~64~
Przestraszyłam się. Gdzie jest mój tatuś? Czemu jeszcze nie przyjechał?! Czy naprawdę jestem, a raczej byłam jego zabawką? Zaczęłam płakać.
- Jeszcze Ci nic nie zrobiłem a już ryczysz?
- Co za beksa.
- Zostaw mnie!
Otarłam łzy. Nie warto płakać przez idote... przez mojego idiote...
-W sumie dobrze że się nie przebrałaś
-Sam będę mógł to zrobić.
Zbliżył się do mnie i zaczął ściągać ze mnie bluzkę. Starałam się go odpychać ale był silniejszy. Wdarł się językiem do moich ust. ''Całował'' mnie gwałtownie i ściągał ze mnie ubrania.
-Jesteś piękna
-Nic dziwnego że Park woli ciebie od Hary.
-Woli ją?!
Zakryłam się. W progu stanęła Hara.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top