Epilog
Harry wyjrzał na widownię, a jego ogarnęła wielka duma, kiedy jego oczom ukazał się tłum ludzi. I oni wszyscy przybyli, aby wysłuchać jego Louisa. Uśmiechnął się i szybko podszedł za kulisy do szatyna. Obserwował, jak mężczyzna nerwowo krąży po garderobie i raz po raz coś sprawdza. Był w swoim świecie, przez co od razu nie dostrzegł Stylesa, ale w końcu ich spojrzenia się spotkały, a na twarzy Lou pojawiło się zaskoczenie.
- Harry?
- Cześć, LouBear.
Starszy podszedł do niego i mocno przytulił. Tego mu było trzeba.
- Stęskniłem się. Ale co ty tutaj robisz. Nie miałeś być na widowni?
- To nie moja wina, że nie umiem wytrzymać bez ciebie - szepnął mocniej obejmując Tomlinsona.
- Kocham cię. Ale musisz już zmykać na miejsce, bo zaraz wychodzę.
- Ja ciebie też.
Harry pocałował go na szczęście i niechętnie zostawił mężczyznę samego. Za pomocą ochrony szybko dostał się na widownię dla części VIP. Już po chwili ujrzał Louisa, który z uśmiechem wyszedł na scenę i zaczął machać do fanów. Był z niego tak bardzo dumny. A cały jego blask zyskał na sile, kiedy stanął przed mikrofonem, a wszyscy usłyszeli pierwsze słowa Kill my mind. Nie potrafił się powstrzymać od śpiewania z całą widownią piosenki, której tekst znał już na pamięć.
- Doncaster, jak się bawicie?! - krzyknął Louis, gdy ostatnie dźwięki gitary rozmyły się z piskami fanów.
Harry uśmiechnął się na wspomnienie czasów, kiedy jeszcze wspólnie całą piątką występowali na scenie. Brakowało mu tego.
- Wspaniale was wszystkich tutaj widzieć - kontynuował Louis. - Wow, pierwszy koncert mojej trasy... Brzmi poważnie, nie? Dziękuję z całego serca za przybycie i mam nadzieję, że humory dalej będą wam dopisywać! Szczególnie, że będzie to szczególny dzień... - dodał tajemniczo. Nawet z tej odległości miał wrażenie, że widział zdezorientowaną minę Stylesa. Puścił oczko do mężczyzny, a w tym czasie rozległ się kolejny krzyk fanów. Właśnie zaczęło grać Too Young.
Wszyscy bawili się na koncercie, szatyn miał świetny kontakt z publicznością. Wykonywał piosenki ze swojej płyty, przeplatając je z tymi nagrywanymi z One Direction. Niestety wciąż tajemnicze zdanie Louisa nie dawało spokoju Harry'emu. W końcu odwrócił się w stronę przyjaciela.
- Liam, co on kombinuje?
- Nie mam pojęcia - skłamał Payne. Na szczęście było na tyle ciemno, że nikt nie dostrzegł tego uśmiechu na jego twarzy.
- Doncaster jesteście cholernie niesamowici! A teraz piosenka z dedykacją dla pewnej szczególnej osoby, która jest dzisiaj z nami - powiedział, po czym zaczął śpiewać We made it. Cały czas wpatrywał się w Stylesa, a w jego oczach zalśniły łzy. Musiał na chwilę je zamknąć, zanim był zdolny cokolwiek powiedzieć, kiedy skończył się utwór. W końcu wziął wdech i spojrzał na widownię. - Wspomniałem że jest to piosenka dla szczególnej osoby... - zaczął się przechadzać po scenie, żeby rozchodzić stres. - Jesteśmy ze sobą już... cholera, ta osoba wytrzymuje ze mną, aż dziesięć lat! A ja siebie zaczynam mieć dość po tygodniu...
- Chwila, co on robi?! - zdziwił się Harry. - Chce się ujawnić? - spytał z nadzieją.
- Wiecie że nawet wziąłem ślub? - Zaczął się śmiać, słysząc krzyki. - Tak, też jestem w szoku! Choć może ta osoba zasługiwała na większe przyjęcie oraz oświadczyny, niżeli takie w ukryciu jakbyśmy popełniali zbrodnię. A miłość to chyba nic złego, prawda?
- Prawda! - krzyknęli fani.
- Wiem, że wiele razy spieprzyłem, dlatego jeszcze bardziej się stresuję, jak ta osoba zareaguje na moje słowa, ale chyba nie mogę tego przeciągać w nieskończoność - odchrząknął niepewnie i odwrócił się w stronę bruneta. - Mam nadzieję, że nie zbłaźnię się teraz przed tymi ludźmi ale... - sięgnął do kieszeni po pudełeczko - Harry Edwardzie Stylesie, czy zdecydujesz się spędzić ze mną resztę swojego życia, znosić moje humorki, bałaganiarstwo, błędy oraz dni kiedy nie przypomnę ci minimum dziesięć razy, jak bardzo cię kocham i teraz oficjalnie przed tymi wszystkimi ludźmi zgodzisz się wyjść za mnie i może odnowić przysięgę?
