Część 18
- Czekaj. Pozwól mi sprawdzić, czy dobrze to zrozumiałam - poznałeś go niecałe dwa miesiące temu, ale już myślisz, że się w nim zakochujesz?
- Myślę, że już się w nim zakochałem - poprawił Louis, zanim wzruszył ramionami. - Ale mniej więcej tak.
Lottie zamrugała, wyglądała na oniemiałą. - Ostatni raz, kiedy powiedziałeś mi o kimś po Alicii było ile? Rok temu-
- Rok i pół.
- — i powiedziałeś mi, że Greg był świetnym kolesiem, ale nie sądziłeś, że między wami wyjdzie przez Rose, nawet jeśli spotykaliście się ze sobą ile? Z pewnością dłużej, niż dwa miesiące, jeśli dobrze pamiętam. I potem, po tym jak się rozstaliście zadzwoniłeś do mnie i powiedziałeś, że nie sądzisz, że bycie z kimkolwiek ci kiedykolwiek wyjdzie. Przynajmniej nie do czasu, kiedy Rose skończy osiemnaście lat.
Louis wzruszył ramionami, skubiąc pościel. Siedział na krawędzi łóżka Lottie, a ona sama stała przy drzwiach, jakby broniła ich na wypadek, gdyby Louis zdecydował się uciec. Już opowiedział jej historię jak poznał się z Harrym i wszystko co wydarzyło się do tego czasu (okej, nie wszystko - musiał ominąć pewne kwestie) i po części to było czuć jakby analizowała to wszystko, próbując zdecydować jaki werdykt wydać.
- Słuchaj - powiedział Louis, kiedy ona patrzyła się na niego milcząc. - Dużo o tym myślałem. Nie spotykałbym się z Harrym, jeśli uważałbym, że to nie wyjdzie, okej? Naprawdę, naprawdę go bardzo lubię i wiem, że on czuje to samo do mnie, więc-
- A Rose? - spytała Lottie, unosząc brew. Louis wiedział, że ona nie była złośliwa, po prostu martwiła się o swojego brata i siostrzenicę, ale wciąż. Nie mógł nic poradzić, ale czuł, że powinien bronić Harry'ego w jego imieniu.
- Rose uwielbia Harry'ego i on uwielbia ją tak samo. Są naprawdę blisko - potem dodał, na wypadek, gdyby nie wyjaśnił się jasno, - Harry jest naprawdę, naprawdę świetny.
Lottie gapiła się na niego, jakby czegoś szukała. Albo próbowała go przejrzeć. W końcu opuściła ramiona z westchnieniem i uszczypnęła się w nos. - Wow - odetchnęła. - Okej. Cholera. Naprawdę się zakochałeś, prawda?
Louis wzruszył ramionami, policzki lekko się zaróżowiły. - Zgaduję, że tak.
Wzdychając, Lottie podeszła do niego i również usiadła na łóżku. Zarzuciła wokół niego ramię, opierając się o niego. - Cóż, jestem tu, by cię wspierać, starszy bracie. Jeśli on sprawia, że ty - i Rose oczywiście - jeśli on was uszczęśliwia, to ja również jestem szczęśliwa. Jak długo jesteś pewien.
- Oczywiście - powiedział Louis. - Dziękuję.
- Cokolwiek - Lottie wzruszyła ramionami. - Jestem twoją siostrą. Po części to moja praca, by wtykać nos w twoje sprawy i upewniać się, że wiesz co robisz.
Louis zaśmiał się i Lottie również i to było to.
*
Kiedy zeszli na dół, Louis był zaskoczony, ale również wdzięczny, że Harry zdawał się pokonać swoje nerwy i teraz wygodnie rozsiadł się na środku podłogi w salonie. Stół został odsunięty, by zrobić więcej miejsca i wszystkie kanapy były puste, odkąd wszyscy wybrali miejsce na podłodze.
Fizzy i Phoebe były zajęte włosami Harry'ego, robiąc mu warocze, podczas gdy Harry rozmawiał z Daisy i malował jej paznokcie. Jego własne paznokcie były pokryte jasnym, żółtym kolorem, który nie znajdował się tam, kiedy tu przyjechali. Rose swobodnie opierała się o Harry'ego, podczas gdy bawiła się z Ernim i Doris i był to taki cieszący serce widok - Harry otoczony rodzeństwem Louisa, leniwie z nimi rozmawiając i chichocząc od czasu do czasu - że pierś Louisa bolała w najlepszy możliwy sposób.
To po prostu - Harry pasował. Nie ważne do którego aspektu swojego życia wprowadzał go Louis, Harry po prostu bez problemu się wpasowywał, jakby od zawsze było mu to przeznaczone. Teraz, kiedy jego zdenerwowanie poznaniem rodziny Louisa odeszło, Harry zdołał przekonać do siebie całe rodzeństwo Louisa w ciągu kilki minut (i naprawdę, to nie powinno być niespodzianką zważając na to, jak Harry zdołał zrobić to samo z Louisem i Rose).
