NOC KUPAŁY 0.2

Seth od kąd się obudził, zachowywał się jak głupi. Zrujnował moją randkę! A jak weszłam do domu to myślałam, że zemdleje. Więc, żeby chwilę się odstresować, poszłam się poopalać. Była 18, a Seth bawił się na polu. Normalka. Co w tym dziwnego. To jeszcze dziecko.
Leżałam sobie na leżaku i czytałam czasopismo modowe, gdy tu nagle Seth wybiega z nożem z rządzą mordu w oczach. Zaczęłam się drzeć. Rzuciłam mu w twarz gazetą, a sama natychmiast wstała z leżaka i popędziłam do domu. Seth był znacznie szybszy ode mnie, więc pewnie by mnie złapał, ale gdy byłam już przy drzwiach, które okazały się być zamknięte od wewnątrz, a on właśnie brał zamach by wbić mi nóż w serce, Warren kuszą wytrącił mu go z ręki. Seth popatrzył się na niego z demonicznym uśmiechem.
- Kendra, biegnij do domku po Dale! - krzyknął Warren.
- Tak, tak biegnij i chowaj się jak tchórzo fretka!- te słowa Setha mnie zabolały. I jeszcze ten drwiący, wredny, złośliwy śmiech. Naprawdę zaczęłam się zastanawiać czy pobiec.
- Biegnij! - krzyknął Warren raz jeszcze.
Nie jestem egoistką. Seth nie jest sobą. Z takimi myślami, popędziłam po Dale, mając nadzieje, że zdążę. Obróciłam głowę. I... To chyba był błąd. Zobaczyłam jak 15 noży goni Warrena. Oczywiście Seth stał i śmiał się. Dla niego to był pewnie super śmieszny widok. Dale widząc całą scenę wybiegł z domu z drugą kuszą. Seth widząc go wyczarował więcej noży i nasłał je na nas.
- Seth przestań!!!!- krzyknęła Luna, którą teraz wybiegła z domu. Machnęła ręką i wszystkie noże Setha spadły na ziemię.
- Ej! - krzyknął. - Popsułaś mi zabawę!:'(
Luna wyjęła wielki na metr miecz i pobiegła w stronę Setha.
Dziadek i babcia Sorensonowie wyszli sprawdzić o co te krzyki. Zobaczył Lunę, którą ciosami karate próbuje powalić Setha. Kendrze i Warrena walczących z zombi i upiorami.

- Seth!- krzyknęłam.
- Luna naprawdę myślisz, że możesz mnie pokonać?- zadrwił Seth.- Lepiej przyłącz się do mnie!
- Seth, rodzina cię potrzebuję!- powiedziałam czując, że jeśli to nie zadziała to zadziała już nic. - Rodzina ciągle cię kocha. A ja chciałbym móc cię wyszkolić.
Seth na chwilę opuścił broń i zaczął się wachać. To mi wystarczyło. Uderzyłam go gardą miecza w skroń, a on padł nie przytomny.

- Kendra, biegnij po bandaż, gaze jałową i paczkę z lodem.- zakomenderowała Luna.- A ty Tanu przygotuj eliksir uspokajający, odmładzający i energetyczny. Stan i Ruth musicie obłożyć dom osłonom. A ja zabiorę go do salonu.

Szybko rozeszliśmy się załatwić rzeczy o które prosiła Luna. Pobiegłam po apteczkę i od razu do salonu. Mój brat był przeraźliwie blady. Chyba za mocno go walnełam. Po jego twarzy spływała krew. Zaraz, zaraz, czy ona jest czarna?!
- Co mam z tym zrobić?- spytałam.
- Połuż.- Luna szybko wzięła się do opatrywania rany. Na stole obok apteczki leżały trzy flakoniki.
- Luno, a co ty tak właściwie chcesz zrobić?
Westchneła.
- Zobaczysz, Kendro. Wszyscy idźcie się przespać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top