Część 3

Rose była taka, jak spodziewał się Harry, całkowicie rozkoszna. Była słodka i głośna, zawsze mówiła to, co przyszło jej do głowy i naprawdę nie miała fizycznych barier, nie to, że Harry miał coś przeciwko, że przytulała się do jego ramienia, by zdobyć jego uwagę. Louis nie wyglądał na zmartwionego tym, przynajmniej nie z zewnątrz- podczas ich lunchu, Harry wyłapał to spojrzenie Louisa kilka razy, coś jak sprzeczność, albo wątpliwość, ale to natychmiast znikało, gdy ich oczy się spotykały.  

Ale Rose, ona była jak otwarta książka. Jej wielki duch ledwo mieścił się w jej małym ciele, szczęśliwie się śmiała i na poczekaniu wymyślała magiczne historie, była kłębkiem czystej energii, tak jak opisał ją Louis. 

Więc tak naprawdę to nie była niespodzianka, że z Harrym świetnie się dogadywali. Po lunchu zaciągnęła Harry'ego do salonu, nawet nie pozwalając mu posprzątać stołu i odłożyć talerzy do zlewu. Kazała mu usiąść na kanapie, jakby rządziła tym miejscem (i szczera, ale całkowicie przerażająca myśl szybko przeszła przez głowę Harry'ego, że naprawdę nie będzie miał nic przeciwko, by się do tego przyzwyczaić- cokolwiek to było), i potem usiadła na stoliku kawowym i opowiadała mu o rodzinie pluszowych misiów, które miała w pokoju.   

Louis przyszedł minutę później i usiadł obok Harry'ego. Rose przestała mówić, by rzucić się na kolana ojca i potem wznowiła swoją historię.

- Posprzątałeś stół? - Harry spytał Louisa, kiedy Rose przestała mówić, teraz zajęta tym, żeby się przekonać czy mogła dosięgnąć i dotknąć włosów Harry'ego z miejsca, gdzie siedziała. Gdy Louis przytaknął, Harry zmarszczył brwi. - Nie musiałeś tego robić. Ty jesteś tutaj moim gościem, poradziłbym sobie z tym później.

Louis tylko z łatwością się uśmiechnął, poprawiając Rose na swoich kolanach, by mogła być lepiej zwrócona twarzą w stronę Harry'ego. Zdołała pociągnąć go za kosmyk falowanych włosów i wydała z siebie okrzyk zwycięstwa, na co Louis i Harry uśmiechnęli się.

- Nie mam nic przeciwko - Louis wymamrotał do Harry'ego, chociaż patrzył się na Rose. - Ta tutaj wydawała się bardzo podekscytowana, by z tobą porozmawiać.

I okej. Harry nie mógł nic poradzić, tylko pomyślał jak tak nagle to wszystko było takie rodzinne. Szybko pozbył się tej myśli, bo znał Louisa jeden dzień i z tego co wiedział Harry, nawet mógł nie być gejem. Wspominał byłą żonę.

Ale. Harry zawsze marzył o zaciszu domowym, w tym rzecz. Odkąd miał szesnaście lat, naprawdę. I marzył o dzieciach równie długo, nawet jeśli był tak młody. Teraz, siedem lat później, niewiele się zmieniło, jeśli chodziło o jego marzenia. 

I nagle byli tutaj Louis i Rose, tuż przed nim, w jego domu, wyglądając tak, jak idealne marzenie.

- Naprawdę dobrze gotujesz, Harry - powiedziała Rose, wyciągając go z jego myśli. Zamrugał i zobaczył jak Rose się na niego patrzyła. - Sprawiłeś, że Papa zjadł swoje warzywa. Wiesz, że on nigdy nie je swoich warzyw? - jej głos zmienił się w szept i pochyliła się do przodu. - Jest jak duże dziecko.

