Rozdział 148
H: Cześć Louis
L: O cześć Harry
H: Witaj
L: Dzień dobry?
H: Twój syn jest nieznośny
L: Mój syn... Freddie tak?
H: Tak
L: To wydaje się być tak irracjonalne...
H: Ale on jest twój
L: Ile ma?
L: Co z matką?
H: Odebrałeś jej go bo nie zajmowała się nim
H: Ma 5 miesięcy
L: Maluszek... Nigdy nie sądziłem, że zostanę ojcem
H: Ale jesteś
L: Ale dlaczego w ogóle jest z Tobą??? Jak trafiłem do szpitala? Jak to możliwe, że Cię zdradziłem i to z kobietą? A ty jeszcze ze mną rozmawiasz... Boże czuję się taki zagubiony...
H: Po pierwsze ty mi go podrzuciłeś pod opiekę bo musiałeś coś załatwić ale gdy nie wracałeś długo zaczęliśmy się martwić i okazała się, że ktoś cię pobił
L: Ja... Przepraszam
H: A zdradziłeś mnie gdy poszedłeś na imprezę do klubu i się upiłeś
L: Kiedy mnie wybudzili spytałem pielęgniarki czy to prawda, że mam syna. Myślałem, że to idiotyczny sen czy coś. Harry naprawdę nie wiem co powiedzieć
H: Ja też nie wiem
L: Wiem, że proszę Cię o wiele ale mógłbyś przyjechać i opowiedzieć mi to wszystko? Ja naprawdę nic nie pamiętam... W moim umyśle cały czas jesteśmy kochającym małżeństwem
H: Po zdradzie nie jesteśmy w separacji
L: Po zdradzie nie jesteśmy w separacji
H: Nie?
L: Znaczy jesteśmy
H: Harry nie mieszaj jeszcze bardziej...
L: Aa
L: Okej. Rozumiem
H: Ale może wrócimy do siebie
L: Jak to?
L: Znaczy bardzo bym chciał
L: Ale...
H: Jeśli się postarasz
L: Co?
H: I ci do końca wybaczę
L: Tak oczywiście!
L: Zrobię wszystko co w mojej mocy
H: Mam nadzieje
L: Obiecuję
L: Tylko najpierw stąd wyjdę
H: Musisz narazie tam zostać
L: Wiem... niestety. Choć poza niewielkimi zwrotami głowy nic mi nie jest
H: No to odpoczywaj
L: Ale podobno mogłem umrzeć... Sam nie wiem co jest głupcze - życie jakie mam tutaj czy to, że mogłem go nie mieć
H: Lepiej żyj
L: Cóż... mam dla kogo
H: No ciekawe dla kogo?
L: Syna. I oczywiście Ciebie
H: Oooo
H: To miłe
L: Szczere
L: Myślisz, że można tutaj wchodzić z dzieckiem? Chciałbym go zobaczyć
H: 😉
H: Byłem już u ciebie z dzieckiem
L: Och naprawdę? Musiałem być wtedy nieprzytomny?
H: To prawda
L: I przepraszam, że musisz się nim zajmować. Może ktoś z mojej rodziny mógłby cię odciążyć... Pogadam z nimi
H: Nie musisz gadać poradzę sobie
L: Mówiłeś, że jest nieznośny
H: Ale kocham go
L: Wiesz, że jesteś jedyny w swoim rodzaju?
H: Jak zawsze Lou
L: Wiem. Dziękuję. Co ja bym bez Ciebie zrobił?
H: Nic byś nie zrobił
L: Ugh pielęgniarka coś ode mnie chce. Odezwę się później
H: No dobrze
L: Pa
H: Papa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top