Część 24 (ostatnia)

Rose

31 GRUDNIA 2018

23:30. Pozostało pół godziny do Nowego Roku. 

Rose gapiła się na zegar ze zmarszczonymi brwiami, chcąc, by czas płynął szybciej. Była podekscytowana, by zobaczyć fajerwerki. Była podekscytowana na myśl o głośnej muzyce. Była podekscytowana przez cokolwiek jej Papa zaplanował i trzymał w sekrecie przed Harrym. 

Uśmiechnęła się na to. Któregoś dnia przyłapała Louisa, który chodził w kółko po pokoju, podczas gdy Harry pracował (teraz w lokalnym magazynie, mały biznes, który otworzył się jakieś dwa lata temu). Rozmawiał przez telefon z Niallem i brzmiał na lekko spanikowanego, więc Rose spytała co się stało. Louis podskoczył i posłał jej spojrzenie, jakby został przyłapany na czymś złym i Rose podejrzliwie zmrużyła swoje oczy, domagając się, żeby powiedział jej o co chodzi. 

- Um - było początkową odpowiedzią Louisa, zanim przyłożył palec do swoich ust. - Planuję niespodziankę dla Harry'ego. Proszę, nie mów mu.

- Kocham niespodzianki! - wykrzyknęła Rose. - Co to jest?

- To, uh. Sekret.

Rose wydęła wargi, ale w końcu zgodziła się, by być cicho. Ale była całkiem podekscytowana. Jej ojcowie zawsze robili sobie niespodzianki (i jej) dając prezenty, bo byli uroczy i obrzydliwi, ale ta wydawała się naprawdę wielka. Rose miała nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Uważała, że tak będzie, biorąc pod uwagę wszystko co się wydarzyło. 

Przez ostatnie trzy lata życie było niesamowitą jazdą, pomyślała. Harry wszedł do ich życia i Rose przywitała go z otwartmi ramionami. Bardzo go kochała. Był miły i opiekuńczy i uszczęśliwiał Louisa, co uszczęśliwiało Rose. Harry, on był rodziną. 

To trochę dziwne, bo niektóre osoby z jej klasy rok temu (bo teraz chodzi do szkoły, jak super to jest?) twierdziły, że tylko ludzie połączeni węzłem krwi mogą być rodziną. To oznacza, że odkąd nie była biologicznie związana z Harrym, to nie był jej rodziną. Rose zdenerwowała się przez to i niemalże rozpoczęła bójkę, krzycząc "Cofnij to! Cofnij to! Harry jest moją rodziną!" 

Louis i Harry zostali wezwani do dyrektora po tym incydencie i Rose na początku myślała, że jest w tarapatach, ale kiedy wrócili do domu, Harry przytulił ją i niemalże popłakał się na jej ramieniu.  

- Dziękujęc - było tym, co powiedział.

Poklepała go po głowie i powiedziała mu - jesteś moją rodziną, Harry. I rodzina się za siebie wstawia.

Przez to jeszcze bardziej się rozpłakał i Rose po prostu go tuliła, podczas gdy Louis to wszystko obserwował z oczami pełnymi łez. Po tym uczniowie z jej klasy dali jej spokój i Rose przeszła do drugiej klasy i dołączyła do drużyny piłki nożnej. Louis był naprawdę przez to szczęśliwy, ale upewnił się czy to było to, czego naprawdę chciała, a nie tylko dlatego, bo czuła się do tego zmuszona. Rose przewróciła oczami i nazwała go głupiutkim i powiedziała mu, że oczywiście, że chciała. Kochała piłkę nożną (była w jej top pięciu rzeczach, które kochała, razem ze smokami i przemianami wyglądu i jedzeniem i oczywiście jej ojcami). 

Więc dołączyła do drużyny i była tam jedyną osobą, która chodziła do drugiej klasy. Jej znajomi z drużyny byli przynajmniej w czwartej klasie i na początku traktowali ją jak dziecko (co było głupie, bo oni wszyscy byli dziećmi), ale potem strzeliła trzy gole podczas treningu i wszyscy się zamknęli. Od tamtego momentu grała w każdym meczu i Louis z Harrym przychodzili na każdy z nich. Byli wspierającymi rodzicami, naprawdę.   