- Hej - Louis wydął wargi i Harry nie mógł nic poradzić, tylko się zaśmiał. Louis posłał mu kolejny uśmiech i ponownie serce Harry'go przyśpieszyło. - Ale to prawda. Lunch był bardzo dobry, dziękuję.

Harry nie mógł powstrzymać usatysfakcjonowanego rumieńca, który oblał jego policzki. - W każdej chwili.

- Czym się zajmujesz, Harry? - spytała Rose, poruszając się na kolanach Louisa i to brzmiało yak zabawne z ust pięciolatki, ale. Ale również to było jakby go sprawdzała, badała. Dlaczego, Harry nie był pewien.

- Cóż, pracowałem dla małego magazynu w Manchesterze jako fotograf - powiedział, szybko zerkając na Louisa, by zobaczyć czy słuchał (słuchał), zanim z powrotem spojrzał na Rose. - To było trochę ponad rok temu. W końcu zrezygnowałem i zdecydowałem się podróżować, zobaczyć trochę świata i w ogóle. Wędrowałem z plecakiem po Azji przez kilka miesięcy, potem z powrotem do Europy i odwiedziłem kilka miejsc.

- Ooch - ożywiła się Rose, wyraźnie zainteresowana. - Które miejsca są twoimi ulubionymi?

Harry nie był pewien jaką miała wiedzę z geografii, zważając na to, że miała pięć lat, ale i tak poważnie pomyślał  swojej odpowiedzi. Przez chwilę zastanawiał się nad pytaniem, potem zdecydował. - Singapur był naprawdę piękny, bardzo uporządkowany i nowoczesny. Filipiny również były godne zapamiętania. Bardzo, bardzo gorące, szczególnie w marcu, ale spróbowałem wszystkich lokalnych przysmaków. Mieli takie lody z mlekiem i innymi rzeczami w środku i po prostu mieszasz ze sobą wszystko i to było moje ulubione. Jeśli chodzi o Europę, hm. Poszedłem na wieżę Eiffela, we Francji, oczywiście i zwiedzałem Berlin w Niemczech.

Rose patrzyła na niego z szerokimi oczami. - Whoa, to dużo miejsc! Z pewnością więcej, niż ja byłam - zrobiła kwaśną minę i dźgnęła Louisa w brzuch. - Papa, jak to się stało, że nie podróżujemy?

- Bo wciąż jesteś za mała, kochanie - powiedział Louis, łaskocząc ją, dopóki nie wierciła się i piszczała. Przycisnął pocałunek do jej głowy i Harry był bezradny i nie mógł przestać się uśmiechać. Louis spojrzał na niego z ciekawością. - Robiłeś zdjęcia miejscom, które zwiedziłeś? 

Harry przytaknął, wstając. - Sekundkę, wezmę mój aparat i wam pokażę - poszedł do swojej sypialni, gdzie trzymał swój aparat w środkowej półce w stoliku nocnym. Wyciągnął go i włączył, przeszukując zdjęcia, dopóki nie znalazł tych, które mu się podobały. 

Rose wyciągnęła do niego ręce kiedy wrócił i Harry zobaczył, że zeszła z kolan Louisa i usiadła na kanapie. Siadł obok niej i pokazał jej ekran, opowiadał jej o każdym zdjęciu i o tym jakie każde miejsce było. Słuchała go, przytakując z szerokimi oczami i kiedy dotarł do zdjęcia Bramy Brandenburskiej poczuł jak Louis przysunął się bliżej nich i potem pochylił, by spojrzeć na zdjęcie. 

Ich twarze znajdowały się blisko siebie. Harry starał się nie czuć tym dotknięty, odkąd oczy Louisa były w pełni skupione na ekranie jego aparatu i Rose siedziała pomiędzy nimi. Teraz po cichu przeglądali zdjęcia i po kilku minutach Louis powiedział, - jesteś naprawdę dobrym fotografem, Harry. 

Harry zagryzł swoją wargę, by powstrzymać nagły uśmiech. - Dziękuję. 

