Przy Księżycowym Kamieniu
Błękitne Futro obudziła się wcześnie, świadoma misji, którą musi spełnić. Dla dobra klanu. Strząsnęła z futra wilgoć i ruszyła przez polankę, do Makowej Burzy. Obie miały dzisiaj w planach podróż do Wysokich Skał, na spotkanie z Klanem Gwiazdy.
-Makowa Burzo- wojowniczka schyliła z szacunkiem głowę przed medyczką- już czas.
- Tak Błękitne Futro, chodźmy.
Dwie kotki w milczeniu przeszły przez tunel w kolcoliście. Po drodze spotkały Rudego Ogona. Wyśmienicie. Błękitne Futro pomyślała, że dobrze będzie powierzyć komuś zaufanemu opiekę nad obozem. Rudemu Ogonowi bardzo ufała. Był młodym wojownikiem ale mądrym i zwinnym.
- Rudy Ogonie!- zaczepiła go. Kocur pytająco przechylił głowę- Chciałabym powierzyć ci dowodzenie w obozie, pod czas mojej nieobecności. Ufam ci.- Błękitne Futro wiedziała, że Rudy Ogon jest jednym z najlojalniejszych kotów jakie spotkała w lesie. Puki on strzeże obozu, Klan Pioruna jest bezpieczny. Wojownik naprężył się dumnie.
- Tak Błękitne Futro.- podszedł do niej i liznął ją w głowę- Wracaj szybko dobrze?- wojowniczka zamruczała w odpowiedzi
- Dobrze Rudy Ogonie.- pochyliła przed nim głowę i odbiegła w stronę Makowej Burzy. Miały przed sobą długą drogę, a Błękitne Futro nie mogła nic jeść po drodze.
Zdyszana i głodna Błękitne Futro weszła do tunelu za Makową Burzą. Podążając jej zapachem szła przez ciemność i wilgoć tyle czasu iż wydawało jej się, że droga nigdy się nie skończy. Jej wąsy ocierały się o ściany. Droga raz schodziła w dół a raz wznosiła się. Zero orientacji. Nagle zauważyła słaby pobłysk światła. Weszła do komnaty Księżycowego Kamienia i popatrzyła pytająco na Makową Burzę. Nie mogła sie teraz odzywać... I nie wiedziała co robić. Wąsy medyczki drgały z rozbawienia ale gestem, pokazała Błękitnemu Futru, że ma położyć się, i dotknąć nosem Księżycowego Kamienia.
Błękitne Futro rozpłaszczyła się na ziemi i zamknęła oczy. Niemal od razu, poczuła palące ciepło, które wzbudziło ją. Znajdowała się na polance Czterech Drzew, a przyglądał jej się szereg lśniących błękitem kotów. Nagle, jak na czyjś znak, dziewięć z nich pobiegło pędem, w stronę obozu Klanu Pioruna. Błękitne Futro pobiegła za nimi. Biegła lekko, niemalże nie dotykając łapami ziemi. Było nieziemsko. Razem z gwiezdnymi kotami skakała i wirowała w powietrzu, łapiąc spadające gwiazdy.
Zatrzymali się pod Wielkim Gazem, w centrum obozu. Na szczyt, wskoczyła młoda, czarna kotka z poświatą gwiazd na lśniącym futrze. Na pierwszy rzut oka, Błękitne Futro nie rozpoznała jej, Ale teraz było to jasne. To Księżycowy Kwiat, jej matka.
-Błekitne Futro! Moje kocię.-powiedziała czystym, dźwięcznym głosem, który przepełniała miłość.- Przyjmiesz teraz dziewięć żywotów, czy jesteś gotowa stanąć na czele Klanu Pioruna?
-Tak.- Błękitne Futro odpowiedziała pewnie. Księżycowy Kwiat zaskoczyła z Gazu do Błękitnego Futro i zetknęła nos z jej nosem.
- Z tym życiem daję ci opiekuńczość. Korzystaj z niej dobrze, troszcząc się o każdego kota w klanie.
Ciało Błękitnego Futra przeszło miękkie współczucie i chęć pomocy, jakie niesie matka, swoim dzieciom. Teraz, to klan, był jej młodym, o którego musi się troszczyć. Teraz podszedł do niej młody kot, na oko uczeń. Błękitne Futro od razu widziała kto to jest. Jej zmarły kociak, który nie przeżył drogi nad rzekę, teraz był uczniem Klanu Gwiazdy.
-Z tym życiem daję ci mądrość. Używaj jej dobrze, w podejmowaniu trudnych decyzji.- Błękitne Futro była pewna, że młody kot mówił o oddaniu rodzeństwa do Klanu Rzeki. Mimo tego, że Błękitne Futro spodziewała się ciepłego, miłego uczucia kotkę przeszyła niepewność i strach; że dokona niewłaściwego wyboru. Gdy Pręgowana Łapa odwracał się, od razu wstał inny kot. Była to Podziemny Kieł, była medyczka Klanu Pioruna, która oddała życie, by Księżycowy Kwiat mogła przyjść na świat.