Raz zrobili baner, który mówił DALEJ ROSE! #04 z różowym brokatem i Harry przyniósł pompony. To był jej najlepszy mecz. Strzeliła dwa gole jeden po drugim i asystowała w wygranym, kończąc grę 3-1. Harry skakał przy linii bocznej i Rose pamiętała, że włosy miał związane w space buns. To było urocze. To była jedna z rzeczy, którą Rose kochała w Harrym, naprawdę - był dziwaczny i nie bał się być sobą i pokazywać tego. Pewny siebie, to chyba było to słowo. Harry był pewny siebie.  

Wiedziała, że inne dzieciaki z drużyny wstydzili się, kiedy ich rodzice przychodzili na mecze i im kibicowali, ale Rose wcale się tak nie czuła. Widzenie, że jej ojcowie ją wspierają tak otwarcie i głośno ją uszczęśliwiało. Więc po drużynowym uścisku, czym prędzej pobiegła i rzuciła się na Louisa i Harry'ego. 

To był jeden z jej ulubionych dni. Upewniła się, żeby poprosić kogoś, by zrobił im zdjęcie, żeby mogła umieścić je w swojej książce ze wspomnieniami.

I mówiąc o tym, teraz miała tam całkiem sporo zdjęć. Jej drugim ulubionym dniem było Halloween. Przebrali się za rodzinę wróżek i wieczór wypełniony był brokatem i błyskiem i oczywiście słodyczami. Harry i Louis ubrali się w podobne białe koszule z koronką wzdłuż kołnierza, rękawy lekko bufiaste. Jedyną różnicą było to, że koszula Harry'ego była prześwitująca i miał rozpiętą jakąś połowę guzików. Rose pamiętała jaki zarumieniony był jej Papa, kiedy po raz pierwszy zobaczył Harry'ego. Wciąż nie rozumiała dokładnie dlaczego, ale to było zabawne. 

Rose miała błyszczącą, niemalże srebrną sukienkę z pofalowanym dołem i pasującą różdżkę. Wszyscy mieli przezroczyste skrzydła i Rose miała wianek z kwiatów na głowie, podczas gdy Harry miał pojedynczego kwiatka wsadzonego za ucho. Zdjęcie miała przyklejone w swojej książce ze wspomnieniami, dookoła udekorowane brokatem, a pod nim napisane 'NAJLEPSZE HALLOWEEN!!!' 

Również dostała dużo słodyczy, co było dużym plusem. 

Ale jak dotąd, ze wszystkich zdjęć w jej książce nic nie pobijało jej ósmych urodzin. Louis z Harrym urządzili jej przyjęcie-niespodziankę i zaprosili wszystkich - jej przyjaciół ze szkoły, znajomych z  drużyny i dzieciaki z okolicy, z którymi bawiła się w weekendy. Babcia Jay i wszystkie jej ciocie również przyjechały i nawet Aggie i Rich z piekarni (którzy zawsze dają jej dodatkową babeczkę, kiedy przyjdzie z Louisem albo z Harrym). Wujek Niall i Liam również (który przyjechał z Manchesteru!) i Perrie ze swoją dziewczyną. 

Anne i Gemma również tutaj były. W święta 2016 złamali tradycję i spędzili święta z rodziną Harry'ego. Było naprawdę zabawnie. Anne bardzo przypominała jej Babcię Jay, bo obie były słodkie i troskliwe i miały to spojrzenie, które było łagodne i matczyne. Gemma była naprawdę fajna i Rose od razu ją polubiła. Kiedy po raz pierwszy ją poznała, miała połowę włosów czarnych, a połowę czerwonych. Podczas jej urodzin miała fioletowe. Również była bardzo ładna, tak jak Harry i przekomarzała się z Louisem jakby byli starymi przyjaciółmi. 

Harry  upiekł ogromne ciasto na jej urodziny, z czekoladowo-truskawkowym nadzieniem i czuła się, jakby dostała prezent od dosłownie każdego w mieście (większość swoich rzeczy trzymała w pokoju gościnnym, bo tam spędzała większość swojego wolnego czasu, bawiąc się swoimi lalkami i figurkami, albo malując syrenki swoim zestawem, który dostała od Liama). To był najlepszy dzień, naprawdę i Rose nie sądziła, żeby w najbliższym czasie coś mogło to pobić.

