Część 16
Trzy dni później, Louis otworzył drzwi blondynowi z szerokim uśmiechem i wyblakłymi jeansami.
- Siemaneczko - przywitał się Niall, przepychając się obok Louisa, nie czekając nawet na odpowiedź.
- Dzięki, że zgodziłeś się zająć małą - powiedział Louis, kiedy zamknął drzwi. Razem z Harrym planowali iść tego popołudnia na spacer, odkąd Harry czuł, że nadszedł czas, by zrobić jakieś zdjęcia krajobrazu w ich małym miasteczku ("Tak bardzo, jak kocham piekarnię, zdjęć babeczek robi się zbyt dużo, no wiesz?").
- Nie ma problemu - powiedział radośnie Niall. - Minęło trochę czasu, odkąd widziałem się z Rose. I - posłał Louisowi surowe spojrzenie - nadszedł cholerny czas, żebym poznał twojego chłopaka. Przestań go przede mną ukrywać. I przed Liamem. Dzwonił do mnie i pytał kiedy jest ślub i czy powinien wziąć wolne w pracy, by przyjechać na weekend, jakby, jakieś dwadzieścia razy.
Louis zarumienił się, otwierając usta, by zaprotestować, że nie ukrywał Harry'ego przed Niallem i Liamem, on po prostu czekał na odpowiedni moment, by przedstawić swojego chłopaka najlepszym przyjaciołom, kiedy Rose zbiegła po schodach.
- Czy to Harry?
- Przepraszam za rozczarowanie, kochanie, ale to tylko wujek Niall - powiedział Niall, zanim Louis mógł się odezwać i Rose pisnęła, zeskakując z ostatniego stopnia i biegnąc w stronę Nialla.
- Wujek Niall! - przytuliła go, zanim pociągnęła go w stronę salonu, skandując, - FIFA, FIFA, zagramy w FIFĘ!
Niall zaśmiał się, głośno i burzliwie, pozwalając Rose zaciągnąć się do drugiego pomieszczenia. Louis upewnił się, że z nimi okej, zanim wszedł po schodach, by skończyć układać swoje włosy.
Jakieś dzisiejszy minut później Harry zapukał do drzwi i Louis krzyknął, wybiegając ze swojej sypialni i zbiegając po schodach, jednocześnie próbując zapiąć swoją koszulę. Niall dotarł do drzwi pierwszy i Louis obserwował z przerażeniem jak jego dwa światy w końcu się zderzyły.
- Hej! - przywitał się wesoło Niall głosem, którego używał, kiedy poznawał nowych ludzi. Robił to specjalnie, by przekonać się jak ktoś zareaguje (zazwyczaj jego przesadna radość odpychała ludzi - tych, którzy odpowiadali podobnie, zazyczaj ci, którzy nadążali za nadmiernym entuzjazmem Nialla byli tymi, którzy się z nim dogadywali).
Harry wyglądał na lekko zmieszanego, mrugając na blond tornado, które go przywitało, ale po sekundzie zdołał jasno się uśmiechnąć i odpowiedział, - Czeeeeeść.
I Louis wiedział, nawet przed tym, jak Niall klepnął Harry'ego po ramieniu i wpuścił do środka, że Harry zdał.
- Zatem ty musisz być chłopakiem Louisa - powiedział Niall, brzmiąc na uradowanego i Louis mógł dostrzec sposób, w jaki policzki Harry'ego się ślicznie zarumieniły.
- Tak. Jestem Harry - wyciągnął dłoń. - Ty musisz być najlepszym przyjacielem!
- Niall - skinął głową, potrząsając dłonią Harry'ego. - Louis właśnie powinien - och, tutaj jest! Lou, chodź tutaj.
Harry odwrócił głowę i dostrzegł Louisa i obaj z jakiegoś powodu zrobili się nieśmiali, lekko się do siebie uśmiechając, jakby byli nastolatkami, którzy mieli właśnie iść na bal. Może to przez obecność Nialla, ale Louis nagle poczuł się o wiele młodszy. Albo może Harry na niego tak działał.
- Harry! - Rose przybiegła z salonu. - Możesz zrobić dla mnie zdjęcia kwiatków w parku?
Harry pochylił się, więc byli twarzą w twarz, uśmiechając się. - Oczywiście, Rosie. Zrobię tyle zdjęć, ile zechcesz.
Louis obserwował reakcję Nialla, widząc, że blondyn był odrobinę zaskoczony tym, jak blisko ta dwójka zdawała się już być. Ukrył to uśmiechem, kiedy Harry podniósł się i na niego spojrzał.