Nastała spokojna cisza, kiedy skończyli oglądać zdjęcia. Kiedy to zrobili, Harry wyłączył swój aparat i delikatnie położył go na stoliku. Czuł się ciepły. 

- Więc, Harry. Co się tu przywiodło? - spytał Louis, kiedy oparł się o kanapę. - Mam na myśli, nie zrozum mnie źle, jestem pewien, że będziesz dobrym dodatkiem do naszego małego sąsiedztwa! Ale jestem ciekawy. Co sprawiło, że tu przyjechałeś?

Harry przez moment myślał nad tym, co miał powiedzieć. Położył swoje nogi na kanapie i skrzyżował je. - Cóż, zgaduję, że czegoś szukam? Po studiach natychmiast poszedłem do pracy i oszczędzałem pieniądze i nie wiedziałem co z nimi wszystkimi robić, potem do głowy przyszło mi podróżowanie. To było całkowicie niespodziewane. Więc wziąłem wszystko to, co potrzebowałem, pieniądze i kilka ubrań i mój aparat i po prostu- po prostu wyjechałem. Pomyślałem, że zobaczę trochę świata, zanim, nie wiem, zanim stanie się wszystko inne? Nawet jeśli w tamtym momencie nie wiedziałem czym było 'wszytko inne.  

Machnął ręką, gestykulując z roztargnieniem i lekkim uśmiechem. - Wciąż nie wiem co to jest, będąc szczerym. Kiedy wróciłem, nie wiedziałem co chcę zrobić. Więc spędziłem kilka nocy na kanapie u przyjaciela i potem jednego ranka obudziłem się i pomyślałem, chcę mieć dom. I jakby, to było dla mnie jak jakiś początkowy punkt, z jakiegoś powodu? - uśmiechnął się i wzruszył ramionami. - Potem odrobinę rozglądania się przywiodło mnie tutaj i to przypominało mi o Holmes Chapel, gdzie dorastałem- małe, przytulne, serdeczne. Więc pomyślałem okej. Może tutaj znajdę to, czego szukam.

Wyraz twarzy Louisa wyglądał- wyglądał łagodnie. Ciepło. - Cóż - zaczął, uśmiechając się. - Mam nadzieję, że znajdziesz to tutaj.

Harry przekręcił głowę, by ukryć uśmiech. - Dziękuję - spojrzał ponownie, kiedy czuł więcej kontroli nad swoim wyrazem twarzy i spytał. - Co z tobą, Louis? Czym się zajmujesz?

- Piszę - powiedział Louis, wzruszając ramionami. - Czasami dla magazynów, czasami dla książek dla dzieci. Piszę niezależnie.

- Och - powiedział Harry, zainteresowany. 

- Tak - zaśmiał się Louis. - Niektórzy mówią mi, żebym znalazł, nie wiem, coś bardziej stabilnego? Ale to jedyna praca, która nie wymaga ode mnie wychodzenia z domu, bo w większości wszystko załatwiam przez maile i muszę być w domu dla małej Ro - ponownie pocałował ją w główkę i Rose rozpromieniła się.

- Papa, mogę się sobą zająć! Jestem dużą dziewczynką!

- Oczywiście, że jesteś, kochanie - powiedział Louis, zanim z powrotem odwrócił się do Harry'ego. - I lubię to, będąc szczerym. Nie do końca idealna praca dla 28-letniego ojca, ale sprawiam, że to działa.

Harry był w stu procentach pewien, że miał czuły wyraz twarzy, ale nie mógł tego powstrzymać. Sięgnął i położył dłoń na ramieniu Louisa i powiedział, - jestem pewien, że Rose to docenia - spojrzał w dół i zobaczył jak Rose obserwuje ich dwójkę z ciekawością i iskierką w oku. - Prawda, Rose?

Nie był pewien, czy ona to faktycznie rozumiała, ale i tak przytaknęła i powiedziała z jasnym uśmiechem. - Bardzo kocham mojego Papę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top