Rozdział 11
Następnego dnia udałem się do szkoły w niezbyt dobrym humorze. Cały czas myślałem o tym, że Ashton idzie na randkę.
Był dorosłym i wolnym mężczyzną, miał prawo się z kimś umawiać.
Wszedłem do szkoły ze spuszczoną głową. W uszach nadal grała mi muzyka.
Skierowałem się do sali matematycznej. Mogłem szczerze powiedzieć, że nienawidziłem tego przedmiotu. Nic z tego nie rozumiałem, co widać było po moich ocenach.
Wszedłem do klasy. W oczy od razu rzucił mi się Luke, który siedział w naszej ławce. Ja również tam usiadłem. Wyjąłem z plecaka podręcznik, zeszyt i długopis, który zastępował mój cały piórnik.
-Cześć- przywitał się Luke- Coś się stało?
-Nie, jest okay- powiedziałem. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek, oznajmiający koniec przerwy- No bo hej! On ma swoje własne życie, może umiawiać się z kim chce! Nie mogę mu tego zabronić. Wiesz co? Jak pójdą do jakieś restauracji, życzę tej dziewczynie, żeby się zakrztusiła i to tak porządn-
-Panie Hood- przerwała mu nauczycielka. Na głos matematyczki, podniosłem zawstydzony wzrok- Jeśli ma Pan zamiar opowiadać nam o swoich nieudanych podbojach uczuciowych, to proszę na przerwie lub radzę udać się do psychologa. A teraz, proponuję wrócić do lekcji.
- Przepraszam- Z burakiem na twarzy, spuściłem wzrok na ławkę. Otworzyłen zeszyt i zacząłem przepisywać temat z tablicy. Po chwili dostałem zwiniętą kartkę. Najprawdopodobniej od Luke'a.
O co chodziło? Mówiłeś o Ashtonie?
Po chwili Luke dostał odpowiedź
Taaa umówił się z jaką siksą. I wiesz co? To nie jestem ja!
Ktoś tu jest zazdrosny...
Nie prawda
Przeczysz sam sobie
-Panie Hood, Panie Hemmings, może podzielicie się tym liścikiem z klasą?- od razu wkurzony schowałem karteczkę do plecaka.
-Obejdzie się- odpowiedziałem pewnie. Black, bo tak nazywała się nauczycielka, mruknęła jeszcze, że mamy wracać do lekcji, a sama wróciła do biurka.
Pół godziny później zadzwonił dzwonek.
-Calum, zostań na chwilę- Powiedziała Black.
-Coś się stało?- zapytałem kiedy wszyscy wyszli.
-Calum, wiesz, że bardzo Cię lubię jako ucznia, ale jestem zaniepokojona twoimi ocenami. Sprawdzałam wasz ostatni sprawdzian, z przykrością mówię, że wypadł tobie najgorzej. Calum, jak tak dalej pójdzie będziesz zagrożony z tego przedmiotu.
-J-ja się poprawię. Naprawdę. Przyrzekam. Ja będę się uczył- słowa wychodziły z prędkość karabinu.
Gdybym miał te zagrożenie, rozczarowałbym i siebie i rodziców.
-Spokojnie, mam nadzieję, że się poprawisz. Trzymam Cię za słowo.
-Dobrze. Oobiecuję. Dowidzenia.
Do końca dnia w szkole, chodziłem poddenerwowany. Szczerze mówiąc bałem się rozmowy na temat ocen z rodzicami.
~*~
Nim się obejrzałem, wracałem z Colinem autobusem do domu.
Było sporo ludzi dlatego siedziałem na jednym miejscu z pięciolatkiem na kolanach.
-Cally? To zlobimy jakiś desel dzisiaj?
-Nie wiem, mały- westchnąłem- Nie mam zbyt ochoty na robienie czegokolwiek. Przenieśmy to na następny raz, dobrze?- zdawałem sobie sprawę, że nie jestem szóstkowym uczniem z matmy, ale informacja o tym, że jest aż tak źle, dobiła mnie.
-Noo dobla, ale następnym Ci nie podaluję- pogroził mi palcem
-Jasne -zaśmiałem się. Autobus zaczął hamować na kolejnym przystanku- Wysiadamy.
Wziąłem chłopca za rękę i wyszliśmy z pojazdu. Po pięciu minutach otwierałem drzwi wejściowe. Oboje rozebraliśmy się z bluz i butów i skierowali się do łazienki umyć ręce.
-Co dzisiaj na obiadek?- zaczęliśmy wycierać dłonie.
-Uh, nie mam siły na gotowanie. Może zamówimy dzisiaj jakieś frytki? Co ty na to?- Colin wydał krzyk radości- Już mam zamawiać?
-Moze troskę poźniej.