Louis do nich podszedł, w końcu, i pocałował Rose w czoło, kiedy Harry i Niall rozmawiali obok nich (ze wszystkich rzeczy rozmawiali o golfie, dobry Boże, naprawdę się dogadają w tej sprawie).
- Wrócę wieczorem, tak Ro?
Rose przytaknęła. - Skopię tyłek wujka Nialla w tej grze!
Louis sapnął. - Kiedy nauczyłaś się tak mówić? - Rose wskazała na Nialla i Louis posłał mu spojrzenie. - Język, Horan.
- Co? - Niall niewinnie zamrugał, uśmiechając się, z obiema rękoma uniesionymi na znak kapitulacji. - Tylko mi się wymsknęło! Mogłem jej powiedzieć jakim świetnym graczem byłeś w naszej studenckiej drużynie. Kopałeś rywali prosto w tyłek.
- Grałeś w piłkę nożną na studiach? - spytał Harry, w jego głosie było słychać coś jak podziw i zdumienie. - Nigdy mi o tym nie mówiłeś! To znaczy, domyślałem się, że kiedyś grałeś, albo coś, ale wciąż.
Louis zarumienił się przez to nagłe skupienie uwagi na jego osobie, wszyscy na niego patrzyli. Zaśmiał się, wzruszając ramionami i powiedział, - to nie było nic wielkiego, naprawdę.
- Był kapitanem na ostatnim roku. Dziewczyny całkowicie szalały na jego punkcie - dodał Niall, mało pomocne. - Wielu gości również. Był całkiem popularny.
- Tak, dziękuję za podzielenie się tą mało ważną informacją, Niall - odpowiedział Louis, czując na sobie ciekawski wzrok Harry'ego. - Ale teraz ja i Harold musimy iść, zanim zrobi się zbyt ciemno, by zrobić jakiekolwiek zdjęcia - potem ponownie pożegnał się z Rose, zanim poprowadził Harry'ego w stronę drzwi.
Ostatnią rzeczą, którą usłyszał, zanim zamknął za nimi drzwi było pytanie Nialla, - myślałem, że nazywa się Harry? - oraz chichot Rose.
*
- Więc - zaczął Harry, kiedy wstał, uprzednio pochylając się nad krzakiem róży. Wyglądał uroczo, owinięty w gruby płaszcz, mając na sobie dziwne, brązowe buty i czarny sweter oraz beanie na głowie. - Kapitan studenckiej drużyny, eh?
Louis jęknął, siedząc na piknikowym kocu leżącym na trawie (było szarawo i wilgotnie, zważając na to, że była połowa grudnia, ale Louis nie sądził, że będzie mocno padać deszcz lub śnieg w najbliższym czasie). Zakrył swoją twarz dłońmi. - Cholerny Niall.
Usłyszał śmiech Harry'ego gdzieś nad sobą i Louis spojrzał przez szpary między swoimi palcami, by zobaczyć, że młodszy mężczyzna celował w niego aparatem. - Nie rozumiem dlaczego jesteś tym tak zażenowany. Osobiście uważam, że to cholernie genialne, że byłeś kapitanem. To naprawdę gorące, no wiesz. Szkoda, że nigdy nie miałem szansy zobaczyć jak grasz.
Louis odsunął swoje dłonie od twarzy i usłyszał dźwięk aparatu. Zmarszczył lekko brwi. - To nie tak, że jestem tym zażenowany, czy coś. Mam na myśli, kocham piłkę nożną i jestem naprawdę szczęśliwy, że Rose wykazuje w tym zainteresowanie, wiesz? Ale nie wiem - po prostu dziwnie o tym myśleć? Jakby, o moim życiu, zanim się pojawiła. Więc zazwyczaj o tym nie mówię - przewrócił oczami. - W dodatku Niall sprawił, że brzmiało to jak coś większego, niż było.
- Hmm - mruknął Harry, robiąc kolejne zdjęcie Louisowi. - Po prostu - nie wiem, chcę wiedzieć takie rzeczy. Jakby, jest wiele rzeczy dotyczących ciebie, o których wciąż nie wiem i chcę wiedzieć wszystko, Louis - obniżył aparat, kiedy mówił ostatnią część, jego twarz była tak szczera, że Louis poczuł ukłucie w sercu.
- Oczywiście - powiedział. - Ja również chcę wiedzieć o tobie wszyskto. I będziemy mieli czas, by to zrobić.
To wielka obietnica, ale Harry wyglądał na zadowolonego, kiedy rumieniec pojawił się na jego policzkach. Uśmiechnął się, szeroko i szczerze i Louis odwzajemnił uśmiech, zanim Harry zrobił mu kolejne zdjęcie.