Więc podsumowując, ostatnie trzy lata były świetne. Nie pamiętała dużo, kiedy jej biologiczna matka, Alicia, wciąż była w jej życiu. Czasami przyjeżdżała w odwiedziny, ale rzadko - zazwyczaj Rose spędzała z nią weekend co kilka miesięcy. Była zajętą kobietą, dziennikarką, która dużo podróżowała, więc rzadko miała czas. Czasami Rose było smutno z tego powodu, ale nie za bardzo. Jej pamięć sięgała czasów po rozwodzie, więc przyzwyczajona była do posiadania tylko swojego Papy i bardzo go kochała. 

Ale z Harrym w ich rodzinie, życie było nawet jeszcze bardziej niesamowite. Dom zawsze wypełniony był czyimś śmiechem i wszyscy się ciągle uśmiechali. Pojawiały się przeszkody, oczywiście, jak naprzykład, gdy czasami Harry był niezadowolony, kiedy Louis nie odłożył swoich butów, albo zapomniał zrobić zakupy, albo czasami Louis był wkurzony, kiedy Harry wracał późno do domu i zapomniał napisać, ale to nie było nic poważnego. Rose uważała że to dlatego, bo kochali się za bardzo, by naprawdę być na siebie źli. 

Ta myśl sprawiła, że się uśmiechnęła. Była wdzięczna, że jej Papa znalazł kogoś do kochania, kogoś, kto będzie go kochał z wzajemnością. Przedtem czuła, jakby jej Papa ukrywał coś pod swoim uśmiechem, ten smutek, którego Rose nie do końca była świadoma. Wiedziała, że Louis ją kochał i był szczęśliwy wychowując ją, ale czegoś brakowało. I teraz wiedziała co to było. Albo raczej kto to był. 

Okazało się, że jej Papa po prostu potrzebował kogoś do zakochania się. I Rose była wdzięczna, że to Harry, bo nie sądziła, żeby z kimkolwiek się tak dogadywała. Oczywiście bardzo kochali siebie nawzajem i Rose była zdezorientowana dlaczego jeszcze nie wzięli ślubu. Jakby, to jest to, co zakochni ludzie robią, tak? I poza tym, ślub oznacza dzieci i Rose zdecydowanie nie była przeciwna posiadaniu młodszego rodzeństwa. Zawsze tego chciała, bo jej Papa miał szóstkę i opowiadał jej historie z dzieciństwa o wszystkich wybrykach.  

Hmm. Może Rose zapyta później.

Teraz zostało jedynie piętnaście minut do północy. Co oznaczało piętnaście minut do fajerwerek i kiedy jej Papa w końcu ujawni swoją niespodziankę. 

Ulice na zewnątrz były głośne od rozmów i muzyki. Sąsiedztwo urządało huczną imprezę każdego roku i za chwilę pójdą na zewnątrz, by dołączyć do pozostałych. Jedynym problemem było to, że nigdzie nie było widać Louisa i Harry'ego i Rose zaczynała się odrobinę denerwować, bo mogła usłyszeć, że krzyki stawały się coraz głośniejsze. 

Obrażona zeskoczyła z kanapy i przeszła ciężkim krokiem przez salon. Sprawdziła kuchnię, któa okazała się pusta, jedzenie, którym mieli podzielić się z sąsiadami (czekoladowe muffinki, bo wszyscy w mieście kochali wypieki Harry'ego) stygły na blacie. W kieliszku stało wino i Rose zmarszczyła nos, nie przepadając za tym mocnym zapachem.  

Następnie sprawdziła ogród, który również był pusty. Więc zostały tylko pokoje na górze i biuro Papy do sprawdzenia. Najpierw poszła do biura, małego pokoju z komputerem i półką na książki. W szklanej gablocie leżała kopia książki, którą napisał Louis, z ilustracjami wykonanymi przez Harry'ego i Rose uśmiechnęła się na jej widok. Została opublikowana trzy miesiące temu i powiedziano jej, że była inspirowana podróżami Harry'ego. Była to historia mężczyzny, który pojechał na przygodę i zakochiwał się i zakochiwał po drodze w świecie, w życiu, w miejsach, które odwiedział i w końcu w osobie mu przeznaczonej. Rose poprzysięgła, że przeczyta ją, kiedy będzie wystarczająco duża, by zrozumieć język.  

