Rozdział 6

Spędzanie popołudnia u Colina i Ashtona, zdarzało się coraz częściej. Nie, żeby mi to jakoś przeszkadzało.

Aktualnie był piątek wieczór. Ja i Luke siedzieliśmy u mnie w pokoju i rozmawialiśmy o przypadkowych rzeczach, czyli tak jak zawsze.

-A jak tam ten twój szef?- zapytał Luke poruszając znaczączo brwiami- jest gorący i przystojny? Czy raczej stary i zrzędliwy?

-Luke!- krzyknąłem trochę za głośno. Po chwili na moich policzkach pojawił się rumieniec.

-Ooo, czyli jednak to pierwsze! Całowaliście się?!

-Co?! nie!- zaprzeczyłem od razu i rzuciłem w blondyna poduszką.

-Jeszcze- dodał Luke.

-Lecz się. Ja nawet nie wiem czy jest gejem, czy chociażby bi. A w ogóle jak tam z Michaelem?- zapytał brunet. Kiedy Luke usłuszał "Michael", zarumienił się.

Michael Clifford to nowy dzieciak w naszej klasie. Zdążyłem zauważyć, że jest zabawny i porządnie zakręcony i oczywiście urody mu nie brakowało. Wydawał się w porządku. Od razu spodobał się Luke'owi.

-Um...tak jakby... całowaliśmy się?

-Co?! I ja o tym nic nie wiem?!- wykrzyczałem.

-Ty nie powiedziałeś mi o swoim gorącym szefie!

-A to, to co innego. Ja tylko pilnuje mu syna i tyle- wzruszyłem ramionami. Choć w głębi serca poczułem, że to tylko tyle. Pilnuje mu dziecka. Moja mina trochę zmarkotniała, więc Luke zaproponował wyjście do gejowskiego klubu.

-No nie wiem...

-Oj no dawaj! Jest piątek! Zabawisz się! I kto wie? Może wyrwiesz jakiegoś gościa?

-No dobra- przytaknąłem i zacząłem się szykować. Jako, że Luke był gotowy, pomógł mi wybrać ubrania.

Z szarych dresów i rozciągniętej koszulki Nirvany, przebrałem się w czarne jeansy i zwykły czarny T-shirt.

Poszliśmg na dół, gdzie zastaliśmy moich rodziców, którzy wiedzieli na kanapie i oglądali jakiś film.

-Idziemy do Klubu, zadzwonisz do  mamy Luke'a i powiesz, że zostaje na noc?

-Widzę, że wszystko sobie postanowiłeś.

-Taa, to zadzwonisz?

-Jasne, tylko jak będziecie wracać nie hałasujcie za bardzo.

-Okay!- udaliśmy się na korytarz i założyliśmy buty.

-Weźcie kurtki!

-Jasne! Pa!- Posłuchaliśmh się Joy i wzięliśmg coś na ramoina. W przypadku Luke'a była to skórzana kurtka, która pasowała do jego rurek, a ja wziąłem zwykłą, czarną, zapinaną bluzę. Nie zamierzałem się stroić.

Wyszliśmy na zewnątrz. Od razu poczułem chłód.

Klub od którego mieliśmy zamiar iść, mieścił się niedaleko mojego domu, więc po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.

Od razu po wejsciu do klubu zdjęliśmy nakrycia z ramion i poszliśmy do baru.

Nie zamierzaliśmy się upijać, tylko spędzić miło czas. Trochę potańczyć, zaszaleć i wrócić do domu.

Na rozgrzewkę, zamówiliśmy po jednym piwie.
Poszliśmy do jednego z wolnych stolików i zaczęliśmy rozmowę. Co jakiś czas braliśmy łyka alkoholu.

Kiedy skończyliśmy pierwszą kolejkę, Luke poszedł po kolejną.

Po kilkunastu minutach, ja poszedł po trzecią kolejkę.

-Poproszę dwa piwa- zwróciłem się do barmana, na co ten skinął głową.

-Cal?

-O, cześć Ashton, co ty tu robisz? Nie jesteś z Colin'em?-Nie ukrywałem, że jestem zdziwiony. Nie wiedziałem co myśleć, czy Ashton przyszedł tu dla swojego kolegi? Czy dla zabawy? Czy może rzeczywiście jest bi?

-Przyszedłem z przyjacielem. No wiesz, żeby się rozerwać, A Colin jest u mojej matki- w czasie, gdy Ashton mówił, lustrowałem go wzrokiem. Starszy miał ubraną szarą koszulkę, która opinała jego klatkę piersiową i czarne jeansy.
Prawie zawsze widziałem Ashtona albo ubranego w elegnancką koszulę i marynarkę albo spraną koszulkę i dresy. Musiałem przyznać, że teraz prezentuje się jeszcze lepiej- a ty? Co tu robisz?

-Też z przyjacielem, też, żeby się rozerwać.

-Jak chcecie możecie się dołą-

-Ja pierdziele. Ile można czekać na piwo?!- przeszedł Luke- O proszę wysłałem Cię tylko po piwo, a ty już zarywasz. Boże! Ciebie gdzieś wysłać to-

-Możesz się zamknąć?!- Hemmings wziął ręce do góry- i Luke, to jest mój...szef Ashton, Ashton to mój przyjaciel, Luke- podali sobie ręce.