-Okej, co ty na to, żebyśmy poćwiczyli wymowę?
-Ale ja umiem mówić- oburzył się pięciolatek.
-Tak wiem, ale nauczymy się mówić "r".
-L?
-R
-L?
-okej, to będzie trudniejsze niż myślałem.
~*~
Po godzinie ćwiczeń, Colin się obraził i poszedł do pokoju. Nienajlepiej wychodziła mu nauka, ale jak to mówią- Trening czyni mistrza.
Ja za to postanowiłem zamówić w końcu coś do jedzenia
Wybrałem numer z jednej ze swoich ulubionych lokali i zamówiłem trzy zestawy frytek. Nie wiedziałem co zamówić Ashtonowi, dlatego postawiłem na to samo
-Colin! Zamówiłem jedzenie!- zawołałe, ale chłopiec albo nie usłyszał albo tak się zdenerwował, że postanowił się nie odzywać.
-Colin?- zacząłem wchodzić po schodach. Zapukałrm do pokoju chłopca. Nie słysząc nic otworzyłem drzwi.
Zobaczył tam Colina, który przytulał swojego niebieskiego słonika.
-Colly? Co się stało?
-N-no bo ja nie p-potlafię- powiedział, pomiędzy pociąganiem nosem. Podszedłem do łóżka w kształcie wyścigówki i usiadłem na nim.
-Colly, nauczysz się. Nie od razu umiałeś chodzić, ale próbowałeś i co? Nauczyłeś się. Tego też się nauczysz, tylko trzeba próbować.
-A poplóbujes ze mną?
-Z przyjemnością- Colin wdrapał się na moje kolana i mocno mnie objął, a ja wtuliłem go w siebie.
Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Pięciolatek zszedł z kolan swojej niani, czuli mnie i pobiegł szybko do drzwi.
-Colin!
Maluch otworzył drzwi i przywitał się z dostawcą.
-Cześć maluchu, jest ktoś w domu? Mama? Tata?- słyszałem jak dostawca pyta. Jeszcze szybciej zacząłem schodzić z tych schodów.
-Mamy nie ma, a tata jest w placy, ale za to jest Cally!
-Colin, nie wolno otwierać drzwi obcym! Popatrzyłeś w ogóle przez wizjer?- zapytałem z wyrzutem.
-Nie...- wymamrotał ze skruchą- pseplasam.
-Dobrze, idź do salonu, a ja zaraz przyjdę- chłopiec posłusznie poszedł do dużego pokoju.
-To twój brat?
-Nie, ja go tylko pilnuję. Ile się należy?
-dwadzieścia pięć, dziewięćdziesiąt osiem.
-Jasne- dałem należytą sumę chłopakowi i odebrałem jedzenie.
~*~
Wyszedłem do cichego domu i zacząłem zdejmować buty. Miałem dość ciężki dzień w pracy i marzyłem jedynie o łóżku.
Poszedłem do kuchni, a tam spotkałem Caluma, który tępo wpatrywał się w ścianę.
-Cześć- powiedziałem, a mulat jakby wybudził się z transu- coś się stało?
-Cześć, wszystko jest dobrze. Będę się zbierał.
-Na pewno, wszystko okej? Wyglądasz na przybitego.
-Tak, jest okej- już miał wychodzić, ale zatrzymał go mój głos.
-Jutro aktualne?- zapytałem.
-Uh, jasne. Będę już szedł, do widzenia.
-Cal? Pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko.
-Tak, jasne. Do widzenia- wyszedł z mieszkania i udał się w stronę domu.
~*~
K
iedy wszedłem do domu, zauważyłem mojego tatę i mamę. Widocznie na mnie czekali
-Cześć.
-Masz nam coś do powiedzenia?- zapytał David.
-Ja to poprawię!- powiedziełem od razu.
-No ja myślę. Inaczej będziesz miał szlaban- polowałem głową i zniknąłem do swojego pokoju.
Zacząłem się zastanawiać jak poprawić tą pieprzoną matmę, ale jak zwykle nic nie wymyśliłem.
~*~
Hej wszystkim
Jak wam dzień mija?
Przepraszam, że tak długo czekacie na rozdziały, ale wszystkim tym, którzy cierpliwie czekają, chciałam podziękować, że ze mną jesteście. Kocham was bardzo ❤️
I ogólnie...nie wiem do czego ta hostoria zmierza i może dlatego tak długo nie ma części. Ale nie wiem co będzie dalej z tym ff XD i szczerze, mam wrażenie, że to co piszę to jedno wielkie gówno.
I jeszcze jedno! Colin ma wadę wymowy
i ogólnie chciałam zaprosić was na moje nowe ff o Muke'u "Crush" i na mojego Twittera: SosyRzyciem1102
Miłego dnia/ wieczoru ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top