Zamknęła drzwi, teraz pewna, że byli na górze. Poszła tam, zerkając na zegar i widząc, że zostało mniej niż dziesięć minut. Zagryzając wargę, szybko wbiegła na górę i zastała drzwi od sypialni Louisa i Harry otwarte. Mogła usłyszeć głosy dochodzące ze środka, ale potem zatrzymała się, kiedy usłyszała jak ktoś pociąga nosem. 

Czy to - czy ktoś płakał? Ale nie powinno być żadnych łez w Nowy Rok! 

O nie, pomyślała, teraz zmartwiona. Kłócą się? 

Zaniepokojona, zdecydowała się przysłuchiwać. Wiedziała, że jej Papa powiedział jej, że niegrzecznie jest podsłuchiwać, ale to było ważne. Musiała wiedzieć co się działo. 

Upewniając się, że nie będzie jej słychać, podeszła bliżej drzwi, dopóki mogła wyraźnie zrozumieć o czym rozmawiali. Louis mówił i jego głos również był dziwnie zdławiony. 

- Ja po prostu, nigdy nie byłem czegoś bardziej pewien, wiesz? - mówił, na co Harry odpowiedział szlochiem. O nie. Co jeśli - co jeśli zrywają? Rose cicho sapnęła na tę myśl. - I nie wiem dlaczego czekałem tak długo, by ci powiedzieć, by cię spytać. Ale zgaduję, że bałem się, że może powiesz nie?

- Lou - wykrztusił Harry i zdecydowanie to on płakał. - Jesteś głupi? Co kiedykolwiek sprawiło, że pomyślałeś, że mogłym powiedzieć nie?

Śmiech, ale brzmiał on niewłaściwie. Jakby był nerwowy. - Ja - och, nie wiem, Harry. Ale to trochę straszne, okej? Nie ważne jak bardzo jesteś pewny tej jednej rzeczy, nie możesz nic poradzić, że masz wątpliwości, nawet małe. Nie mogę nie myśleć o tym co jeśli. Jakby, co jeśli nie jesteś gotów na pełne zobowiązanie? Co jeśli myślisz, że poruszam się zbyt szybko i-

- Louis - przerwał mu Harry. - Poważnie, jak często mówię o ustatkowaniu się i byciu rodzinnym i opiekowaniu się dziećmi? Co wiem, że już robimy, ale - ale nie oficjalnie. W każdym razie, jak często o tym mówię, Louis?

- Praktycznie codziennie - odpowiedział Louis. 

- Dokładnie - powiedział Harry i pociągnął nosem. To była prawda. Rose słyszała jak Harry dużo mówił o takich rzeczach. Jakby, może nawet i przez cały czas. - I jak długo ze sobą jeseśmy?

- Trzy lata.

- Widzisz! Trzy lata! Lou, inni ludzie robią to nawet przed swoją pierwszą rocznicą. To nie jest zbyt szybko, ty kretynie! 

Rose sapnęła i potem zachichotała. Harry właśnie nazwał Louisa kretynem. Nie powinno być to dla niej śmieszne, szczególnie jeśli się kłócili, więc powstrzymała się, zakrywając dłonią usta.  

Louis ponownie się zaśmiał i Rose poczuła się trochę odważniej, więc zbliżyła się i zajrzała przez drzwi. Światła były wyłączone, ale w pokoju nie było ciemno, zasłony były odsłonięte, by wpuścić światło z zewnątrz. Louis i Harry stali naprzeciwko siebie i jej Papa ściskał coś w ręce, podczas gdy Harry jak szalony wycierał swoją twarz. 

- Naprawdę nie mogłeś poczekać, by zrobić to po imprezie noworocznej, prawda?

Louis wzruszył ramionami, uśmiechając się. - Pomyślałem, że chcę zacząć ten rok z tobą jako moim narzeczonym.