-Zaraz...Ashton?! Cal mi sporo o tobie opowiadał! Serio, buzia mu się nie zamykała. Nawijał i nawijał, bez przerwy!- Ashton słuchał Luke'a ze śmiechem. A ja zaczął mocno się rumienić i denerwować. Kopnąłem blondyna w nogę- Ał! Ty chuju!

Blondyn zaczął masować nogę i wyklinać mnie.

-Tooo... chcecie się do nas dołączyć- na tą propozycję Luke przestał wykonywać dotychczasową czynność.

-Pewnie, że chcemy!- młodsi wzięli swoje piwa i poszli za Ashtonemm do ich stolika.

-David, poznaj proszę Caluma i Luke'a- podali sobie ręce i usiedli.

David był wyskim sztynem o zielonych oczach. Był podobnie ubrany do Ash'a, ale on miał czerwoną koszulkę.

Zaczęli luźną rozmowę. Po chwili Ashton poszedł po drinki.

~*~

Było grubo po północy. Nadal byliśmy w klubie. Pijani. Wiem, że nie chcieliśmy się upijać, ale...tak jakoś wyszło. Po piątym drinku przestałem liczyć.

-Kocham tą piosenkę!- krzyknąłem i poszedłem sam na partkiet. Przepychałem się pomiędzy spoconymi ciałami mężczyzn, żeby dostać się na środek.

Piosenka była szybka, więc zacząłem skakać i wywijać biodrami. Po kilku chwilach, poczułem ramiona, które oplatają moją talię.

Nie mam pojęcia dlaczego, ale od razu pomyslałem o Ashtonie, ale zapach perfum mężczyzny był instensywniejszy niż ciemnego blondyna.

-Jesteś tu sam?- usłyszałem przy uchu.

-Nie, nie jestem-  zdjąłem jego ręce z siebie i odwróciłem się przodem do niego- i nie jestem również zainteresowany.

-Jesteś pewien?- chciał ponownie położył ręce na talii.

-Mówiłem, że-

-Jakiś problem?- usłyszałem za sobą głos Ashtona.

-Nie- zwrócił się obcy do Irwina- A ty, żałuj- wskazał na mnie.

-Nie mam czego!- odpyskowałem i odwróciłem się przodem do blondyna.

-W porządku?- zapytał z troską starszy.

-Tak, dziękuję. Zatańczymy?- spytałem, na co Ash od razu się zgodził. Piosenka zmieniła się na wolną. Położyłem swoje dłonie na szyję Ashtona. Kołysali się w rytm muzyki, co jakiś czas patrząc sobie w oczy. Moja głowa wręcz nie pracowała z resztą ciała przez wypity alkohol. W pewnym momencie Ashton przybliżył się jeszcze bardziej w moją stronę.

Mój wzrok mimowolnie zjeżdżał na usta lokowatego, a potem podnosił się znowu na oczy. Ashton widząc to, oblizał swoje wargi. Po chwlili poczułem je na swoich.

Jako, że nie wiedziałem zbytnio co się dzieje, na początku nic nie zrobiłem, wręcz stałem jak kołek, nawet się nie ruszając. Dopiero później zacząłem powoli ruszać wargami.
Rozchyliłem wargi jeszcze mocniej, zapraszając tym gestem język Ashtona.

Na koniec piosenki rozłączyliśmy swoje usta i popatrzyliśmy sobie w oczy, dopóki ja nie zaśmiałem się głośno. Nie wiem czemu, ale ta sytuacja mnie bardzo bawiła. Ashton się uśmiechał szeroko.
Oparłem czoło o bark starszego i zaciągnąłem się jego zapachem. Staliśmy tak i kołysaliśmy się, dopóki nie przyszedł Hemmings.

-Już będziemy się zbierać. Było bardzo miło...

-Cała przyjemność po mojej stronie. Ja zaraz znajdę Davida i też będziemy się zbierać.- kiedy miałem już wychodzić, Ashton przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował- teraz możesz iść. I napisz mi jeszcze kiedy będziecie w domu.

~*~

Na zewnąrz zamówiłem taksówkę, która dosyć szybko przyjechała. Gdy mieliśmy wsiadać, Luke odwrócił się i zwymiotował na chodnik. Nie ma co, ale był w gorszym stanie ode mnie.

~*~

W domu, szybko przeszliśmy po schodach do mojego pokoju.
Pomogłem Luke'owi się przebrać i sam zrobiłem to samo. Położyliśmy się do łóżka.
Ja jeszcze napisałem, krótką wiadomość do Ashtona i również zasnąłem.

~*~

Heeej wam!
Co tam porabiacie?
Jak wam się rozdział podoba?

CASHTON SIĘ CAŁOWAŁ

Jeśli będą jakieś błędy, to przepraszam, ale rozdział nie sprawdzony, ALE przynajmniej jest ponad 1000 słów 😁

Miłego wieczoru ❤️





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top