[40]

Następne dwa tygodnie były istną katorgą dla Levi'a. Mało jadał, pił, schudł bardzo, a bóle brzucha miewał coraz częściej. Nie były one jednak jakoś bardzo bolesne.

Eren leżał już w szpitalu od miesiąca i nadal nie wybudził się ze śpiączki, w którą zapadł po wypadku. Lekarz oznajmił Levi'a że kości się zrastają i że za około dwa miesiące mogą zdjąć gips z ręki i nogi.

Levi'a ten fakt i cieszył i nie. Cieszył, bo wiedział że jest coraz lepiej z Erenem, jednak nie cieszył, ponieważ wiedział że nie pomoże mu to w obudzeniu się.

Czarnowłosy był naprawdę wyczerpany. Cały czas zajmował się Erenem nie pozwalając go dotykać innym pielęgniarkom. Miał przez to wiele nieciekawych kłótni, jednak zawsze wygrywał.

Kobaltooki chodził jeszcze bardziej blady niż zawsze, oczy miał podkrążone, wyglądał na zmęczonego życiem. Do sali weszła jego mama.

- Levi... Zabieram cię na stołówkę na dół, musisz coś zjeść, wyglądasz okropnie - podeszła do syna kładąc mu rękę na ramieniu. - Spokojnie Levi, Eren się obudzi, przecież nie musi od razu się budzić

- Wiem... Ale chcę przy tym być... - patrzył na niego.

- Levi - zmusiła go żeby wstał. - Eren na pewno chcę żebyś o siebie dbał, chcesz go zawieść?

- Nie, nie chcę - patrzył matce w oczy.

- Dlatego teraz idziesz ze mną - pociągnęła go za sobą.

Poszli do windy, którą zjechali na sam dół. Była tam stołówka, taki mały bar. Zajęli stolik po czym złożyli zamówienie.

- Jesteś pewien że chcesz tylko zupę? Nie weźmiesz nic większego? - zapytała siedząc obok.

- Tak... Pewnie i tak bym nie dał rady nic więcej przełknąć - siedział opierając głowę o ręce.

- Naprawdę wyglądasz źle... - stwierdziła Kuchel.

- Ważniejszy jest Eren - odparł. Jego myśli powędrowały właśnie do niego.

- Wiem że go kochasz... To widać, że ci bardzo na nim zależy - uśmiechnęła się pocieszająco.

- Najbardziej - wyprostował się i spojrzał na matkę. - Te czekanie mnie męczy... Ten miesiąc zmęczył mnie bardziej od niejednego osiemdziesięcioletniego człowieka po połowie życia spędzonego w wojsku... Poważnie... Czekanie aż w końcu go usłyszę czy też zobaczę jego piękne oczy po prostu wykańcza mnie fizycznie i psychicznie...

- Skłamała bym, gdybym powiedziała że cię rozumiem... Staram się ciebie zrozumieć, bo nigdy nie miałam podobnej sytuacji... - pogłaskała mu ramię.

- A tata?... - w oczach mamy pojawił się smutek. - Tęsknisz za nim, mimo że minęło tyle lat to i tak tęsknota nie minie...

- Może i jesteś jeszcze młody Levi... Ale według mnie wiesz więcej niż przeciętny szesnastolatek (edit. Wcześniej było przeciętny szesnastolatek w twoim wieku) - zaczęła głaskać mu głowę. Kelnerka przyniosła ich zamówione posiłki. - A teraz zjedz ładnie Levi, musisz mieć siły żeby opiekować się Erenem...

- Wiem... Ale nie mam za bardzo apetytu... - zaczął niechętnie jeść. Jego mama także zaczęła spożywać swój posiłek.

Levi zamówił zwykła zupę jarzynową, bo to było najmniejsze danie z karty menu. Do tego jego mama bez jego zgody zamówiła bułkę, żeby ten jednak zjadł więcej.

Po skończonym posiłku zaczęli wracać do sali Erena, jednak Levi'a w pewnym momencie nagle zesłabiło. Upadł na podłogę.

- Levi! - krzyknęła jego matka, która od razu przy nim klęknęła. Jedna z pielęgniarek to widziała i szybko zareagowała.

Przewieźli Levi'a na badania...

************

Udało mi się dodać kolejny rozdział szybciej niż myślałam, że to zrobię. Tak jakoś wena mnie chwyciła i zaczęłam pisać.

Jak się podoba ziemniaczki? :33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top