Rozdział 91

L: Cześć Hazz

H: Hej

L: Trafiłeś bezpiecznie do domu?

H: Tak

L: Cieszę się

H: A ty?

L: Taak. Już jestem

H: A jak sprawa z suką?

L: Miałem naprawdę miły dzień. Nie chcę o niej myśleć

H: Ale chodzi mi o sąd

L: Za dwa tygodnie ma się odbyć rozprawa

H: A ja myślałem, że już była

L: Co? Nie...

H: Oh rozumiem

L: Pewnie na dniach dostaniesz wezwanie...

H: Będę czekać

L: Będzie dobrze prawda?

H: Mam taką nadzieje

L: Ale dziękuję za dzisiaj

H: Ja też dziękuje

L: Widzisz? Może być miło nawet ze mną

H: Taa widzę

L: A przynajmniej przy najlepszej karmelowej kawie w mieście

H: Lubię taką kawę

L: Wiedziałem 😁

H: Tak a skąd?

L: Znamy się już tak długo. Pamiętam te wszystkie małe rzeczy

H: Jakie?

L: To jak zawsze uroczo marszczyłes nos kiedy coś ci nie pasowało. Że piłeś herbatę z obowiązkowo dwiema łyżeczkami cukru szczególnie wieczorem. Wolałeś spać po lewej stronie łóżka. O tym, że nigdy nie brałeś wózka w sklepie tylko wszystko nosiłeś sam bo ,,to tylko kilka produktów". Często śpiewałeś nasze piosenki pod prysznicem... I jeszcze wiele innych

H: Wow nie wiem co powiedzieć

L: Nic nie musisz

H: Ale ty tak ładnie to powiedziałeś

L: Um... dziękuję

H: Coś jeszcze chcesz dodać?

L: Lepiej nie bo boję się, że powiem za dużo

H: A może ja chce

L: Co?

H: No mów bo zaraz się rozmyślę

L: Zależy co chcesz wiedzieć...

H: To co chcesz powiedzieć jeszcze

L: Mógłbym w tym momencie wygłosić długi poemat na temat tego ile dla mnie znaczysz ale prawda jest taka, że się boję. Boję się tego, że przez to cię spłoszę i stracę to co próbowałem odbudować przez tak długi czas

H: No to spróbuj i zobaczymy czy spłoszę się czy nie

L: Istnieje spora szansa, że będę żałować ale cholera raz się żyje. I to jedno życie chciałbym spędzić z Tobą. Chciałbym codziennie budzić się u Twojego boku. Widzieć te sterczące w każdą stronę włosy na które tak narzekałeś a moim zdaniem sprawiały wrażenie, że wyglądałeś jeszcze młodziej i bardziej uroczo. Być powodem dlaczego uśmiechałeś się w ten szczególny sposób mrużąc przy tym słodko oczy. Tonąć w głębi ich barwy. Zawsze wyglądały inaczej - w słońcu były bardziej zielone, w cieniu ciemniejsze a w świetle świec zdawały się lśnić złotem. Chować się przed problemami świata w twoich silnych ramionach. Zawsze czułem się w nich bezpiecznie i miałem pewność, że nic złego nie może mi się przydarzyć jeśli jesteś obok. Czuć twoje miękkie usta na moich. Wiesz one zawsze wyglądają jakbyś właśnie się z kimś całował - idealnie czerwone i lekko rozchylone. Słuchać twoich idiotycznych nieśmiesznych żartów a szczególnie Twojego głośnego śmiechu zaraz po opowiedzeniu ich. Czuć na moim ciele twoje długie palce które zawsze dotykały mnie z niewielką czcią. Kłócić się o małe głupoty jak brak szalika w zimny dzień czy o moją niechęć do brukselki. Zasypiać słysząc jak śpiewasz mi szeptem do ucha różne piękne piosenki. Wyznawać ci miłość w każdej sekundzie naszego życia. Być tym dzięki komu będziesz szczęśliwy

H: Wow

L: Teraz odejdziesz?

H: Nie

L: Naprawdę...?

H: Tak

L: Um dziękuję. I zapomnij o tym. Nie powinienem pisać ci tych wszystkich rzeczy

H: Ale mi jest miło teraz

L: A ja czuję, że się cały rumienię

H: To jest słodki widok

L: Przestań mnie zawstydzać...

H: Ja nic nie robię

L: Robisz. Dużo

H: Nic nie robię

L: Najpierw mnie odpychasz później znowu pozwalasz się zbliżyć i znowu odchodzisz żeby po raz kolejny być obok i czuje się bardzo zagubiony...

L: Przepraszam nie powinienem mieć do Ciebie pretensji o to

H: I nie musisz

L: Co?

H: Nie musisz mieć do nikogo pretensji

L: Tak...

H: Tak

L: Harry

H: Słucham

L: Nie zostawisz mnie?

H: Nie

L: Obiecujesz?

H: Obiecuje

L: Dziękuję

H: Proszę

L: Um... Muszę kończyć

H: Papa

L: Pa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top