Zaśmiał się. - Myślałem, że powinieneś robić zdjęcia krajobrazu.
Harry wzruszył ramionami i zrobił kolejne zdjęcie. - Jesteś piękny - powiedział. Prosto. Szczerze.
Po tym Louis przez chwilę obserwował Harry'ego - jak robił zdjęcia pustemu terenowi, gdzie Louis co weekend zabierał Rose, by pokopać piłkę, staremu placowi zabaw, gdzie Rose kochała biegać, kiedy miała trzy latka i małemu oczku wodnemu, gdzie rok temu Rose przez przypadek wpadła, bo biegła za bezdomnym kotem.
Każda, najmniejsza część parku była przypisana jakiemuś wspomnieniu z Rose - kiedy spojrzał na trawę przypomniał sobie Rose leżącą na niej, wygrzewając się na słońcu, kiedy spojrzał na drzewa przypomniał sobie, jak nalegała, żeby Louis ją podniósł, by usiadła na jednej z gałęzi, kiedy spojrzał na krzaki przypomniał sobie jak Rose zbierała kwiaty, by włożyć je sobie we włosy.
I teraz był tu Harry, stojąc przed nim i nieświadomie wpasowując się we wspomnienia Louisa. Było zbyt łatwo wyobrazić go sobie tutaj, zachęcającego Rose do wspięcia się wyżej na drzewo, podczas gdy uważnie by ją oberwował w razie, gdyby miała spaść, robiąc jej wianek z kwiatów, podając do niej piłkę i niemalże się o nią potykając, kiedy próbowałby ją do niej kopnąć.
Louis wiedział, że nie powinien tego robić, nie powinien umieszczać Harry'ego w każdym, najmniejszym wspomnieniu, na wypadek gdyby to nie wyszło, wtedy będzie trudniej mu zapomnieć. Będzie to niesprawiedliwe wobec jego i Harry'ego i Rose.
(Ale Harry był wart ryzyka. Był tak, tak bardzo tego wart. Był wart tego, by zostać umieszczonym we wszystkich wspomnieniach, które Louis zyska w przyszłości, ponieważ się zakochiwał, spadał na głowę bez żadnej szansy, by załagodzić upadek - wszystko, co mógł zrobić to zamknąć oczy i czekać na zderzenie i mieć nadzieję, że Harry będzie czekał na niego na dole).
Harry usiadł obok niego, następnie uniósł aparat. Słońce zaczynało juz zachodzić, przykryte chmurami niebo było jeszcze bardziej szare i Harry zrobił jeszcze kilka zdjęć. Dzisiaj jego paznokcie były pomalowane na zielono i Louis uśmiechnął się do siebie na ich widok.
Przez chwilę milczeli i potem Louis zapytał, - czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad podzieleniem się swoimi zdjęciami z szerszą publicznością?
Harry na niego spojrzał. - Myślałem, będąc szczerym. Myślę nad założeniem bloga.
- Powinieneś to zrobić - powiedział Louis, odwracając się w jego stronę, by mogli na siebie spojrzeć. - Robisz naprawdę piękne zdjęcia, Harry. Sądzę, że wielu ludzi zakocha się w twoich pracach.
Policzki Harry'ego były różowe. - Dziękuję. Również myślałem, um, po części chcę udokumentować swoje podróże? Jakby, mam dziennik i pisałem w nim wszędzie, gdzie pojechałem - zamrugał, nagle zdał sobie z czegoś sprawę, co było widoczne na jego twarzy. - Hej, jeśli to w porządku, możesz spojrzeć na to, co napisałem? Nie wiem, zrobić jakąś korektę. Jeśli to nie problem, oczywiście!
Louis się uśmiechnął. - Oczywiście, Hazza. Z przyjemnością pomogę.
Harry zarumienił się jeszcze bardziej. - Hazza?
Oops. To się po prostu wymsknęło. Ale Louis nie zdradził swoich emocji, mówiąc - tak, Hazza. Harry. Harold. Zawsze daję przezwiska ludziom, których lubię.
Harry zachichotał. - Ja ciebie też lubię, Lou - przysunął się bliżej Louisa, że ich ramiona się o siebie ocierały, nagle zrobił się nieśmiały. - Może mógłbyś, nie wiem, również napisać coś o tym miasteczku? Możemy razem prowadzić bloga.
- Hmm - mruknął Louis, zamyślony. - Tak, właściwie to bardzo dobry pomysł.
- Tak? - Harry brzmiał na tak pełnego nadziei, że Louis nie mógł nic poradzić, tylko zaśmiał się i pochylił do pocałunku. To był zwyczajny nacisk ust, ale i tak przeszły go ciarki.
- Oczywiście.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top