Rozdział 1
-Um, hej mamo- wszedłem powoli do salonu, gdzie była moja rodzicielka.
-Dzień dobry Calum- nie odrywała swoich oczu od telewizora, gdzie leciał jeden z jej ulubionych, miłosnych seriali.
-Mam problem- powiedziałem szybko, po czym dodałem- Taki malutki- pokazałem jej małą odległość dwóch palców. W końcu na mnie spojrzała.
-Co zrobiłeś?
-Czy ja zawsze muszę coś zrobić?- zaśmiałem się nerwowo i podrapałem się po karku. Kobieta spojrzała na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, a ja jeszcze bardziej się zdenerwowałem- Bo wynikła taka sytuacja, um-
-Calum wysłów się, nie mam całego dnia- westchnęła.
-Um, tak jakby, rozwaliłem swoją gitarę- powiedziałem z prędkością światła, ale widząc jej minę, zacząłem się tłumaczyć- w sensie nie ja. To był Luke. Chciał zobaczyć mój bas, ale jak zwykle ten idiota musiał coś zepsuć.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-O, no właśnie. Pożyczyła byś mi pieniądze na te instument?
-Po pierwsze, nie wyzywaj Luke'a, a po drugie, nie.
-Ale dlaczego?!
-Twój instrument, ty zepsułeś, ty odkupujesz.
-Ale to Luke go zepsuł!
-No to idź z tym do Luke'a, a nie do mnie- powiedział i powróciła wzrokiem do telewizora. Ja za to oparłem się o zagłówek kanapy i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. Mogłem się założyć, że w takiej pozycji wyglądałem jak dziecko, ale jakoś nie obchodziło mnie to. Obchodził mnie mój bas, na który odkładałem bardzo długo. Nawet na nim nie grałem, a on już został zepsuty!- Pieprzony Hemmings- wymamrotałem jeszcze pod nosem, za co dostałem od Joy po głowie.
~*~
-Hemmings, jak ja Cię nienawidzę. Ty zawsze wszystko zepsujesz!- wyrzuciłem ręce do góry. Na co Luke delikatnie się skulił. Westchnąłem głęboko.
Siedzieliśmy u mnie w pokoju. Rozmawialiśmy o moim zepsutym instrumencie. Choć bardziej to ja mówiłem, wręcz krzyczałem na blondyna, a on mnie grzecznie słuchał.
-Hej, Cal, wyluzuj. Wiem, że to moja wina, dlatego pożyczę Ci trochę pieniędzy, okay?
-Uh, okay, ale nie obiecuję, że oddam Ci je szybko- wymamrotałem, na co Luke wzruszył ramionami- Teraz gdzie ja znajdę pracę?
-Um, poszukajmy w internecie. Tam jest najwięcej tego typu ogłoszeń- powiedział blondyn i wpisał w wyszukiwarkę adres jakiejś stronki.
-Skąd ty znasz tę stronę?
-Czasem jak potrzebuję gotówki to wchodzę tu i patrzę co ludzie mają do zaoferowania- wyjaśnił- Może praca w KFC?
-O nie, odpada. Pracowałem już tam i nie mam zamiaru ponownie użerać się z klientami.
-Okay, to może to?- wskazał na ogłoszenie w sprawie ulotek.
-Nie jestem przekonany.
-To możeee, to? Facet szuka niańki do pięcioletniego syna. Może być spoko.
-Stary co? Ja opiekunką? Nie wiem czy wiesz, ale na codzień nie mam styczności z dziećmi.
-Oj tam. Dasz mi jakieś samochody i będzie się bawił. Plus, kiedyś musi być ten pierwszy raz- Hemmings uśmiechnął się szeroko- Oj dawaj. Dzwoń. Może być fajnie- przewróciłem na niego oczami, ale posłusznie wziąłem telefon i wybrałem numer, który był napisany na ogłoszeniu.
Rozmówca odezwał się po drugim sygnale.
-Halo?
-Um, dzień dobry. Ja w sprawie ogłoszenia w sprawie opiekunki.
-Oh, jasne. Jak masz na imię?
-Calum. Calum Hood
-A więc, Calum. Masz mój numer, więc później Ci prześlę adres, pod który się jutro stawisz i omówimy szczegóły, jasne? -Mężczyzna miał głęboki, przyjemny dla ucha głos
-Oczywiście.
~*~
Hejka!
Oto pierwszy rozdział! Jak wam się podoba? Może być?
Wyczekujcie następnego!
Miłego dnia ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top