Rozdział 26
Louis starał się przepchać jak najbliżej sceny. Czuł się trochę dziwnie stojąc po tej stronie, przyzwyczajony do perspektywy ze sceny.
- Cześć stary - zagadał Liam.
Tomlinson zaskoczony spojrzał na przyjaciela.
- Och, nie sądziłem, że też będziesz.
- Wszyscy są. Wiesz to bardzo ważny dzień dla Hazzy. Bardzo się denerwuje i prosił o wsparcie.
- No tak... - mruknął Louis. Może tylko trochę miał nadzieję, że to specjalnie jego zaprosił. - Zaraz się zacznie.
Harry był jednym wielkim kłebkiem nerwów. Zawsze stresował się koncertami, ale ten był szczególny, więc i emocji było więcej. Czuł, jak trzęsły mu się ręce, kiedy ochroniarz powiedział mu, że może wychodzić.
Poddenerwowanie udzielało się wszystkim. Niall, chcąc choć na chwilę poczuć się lepiej, nieśmiało ścisnął rękę ukochanego. Szybko ją puścił, bojąc się reakcji Zayna - przecież nikt nie mógł wiedzieć...
- Skarbie spokojnie - szepnął Malik.
Blondyn niepewnie skinął głową i zerknął na Louisa. O niego bał się w równym stopniu.
Kiedy Harry wyszedł na scenę rozległy się głośne krzyki.
- Cześć wam! - wita się z fanami.
Lou wpatrywał się w ukochanego z wielkim uśmiechem. Był nim kompletnie oczarowany.
- Chciałbym coś powiedzieć, ale nie wiem jak to przyjmijcie - kontynuował. - Od szesnastego roku życia... Zacząłem inaczej patrzeć na mężczyzn, niż na kolegów. Jestem gejem.
Lou na moment wstrzymał oddech, wpatrując się w bruneta, który to rozglądał się po fanach, by ocenić ich reakcję.
Niall zaskoczony zerknął ja Zayna. Domyślał się, iż to niedługo nastąpi, ale nie sądził, że już dzisiaj.
- W końcu to zrobił i jest wolny - powiedział Malik.
- Jestem z niego dumny - stwierdził blondyn z szerokim uśmiechem.
- Ja też kochanie.
Po stresującym wyznaniu, Harry kiwnął na zespół. Koncert czas zacząć. O dziwo wszystko gładko poszło, a uciążliwy ucisk w gardle w magiczny sposób ustąpił.
Tomlinson przymknął oczy, wsłuchując się w najpiękniejszą melodię - głos Hazzy. Nie chciał już wracać do domu, nic się wtedy nie liczyło. Niestety koncert skończył się szybciej, aniżeli Tommo tego chciał. Tęsknym wzrokiem wpatrywał się w ukochanego, kiedy ten schodził ze sceny. Szybko wyciągnął telefon i napisał krótką wiadomość:
L: Jestem dumny
H: Dzięki Tomlinson
L: I byłeś niesamowity
H: Bardzo ci dziękuję
L: Kocham Cię [wiadomość niewysłana]
Mam nadzieję że będziesz szczęśliwy
H: Jak narazie nie mam z kim ale dzięki
L: Na pewno kogoś znajdziesz
H: Wątpię
L: Ja nie. Przepraszam muszę lecieć
H: Taaa pa
Louis schował telefon i odwrócił się tyłem do przyjaciół, żeby nie widzieli łez cisnących się do jego oczu.
- Lou, chodźmy do Hazzy, co? - zagadał Liam.
- Ja... Tak, możemy.
Całą czwórką ruszyli za kulisy. Niall niepewnie zahaczył palcem o ten Zayna, bojąc się reakcji partnera.
- Skarbie, nie wstydź się. To tylko nasi przyjaciele.
- Nie jestem pewny, czy mogę...
- Możesz.
Horan uśmiechnął się nieśmiało i mocniej splótł ich ręce. Lou uśmiechnął się na ten gest. Zazdrościł im tego szczęścia.
Loczek rozsiadł się wygodnie na kanapie w garderobie, czekając na przyjaciół. Od razu się rozpromienił, kiedy przyszli.
- Oo, jesteście.
Wstał, żeby się przywitać, ale od razu został zaatakowany przed Nialla, który mocno go przytulił.
- Blondi, spokojnie, bo mnie przewrócisz.
Irlandczyk zachichotał cicho i pocałował go w policzek.
- Byłeś najlepszy.
- Jak zawsze, ale bardzo dziękuję.
Wszyscy usiedli się na wielkiej kanapie, od razu wdając się w rozmowę.
- Gratuluję odwagi, panie nigdy-się-nie-przewracam - wtrącił się Lou.
Loczek zaskoczony spojrzał na Tomlinsona.
- Że wyszedłeś z szafy.
Harry prychnął i wyszedł do łazienki. Tommo skrzywił się nieznaczne i odwrócił wzrok, przklinając cicho pod nosem.
- Lou, co to było? - szepnął Liam. - Dlaczego tak powiedziałeś? Wiesz, jaki jest wrażliwy.