Mężczyzna nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Fani krzyczeli, Liam popychał go w stronę przejścia, a Louis czekał klęcząc na jednym kolanie. Ktoś z ochroniarzy pomógł mu przedostać się na scenę.
- Zgadzasz się? - spytał Louis jeszcze raz.
- Tak, Lou...
Tomlinson uśmiechnął się szeroko, a w oczach po raz kolejny zagościły mu łzy. Zdrżacymi rękami wyciągnął pierścionek z pudełka i założył go na palec mężczyzny. Harry pocałował szatyna, który przyciągnął go bliżej i ułożył ręce na jego biodrach.
- Kocham cię - wymamrotał między pocałunkami. Fani płakali, krzyczeli, zespół grał spokojną melodię, ale oni tego nie słyszeli, skupieni tylko na sobie.
- Ja ciebie też i to bardzo.
Tomlinson odwrócił się w stronę tłumu i przyciągnął ukochanego do swojego boku. Harry zarumienił się i oparł o ramię szatyna.
- Ten mężczyzna jest mój! Tak się cieszę - szepnął do ucha młodszego.
- Nie tylko ty.
- A kto jeszcze?
- Rozejrzyj się po stadionie - odparł brunet i wskazał na tłum ludzi.
- Myślałem, że ty - prychnął.
- Ja najbardziej.
- Ach tak?
- Mhm - odparł i krótko pocałował niższego mężczyznę.
- W takim razie na pewno dasz się zaprosić na kolację po koncercie?
- A gdzie mnie zabierzesz? I kto zostanie z Frieddim?
- Myślę że Liam nie będzie miał nic przeciwko zostania niańką...
- Pewnie zamiast on to niańką zostanie Maya - zachichotał.
- Shh - przyłożył palec do ust i również zaczął się śmiać. Dopiero po chwili przypomina sobie o fanach. - Właściwie chciałbym coś zaśpiewać ale to zależy od Harry'ego - powiedział do mikrofonu.
- Co takiego?
- Zaśpiewasz ze mną?
Styles rozchylił szeroko usta i rozejrzał po widowni.
- Ja?
- Tak, ty, skarbie. Proszę? - Chwycił młodszego za rękę i uśmiechnął się.
- Postaram się, ale wiesz, że ja mam dużą tremę.
- Ty? Kochanie nikt na tym świecie, ani nawet innym nie ma piękniejszego głosu.
- Ale ja zawsze się denerwuje na scenie.
- Będę z tobą tak? Proszę ten jeden raz!
- No dobrze - w końcu Harry skapitulował.
Tomlinson uśmiechnął się szeroko i krótko pocałował Stylesa.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu mogę to zrobić przed tłumami ludzi.
- Mm... - zamruczał brunet. - A co będziemy śpiewać?
Nagle zespół w tyle zaczął grać Little things. Młodszy uśmiechnął się szeroko, pamiętając, że jest to ich piosenka. Wykonywali ją wspólnie, nawet nie słysząc krzyków fanów, skupieni tylko na sobie i swojej miłości. Louis potrzebował chwilę po skończeniu piosenki, żeby przypomnieć sobie o wciąż trwającym koncercie. Co też Harry z nim robił! Objął mężczyznę w pasie i szczęśliwy odwrócił się w stronę tłumu.
- Dziękujemy wam za przybycie!
- Udało ci się skarbie - szepnął Styles.
- Nam się udało.
- Tobie, bo się ujawniłeś.
- Dzięki tobie.
Harry spojrzał zdezorientowany na Tomlinsona i uśmiechnął.
- A co ja takiego robiłem?
- Jesteś przy mnie, kochasz i sprawiasz że chcę być lepszym człowiekiem.
- Bo taki jesteś.
Louis uśmiechnął się szeroko i po raz kolejny tego wieczoru pocałował bruneta. Pragnął, żeby ta chwila nigdy się nie kończyła.
- Doncaster byliście niesamowici! Dziękuję wam za wszystko, do zobaczenia niebawem! Zróbcie hałas dla tego pięknego mężczyzny!
Zeszli ze sceny w akompaniamencie głośnych krzyków i pisków fanów. Styles wziął głęboki wdech, wciąż nie mogąc się uspokoić po tylu emocjach. Zresztą Louis wcale nie był lepszy.
- Witaj nowe życie.
- Tak, witaj.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top