ❁ ❁
Hejka kochani! Taki rozdział na szybko, bo dawno nic nie było. Jest on bez sensu, ale kolejne będą lepsze. Akcja powoli się rozwija. Zbliżają się wakacje, więc będę mieć czas na pisanie rozdziałów. Będą się pojawiać częściej.
Jak Wam się podobał rozdział? Jak myślicie kto jest za drzwiami? Piszcie w komentarzu. Do następnego, buziaki😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top