Lottie również zdawała się być zdumiona tym obrotem wydarzeń i Louis wyłapał, jak posłała Fizzy niewerbalny znak. Fizzy tylko wzruszyła ramionami, uśmiechnęła się i uniosła kciuk, zanim wróciła do poprzedniej czynności, gdzie owinęła warkocz Harry'ego wokół jego głowy i związała go z tyłu z drugim.
- Ja... - przerwała Lottie i Louis mógł poczuć, jak na jego twarzy formował się zadowolony z siebie uśmiech. Lottie zauważyła jego minę i walnęła go w ramię, zanim wyszła z salonu mówiąc, - przyniosę nam więcej gorącej czekolady.
- I skończyłyśmy! - krzyknęła Phoebe, kiedy Fizzy skończyła sczepiać ze sobą dwa warkocze. W tym samym czasie Harry dodał ostatnią warstwę czerwonego lakieru na paznokciach Daisy sprawiając, że zawiwatowała.
- Dziękuję, Harry! Phoebe, teraz do siebie pasujemy!
Phoebe uśmiechnęła się i pogłaskała Harry'ego po głowie. - Dobra robota, Harry.
Fizzy uśmiechnęła się i również pogłaskała go po głowie. - Tak, dobra robota.
W odpowiedzi Harry ślicznie się zarumienił. Rose, prawdopodobnie widząc, że Harry nie był teraz zajęty, wspięła mu się na kolana i zażądała przytulasów. Ernie i Doris podążyli za nią i Harry wyglądał na zmieszanego, kiedy wszystkie dzieciaki nagle próbowały wgramolić mu się na kolana.
Louis stał i obserwował tę scenę, czując ciepło w klatce piersiowej. Pewnego dnia, pomyślał, to może być on i Harry i Rose i jej własne rodzeństwo. Razem z Harrym mogliby być rodzicami, z rodziną tak dużą, jak ta.
Harry podniósł wzrok, kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca i wyłapał wzrok Louisa. Jego policzki zrobiły się jeszcze ciemniejsze i odwrócił wzrok, niemalże nieśmiały, zagryzając uśmiech. Louis chciał go pocałować.
Więc podszedł do Harry'ego, siadając obok niego na podłodze. Wciągnął Erniego na swoje kolana, żeby Harry'emu było wygodniej i ten posłał mu szybki uśmiech.
Louis pocałował go w policzek. - Dobrze się czujesz?
- Tak - wyszeptał Harry, przytakując niemalże niepostrzeżenie. Wyglądał pięknie, włosy, które związane były w warkocz odgarnięte były do tyłu, podczas gdy reszta opadała mu na ramiona. - Mam na myśli, kiedy minęło zdenerwowanie wszystko poszło okej.
- Mogę to zauważyć - powiedział Louis, zerkając szybko na Fizzy i starsze bliźniaczki, które teraz zajmowały się tym, co leciało w telewizji. Lottie wróciła, nosiąc trzy kubki na tacy i zaoferowała jeden Louisowi i drugi Harry'emu, zatrzymując ostatni dla siebie. Usiadła na kanapie i zaczęła przeglądać magazyn, udając, że nie była zainteresowana.
Louis przybliżył się do Harry'ego. - Ona prawdopodobnie będzie udawać, że jest snobem, tylko ostrzegam. Nie bierz tego do siebie. To tylko jej dziwny sposób by przekonać się czy jesteś dobrą osobą, czy coś.
Harry przełknął, nagle wyglądając na nerwowego, nawet kiedy przytaknął. - Rozmawialiście? Zniknęliście na trochę.
- Tak, rozmawialiśmy - wyszeptał Louis, szybko zerkając na Lottie, zanim odwrócił się z powrotem do Harry'ego. Przysunął swoją twarz bliżej, by mówić jeszcze ciszej, ale oddech Harry'ego stanął na uczucie jego ust, które ledwo otrły się o jego ucho i Fizzy rzuciła w nich poduszką.
- Kontrolujcie się! - krzyknęłą, ale uśmiechała się. - Dzieci są w pokoju!
- My tylko rozmawialiśmy! - zaprotestował Louis, próbując powstrzymać swój śmiech.
Rose spojrzała na nich z ciekawością. - O czym rozmawiacie?
- O tym jak bardzo cię kochamy - powiedział jej Louis, pochylając się, by pocałować ją w czoło.
- Kłamca - oskarżyła go Phoebe.
Louis zawołał, - nie! Powiedz im, Harry.
- Tak - przytaknął Harry. - Rozmawialiśmy o tym jak obaj kochamy małą Rosie.
- Dobrze - powiedziała Rose, przytakując. Wyglądała na usatysfakcjonowaną. - Ja również was kocham. Teraz wszystko, czego potrzebujemy to to, żebyście powiedzieli sobie to samo.
Serce Louisa zrobiło fikołka na te słowa i Harry pisnął, jego policzki zarumienione. Wszyscy w pokoju zamilkli, ale zanim Louis mógł coś wymyślić, Jay nieświadomie przyszła na ratunek i zawołała ich wszystkich, by przyszli do kuchni i pomogli naszykować stół do kolacji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top