Starszy załamany schował twarz w dłonie. Źle zaczął...
- Nie wiem... Stresuję się, nie mam pojęcia co mówię.
- Tommo, może nic nie mów. Porozmawiam z Hazzą.
- Może to ja powinienem pójść i przeprosić?
Payne pokręcił głową i poklepał go po nodze.
- Lepiej zostań. Widzisz, jak on na ciebie reaguje.
Szatyn niepewnie kiwnął głową, czując, jak pęka mu serce w kilku miejscach. Jeszcze nie zdążyło się zabliźnić, a już pojawiły się kolejne blizny. Z kolei Styles oparł się o ścianę, wcale nie będąc w lepszym stanie.
- Harry?
- O, Liam, co jest? - spytał, posyłając mężczyźnie lekki uśmiech.
- Jak się czujesz?
Westchnął cicho, wzruszając ramionami.
- A jak mam się czuć?
- Wybacz temu debilowi. Zawsze najpierw mówi, a później myśli.
- Ta... Jak zawsze.
Lima położył dłoń na ramieniu loczka.
- Mam nadzieję, że jeszcze się między wami ułoży.
- Wątpię - mruknął i odsunął się. Nie miał ochoty o tym rozmawiać. Ani o niczym innym.
- Chodź do nas.
- Narazie nie chcę.
Starszy skinął głową i niepewnie się uśmiechnął. Tak bardzo chciał im pomóc...
- Zostać z tobą?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak.
Objął krótko Stylesa, co młodszy przyjął z wyraźną ulgą.
- Trzymaj się.
- Dzięki.
Liam ledwo wrócił do reszty, a został zaatakowany przez Nalla. Blondyn uwiesił się jego ramienia i wydął dolną wargę.
- I co?
- Chce pobyć sam.
Horan skinął głową wyraźnie przygnębiony. Rozsiadł się na kanapie, od razu znajdując miejsce w ramionach Zayna.
- Znowu zjebałem - mruknął Louis.
- To nieprawda...
Szatyn pokręcił głową i ruszył w stronę drzwi.
- Powinienem pójść zanim znowu zrobię coś głupiego.
- Nigdzie nie idziesz - odparł Liam, wpatrując się w niego twardym wzrokiem. Jak mieli się pogodzić, kiedy obaj zachowywali się, jak dzieci?
- Mam udawać, że nic się nie stało?
- Nie wiem, ale zostań.
Tommo niepewnie pokiwał głową i wrócił na swoje miejsce. W tym samym czasie brunet zdążył nieco ochłonąć, a przynajmniej na tyle, żeby móc spędzić dalej czas z przyjaciółmi.
- Dobrze... - mruknął Lou. - Bylebym nie żałował. A tym bardziej Harry. Kocham go i nie chcę krzywdzić jeszcze bardziej, niż już to zrobiłem.
Hazz zamarł słysząc to. Po chwili wziął głęboki wdech, próbując udawać, że nic nie słyszał.
- Wiesz... - kontynuował starszy, opierając głowę o ramię Nialla - jednocześnie nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale wiem, że miałby lepsze beze mnie.
Nagle H trącił butelkę za nimi, zdradzając tym swoją obecność. Przeklął w myślach swoje niezdarne zachowanie. Lou podskoczył zaskoczony i odwrócił się w kierunku hałasu. Brunet podniósł butelkę, zawstydzony unikając wzroku starszego. Który to wpatrywał się w niego tęsknym wzrokiem, jak w ósmy cud świata.
- Przepraszam... Nie sądziłem, że tamto cię obrazi.
- Może macie ochotę na mały After Party? - zaproponował Harry, ignorując słowa szatyna.
- Jasne! - krzyknął podekscytowany Niall.
- Blondi, uspokój się.
Piosenkarz położył palec na ustach Malika, mrucząc przy tym krótkie shhh.
- Horan.
- No co?
- Masz być grzeczny.
Młodszy założył ramiona na piersi i zmrużył oczy.
- Ja jestem zawsze grzeczny! No prawie...
- Teraz nie.
Po krótkim namyśle, Nini nachylił się do ucha ukochanego z chytrym uśmieszkiem na ustach.
- Więc musisz mnie ukarać...
Liam nerwowo odchrząknął, na co blondyn uśmiechnął się niewinnie.
- Idziemy? - spytał Harry, przerywając krótką dyskusję przyjaciół.
Wszyscy zgodne pokiwali głowami i ruszyli na imprezę. Droga minęła im bardzo szybko, toteż już po chwili znaleźli się wśród tłumu tańczących ludzi.
- To wy zajmijcie lożę, a ja idę kupić pierwszą kolejkę. Kto idzie ze mną? - zaproponował Tommo.
Harry westchnął cicho, dobre wiedząc, że tak będzie. Czego on się spodziewał?
- Przepraszam, muszę iść do łazienki.
Może marna wymówka, wszak dopiero co w niej był, ale mało go to obchodziło. Chciał być po prostu sam.
- Zrobiłem coś nie tak? - zdziwił się L.
