Rozdział 23

Nadszedł wtorek. Razem z Hemmingsem siedzieliśmy u mnie w pokoju, na łóżku. Na naszych kolanach były zeszyty z matematyki, a przed nami podręcznik. Odrabialiśmy pracę domową. No przynajmniej ja odrabiałem, Luke co chwilę narzekał.

-Co Ci wyszło w szóstym?- zapytał mnie po chwili ciszy blondyn.

-Um, sto dwadzieścia trzy.

-Masz źle- stwierdził Luke.

-Po czym to stwierdzasz?

-Po pierwsze- obilczyłem, a po drugie- wątpię by trzylatek ważył ponad sto kilo- przewróciłem oczami.

-A może za dużo cukierków się najadł, hmm?

-Jasne- prychnął Hemmings i zaczął robić kolejne zadania.

Po jakiś pięciu minutach ciszach, weszła moja mam z pytaniem czy nie jesteśmy głodni- Zrobiłam lasagne.

-Nie, dzięki mamo- powiedziałem i wróciłem do ostatniego już zadania.

-Mów za siebie, ja małym kawałkiem bym nie pogardził- uśmiechnął się blondyn do mojej mamy, a ja przewróciłem oczami. Zapomniałem, Luke prawie nigdy nie odmawia jedzenia.

-Oczywiście kochanie, zaraz przyniosę, a ty- wskazała na mnie- bierz z niego przykład ty niejadku jeden.

Czasem zdawało mi się, że moja mama woli mojego przyjaciela ode mnie.

~*~

Piętnaście minut później, matematyka była zrobiona.

-Mam dosyć- stwierdził Luke. Położył się na łóżku i przeciągnął.

-Wiesz, że jeszcze masz na jutro napisać referat na angielski?- blondyn jęknął na tę wiadomość.
Wstałem z posłania. Wziąłem zeszyty i podręcznik. Przeniosłem rzeczy na biurko i wróciłem z powrotem do łóżka. Położyłem się koło Hemmingsa na brzuchu, ręce położyłem sobie pod policzkiem. Dzięki czemu głowę miałem odwróconą w stronę niebieskookiego.

-A jak się czujesz..? No wiesz...Ashton i te sprawy.

-Nijak- wzruszyłem ramionami. Na zewnątrz udawałem, że ta cała sprawa mnie nie rusza, ale w środku cały czas ryczałem. Cholera, było mi po prostu przykro. Ashton Irwin wydawał się naprawdę dobrym, kochającym i troskliwym facetem. Nigdy bym nie pomyślał, że usłyszę od niego tak raniące słowa. 

~*~

-Tato! Co dzisiaj oglądamy? Bo mama chce Małą syrenkę, ale ja jej nie chcę, bo ty dziewczyńskie! Ja chcę Spidermana!- krzyknął Colin z salonu, gdzie siedział z Evelyn. Dzisiaj specjalnie zwolniłem się z pracy by spędzić z nimi popołudnie.

-Włączamy Spideramana!- odkrzyknąłem mu z kuchni. Właśnie przygotowywałam tackę, na której były różne przekąski. Przy tym próbowałem dodzwonić się do Caluma. Mulat nie odpisywał, nawet nie odczytywał moich wiadomości, jak i nie odbierał ode mnie telefonów. I tak było od piątku. No może od soboty, wtedy ostatni raz rozmawiałem z Hoodem. Czułem się głupio i źle przez to co mu powiedziałem. Może nawet nie do końca miałem to na myśli,. Teraz to sam nie wiem co myślałem. Teraz jestem cholernie zagubiony. Z jednej strony mulat, który niemal od razu mi się spodobał z wyglądu, a dosłownie chwilę później z charakteru. Z drugiej zaś strony była Evelyn. Moja była-obecna żona, za którą cały czas cholernie tęskniłem. No może prawie cały czas. Dopóki nie pojawił się Hood, była we mnie pustka. Dzięki z jego przyjaściem, ta pustka zniknęła. 

Brunet skutecznie zastępował mi Evelyn.

Wybrałem kolejny raz jego numer i o dziwno nie usłyszałem głosu sekretarki, tylko głos Caluma.

-Irwin do jasnej cholery, przestań do mnie dzwonić. 

-Calum, ja chciałem Cię przeprosić, naprawdę nie wiem czemu to powiedziałem- zacząłem się tłumaczyć, ale Hood mi przerwał

-Okay- rozłączył się.

Kurwa. 

Wybrałem ponownie jego numer. 

-No co znowu?!

-Nie dałeś mi dokończyć-

-Wiesz co Ashton? To mnie boli. Bardzo. Więc zrób mi tę przysługę i idź do niej. Idź do niej i żyjecie sobie jak idealna rodzinka, a mnie zostaw w spokoju.

-Ale Calum-

-Nie. Tak będzie lepiej. I dla mnie i dla Ciebie- ponownie tego dnia, chłopak się rozłączył. 

-Ej, nie przejmuj się- powiedziała Evelyn. Nawet nie słyszałem jak przyszła. Położyła swoja rękę na moich plecach i przytuliła się do mojego boku

-Ale zależy mi na nim.

-Ale widocznie mu nie zależało na tobie- wyszeptała mi do ucha- A teraz chodź, Colin czeka.

~*~

Hej wszstkim! Jak wam życie mija? Mam nadzieję, że dobrze

Od razu przepraszam za rozdział, bo jest taki..nijaki, no ale cóż

Nie wiem czy zauważyliście, ale zmieniłam okładkę! Wygrała okładka numer dwa. I to był właśnie mój faworyt hah.

Ogólnie w czasie Babysitter będę sobie pisać jedno ff na boku, ale nie mogę się zdecydować które, więc daje wam wybór. Mam nadzieję, że któreś was zainteresuje ; )

1. Lonely/ Cashton
Będzie to na pewno osobiste dla mnie ff. Będą tu problemy z rodzicami, przyjaciółmi i ogólnie z dorastaniem.


2. Sinners/Cake
Tu będą motywy narkotyków jak i śmierci.


3

. Welcome to Hell/ Muke
Nie jestem pewna co tu będzie XD alee będą na pewno torturye, przekleństwa i sceny 18+
(uwaga małe spojlery)


To już wszystkie.

Miłego dnia🖤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top