- Z tym życiem daję ci poczucie sprawiedliwości. Używaj jej dobrze rozstrzygając spory w klanie.- znów poczuła dreszcz bólu i cały ciężar spoczywającej na niej odpowiedzialności. Gdy otrząsnęła się zobaczyła, że podchodzi do niej kolejny kot. Był to Bura Plama.
- Z tym życiem daję ci odwagę. Używaj jej dobrze broniąc klan przed wszelkim złem jakie go spotka.- poczuła zimną determinację i wściekłość, które kierowały nią w czasie bitwy. Teraz wstał do niej Gradowa Gwiazda. Wojowniczka nie spodziewała się spotkać przywódcy wrogiego klanu, na swojej ceremonii.
- Z tym życiem daję ci wierność i zaufanie Klanowi Gwiazdy, i twojemu własnemu. Korzystaj z nich dobrze, gdy klan spotka ciężkie czasy.- po jej futrze rozbiegło się ciepło i pewność siebie. Wiedziała, że jest w stanie dokonać wszystkiego. Podeszły do niej jeszcze trzy koty, od których kolejno otrzymała: niezmordowaną energię, współczucie i umiejątność nauczania. Wszystkie trzy uczucia przyniosły ze sobą ból i dreszcze, Błękitne Futro czuła, że więcej nie wytrzyma. Teraz podszedł do niej Słoneczna Gwiazda. Wydawał się teraz wielki i dumny niczym lew.
- Witaj Błękitne Futro; moja wojowniczko i moja zastępczyni! Od zawsze przeczuwałem, że będziesz kimś więcej niż wojowniczką. Z dziewiątym życiem daję ci moc, siłę i lojalność. Używaj ich dobrze stojąc na czele Klanu Pioruna.- koty zgromadzone pod Wielkim Głazem westchnęły chóralnie.
- Błękitne Futro! Od dzisiaj nosić będziesz imię Błękitna Gwiazda! A my witamy cię jako przywódczynię Klanu Pioruna! Prowadź swój klan przez ciemne czasy, dodawaj mu odwagi!- Błękitna Gwiazda podniosła się.- Błękitna Gwiazda!- zaczął Słoneczna Gwiazda.
- Błękitna Gwiazda! Błękitna Gwiazda!- koty skandowały jej nowe imię.
-Błękitna Gwiazda! Błękitna Gwiazda!- Dziewięć kotów znów odbiegło. Błękitna Gwiazda pognała za nimi, przez swoje terytorium, tak jak na jej pierwszym szkoleniu. Wiatr mierzwił jej futro, czuła na pysku promienie słońca. Łapała opadające, kolorowe liście i goniła drobną zwierzynę. Była szczęśliwa.
Gwieździste koty przystanęły przy Wysokich Sosnach. Błękitna Gwiazda rozejrzała się. Przez las przebiegał jakiś kot, wyglądał jak domowy piecuch, ale jego futro płonęło. Biegł niczym płomień przez las. Nagle zatrzymał się. Spojrzał Błękitnej Gwieździe w oczy, a ona ujrzała w jego zielonym spojrzeniu ducha odwagi i determinacji, których dawno nie widziała w takim błysku.
-Błękitna Gwiazdo!- głos zdawał się należeć do wszystkich kotów, jakie podarowały jej żywota, a jednocześnie był dźwięczny i czysty.- Błękitna Gwiazdo, ufaj ciepłu ognia. Ufaj mu.- Poczuła przy sobie obecność Księżycowego Kwiatu.- pamiętaj.
- Ufać ciepłu ognia? O czym wy mówicie?- zapytała. Jednak zapachy Klanu Gwiazdy zaczęły się rozmywać.- Nie! Czekajcie! Powiedzcie mi co to znaczy!- Zapachy już całkiem zniknęły a w okół zapanowała ciemność. Błękitna Gwiazda otworzyła oczy. Swoim własnym zapachem wyszła z Ust Matki, kroczyła pewnie i z uniesioną głową, dumnie jak lwica. Pierwsze promienie słońca przywitały ją ciepło, oznajmiając nadejście nowego dnia. Usiadła i zamknęła oczy chłonąc chciwie każdy promyk słońca. Gdy znów otworzyła oczy, uniosła głowę ku znikającej Srebrnej Skórze.
- Nie zawiodę was.-wymruczała. Niemalże natychmiast poczuła dotyk matczynego futra.
- Wiem Błękitna Gwiazdo. Wiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top