~25~

Otworzyłam drzwi. Stał tam on.

-Po co przyszedłeś?

- Miałem iść do mojego kotka, więc jestem kotku.

Przekroczył próg mojego mieszkania, zilustrował mnie wzrokiem i oblizał seksownie usta.

-Teraz dostaniesz kare skarbie

Przyparł mnie do ściany i zaczął całować. Starałam się nie odwzajemniać pocałunku ale potem uległam kiedy napierał na mnie z większą siłą. Zaczął błądzić po moim ciele swoimi zimnymi dłońmi. Schodził z pocałunkami coraz niżej aż zostawił malinkę niedaleko mojego obojczyka. Ściągnęłam z niego lekko wilgotną kurtkę, której nie zdążył zdjąć. Kiedy zaczął bawić się moją bielizną zaczęłam się bać i zaciskać pięści na jego koszulce.

-Spokojnie kochanie, nie dzisiaj.

-Dzisiaj czeka Cię kara.

Przerzucił mnie sobie przez ramię jakby nigdy nic.

-To gdzie znajduje się twój pokoik?

- Na górze, pierwsze drzwi po prawej.

Poszedł ze mną na plecach w stronę pomieszczenia. Położył mnie na łóżku po czym kazał mi się wypiąć.

-Dostaniesz 10 klapsów.

-Masz liczyć.

-Głośno.

Pomasował mój pośladek po czym uderzył go nie tak mocno jak się tego spodziewałam.

- Jeden.

-Jeden kto?

-Jeden tatusiu.

Dał mi kolejne 7 klapsów. Czułam ogromnie pieczenie mojego tyłka a to nie koniec. Każdy był coraz mocniejszy. W pewien sposób mi się to podobało chodź to oczu napływały mi łzy. Dał mi kolejne 2 i już nie miałam siły. Ból był nie do zniesienia. Jeszcze jeden.

- Dziesięć tatusiu.

-Grzeczna dziewczynka.

Płakałam, już nie powstrzymywałam swoich łez. Tatuś scałował moje policzki i przykrył mnie kołdrą.

-Leż kwiatuszku i odpoczywaj.

Pocałował mnie w czoło i otarł moje łzy. Opuścił mój pokój a potem dom. Ja nie miałam siły aby cokolwiek zrobić więc zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top