Narzeczonym. Rose wytrzeszczyła oczy, a jej usta ułożyły się w uśmiechu. Znała to słowo! Tak nazywasz kogoś, z kim jesteś zaręczony i to oznacza potem ślub. O Boże, niespodzianką jej Papy było oświadczenie się Harry'emu! I nie powiedział jej o tym! Rose nie była pewna czy powinna być zła, że Louis trzymał to przed nią w tajemnicy, albo szczęśliwa, że w końcu to robili, ale teraz wszystko co czuła to podekscytowanie i lekkie zawroty głowy. O Boże. Teraz Harry naprawdę będzie jej drugim tatą. To była najlepsza wiadomość kiedykolwiek.

- Zatem w porządku - Harry ponownie pociągnął nosem, teraz wydając się opanowany. - Zróbmy to ponownie, bo ten pierwszy raz był zbyt wielkim bałaganem. Obiecuję, że tym razem nie będę tyle płakał, więc zapytaj mnie ponownie.

Louis zaśmiał się, ale zrobił to, co mu kazano. Tak jak w filmach, Rose obserwowała jak jej Papa upada na jedno kolano i spogląda na Harry'ego. Wyraz jego twarzy był czuły, jakby całkowicie adorował Harry'ego i Rose domyśliła się, że to była jedyna rzecz, której nie widziała w filmach, nie ważne jak dobrzy byli aktorzy. Nie do końca oddawali jak naprawdę wyglądała miłość.

- Harry Edwardzie Stylesie - zaczął Louis i Rose wyprostowała się, obserwując z szerokimi oczami. - Moment, w którym razem z Rose zapukaliśmy do twoich drzwi trzy lata temu w Halloween domyśliłem się, że może stać się coś wielkiego. Radziłem sobie dobrze samemu, wychowując samodzielnie Rose i radząc sobie każdego dnia tylko z nią u mego boku i kończąc dzień sam w zimnym i pustym łóżku. Przyzwyczaiłem się do tego. Ale potem nadszedłeś ty, tymi niezdarnymi nogami i ujmującym uśmiechem i wszystko się zmieniło. Po raz pierwszy chciałem podjąć ryzyko.

Harry pociągnął nosem, ale nic nie powiedział. Louis kontynuował. - Na początku to było przerażające, wpuszczenie kogoś innego. Nie tylko musiałem chronić samego siebie, ale również Rose. Musiałem się upewnić, że nie zostanie zraniona, nawet jeśli ze mną tak będzie. Ale ty btłeś - ty byłeś tak kochany, Harry. Jesteś najbardziej niesamowitą osobą, którą kiedykolwiek poznałem i całkowicie ci ufam. I byłeś więcej niż wart, by podjąć to ryzyko.

Harry ponownie płakał, całkowicie łamiąc swoją obietnicę. Louis również wyglądał jakby płakał, ale zaraz przybrał zdeterminowany wyraz twarzy. - Kocham cię. Kocham cię wszystkim, co mam - wykrztusił dwa ostatnie słowa i przerwał, przełykając gulę w gardle. - Kocham cię tak bardzo, Harry Stylesie. I wiem, że prawdopodobnie wszystkie osoby, które nas widziały to już wiedzą, ale chcę, żeby byli tego pewni. Chcę cię mieć w swoim życiu na zawsze, na tak długo, jak będziemy mogli i chcę, żebyśmy byli prawdziwą rodziną.

Trzęsącymi się dłońmi otworzył małe pudełeczko, które ściskał w swojej dłoni, odsłaniając pierścionek. Błyszczał w świetle księżyca i oddech Rose stanął w jej gardle, zachwycona widokiem. 

- Więc Harry - powiedział Louis, jego głos tak cichy, że Rose prawie go nie usłyszała. - Wyjdziesz za mnie? 

- Tak - wykrztusił Harry, teraz całkowicie zalewając się łzami. Louis wsunął pierścionek na jego palec, jedynie odrobinę drżąc i potem wstał, przyciągając Harry'ego do ciasnego uścisku. Obaj płakali i Rose zapomniała o wszystkim innym - zapomniała o fajerwerkach i sąsiedzkiej imprezie i jedzeniu - bo ten moment był wyjątkowy. To było wszystko. 

Zdecydowała dać znać o swojej obecności, otwierając do końca drzwi. Louis z Harrym odskoczyli od siebie, patrząc na nią szerokimi, załzawionymi oczami i Rose nawet nie zdawała sobie sprawy, że rónież płakała, dopóki nie otworzyła ust, by coś powiedzieć i wyszedł z tego drżący szloch. Wtedy zarejestrowała wilgoć na swoich policzkach i Louis przykucnął, otwierając dla niej ramiona, by w nie wbiegła. 