- Lou, pomysł z czym mu to się kojarzy? - spytał Liam.
- Och... Ale chyba o to chodzi w imprezie?
Liam pokręcił głową i poklepał go po ramieniu.
- Hazz od tamtego czasu nie pije, więc jemu nie przynoś.
- Nie widziałem... - mruknął Louis.
- Wielu rzeczy nie wiesz - powiedział Harry, który pojawił się za nimi niczym duch.
Tommo zaskoczony spojrzał na loczka i uśmiechnął się lekko, mając nadzieję, że zamaskuje to choć trochę ból, jaki skrywały jego błękitne oczy.
- Może kiedyś się dowiem.
- No nie wiem.
Louis niepewnie rozejrzał się po reszcie.
- To co, kto cola, a kto mocniejsze trunki?
- Ja nic nie chcę - odparł H.
- A ja colę - powiedział Liam.
Po przyjęciu zamówień, Lou udał się w kierunku baru, a reszta usiadła w loży. Harry dziwnie umilkł, jedynie słuchając rozmów przyjaciół. Powoli zaczynał żałować złożonej propozycji. Po dłuższej chwili szatyn wrócił z tacą. Dla siebie wziął colę, licząc że w ten sposób choć trochę przypodoba się Stylesowi, ale ten zdawał się niczego nie zauważać.
- No wreszcie jesteś! - krzyknął Niall.
- Wybacz, trudno się gdziekolwiek przecisnąć - odparł i usiadł obok ukochanego. Który odsunął się, nie patrząc na niego. - Zdrowie Hazzy - zaproponował i uniósł napój do góry.
- Ta...
Hazz westchnął cicho, nie widząc, co ze sobą robić. Coraz bardziej mu się nudziło, ale chociaż przyjaciele zdawali się być zadowoleni.
- Stało się coś? - zagadał Nini.
- Nie, po prostu jakoś nie mam na nic ochoty.
- To może pozwoli się pan zaprosić do tańca? - zaproponował Lou z nieśmiałym uśmiechem.
- Nie będę tańczył.
Tommo westchnął cicho, nawet nie spodziewając się innej odpowiedzi.
- Ale ja bardzo chętnie! Chodź, Zayn. - Nini chwycił chłopaka za rękę.
- Louis, chodźmy porozmawiać - powiedział Liam.
Starszy był już pewny, że będzie żałować. Ale cóż mógł począć...
- Lou, co ty wyprawiasz? Zapraszasz go do tańca? Wiesz, że ci nie ufa; miałeś nie naciskać.
- Z przyjaciółmi też tańczę! Miałem udawać, że nic się nie stało? To udaję! Dajcie mi wszyscy święty spokój - warknął i odszedł. Jak zawsze musi być tym najgorszym. Mógł w ogóle nie przychodzić, ale wyjść zanim nie popełnił kolejnej gafy.
Liam poddał się i wrócił do stolika. W takim stanie rozmowa nie ma sensu.
- Li, co się stało?
Payne jedynie pokręcił głową i sięgnął po napój.
- No mów!
- Naprawdę nic, nie przejmuj się.
- Jak mam się nie przejmować? Wiesz, że nie lubię, jak ludzie mnie okłamują i coś ukrywają.
- Chyba posprzeczałem się z Lou, ale to nic wielkiego. Zaraz się pogodzimy.
- Aha... Ja chyba wrócę do domu. Nie nadaję się do tego.
Liam położył dłoń na ten Hazzy i ścisnął ją lekko.
- Harry, zostań. Dzisiaj powinieneś się zabawić.
- Nie, Lima. Już mi niedobrze, jak czuję ten smród alkoholu.
Po krótkiej chwili Louis uspokoił się na tyle, żeby wrócić do stolika. Ale z szatynem nie zamierzał rozmawiać. W idealnym momencie, żeby podsłuchać rozmowę.
- Może pójdziemy gdzieś indziej?
- Wy zostańcie i się bawcie. Ja idę.
Tommo odchrząknął niepewnie i nachylił się nieco.
- Pewnie zaraz będę żałować, że się odezwałem, ale może cię podwieźć?
- Nie wiem. Mieszkam niedaleko.
- Ale jest późno. To niebezpieczne tak wracać samemu... Jak chcesz oczywiście.
- Jak chcesz - mruknął, nie mając ochoty się kłócić.
Louis ukłonił się, spoglądając nieśmiało w oczy ukochanego.
- To zapraszam do mojego rumaka.
Podróż minęła im w kompletnej ciszy, przerywanej jedynie muzyką z radia. Harry miał tylko nadzieję, że podróż minie im, jak najszybciej. Tak też się stało i już po chwili Lou zatrzymał się przed domem loczka. Niepewnie na niego spojrzał, bojąc się przerywać tę niezręczną ciszę.
- Dzięki - mruknął Styles.
- Trzymaj się.
- Żegnaj.
Lou wpatrywał się w plecy ukochanego, martwiąc się, czy aby na pewno ma jeszcze jakąś szansę. Może faktycznie powinien odpuścić... Niestety nie potrafił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top