Więc to zrobiła. 

- Bierzecie ślub! - powiedziała, kiedy w końcu odzyskała swój głos, kurczowo trzymając swojego Papę. - Wasza dwójka bierze ślub!

Harry zaśmiał się, dołączając do nich na podłodze. Prawdopodobnie wyglądali jak bałagan, cała trójka leżąca zapłakana na podłodze, kończyny splątane ze sobą, ale Rose to nie obchodziło. Byli rodziną. Zawsze byli, ale teraz było czuć, jakby nic nie mogło ich złamać. 

- Będę mieć teraz dwóch tatusiów! Jakby, naprawdę! - powiedziała i ciasno trzymała Harry'ego. 

Poczuła jak ktoś dociska pocałunek do jej głowy, potem usłyszała jak jej Papa spytał - nie masz nic przeciwko, kochanie?

Lekko się odsunęła i spojrzała na swojego Papę zamglonym spojrzeniem. - Oczywiście, że nie, Papa! To ja powiedziałam ci, żebyś poślubił Harry'ego jakieś trzy lata temu! Czekałam, aż to się wydarzy!

Harry zaśmiał się, całując ją w skroń. - Twój Papa czasami jest troszeczkę głupiutki.

- Mi to mówisz - zgodziła się Rose, z powagą potakując głową.

- Hej - zaprotestował Louis. - Nie znęcajcie się nade mną.

Rose otworzyła usta, by coś odpowiedzieć, ale potem usłyszała odliczanie. Spojrzeli na siebie, nagle przypominając sobie o wszystkim.

Dziesięć!

- Um. Powinniśmy iść na zewnątrz? - spytał Harry.

- Dziewięć!

- O tak? - zamrugał Louis, patrząc na ich trójkę. - Jesteśmy bałaganem. Nie ma mowy, by ktoś nas tak zobaczył.

Osiem!

- Może potem? Jakby, poświęćmy moment, by się pozbierać.

- Siedem!

- Jak dla mnie w porządku - zgodziła się Rose, wycierając oczy i uśmiechając się. 

- Sześć!

- Jesteś pewna, kochanie? Nie chcesz zobaczyć fajerwerek?

- Pięć!

Rose wzruszyła ramionami. - Zawsze możemy obejrzeć je przez okno. I poza tym, mam was obu tutaj. Nie ma lepszego sposobu, by zacząć ten rok, niż ten.

- Cztery!

- Sprawisz, że znowu się popłaczę - jęknął Harry i wszyscy się zaśmiali. 

- Trzy!

- Muffinki prawdopodobnie już są zimne.

- Dwa!

- Od tego mamy piekarnik.

- Jeden! Szczęśliwego Nowego Roku!

Ulica na zewnątrz zaniosła się okrzykami i wiwatami, niebo eksplodowało w fajerwerkach. Rose mogła dostrzec tańczące kolory, rozświetlając pokój czerwienią i zielenią i błękitem. Pochyliła się, by przycisnąć pocałunek do policzka swojego Papy, potem Harry'ego (nad którym teraz zastanawiała się jak miała go nazywać, może tata) i przytuliła ich ciasno wokół szyi. - Szczęśliwego Nowego Roku - powiedziała im. 

W odpowiedzi dostała pocałunki w głowę, ramiona trzymały ją blisko sprawiając, że czuła się bezpieczna i kochana i chroniona. - Szczęśliwego Nowego Roku. 

Rose słyszała jak ktoś kiedyś powiedział, że tak jak zaczniesz nowy rok, spędzisz w ten sposób cały. Na początku oczekiwała, że spędzi go śmiejąc się i tańcząc i obserwując niebo, co znaczyłoby, że jej cały rok byłby radosny i szczęśliwy, ale pomyślała, że to okej. To było nawet lepsze. 

I to zdecydowanie przebiło jej ósme urodziny, jako jej ulubione wspomnienie. 

Koniec. 

~*~

Kolejny już raz żegnamy się z losami Harry'ego, Louisa i małej Rose. Mam nadzieję, że wam się podobało! Dajcie koniecznie znać co myślicie :) Do następnego? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top